Wczoraj w Warszawie po dwudziestu latach Legia Warszawa ponownie zagrała w elitarnej Lidze Mistrzów. Po fascynującym i porywającym meczu podopieczni „Dr. Albana” stracili zaledwie sześć bramek, nie strzelając żadnej. Ten jakże optymistyczny wynik daje nadzieję na dobre wyniki w kolejnych spotkaniach. Do wysokiego poziomu sportowego dostosowali się nieprawdopodobni jak zwykle, kibice warszawskiej drużyny. UEFA szykuje dla klubu specjalną nagrodę fair playNa boisku nie wyszło i tego się spodziewaliśmy, ale taką kompromitację na trybunach przewidzieć już było nieco trudniej. Jasne, kibice Legii mają swoje odpały, ale o podobne tumaństwo nie podejrzewalibyśmy nikogo. Biegać po stadionie i psikać gazem pieprzowym w stewardów? Ludzie, przecież wy się zachowujecie gorzej niż małpy po wylewie, a człowiek pierwotny miał więcej ogłady.
Kraj praktycznie w środku Europy, mecz w stolicy tegoż kraju. Przyjechali goście z Zachodu wierząc, że trafili do cywilizacji – no, niestety, zły adres, musieli oglądać jakiś kompletny cyrk.
W sumie trzeba cofnąć zdanie ze wstępu, bo to nie są kibice tylko zwykłe bydło, które nie przychodzi na mecz obejrzeć widowisko (dziś mało przyjemne, ale to bez znaczenia), a po to, by wku…. wszystkich dookoła. I przybyszów z Niemiec, których trzeba było należycie „ugościć”, i kibiców Legii, którzy przez kretynizm kilku półmózgów będą za chwilę cierpieć. Okazja przednia – polski zespół po latach tułaczki wraca do elity, więc piłkarski świat patrzy co się u nas zmieniło. Co widzą? Piękny stadion i kilkunastu cymbałów latających z gazem pieprzowym po trybunach.
To, że UEFA nie znosi syfu na stadionach, wiemy. To, że Legia jest na cenzurowanym, wiemy jeszcze lepiej. Były race, a że jeszcze kamery zarejestrowały incydent powyżej, to ten wieczór może być dla Legii jeszcze boleśniejszy. Wpierdol na boisku i wpierdol poza nim, bo jeśli rządzący europejską piłką zamkną warszawianom stadion, dla prezesów Legii i wszystkich tych, którzy czekali na Ligę Mistrzów w stolicy ponad 20 lat, będzie to tragedia.
Z kim grają Wojskowi następny mecz u siebie? No pewnie, że z Realem – dochód Legii z dnia meczowego byłby naprawdę spory. Zaraz może się jednak okazać, że Ronaldo będzie grał parę kilometrów stąd, a i tak wszyscy obejrzą go w telewizji…
Wstęp: Wiktor Sobierajski
Tekst: www.Weszło.com