Biję brawo Robertowi Biedroniowi. Ten dość jeszcze młody polityk wykazał się mistrzostwem, jakiego mogą mu pozazdrościć doświadczeni wyjadacze o wieloletnim doświadczeniu. Wzorowo zakpił sobie ze wszystkich: członków swojej partii, profesor Moniki Płatek, na rzecz której obiecał zrzec się mandatu europosła, sporej liczby Polaków widzących w nim nadzieję na przełamanie duopolu Zjednoczonej Prawicy i totalnej opozycji.
Cynicznie, obłudnie i z uroczym uśmiechem na ustach zrealizował jedyny zamiar, który był dla niego naprawdę ważny: wysokie uposażenie w Parlamencie Europejskim. Liczni członkowie Wiosny długo nie mogli uwierzyć, że zostali wystrychnięci na dudków przez człowieka, któremu naiwnie i łatwowiernie zaufali, chociaż patrząc na przebieg jego dotychczasowej kariery powinni być znacznie bardziej ostrożni.
Kreowany jeszcze niedawno na przyszłego lidera opozycji i poważnego kandydata na urząd Prezydenta RP chłoptaś pokazał wszystkim figę. Zrobił to bez większych problemów, żerując na głupocie wielu rodaków, a przede wszystkim tych, którzy uwierzyli w jego żarliwie zapewnienia o chęci przemeblowania krajowej sceny politycznej. Teraz jako kolejne wcielenie Nikodema Dyzmy może się spokojnie zająć meblowaniem mieszkania z daleka od Polski.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju