Polska wzięłaby udział w interwencji zbrojnej w Syrii, tylko wtedy, gdyby ta miała poparcie Rady Bezpieczeństwa ONZ – mówi gen. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jak podkreśla, interwencja bez takiego mandatu wiązałaby się z ryzykiem wybuchu wojny w regionie.
Szef BBN zapowiada, że nasze wojska – zgodnie z planami NATO – ruszą za to na pomoc Turcji, gdyby zaistniała taka konieczność.
Polski rząd wyklucza udział naszych wojsk w interwencji zbrojnej w Syrii.
– Jeśli mówimy o uderzeniu odwetowym, karzącym za użycie broni chemicznej, to my nie mamy tego typu środków strategicznych – tłumaczy szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisław Koziej w wywiadzie udzielonym podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy. – Nie mamy Tomahawków [precyzyjnych pocisków manewrujących – red.], nie mamy rakiet strategicznych dalekiego zasięgu, bo tylko przy pomocy takich środków takie uderzenie mogłoby być wykonane.
Alternatywą dla takiego uderzenia odwetowego jest międzynarodowa interwencja na szerszą skalę w celu zmiany sytuacji w Syrii. Jednak – jak zaznacza generał – w obecnej sytuacji żadne państw nie bierze poważnie pod uwagę takiej ewentualności.
Według gen. Kozieja nie ma też mowy o tym, by nasze wojska miały się zaangażować w ewentualną interwencję na terytorium Syrii. Jego zdaniem żadne z państw nie bierze poważnie pod uwagę takiej ewentualności.
– W takie działania musiałoby się zaangażować setki tysięcy żołnierzy. To nawet Stany Zjednoczone nie mają takiej możliwości, aby wejść do Syrii i wygrać tę wojnę. Więc myślę, że o takiej interwencji nie ma co mówić – mówi szef BBN Agencji Informacyjnej Newseria.
Gen. Stanisław Koziej mówi, że Polska włączyłaby się w działania na terytorium Syrii tylko wtedy, gdyby interwencja podjęta została na polecenie Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych.
– Wówczas cały świat się do tego zobowiązuje i w tym uczestniczy, ma szeroki plan, jak rozwiązać ten problem i jak zagwarantować, żeby ten konflikt nie rozlał się na sąsiednie państwa, np. na Turcję, Izrael, Jordanię, aby nie wybuchła wojna regionalna grożąca całemu światu – tłumaczy ekspert.
Interwencja, która nie miałaby mandatu ONZ, byłaby jego zdaniem bardzo ryzykownym pociągnięciem i mogłaby stać się właśnie zarzewiem wojny regionalnej.
– Myślę, że byśmy namawiali wszystkich, aby takiej interwencji w ogóle nie prowadzić i żeby w niej nie uczestniczyć – podkreśla gen. Koziej. – Natomiast my jesteśmy gotowi w każdej chwili wysłać swoje wojska do obrony terytorium Turcji, gdyby ona została zaatakowana. To zresztą jest zgodne z planami NATO.
newseria, lz
Zołnierzy nie posyłac do walk.Posłac nasz rzad w komplecie. Niech pokaza jak sie walczy,skoro rzadzic nie umieja to moze potrafia walczyć z bronia w reku.