Prawne aspekty studniówek

Zastępca Naczelnego1

Fot. za YT

W Polsce trwa obecnie sezon tzw. studniówek, czyli balów urządzanych przez szkoły średnie na mniej więcej 100 dni przed egzaminami maturalnymi.

Okazuje się jednak, że – jak ustaliła Sieć Obywatelska Watchdog Polska, a nagłośniła „Rzeczpospolita” – często jest przy tej okazji łamane prawo.

A oto typowe przypadki zasygnalizowane przez samych uczniów i nauczycieli wg raportu WP:

– uczniowie zmuszani są do wniesienia obowiązkowej opłaty za imprezę, w której nie mają zamiaru uczestniczyć (nawet 120 złotych);

– nauczyciele wyznaczają, z kim można przyjść na bal (nie wolno z osobą tej samej płci i mającej poniżej 16 lat);

– koszty studniówki nieoczekiwanie rosną, a wpłaty nie są zwracane w przypadku wycofania się z udziału w niej;

– dyrekcje szkół często oczekują, że zostaną zaproszeni wszyscy nauczyciele, a nie tylko ci uczący klasy maturalne, co powoduje wzrost kosztów;

– zdarza się przymus tańczenia poloneza (pod groźbą obniżenia oceny z wychowania fizycznego lub z zachowania);

– dyrektorzy szkół powielają dostępne w internecie „regulaminy studniówek” i czynią z ich podpisania warunek uczestniczenia w balu, np. nie wolno opuścić budynku – kto wyjdzie nie ma prawa powrotu, choć zapłacił za imprezę np. 600 zł;

– niektóre szkoły przyznały sobie prawo do stawiania minusów z zachowania uczniowi czy uczennicy za to, że osoba towarzysząca jej na studniówce została przyłapana na paleniu papierosów lub na piciu alkoholu;

– niejednokrotnie żąda się podania prywatnym osobom z komitetu organizacyjnego imprezy danych osobowych (również numeru PESEL) osoby towarzyszącej oraz informacji o alergiach pokarmowych (choć są to dane wrażliwe)”.

Młodzi ludzie mają pretensje, że choć studniówka ma być w założeniu ich imprezą, nie mają wpływu na sposób wydawania pieniędzy zebranych na jej organizację. A nie są to małe kwoty: przykładowo 150 zł za siebie, 150 za osobę towarzyszącą, 120 „na kwiaty, matury, nauczycieli” (dane z jednego z białostockich liceów).

Gotówkę daje się do ręki skarbnikowi klasowemu, wpłaca na komitet rodzicielski, w niektórych szkołach składki zbiera  wychowawca, w innych uczniowie wpłacają je w sekretariacie. W większości przypadków uczniowie nie mogą zobaczyć faktur, umów, ani uzyskać informacji, za co konkretnie zapłacili. Z kolei rodzice często wolą o nic dopytywać z obawy o ewentualne kłopoty, jakie mogłyby spotkać dziecko”

– czytamy w gazecie.

Studniówki coraz rzadziej odbywają się w szkołach, a częściej  w hotelach, w restauracjach, w ośrodkach wczasowych.

Organizacją zajmuje się zazwyczaj komitet złożony z rodziców, czasem nawet z nauczycieli, albo rada rodziców (naruszając przepisy o zadaniach rady rodziców, określone w Prawie oświatowym, art. 84), a postanowienia dotyczące miejsca, menu, wymagają często akceptacji dyrektora szkoły”

– napisano w cytowanym przez „Rz” raporcie Watchdog Polska.

Studniówka w ogóle nie istnieje w oficjalnym systemie oświaty, nie została uregulowana w żadnej ustawie ani w rozporządzeniu.

Jest to wyłącznie tradycja, bez obowiązku  uczestniczenia w niej. Poza tym, jeśli bal jest organizowany poza szkołą, nie jest imprezą szkolną (szkoła nie ma umowy na jej organizację). Nie może być także uznana za zajęcie, do realizacji którego powołana jest szkoła w świetle art. 1 pkt 20 Prawa oświatowego. Nie realizuje bowiem żadnego celu oświatowego ani żadnej podstawy programowej, nie stwarza również warunków do rozwoju zainteresowań i uzdolnień  uczniów”

– czytamy w gazecie.

Tak więc zmuszanie uczniów do ponoszenia opłat za studniówkę, na którą nie chcą iść, a także wydawanie przez szkołę regulaminu takowej imprezy jest ewidentnym łamaniem prawa.

Studniówka nie jest dla nikogo wydarzeniem obowiązkowym. Ani dla uczniów, ani dla nauczycieli. Jest imprezą prywatną, środowiskową, składkową. W związku z tym nie można nikogo zmusić do zapłacenia za studniówkę, na którą nie ma zamiaru iść, zaś składkowicze powinni mieć wpływ i wgląd w to, co ile kosztuje i na co idą ich pieniądze, ustalić zakres dóbr, za które płacą. Szkoły i dyrektorzy muszą sobie zdać sprawę, że jeśli szkoła, podmiot publiczny, tworzy jakikolwiek regulamin, to jest on oficjalnym dokumentem, który w tym przypadku rości sobie pretensje do regulowania czegoś, do czego prawnie szkoła nie ma podstaw!”

– napisano w podsumowaniu omówionego przez „Rzeczpospolitą” raportu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska o problemach związanych ze studniówkami.

 

Jerzy Bukowski*

 

 

*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju

  1. | ID: eb55b41e | #1

    Panie Bukowski wreszcie sensowny i bardzo potrzebny artykuł. W Kędzierzynie już zbierali kasę na studniówki od listopada, które są dopiero w końcu stycznia. O „prawnych aspektach studniówek” rodzice a tym bardziej dzieci nie wiedzą. Mają tylko płacić. Dużo i szybko.

Komentarze są zamknięte