Z niepokojem obserwuję, że część środowiska lekarskiego oraz pielęgniarskiego nie rozumie swojej misji i zasady służby. Gdy zdecydowana większość pracowników służby zdrowia walczy z pandemią koronawirusa zjadują się tacy, dla których składane przysięgi zasady są jak się zdaje jakimś dodatkiem do zawodu. Opuszczanie pacjentów i zamykanie gabinetów lekarskich nie może być tłumaczone strachem przed zarażeniem SARS-CoV-2. Unikanie służby, która zostaje przydzielona przez wojewodów naraża na tragiczne skutki nie tylko pacjentów i pensjonariuszy domów opieki społecznej, ale jest też zagożeniem dla zdrowia oraz życia tych lekarzy oraz personelu pielęgniarskiego, który dzisiaj ratuje zdrowie i życie Polaków. Policjant, żołnierzy, kapłan czy właśnie pracownik slużby zdrowia świadomie podejmują ryzyko, gdy wybierają na początku swojej drogi zawodowej takie zajęcie. Czy w czasie wojny żołnierz ma również powoływać się na zagrożenie? Przecież to jakaś aberracja!
Mówimy: po pierwsze nie szkodzić. Tymczasem, jeżeli rzeczywiście władze państwowe zapewniają środki ochrony, wyzywienie, mieszkania, ubezpieczenia, itd. – co deklaruje np. wojewoda śląski Jarosław Wieczorek – to nie sposób bronić rejterady części personelu medycznego. Gdy tysiące słabo opłacanych lekarzy i pracowników służby pielegniarskiej ratuje czyjeś życie, sa tacy, dla których ważny jest jedynie splendor i w pogardzie mają poświęcenie innych. Celowe unikanie wykorzystania swojej wiedzy i umiejętności przez te „czarne owce” powinno być podstawą dla wszczęcia postępowań dyscyplinarnych. Pracownikiem służby zdrowia jest się bowiem przez całą dobę i w każdych warunkach. Gdy na służbę i w trosce o porządek społeczny z własnego domu wychodzi funkcjonariusz policji, to jego rodzina zdaje sobie sprawę z zagrożenia i przyjmuje je do wiadomości. Widać, że niektórzy lekarze i pracownicy personelu pomocniczego uważają, że mogą sobie dobierać warunki, w których świadczą pracę. Co tam pacjenci oraz koleżanki i koledzy po fachu … Cóż, to wprost żałosne! Takie wybiórcze traktowanie misji powoduje, że tysiące zwykłych wolontariuszy musi zająć ich miejsce. Dla „dezerterów” to powinna być hańbą i tyle!
Monika Socha-Czyż *
* W latach 2010 – maj 2016 członek PiS. Radna Sejmiku Województwa Śląskiego V kadencji (2015-18). Była prezes Stowarzyszenia Pomocy Samotnym Matkom Domy-Maria. Prezes Towarzystwa Patriotycznego im. Jana Olszewskiego. Członek Społecznej Rady Nadzorczej Szpitala Kolejowego w Wilkowicach. Człowiek Roku 2016 Województwa Śląskiego w plebiscycie „Dziennika Zachodniego”, Człowiek Roku 2015 i 2016 Powiatu Bielskiego. Od stycznia 2020 roku przewodnicząca Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin w byłym województwie bielskim.