Pisarz Jacek Dehnel podjął się obrony historycznego rosyjskiego punktu widzenia na pomnik polskiej wojennej chwały w Warszawie, tj. tzw. Kaplicę Moskiewską – miejsce spoczynku m.in. zdetronizowanego rosyjskiego cara. Po prawdzie, ten pisarz nie jest archeologiem, ale postanowił na łamach Gazety Wyborczej – w jej internetowej warszawskiej mutacji – przypomnieć o historycznym „wkładzie” profesora historii Rosji na carskim Uniwersytecie Warszawskim, Dymitra Cwietajewa w tłumaczenie „zgubnych” dla Polaków prób zachowania jakichkolwiek śladów braku „miłości” do państwa Wielkiego Brata.
Sam „człowiek orkiestra” – Jacek Dehnel – ukończył przecież UW i mógł spokojnie przestudiować w uniwersyteckiej bibliotece meandry powstania i budowy tzw. Kaplicy Moskiewskiej, łac. Sacellum Moscovitarum. Trafił zatem – ów pisarz, tłumacz i malarz w jednym – na pracę profesora historii Rosji z UW Dimitra Cwietajewa, pt. „Car Wasilij Szujskij i miesta pogriebienija jego w Polsze 1610-1910” i być może zapłonął braterskimi więziami międzypokoleniowymi. Chyba nie doczytał wszystkich dostępnych źródeł, może kwerenda była pobieżna, a może pod gmachem BUW czekał jego parter życiowy Piotr Tarczyński … Wyszło jak wyszło, ale najważniejsze, że popełnił na łamach oświeconej Gazety Wyborczej felieton, pt. „Z altanką moskiewską na Putina”.
„Pisarz nad pisarze”, tak opisuje zatem w Gazecie Wyborczej polski pomnik chwały,
cyt.
„(…) Każdy rozpozna „zamek” Ostrogskich, ale spostrzegawcze oko wychwyci też ni to altankę, ni to lamus dworski, ni to murowaną wygódkę. Stało to sobie, stało, aż w latach 50. planiści zdecydowali o wyburzeniu, gdy przebijano Świętokrzyską do Kopernika. (…) Jakiś czas temu ktoś nagryzmolił tam sprejem na chodniku: „Tu stała kaplica moskiewska”. Owszem, ale nie tam, tylko najpewniej na miejscu Pałacu Staszica. Pochowano w niej wziętych do niewoli pod Kłuszynem carów, ale ciała prędko zwrócono Moskwie. Jan Kazimierz ofiarował kaplicę dominikanom obserwantom, a słynny architekt Tylman z Gameren dobudował do niej kościół, gdzie spoczął po śmierci. Na początku XIX w. odprawiający mszę ksiądz popełnił samobójstwo, a w owych czasach taka profanacja kończyła się zgodnie z prawem wyburzeniem świątyni. Pustą działkę kupił Stanisław Staszic i wybudował dobrze nam znany gmach Towarzystwa Przyjaciół Nauk. A potem zaczęła się długa wojna polsko-ruska pod flagą archeologii. Różni specjaliści, dość swobodnie traktując fakty, spierali się, czy kaplica stała na miejscu pałacu, czy może stoi nadal gdzie indziej, i wskazywali piętrową altankę w ogrodzie nieistniejącego pałacu Słuszków. Po latach badań wiemy, że skromny budynek w żadnym razie nie mógł być dwukondygnacyjną kaplicą widoczną z daleka w barokowej panoramie miasta. (…) to jest najzabawniejsze – żeby jasno powiedzieć Rosjanom: nie mamy wobec was żadnych kompleksów. Podobnie jak oni „udowodnili”, że nie mają kompleksów wobec Polaków, robiąc państwowe święto z rocznicy wyparcia wojsk Wazów z Kremla, tak i my „udowodnimy” im, że jako pewien swojej wartości i kompletnie niezakompleksiony naród możemy w centrum stolicy odbudować altankę ogrodową i ekscytować się przejściowym sukcesem militarnym sprzed 400 lat. Po takim ciosie Putin się nie podniesie”.
Sprawa wydaje się ważna, skoro Gazeta Wyborcza, po opublikowaniu w tym samym dniu, na Twitterze, listu lidera Konfederacji Polski Niepodległej – Niezłomni Adama Słomki do wicepremiera, ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego w sprawie odbudowy tzw. „Kaplicy Moskiewskiej” … sięga po tak znanego artystę – jak Jacek Dehnel – aby można było, po 100. latach od upadku zaborcy rosyjskiego, przemawiać profesorem Cwietajewem do mieszkańców Kraju Nadwiślańskiego!
Rozwikłajmy zatem interpretację dzieł carskiego profesora z UW, którą popełnił Dehnel. Wpierw jednak mała dygresja na marginesie! Oczywiście ten „wyborczy pisarz” pominął też ewentualne niewygodne informacje, które mógł wyciągnąć z ust mentalnego oraz swojego doraźnego „pryncypała”, że przed śmiercią carewiczów (Wasyla Szujskiego i jego braci – przyp. aut.) otaczano ich „właściwą czcią”, czyli że obchodzono się z nimi po królewsku. Mimo, że carewiczów trzymano pod strażą „uczciwie ich jednak podejmowano” (1). Dziś Federacja Rosyjska jest skłonna do fałszowania warunków przetrzymywania w niewoli jeńców z Armii Czerwonej w 1920 roku. Zatem warto wyjaśnić, że były car i członkowie jego rodziny byli traktowani z nadzwyczajną godnością!
Wracając do głównego wątku. Znany archeolog, pisarz i poeta Tadeusz Prus-Faszczewski, prowadzący w latach 1937-38 prace archeologiczne w miejscu gdzie znajdowała się Kaplica Moskiewska, opisał na łamach Tygodnika Ilustrowanego z 8 stycznia 1939 (2) jej historię i ówczesny stan zabytku. Ba, obwieścił, że tzw. Kaplica Moskiewska zostanie odbudowana według projektu profesora Politechniki Warszawskiej Mariana Lalewicza!
Tadeusz Prus-Faszczewski pisze też we wskazanym wyżej numerze Tygodnika, cyt.
(…) kiedy w roku 1894 profesor kijowskiego uniwersytetu A. Prachow, w związku z przebudową elewacji pałacu Staszica, po dokładnych oględzinach zabytku – wydaje opinię co do jego tożsamości z historycznym grobowcem Szujskich – w urzędowych kołach rosyjskich powstaje zamieszanie i – przerażenie. Jak usprawiedliwić w oczach Petersburgu, oczywisty fakt, że „buntowniczy zabytek” nie został dotąd zburzony? Jak wytłumaczyć przed „wyższą władzą” w sercu stolicy znaku polskiego zwycięstwa? Tymczasem dwór cesarski w Petersburgu śle do ówczesnego kuratora rosyjskiego, osławionego Apuchtina, pismo za pismem domagające się wyjaśnienia „czy odnaleziony zabytek, to istotnie grób światłej pamięci Wasyla Iwanowicza”. Apuchtin przywołuje na pomoc swojego ziomka (…) jest nim (…) Dymitr Cwietajew. Cwietajew raz jeszcze, rzekomo „sumiennie” ogląda budowlę i w swym raporcie stwierdza, ze opinia Prachowa była mylna. Budowla jest „zwykłą, ogrodową altaną z XVII wieku”, a pieczara pod nią to – „lodownia”. Aby „naukowo” uzasadnić tę ad hoc skonstruowaną opinię, Cwietajew z inspiracji Apuchina pisze dwutomową pracę, pt. car Wasyl Szujski i miejsca pogrzebania jego zwłok w Polsce”. Co warta była owa „praca” wykazały badania późniejsze. (…) Na oryginałach planów nie znajdujemy jednak ani śladu istnienia urojonej altanki„.
Niestety, Tadeusz Prus-Faszczewski – przypomnijmy, podobnie do Dehnela … pisarz – 21 lipca 1943 został aresztowany przez Niemców. Władysław Bartoszewski podał (3), iż rozstrzelano go 27 lub 28 sierpnia 1943 w ruinach getta warszawskiego. Inne źródła podają, iż zginął w egzekucji na Pawiaku. Wraz ze śmiercią tego archeologa temat odbudowy Kaplicy Moskiewskiej został „pogrzebany” na 70 lat. To ważne zadanie dla Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, aby pochylić się z uwagą nad odbudową Kaplicy Moskiewskiej. Mamy – dzięki pracy Tadeusza Prus-Faszczewskiego – przecież wiedzę, że po tym zabytku mogły pozostać podziemia!
Jacek Dehnel przekonuje jednak dziś, że w latach 50-tych XX wieku komuniści całkowicie zniszczyli zabytek. Że była to jakaś „altanka” i po jej odbudowie „Putin się nie podniesie”. Tymczasem zabytek trwał setki lat, wbrew popełniającemu tekst w Wyborczej oraz był on poważnym problemem dla Rosjan ukrywających w mrokach historii fakt wyboru polskiego królewicza Władysława Wazy na swojego cara, a nadto – to ta konkretna budowla była też miejscem spoczynku architekta Tylmana z Gameren. Krytyk „zabytkowy” – z gazety brata stalinowskiego sędziego Stefana Michnika – mógł się nasłuchać też zbyt wielu wykładni „historii pojednywania”, w tym, np. Konstantego Geberta – w sprawie powikłanych losów jego ojca Bolesława, agenta radzieckiego KGB. Spłyca zatem Jacek Dehnel, że kopano coś tam i przy okazji rzekomo całkiem usunięto, a że przeszkadzało, a po co, a że to nie to … Istna nowa interpretacja Dymitra Cwietajewa! Kaplica Moskiewska była jako cwietajewowo-dehnelowa „altanka” obiektem zwalczania ze strony Rosji i za caratu, i za komuny. Trzeba było, panie Dehnel, doczytać … a nie spieszyć się, być może na randkę ze swoim partnerem, pisząc ten „wybitny” felieton! Teraz … pij pan te piwo!
Paweł Czyż
Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej
(1) D. Cwietajew, Car Wasilij Szujskij i miesta pogriebienija jego w Polsze 1610-1910, t. I, s. 88.
(2) Tadeusz Prus-Faszczewski: Symbol chwały wojennej Polski wstaje z ruin (pol.). Tygodnik Ilustrowany, 8 stycznia 1939, 2 (4,082), s. 21-22.
(3) Władysław Bartoszewski: Warszawski pierścień śmierci 1939-1944. Warszawa: Interpress, 1970, s. 275.
Szanowny Panie,
Tadeusz Prus-Faszczewski nie był żadnym „znanym archeologiem”, tekst jego – bardzo życzeniowy – oczywiście znam. Niestety, to, że gdzieś były schodki i resztki XIX-wiecznych, neogotyckich na oko stiuków (materiał zdjęciowy w artykule jest niezbyt wyraźny) w żaden sposób nie świadczy o tym, że altana Słuszków była kaplicą. W tych kwestiach prowadzono badania i po wojnie, m.in. prof Lorentz pisał o tym w latach 60. i kategorycznie stwierdził, że była to altana, a kaplica została wbudowana w kościół Dominikanów Obserwantów.
Pisze Pan, że Prus-Faszczewski to „znany archeolog”. Czy potrafi Pan podać inne jego badania archeologiczne, fachowe publikacje, dzieła? Czy tylko jeden artykuł z podrzędnego już wówczas (w latach 30.) niefachowego „Tygodnika Ilustrowanego”?