Uderz w stół a nożyce się odezwą, powiada stare przysłowie, ale dzisiaj chciałoby się raczej powiedzieć: Zrób spis Polaków, a polskojęzyczni „przyjaciele” Landsbergisa zaatakują. Tak się też dzieje w sprawie bardzo ważnej dla zachowania silnej polskości na Litwie, czyli Społecznego Spisu Ludności Polskiej na Wileńszczyźnie organizowanego przez Związek Polaków na Litwie. Zanim jeszcze akcja ruszyła na dobre, rozpoczął się frontalny, paniczny atak antypolskich polityków oraz ich polskojęzycznych pomagierów na całą inicjatywę i ZPL. Nic dziwnego, bo w interesie litewskich nacjonalistów i liberałów leży to, aby jak najmniej Polaków zadeklarowało swoją narodowość. Walka z Polakami i polskością trwa nadal, a batalia o społeczny spis ludności polskiej na Wileńszczyźnie jest jej kolejną odsłoną. Na zwolenników asymilacji padł blady strach.
Arcyważny dla silnej polskości spis Polaków
Społeczny Spis Ludności Polskiej na Wileńszczyźnie organizowany przez ZPL będzie najbardziej wiarygodny, gdyż ankieta dotrze do każdego polskiego domu. W każdej gminie położonej na obszarze Wileńszczyzny ZPL ustanowi pełnomocnika gminnego, który będzie odpowiedzialny za przeprowadzenie spisu, a także powoła ankieterów, którzy będą przeprowadzać spis. Akcja społecznego spisu została poparta przez cały szereg największych polskich środowisk i organizacji: Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna“, Katolickie Stowarzyszenie Polaków na Litwie, Akcję Wyborczą Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin. Ten spis to bardzo ważna sprawa, ponieważ jednocześnie trwa państwowy spis ludności na Litwie, który tylko z nazwy jest powszechny, ale spisać się można tylko przez internet, co znacząco utrudnia dostęp do spisu przez osoby, które internetu nie mają, zwłaszcza osoby starsze. Wyniki powszechnego spisu ludności zostaną wypaczone w związku ze zniesionym wcześniej obowiązkowym wpisem o narodowości i brakiem dostępu do usług elektronicznych. Państwowa metoda spisu nie dotrze do każdej osoby, a tym samym jego wyniki mogą być niezgodne z rzeczywistą liczbą Polaków na Wileńszczyźnie. Na starcie państwowego powszechnego spisu zaprogramowano nieścisłości oraz wypaczenie rzeczywistej sytuacji dotyczącej narodowości i języka ojczystego. Jak piszą litewskie media, „największym problemem odbywającego się obecnie spisu ludności jest fakt, że rachmistrzowie już nie spotkają się z mieszkańcami i nie przepytają ich bezpośrednio, jak to zwyczajowo miało miejsce podczas poprzednich spisów. Oznacza to, że część danych w ramach powszechnego spisu nie będzie zgodna z rzeczywistością, bowiem, dla przykładu, informacje dotyczące narodowości osoby bądź jej wyznania nie są obowiązkowe i częstokroć w rejestrach są pomijane. Nie ulega wątpliwości, że obrany model z całą pewnością nie będzie odzwierciedleniem rzeczywistej sytuacji, dane zostaną wypaczone, dlatego porażka i nieścisłe dane są zaprogramowane już na starcie.”
Wątpliwości jest wiele, zwłaszcza że w poprzednich spisach ludności było dużo nieścisłości i rozbieżności statystycznych dotyczących deklarowanej narodowości. Dlatego ZPL przeprowadzi swój spis w celu porównawczo – informacyjnym, na własne potrzeby statystyczne, aby wykluczyć możliwość manipulacji w spisie państwowym i zapobiec zaniżaniu jego wyników. Dlatego też społeczny spis Polaków przeprowadzany przez ZPL, to arcyważna rzecz dla pokazania silnej polskości na Wileńszczyźnie, a jego wyniki będą rzutowały na przyszłość polskiej Wspólnoty. Stąd biorą się wszystkie ataki na ZPL i jego inicjatywę spisu społecznego, który stał się solą w oku nacjonalistów litewskich i zwolenników szkodliwej idei asymilacji. Od tego spisu będzie zależała polska tożsamość mieszkańców Wileńszczyzny, zachowanie należnych im praw, ilość polskich szkół i pozycja w życiu społecznym na Litwie. Rozumie to dobrze każdy patriota i przyjaciel polskiej sprawy na Kresach.
Międzynarodowe wsparcie dla inicjatywy ZPL
O wadze i znaczeniu Społecznego Spisu Ludności Polskiej na Wileńszczyźnie przeprowadzanego przez ZPL świadczy również poparcie międzynarodowe dla tej kluczowej obecnie inicjatywy, które w imieniu autochtonicznych wspólnot narodowych w Europie wyraził w specjalnym liście europoseł Lorant Vincze, Przewodniczący Federalnej Unii Narodowości Europejskich (FUEN), pisząc tak:
Szanowni Polacy zamieszkujący Wileńszczyznę, Związek Polaków na Litwie rozpoczął bardzo ważną inicjatywę, zamierza przeprowadzić Społeczny spis ludności na Wileńszczyźnie, w którym będziecie mogli zadeklarować swoją narodowość. Dzięki temu społecznemu spisowi możliwe będzie poznanie dokładnej liczby Polaków zamieszkujących Wileńszczyznę i porównanie jej z oficjalnymi danymi statystycznymi. Pozwoli to Wam na opracowanie w przyszłości skutecznej strategii ochrony praw polskiej Wspólnoty Narodowej na Litwie. Zachęcam wszystkich Polaków do udziału w tej cennej inicjatywie ZPL, którą jest Społeczny spis ludności polskiej. Liczna i silna polska Wspólnota na Litwie to także wsparcie i przykład dla innych autochtonicznych mniejszości narodowych i językowych w Europie. Razem będzie nam łatwiej walczyć o wspólne prawa, zwłaszcza na forum Unii Europejskiej (…) Jako Przewodniczący Federalnej Unii Narodowości Europejskich (FUEN), organizacji – która jest głównym orędownikiem i największą organizacją patronacką autochtonicznych mniejszości narodowych i grup językowych w Europie – która jest wspólnotą wzajemnego wsparcia reprezentującą interesy mniejszości europejskich na poziomie regionalnym, krajowym, a zwłaszcza europejskim, wyrażam swoje wielkie zadowolenie ze współpracy ze Związkiem Polaków na Litwie. Jako reprezentant mniejszości węgierskiej w Siedmiogrodzie w Rumunii doskonale rozumiem Wasze problemy i potrzeby.”
Towarzysz Balcewicz atakuje
Argumenty ZPL i stanowcze poparcie dla społecznego spisu największej organizacji w Europie wspierającej autochtoniczne mniejszości narodowe i językowe zdaje się nie docierać do twardogłowych polskojęzycznych „przyjaciół” Landsbergisa, którzy przypuścili bezpardonowy medialny atak na ZPL i samą ideę spisu. Choćby towarzysz Balcewicz, który na łamach portalu ZW straszy Polaków społecznym spisem ZPL, kpi z jego przeprowadzania nazywając zabawą w rachmistrza i wykazuje rzekomą wyższość tego państwowego, rzekomo godnego zaufania. No cóż, z towarzyszem Zbigniewem Balcewiczem jest niejaki problem, gdyż powinien on być ostatnią osobą, która może zwracać uwagę prawdziwym polskim patriotom z ZPL. Ktoś, kto tak jak on dobrowolnie służył Kremlowi i działał od 1965 roku w Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, w 1981 roku objął urząd wiceprzewodniczącego Wileńskiego Miejskiego Komitetu Wykonawczego KPZR, którą sprawował przez siedem lat, a w roku 1990 został wybrany posłem do Rady Najwyższej Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, którego kandydaturę wysunął sowiecki Komsomoł, nie ma moralnego prawa pouczać. Jego atak, tożsamy z narracją i atakiem konserwatysty od Landsbergisa Jurgisa Razmy, należy odbierać jednoznacznie, jako kolejny służalczy gest, tym razem wobec litewskich nacjonalistów.
Dyżurny (pseudo)politolog Pukszto i ukąszenie Komara
Nie inaczej jest z dyżurnym politologiem Andrzejem Pukszto, który od lat na zamówienie z uporem maniaka krytykuje polskie organizacje na Litwie i ich liderów. Tym razem także na portalu ZW, jak towarzysz Balcewicz, zniechęcał do udziału w społecznym spisie Polaków oskarżając ZPL o rzekomy zamęt i ośmieszając inicjatywę spisu zarzucił Związkowi, że nie ufa państwu litewskiemu. Cóż, Pukszto jak widać od lat ufa państwu i jak trzeba, to zawsze stanie przeciwko Polakom z Litwy, a jak trzeba to i przeciwko Polsce, w obronie działań landsbergisowskich konserwatystów i lewackich liberałów. Jego usłużną postawę tak scharakteryzował jeden z kresowych portali w Polsce: „To jest krok, wielki krok do tyłu w rozwoju demokracji w Polsce i to prowadzi do autorytaryzmu”. Tymi skandalicznymi słowami do grona ostrych krytyków reform podejmowanych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości w Polsce, partii której prezesem jest Jarosław Kaczyński, dołączył politolog Andrzej Pukszto, dyżurny komentator medialnej grupy Radia znad Willi należącej do Czesława Okińczyca, znanej z atakowania polskich organizacji na Litwie. Andrzej Pukszto to politolog, były urzędnik, który po dłuższym pobycie na marginesie działalności społecznej, nagle awansował na szefa katedry uniwersytetu w Kownie. Przejawia skrajnie krytykancką postawę wobec liderów polskiej społeczności na Litwie. Jak widać po jego wypowiedziach w telewizji Lrytas, taką samą zajadłą postawę przejawia wobec polskiego rządu, podobnie zresztą jak inni stali komentatorzy portalu i radia ZW, do których zalicza się także on sam. Udziela się również w tzw. Polskim Klubie Dyskusyjnym, którego głównym celem jest dyskredytowanie i rozbijanie jedności polskich organizacji na Litwie. Głównym zadaniem Pukszty jest uwiarygodnianie z punktu widzenia politologa, litewskiej antypolskiej propagandy. W języku polskim czynią to media ZW, gdzie oprócz Pukszty w podobnym tonie wypowiadają się Aleksander Radczenko, litewski liberał i urzędnik rządowy, czy Jacek Komar, który sam siebie określa jako zlituanizowany.” Nic więc dziwnego, że te same brednie na temat spisu Polaków, na tym samym forum ZW, powiela Jacek Komar, do niedawna współpracownik Gazety Wyborczej A. Michnika, wpisując się w szkodliwą dla Wilniuków propagandę kąsania ZPL.
Zwolennicy asymilacji w ZW Okińczyca zniechęcają do spisu
Wszystkie ataki mające na celu zdyskredytowanie idei ZPL Społecznego Spisu Ludności Polskiej na Wileńszczyźnie wychodzą przede wszystkim z jednego źródła, portalu i radia ZW, to tam między innymi wymienieni wyżej tak zwani „opiniotwórcy” Balcewicz, Pukszto, Komar uprawiają prostą, niekorzystną dla umacniania polskości oraz oficjalnych polskich organizacji propagandę sączą narrację, która dziwnym trafem toczka w toczkę bardzo często tożsama jest z narracją politycznej stajni Landsbergisa i lewackich liberałów. To nie przypadek, bo w polityce przypadki nie istnieją. To zamierzone celowe działania ze szkodą dla polskiej sprawy na Litwie. Ten sposób sączenia medialnego jadu od dawna charakteryzuje media należące do Czesława Okińczyca, którego nazwisko znalazło się na Liście Tomkusa wśród osób podejrzewanych o współpracę z KGB. Ewidentnie jego media promują wizję lojalistów, czyli zwolenników asymilacji, której istotą jest rozmycie polskiej tożsamości w litewskim społeczeństwie, co jest kontynuacją szkodliwej dla zachowania polskości anachronicznej i antypolskiej masońskiej doktryny Giedroycia, nazywanej grabarzem polskich Kresów. To stąd bierze się deprecjonowanie i atak na spis Polaków organizowany przez ZPL. Wynika to także z zażyłości Okińczyca z Landsbergisem. Pisałem o tym kilka lat temu w artykule „Okińczyc jak Landsbergis”. Warto przypomnieć fragment dla zobrazowania także dzisiejszych niechlubnych działań. „Landsbergis bez wątpienia jest duchowym ojcem współczesnego litewskiego, skrajnie antypolskiego nacjonalizmu. Jego szkodliwa sajudistowska ideologia rozlała się jak zaraza na życie polityczne Litwy. Jak gangrena zżera i niszczy relacje polsko–litewskie, a jako wroga publicznego w cyniczny i kłamliwy sposób wskazuje Polaków. To on osobiście przed wyborami samorządowymi w 2007 roku nawoływał do „historycznego zwycięstwa nad Polakami”. Od lat uskuteczniane są próby osłabiania i rozbijania jedności Polaków, które trwają do dzisiaj. Czesław Okińczyc w 1988 roku zaangażował się w działalność antypolsko nastawionego Sajudisu, to również tak jak Landsbergis sygnatariusz deklaracji niepodległości. Zapewne ten podpis i stanowiska zobowiązują do pewnych zachowań, tylko czy są one korzystne dla Polaków na Litwie? Mam tu wielkie wątpliwości. Otóż w 1991 roku, na progu tworzenia nowego państwa litewskiego, z poruczenia Landsbergisa, udał się z misją i odwiedził polski parlament, gdzie podczas rozmów podnosił sprawę zagrożenia dla Sajudisu i samego Landsbergisa, prosząc o wsparcie dla nich. Do dziś tamte krokodyle łzy Okińczyca wywołują oburzenie wśród ówczesnych, aktywnych działaczy ZPL. A to dlatego, że w tym samym czasie nie kto inny, a Landsbergis właśnie prześladował Polaków. Zostało to przypieczętowane rozwiązaniem polskich samorządów i uchwaleniem ustawy o „przeniesieniu ziemi”, na czym skorzystał sam Landsbergis. Był to akt skandaliczny, który doprowadził do wydziedziczenia i wyrugowania byłych, prawowitych właścicieli i ich spadkobierców z własności.” Ten stary pakt ciągnie się do dzisiaj, a atak w mediach ZW, ręka w rękę z litewskimi mediami i konserwatystami Landsbergisa, na Społeczny Spis Ludności Polskiej na Wileńszczyźnie organizowany przez ZPL jest tego kolejnym skandalicznym przykładem.
Polski dąb na Wileńszczyźnie jest silny i wrósł głęboko w serca i dusze Polaków
Na wszystkie ataki litewskich konserwatystów, lewackich liberałów oraz polskojęzycznych zaprzańców, „przyjaciół” Landsbergisa, Polacy na Litwie na pewno odpowiedzą zdecydowanym poparciem inicjatywy ZPL i wezmą masowy udział w społecznym spisie ludności polskiej na Wileńszczyźnie. Trzeba pokazać jedność i siłę polskiej Wspólnoty dla dobra tego i przyszłych pokoleń, trzeba się policzyć, trzeba się spisać i odważnie zadeklarować swoją narodowość, bo ten spis pomoże zachować polską tożsamość Ziemi Wileńskiej i polską oświatę na Litwie. Pamiętajcie o swoich korzeniach. Poprzez ten spis pokażcie, że polski dąb na Wileńszczyźnie jest silny i wrósł głęboko w serca i dusze Polaków, a żadne przeciwności go nie przemogą.
dr Bogusław Rogalski*
* Doktor nauk humanistycznych, eurodeputowany VI kadencji, prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.