Starsi mieszkańcy Krakowa, a także niektórzy turyści zapewne pamiętają legendarnego, niewidomego i beznogiego krakowskiego muzyka-samouka pochodzenia cygańskiego Stefana Dymitera, który przez lata koncertował ze swymi przyjaciółmi na ulicach podwawelskiego grodu, głównie na Floriańskiej.
Grając trzymał skrzypce tak jak byłyby one wiolonczelą budząc zachwyt nie tylko przechodniów, ale również wytrawnych melomanów i krytyków muzycznych.
Byłem świadkiem, jak przechadzający się po Rynku Głównym jeden z największych wirtuozów skrzypiec Yehudi Menuhin przez kilka minut słuchał jego gry, po czym wyjął z futerału swój drogocenny instrument i przyłączył się do koncertu. Nie muszę chyba dodawać, że wręczył potem koledze po fachu sporą sumę w dolarach, a było to jeszcze w epoce PRL, kiedy „zielone” miały ogromną wartość w przeliczeniu na złotówki.
Dymiter umarł w 2002 roku i został pochowany obok żony w dolnośląskich Kowarach, gdzie od sześciu lat odbywa się festiwal etno jego imienia. Niestety, ich grobowi zagroziła likwidacja z powodu nieuregulowanej opłaty na kwotę zaledwie 216 złotych.
Kiedy wpis na ten temat zamieścił w internecie Roman Piotrowski z Telewizji Kraków, przewodnicząca Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa, a także Komisji Kultury i Ochrony Zabytków Rady Miasta Krakowa doktor Małgorzata Jantos natychmiast zadeklarowała wpłatę owej kwoty. Okazało się jednak, że drobną zaległość uregulowała już zajmująca się cmentarzami oraz miejscami pamięci Fundacja „Memento”” z Jeleniej Góry.
Dobrze się stało, że ta sprawa została załatwiona, bo dbałość o grób jednej z muzycznych legend Krakowa jest obowiązkiem wszystkich, którzy pamiętają Stefana Dymitera.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju