W kobiecym tenisie nie brakuje meteorów: zawodniczek, które w jednym ważnym turnieju wzniosły się na wyżyny możliwości, żeby później popaść w szarzyznę i zapomnienie. Takim przykładem jest chociażby Jelena Ostapenko, triumfatorka French Open z 2017 roku. Czy Iga Świątek pójdzie w jej ślady? Jej styl gry i sposób, w jaki zdominowała rywalki na kortach Rolanda Garrosa pozwala wierzyć w wieloletnią dominację Polki, ale eksperci nie są przekonani, czy w Australian Open znowu sięgnie po wielkoszlemowe zwycięstwo.
Serena Williams, Ashleigh Barty, Naomi Osaka, Bianca Andreescu, Simona Halep, Garbine Muguruza, a nawet rozbita w niedawnym finale przez Igę Świątek Sofia Kenin – to długa lista zawodniczek, które w oczach ekspertów z branży bukmacherskiej mają większe szanse na wygraną w najbliższym turnieju wielkoszlemowym, który odbędzie się w drugiej połowie stycznia na kortach w Melbourne. Identycznie jak szanse Polki jest oceniane prawdopodobieństwo tryumfu Karoliny Pliszkowej, Petry Kvitowej i Eleny Switoliny. Wysokie kursy na każdą z wymienionych zawodniczek jasno wskazują na to, że na razie tylko w oczach polskich fanów Świątek została koronowana na tenisową królową. Według specjalistów z branży w kobiecym tenisie wciąż panuje bezkrólewie i czekają, aż z chaosu ostatnich lat, kiedy niemal każdy wielkoszlemowy turniej wygrywała inna zawodniczka, wyłoni się niekwestionowana liderka. Polka ma na nią olbrzymie zadatki, ale jeszcze nią nie jest. Wciąż jednak aż 17 złotych (minus podatek) płaconych przez legalnego bukmachera, firmę Totolotek, za jedną złotówkę postawioną na jej wygraną w Australian Open to kurs, na który warto zwrócić uwagę. Jakie racjonalne argumenty przemawiają za tym, że Iga może na dłużej zdominować światowy tenis? Raper Mezo kiedyś śpiewał, że „siłę mózgu przeciwstawia sile muskuł”. Iga Świątek ma jedno i drugie. A na dodatek wchodzi na scenę w wymarzonym momencie, kiedy gwiazda Sereny Williams już przygasa, a wśród potencjalnych następczyń trudno wskazać przyszłą dominatorkę.
Oddech, wizualizacja, dialog
Jedną z największych różnic pomiędzy kobiecym i męskim tenisem, oprócz samej siły uderzeń i rotacji, jest to, jak często mecz w trakcie kompletnie zmienia swoje oblicze. O ile w męskim tenisie łatwiej powiedzieć o „bezpiecznej przewadze”, o tyle często w meczach pań sytuacja potrafi nawet przy piłkach meczowych zmienić się o 180 stopni. Iga Świątek w Paryżu imponowała silną psychiką i odpornością na stres godną wielkiej mistrzyni, a nie dziewczyny, która w tym roku zdawała egzamin dojrzałości. To w dużej mierze zasługa jej sztabu, do którego półtora roku temu dołączyła psycholożka sportu Daria Abramowicz. Jej rolą było przygotowanie tenisistki do tego, żeby w kluczowych momentach potrafiła „wyłączyć myślenie” i skupić się na każdej kolejnej wymianie piłek. – Bardzo dobrze mnie rozumie i zna. Tak jakby potrafiła czytać w moich myślach, co jest dziwne. Była żeglarką, więc ma doświadczenie w sporcie. Była też trenerką, więc ma jakby pełen pakiet. Dzięki niej staję się mądrzejsza. Wiem więcej o sporcie, o psychologii, potrafię zrozumieć swoje własne uczucia i wyrazić je. Dzięki niej zwiększyła się też moja pewność siebie – mówiła Świątek o swojej psycholożce w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
W trakcie turnieju częstym obrazkiem pomiędzy gemami była Iga siedząca na ławeczce z zamkniętymi oczami. To nie były wbrew pozorom krótkie drzemki, ale jedno z ćwiczeń mentalnych, które do arsenału Świątek dodała Abramowicz. Polega na wizualizowaniu sobie kolejnych wymian i zagrań. Psycholożka uchyliła rąbka tajemnicy dotyczącej współpracy z mistrzynią Rolanda Garrosa w rozmowie z „The New York Times”. – Masz przerwy pomiędzy gemami, pomiędzy setami i pomiędzy meczami. Z mentalnego punktu widzenia czasami najtrudniejszą i najważniejszą pracę trzeba wykonać właśnie w trakcie tych pauz. Mamy swój własny zestaw ćwiczeń, które Iga może wykonywać pomiędzy wymianami. Czasami to są ćwiczenia oddechowe. Czasami to są wizualizacje. Niekiedy po prostu wewnętrzny dialog. Ale ma ich wiele do dyspozycji, wybiera z nich to, czego potrzebuje w danym momencie – opowiadała Abramowicz dziennikarzom z USA. Efekty były imponujące. Wszystkie potencjalne „pożary” Iga gasiła w zarodku. Nawet, kiedy coś jej nie wychodziło, była na tyle odporna psychicznie, że poprawiała grę na tyle szybko, że ani przez moment losy meczu ani nawet seta nie były zagrożone. Polka potrafiła sprostać niezwykle trudnej roli faworytki po wyeliminowaniu z turnieju w imponującym stylu Simony Halep. – Kluczem do sukcesu było pozbycie się jakichkolwiek oczekiwań, skupienie się na każdej kolejnej piłce. Ciężko to zrobić przy tak dużej presji, ale po prostu robiłam to samo co w poprzednich rundach – podsumowała mecz finałowy z Sofią Kenin Polka. Skupianie się na kolejnych małych celach to klucz do sukcesu polskich sportowców: tak jak Świątek skupia się na kolejnych piłkach, tak Adam Małysz na dwóch równych skokach. Ale powiedzmy sobie szczerze – zwycięstwa bez sfery mentalnej są niemożliwe, ale ona sama to za mało. Od siedzenia na ławce z zamkniętymi oczami nikt jeszcze meczu nie wygrał.
Jak facet czy jak mistrzyni?
Słowa Wojciecha Fibaka o tym, że „Iga Świątek serwuje jak mężczyzna”, wzmocnione głosami innych ekspertów porównujących ją z zachwytem do panów grających w tenisa, odbiły się w świecie sportu szerokim echem i wzbudziły kontrowersje. Nie wdając się jednak w rozważania na temat ich stosowności, jedno jest pewne – siła uderzeń i warunki fizyczne Polki stawiają ją w absolutnej czołówce wśród Pań. Przy dłuższych wymianach Iga, której największym idolem jest Rafael Nadal, była nie do zatrzymania przez rywalki. Grane przez nią piłki były dla reszty po prostu zbyt szybkie. Za dobre. Zbyt bliskie perfekcji. Sven Groeneweld, były trener Marii Szarapowej i Any Ivanović, podkreśla, że Świątek ma wszystko, żeby na dłużej zagościć w czołówce. – Ona umie bardzo wiele, jest wszechstronna. Nadejdzie jednak taki moment, w którym inne zawodniczki lepiej ją poznają. Powinna przez kolejne pięć lat być w czołowej dziesiątce rankingu WTA. Jej przewagą jest współpraca z psycholożką, to bardzo ważne przy takich wielkich, wywracających życie do góry nogami sukcesach – powiedział Groeneweld.
Sama Świątek wciąż jest nieco oszołomiona sukcesem. Na konferencji prasowej po powrocie do Warszawy podkreślała, że jeszcze nie oswoiła się z faktem, że jest mistrzynią French Open i najgorętszym nazwiskiem w kobiecym tenisie. Ma jednak dużo czasu na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Przed nią czas na odpoczynek, a po nim przygotowania do imprezy, która odpowie na pytanie, czy French Open było pięknym snem, czy nową rzeczywistością. Oby to była ostatnia w życiu Igi szansa, żeby – patrząc na kursy bukmacherskie – startować w roli czarnego konia.
Marcin Bratkowski