Ruch Autonomii Śląska zabrał głos w sprawie plebiscytu, który został przeprowadzony w hiszpańskiej Katalonii. „Przykład emancypujących się regionów Królestwa Hiszpanii pokazuje, że decentralizacja to proces, który winien postępować w miarę wzrostu możliwości i aspiracji regionalnych społeczności. Szersza autonomia Kraju Basków pozwoliła nie tylko skuteczniej rozwiązywać problemy ekonomiczne, ale także zamknąć mroczny rozdział, jakim był terroryzm ETA” – napisano w komunikacie.
Zarząd RAŚ wyraził też opinię, że sporów między państwami Unii Europejskiej a „zbuntowanymi prowincjami” nie można traktować jako wewnętrznej sprawy tych państw, bo wówczas istnieje pokusa użycia siły wobec obywateli. Dlatego jego zdaniem wspólnota europejska powinna wypracować zasady i procedury rozwiązywania podobnych konfliktów. Od polskich władz oczekuje natomiast zajęcia miejsca w obronie zasad demokracji, która stanowi jeden z filarów UE. Tymczasem warto już dziś wyciągnąć właściwe wnioski z sytuacji Hiszpanii i zakończyć cyrk z Ruchem Autonomii Śląska – koalicjantem PO i SLD w Sejmiku Województwa Śląskiego.
Lewackie ekscesy w Katalonii z „brudnym nacjonalizmem” w historycznym tle?
Sytuacja w Katalonii ma głębokie korzenie w sytuacji Hiszpanii z lat 30 XX wieku. 14 kwietnia 1931 r., zanim powstała II republika hiszpańska, przywódca zwycięskiej lewicy Francesc Macià proklamował powstanie Republiki Katalońskiej, która miała połączyć się z resztą Hiszpanii na zasadzie konfederacji. Ostatecznie 17 kwietnia zawarty został kompromis, na mocy którego Katalonia stała się autonomiczną częścią Hiszpanii pod nazwą Generalitat de Catalunya. Macià został jej pierwszym prezydentem. Ustrój autonomii regulował Statut Katalonii (Estatut de Catalunya), tzw. Statut z Nurii (Estatut de Núria – od miejscowości, w której przygotowywano jego projekt). Pierwszy jego projekt, który zyskał poparcie 99% głosujących w referendum przy frekwencji 75%, został odrzucony przez Kortezy Generalne Hiszpanii. Jego druga wersja została zatwierdzona 9 września 1932 r. 6 października 1934 r. ówczesny prezydent Generalitat Lluís Companys proklamował po raz kolejny powstanie Republiki Katalońskiej jako państwa. W wyniku natychmiastowej reakcji rządu hiszpańskiego doprowadziło to do czasowego uwięzienia rządu Companysa oraz częściowego zawieszenia Statutu.
W 1936 r. wybuchła w Hiszpanii wojna domowa, w której rząd Katalonii opowiedział się po stronie Republiki (wspieranej np. przez ZSRR). Katalonia udzieliła schronienia rządowi republikańskiemu, który od 1937 r. urzędował w Barcelonie. W 1938 r. frankiści wkroczyli na terytorium Katalonii, zdobywając Lleidę. Przez długi czas walki toczyły się nad rzeką Ebro, którą ostatecznie frankiści przekroczyli i w końcu roku przeszli do natarcia na Barcelonę, którą zdobyli 26 stycznia 1939 r. Rząd kataloński udał się na wygnanie do Francji. Wielu działaczy katalońskich wyemigrowało do Francji lub Ameryki Łacińskiej – głównie do Meksyku. Po zajęciu Francji przez Niemcy w 1940 r. premier Lluís Companys został aresztowany przez Gestapo i wydany Hiszpanii, gdzie został skazany na śmierć i stracony w twierdzy Montjuïc w Barcelonie.
Obecny statut autonomii został uchwalony przez parlament kataloński 30 września 2005 r. stosunkiem głosów 120:15 (przy sprzeciwie Partido Popular), a po długich sporach zatwierdzony przez Kortezy Generalne Hiszpanii. Ostatecznie zatwierdzony w referendum przeprowadzonym w Katalonii 18 czerwca 2006 r. przy poparciu 73% głosujących, wszedł w życie 9 sierpnia 2006 r. Zastąpił on poprzedni statut z 1979 r. – tzw. Statut z Sau (Estatut de Sau). Jakkolwiek został okrojony w Kongresie Kortezów, daje Katalonii największą niezależność. W zakresie symbolicznym największe kontrowersje wzbudził artykuł mówiący o Katalonii jako narodzie (nació), podczas gdy dotychczas termin ten był zarezerwowany dla narodu hiszpańskiego (Katalończykom przysługiwał termin narodowość – nacionalitat), a także artykuł wprowadzający pojęcie obywatelstwa katalońskiego. W kwestiach praktycznych statut dał m.in. możliwość przejęcia kontroli nad kolejami i drogami oraz powołania własnej administracji skarbowej, a także poszerzenia obowiązku używania języka katalońskiego. W Kortezach wykreślono m.in. postanowienia dające Katalonii większą samodzielność finansową, większą samodzielność na arenie międzynarodowej oraz kontrolę nad wszystkimi portami morskimi i lotniczymi.
Specyfiką polityki katalońskiej jest fakt, że najbardziej nacjonalistyczne katalońskie ugrupowania (jak ERC – Republikańska Lewica Katalonii; katal. Esquerra Republicana de Catalunya) sytuują się na lewicy. Na XIX kongresie partyjnym w 1993 ERC przyjęła dokument programowy, który obowiązuje do dziś. Organizuje on działalność partyjną w trzech obszarach: esquerra (kultywowanie ideałów lewicowych podczas debaty politycznej), república (opowiadanie się za republikańskim ustrojem państwa w opozycji do monarchii konstytucyjnej, jaką jest obecnie Hiszpania) i Catalunya (dążenie do niepodległości Katalonii).
Trudna sytuacja gospodarcza Hiszpanii oraz spore bezrobocie szczególnie wśród osób między 18 a 35 rokiem życia oraz opanowanie przez katalońskich lewicowych nacjonalistów instytucji kultury i dużej części wpływów w szkolnictwie spowodowało wychowanie całego pokolenia Katalończyków uznających Hiszpanię za agresora. Po prawdzie, można rozumieć dramat Hiszpanii, czyli rozdarcie w latach 30-tych XX wieku i testowanie przez nazizm oraz komunizm walki między zbrodniczymi systemami ale jednak nacjonalizm lewicowy w Katalonii ma właśnie swoje podłoże we wrażeniu, że rząd republikański przegrany w wojnie domowej był wspierany przez ZSRR, a gen. Franco przez III Rzeszę. Tymczasem katalońskiej lewicy dziś stoi przed wyborem z jakim spotkał się działacz socjalistyczny Benito Mussolini.
Na przełomie XIX i XX wieku podczas pobytu w Lozannie i Genewie Mussolini stał się aktywnym socjalistą. Do Włoch powrócił w końcu 1904. Mussolini rozpoczynał karierę we Włoskiej Partii Socjalistycznej i wszedł do komitetu wykonawczego tej partii, a w latach 1912–1914 był redaktorem naczelnym socjalistycznej gazety Avanti!. Dał się poznać jako doskonały mówca, organizator i zdolny dziennikarz. W 1909 przebywał w austriackim wówczas Trydencie, gdzie rozwijał działalność publicystyczną o charakterze socjalistycznym i antyaustriackim. Pracował dla lokalnej partii socjalistycznej i współredagował jej organ „L’Avvenire del Lavoratore” („Przyszłość robotnika”). Nawiązał również w tym czasie kontakt z socjalistycznym politykiem i dziennikarzem Cesare Battistim i zgodził się redagować jego gazetę „Il Popolo” („Lud”). Battisti wydał również powieść Mussoliniego pt. „Claudia Particella, l’amante del cardinale” („Kochanka kardynała”). Już w październiku 1909 władze austriackie deportowały go z powrotem do Włoch. W latach 1912–1914 był redaktorem naczelnym organu Włoskiej Partii Socjalistycznej „Avanti”. W latach 1914–1915 rozpoczął się jego „rozwód” z socjalizmem: ustąpił ze stanowiska redaktora „Avanti”, zaczął działać w kierunku przystąpienia Włoch do wojny po stronie Ententy, założył pismo o nastawieniu nacjonalistycznym „Il Popolo d’Italia” z siedzibą w Mediolanie. Od sierpnia 1915 w armii włoskiej, walczył w dolinie rzeki Isonzo. Podczas walk zaraził się tyfusem. 23 lutego 1917 został ranny odłamkiem pocisku moździerzowego. Po dwudziestu siedmiu operacjach medycznych został zwolniony do domu w sierpniu 1917. Jego dalsze dzieje są ogólnie znane.
Podobnie dzieje nazistowskiej Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei (NSDAP). Mało kto wie, że prekursorką NSDAP była DAP (Deutsche Arbeiterpartei), w której był obecny nurt bawarskiego separatyzmu. Na przykład: Adolf Hitler pierwszy raz na spotkaniu DAP był 12 września 1919 roku w piwiarni Sterneckerbräu, kiedy prelegentem był gość, prof. Baumann, mówiący wówczas o bawarskim separatyzmie.
Zatem w historii pojawiają się momenty, gdy działacze socjalistyczni pod wpływem trudnej sytuacji gospodarczej tworzą formacje, które są zakazane np. w Polsce o zabarwieniu narodowo-socjalistycznym. Dzisiejsza sytuacja w Katalonii i spór z Madrytem wraz z fatalną sytuacją gospodarczą tworzą moment podobny do czasu decyzji Mussoliniego o rozstaniu z socjalistami. Zatem tworzy się „niebezpieczna mieszanka”, dla której niedzielny plebiscyt w Katalonii jest niewątpliwie momentem konsolidacji i przełomu.
RAŚ-iści?
Lider Ruchu Autonomii Śląska Jerzy Gorzelik wziął pod obronę komunistycznego dygnitarza, byłego wojewodę katowickiego gen. LWP Jerzego Ziętka przy równoczesnym szkalowaniu przedwojennego wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego oraz marszałka Józefa Piłsudskiego.
„(…) Pamięć o Ziętku zasadza się na micie Wallenroda – nie był komunistą, wszedł w struktury władzy po to, żeby pomagać ludziom. To jest ten mit „swojego komunisty”, który wyróżniał się na korzyść na tle tych „złych”, w większość z Zagłębia. (…) To nie z Warszawy narzucono nam patronów ulic w latach 90 w miejsce komunistów. Przypomnę, że mamy w Katowicach ulicę Michała Grażyńskiego. Ten sam wojewoda, który chce się rozprawić z Ziętkiem jednocześnie odsłania tablicę poświęconą Grażyńskiemu, a więc postaci wyjątkowo paskudnej, reprezentującej autorytarny reżim. (…) Mamy w Katowicach np. pomnik Józefa Piłsudskiego, człowieka, który dokonał zamachu stanu, jest odpowiedzialny za śmierć kilkuset osób i który wsadzał przeciwników do Twierdzy Brzeskiej. Uczciwie trzeba debatować o całej historii, nie tylko o Jerzym Ziętku i okresie Polski Ludowej. A wydaje mi się, że mamy do czynienia z wybiórczym skupieniem się tylko na niektórych symbolach. Trzeba pracować nad tym, aby ta pamięć zbiorowa była wolna od gloryfikacji systemów, które przyniosły ludziom nieszczęścia i tych, którzy te systemy wspomagali”
– ogłosił Gorzelik w debacie Silesion.pl.
W sprawie funkcjonowania RAŚ powiedziano i napisano już wiele. Jednak nawet napomnienie byłego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego skierowane do Platformy Obywatelskiej zmierzające do zerwania koalicji w Sejmiku Województwa Ślaskiego z separatystami nie przyniosło skutku. Zatem lokalna PO i SLD rozdając karty w śląskim samorządzie przykładają ręce do kreowania istnienia „narodu śląskiego” czy „polskich obozów koncentracyjnych” – co staje się wyróżnikiem dla funkcjonowania RAŚ.
Ruch radnego Gorzelika nie jest dziś – szczególnie w czasie wzrostu gospodarczego – jakimś wielkim zagrożeniem, ale pomimo że złożyłem kilka lat temu wniosek o jego delegalizację jest niestety tolerowany. Częściowo oddano RAŚ wpływ na liczne instytucje kultury, a z ustaleń niezależnych mediów ma wynikać, że w kuluarach sejmowych pojawił się poselski projekt uznający gwarę śląską za język. Ruch Jerzego Gorzelika atakując patriotów, np. marszałka Józefa Piłsudskiego czy wojewodę Michała Grażyńskiego rozpoczyna drogę lewicowych nacjonalistów z Katalonii. Podkreśleniem takiej dłuższej perspektywy jest dzisiejsze oświadczenie zarządu RAŚ w sprawie plebiscytu z tego w/w regionu Hiszpanii. Od lat radny Gorzelik promuje swoisty śląski separatyzm czy jakiś plebiscyt, którego elementem jest umożliwienie w czasie rządów koalicji PO-PSL deklarowania w spisie powszechnym „narodowości śląskiej”. Sam Ruch Autonomii Śląska korzysta ze wsparcia polskojęzycznych mediów z koncernu Verlagsgruppe Passau z Bawarii, co samo w sobie rodzi obawy o prawdziwe motywy działalności ugrupowania Gorzelika.
Zatem, mamy jeszcze czas aby nie narażać się na sytuację z Hiszpanii. Może nie dziś, ale w perspektywie dwóch – trzech dekad, gdy nieodpowiedzialne tolerowanie działalności RAŚ przez władze centralne spowoduje być może jakieś „referendum” w sprawie „autonomii Śląska”… Po co mamy kiedyś „jeść tą żabę”? Polska jest krajem unitarnym, który błędnie preferuje faktyczną mniejszość niemiecką. Sekretarz stanu w MSZ, wiceminister Jan Dziedziczak odpowiedział na interpelację nr 13 277 posła KP Kukiz’15 dr hab. Józefa Brynkusa w sprawie zasady wzajemności w zagwarantowaniu praw mniejszości narodowych, zwrotu majątku należącego do polskiej mniejszości narodowej w krajach sąsiednich i reprezentacji mniejszości narodowych w parlamencie RP. Wiceminister Dziedziczak uważa, że „(…) uprzywilejowana pozycja mniejszości niemieckiej w Polsce jest rezultatem prowadzonej w minionych latach polityki władz polskich”. Czy zatem niedawne próby RAŚ startu z list mniejszości niemieckiej do parlamentu RP nie powinny włączyć w nas „lampki ostrzegawczej”?
Mamy nadal czas na propaństwową reakcję, ale zegar tyka! Czy ktoś kiedyś chce oglądać u nas obrazki podobne do interwencji hiszpańskiej policji w Barcelonie? Raczej wątpię!
Adam Słomka
Przewodniczący KPN-NIEZŁOMNI,
poseł na Sejm RP I,II,III kadencji