W panteonie polskich bohaterów narodowych nietrudno odnaleźć przykłady postaci, których życiorysy, za sprawą skomplikowanych dziejowych zawirowań, nierozłącznie splątały się z historią innych nacji. Tak stało się z Tadeuszem Kościuszką czy Kazimierzem Pułaskim, którzy w Stanach Zjednoczonych uchodzą za osobistości chwalebnie związane z niepodległościowymi dążeniami protoplastów tego kraju. Za inny przykład posłużyć może życie Józefa Bema, którego czyny sprawiły, iż wpisał się on trwale w historię Węgier i Turcji. Na przestrzeni dwóch ostatnich stuleci Polacy wielokrotnie zmuszeni byli walczyć i przelewać krew za Ojczyznę znajdując się z dala od jej granic. Taki los przypadł generałowi Stanisławowi Sosabowskiemu, którego życie nierozerwalnie połączone zostało z historią odległej Holandii. Co zaskakujące, wiele lat po śmierci generała, obywatele tego kraju – a nie jego współrodacy, jako pierwsi podjęli trud i niezłomną walkę o pamięć i honor tego nietuzinkowego człowieka.
Stanisław Sosabowski urodził się 8 maja 1892 r. w Stanisławowie w rodzinie kolejarza. Po śmierci ojca żył na granicy ubóstwa – owdowiała matka nie mogła pracować, gdyż zmuszona była opiekować się pozostałą dwójką dzieci. Od 13 roku życia Stanisław Sosabowski wspierał więc rodzinę finansowo udzielając korepetycji. W 1909 r. wszedł w szeregi Polskich Drużyn Strzeleckich i w ramach ich działalności współorganizował tajny skauting. Za swe zasługi Sosabowski został awansowany na komendanta okręgu Południowo-Wschodniej Galicji. Studia rozpoczął w 1910 r. na Wyższej Akademii Handlowej w Krakowie.
Kiedy wybuchła I wojna światowa Sosabowski służył w austriackim 58 Pułku Piechoty. W trakcie walk na froncie awansowano go do stopnia starszego sierżanta. 15 września 1915 r., podczas działań zbrojnych nad rzeką Leśną odniósł ciężką ranę w kolano. Pełnię władzy w nodze odzyskał dopiero po wielu latach. W trakcie rekonwalescencji zawarł związek małżeński oraz otrzymał awans do stopnia podporucznika. W marcu 1917 r. przeniesiono go do sztabu Grupy Frontu Południowo-Tyrolskiego, a w styczniu 1918 r. do Generalnego Gubernatorstwa w Lublinie.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Sosabowski wstąpił do organizującego się Wojska Polskiego. Ze względu na stan zdrowia nie uzyskał jednak przydziału bojowego. Początkowo otrzymał szefostwo nad Komisją Likwidacyjną byłego Generalnego Gubernatorstwa, a w sierpniu 1919 r. został przeniesiony do Ministerstwa Spraw Wojskowych w Warszawie. Jego pracowitość i umiejętności organizacyjne sprawiły, że cieszył się wśród przełożonych bardzo dobrą opinią. 28 października 1922 r. na swoje własne życzenie Sosabowski otrzymał przydział do 15 pułku piechoty. Dzięki temu miał możliwość rozpoczęcia nauki w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Po ukończeniu kursu i uzyskaniu dyplomu naukowego oficera Sztabu Generalnego, przydzielony został do Oddziału IV Sztabu Generalnego WP. Następnie pełnił różnorakie funkcje oficerskie jako dowódca oddziałów piechoty w Królewskiej Hucie, Rybniku i Bielsku. W 1929 r. Sosabowski ponownie trafił do Wyższej Szkoły Wojennej, tym razem w charakterze wykładowcy. Jednak temu wybitnemu i niezwykle uzdolnionemu oficerowi zależało na powrocie do służby liniowej. Doszło do tego w 1937 r. kiedy objął dowództwo nad 9 pułkiem w 3 Dywizji Piechoty Legionów w Zamościu. Po tragicznej śmierci młodszego syna Sosabowski przeniósł się do Warszawy. Tam objął dowództwo 21 pułku piechoty „Dzieci Warszawy”.
Podczas swojej międzywojennej kariery wojskowej Stanisław Sosabowski wielokrotnie podlegał formalnej ocenie swoich przełożonych. Określano go jako człowieka „o wyjątkowych kwalifikacjach moralnych i służbowych”, które uwidaczniały się „w jego inicjatywie, samodzielności, zdolnościach organizacyjnych, umiejętności uchwycenia całości, przy równoczesnym przewidzeniu wszelkich szczegółów i możliwości”. Podkreślano jego zalety wojskowe, temperament oraz „upodobania do dyskusji”. Gen. Tadeusz Kutrzeba ocenił Sosabowskiego następująco: „Inteligencja rozległa, pracuje szybko i wydajnie, we współżyciu trudny z powodu chęci narzucania swej woli. Podporządkowanie się sprawia mu nieraz trudności. Lubi samodzielność i odpowiedzialność […]. Wybitny oficer”.
W wojnie obronnej 1939 r. Sosabowski, dowodził 21 pułkiem piechoty, który został skierowany w rejon Mławy. Tam zdołał zrealizować wyznaczone mu zadania bojowe i jako jedyny dowódca operujący w składzie 8 Dywizji Piechoty, po przegranej przez Polaków bitwie, wycofał swój pułk zachowując jego pełną zwartość. Początkowo zajął pozycje obronne pod twierdzą Modlin by wkrótce dotrzeć wraz z pułkiem do stolicy. W trakcie generalnego szturmu Pragi, żołnierze pułku „Dzieci Warszawy” pod komendą Sosabowskiego, doprowadzili do całkowitego rozbicia znacznie silniejszego 23 Pułku Piechoty Wehrmachtu – to osiągnięcie sprawiło, iż przekazano mu dowodzenie wszystkimi oddziałami broniącymi „Pododcinka Grochów”. Za poświęcenie na polu walki i wybitne zdolności dowódcze, stojący na czele Armii „Warszawa” – gen. Juliusz Rómmel, odznaczył Sosabowskiego Krzyżem Virtuti Militari V klasy. W „Rozkazie pożegnalnym do 8 Dywizji Piechoty” gen. Rómmel napisał: „ze szczególnym uznaniem muszę podkreślić bohaterstwo, upór i ofiarność żołnierzy 21 pp pod dowództwem wyśmienitego dowódcy pułku płk dypl. Stanisława Sosabowskiego”.
Po kapitulacji Warszawy i ucieczce z niewoli Sosabowski wstąpił do podziemnej organizacji Służba Zwycięstwu Polski. Przybierając fałszywe nazwisko Emil Helm, przez Węgry Sosabowski dotarł do Paryża z meldunkami dla władz emigracyjnych. We Francji uczyniono go dowódcą piechoty dywizyjnej w 1 Dywizji Grenadierów, a następnie w 4 Dywizji Piechoty. W wyniku opóźnień ze strony Francuzów dywizja nie otrzymała na czas wymaganego sprzętu i w związku z tym jej rekruci nie przeszli odpowiedniego szkolenia wojskowego. Kiedy więc klęska Francji okazała się nieuchronna podjęto decyzję o przebijaniu się jednostki w kierunku portów atlantyckich. 19 czerwca 1940 r. Sosabowski i jego żołnierze dotarli do La Rochelle. Tylko jego nieustępliwość i energia zapewniły Polakom zgodę na załadunek na statki i ewakuację do Wielkiej Brytanii.
Gdy Sosabowski przybył na Wyspy Brytyjskie podjął się tam organizacji kadrowej jednostki wojskowej – Kanadyjskiej Brygady Strzelców. W swym założeniu miała ona składać się z Polaków zamieszkujących Kanadę. Z powodu problemów w uzyskaniu wystarczającej liczby rekrutów ideę tę zaniechano. Kanadyjską Brygadę Strzelców przemianowano na 4 Kadrową Brygadę Strzelców, która stacjonując na terenie Szkocji w Leven uczestniczyła w prowadzonych tam szkoleniach spadochronowych. Pod koniec 1940 r. Sosabowski postanowił ze swej brygady utworzyć pierwszą w historii Wojska Polskiego jednostkę powietrzno-desantową. Pomysł ten został zaakceptowany przez polskie czynniki decyzyjne. Wkrótce powstał legendarny „małpi gaj” – ośrodek szkoleniowy w Largo House, w którym polscy żołnierze przechodzili trudny trening spadochronowy. System szkolenia, któremu poddawano polską jednostkę tworzony był przy pełnym, osobistym zaangażowaniu Sosabowskiego, który swój pierwszy skok spadochronowy wykonał wieku 49 lat. Polski dowódca wykorzystywał wiele własnych, oryginalnych pomysłów, które niejednokrotnie wprawiały w podziw jego brytyjskich kolegów „po fachu”. Mjr Tony Hibbert – szef sztabu I Brytyjskiej Brygady Spadochronowej, człowiek uznawany za autorytet w dziedzinie szkolenia brytyjskich spadochroniarzy, wspominał wiele lat po wojnie, iż był pod ogromnym wrażeniem tego w jaki sposób Sosabowski prowadził ćwiczenia. Uważał on, że polski dowódca wiedział w tej materii znacznie więcej od Anglików i sam wykorzystywał w praktyce wiele jego rozwiązań. 23 września 1941 r. podczas pokazów spadochronowych zorganizowanych w pobliżu Leven 4 KBS miała możliwość zaprezentowania swoich umiejętności gen. Sikorskiemu, który wypowiedział wówczas do żołnierzy znamienne słowa: „Gdy przyjdzie chwila, jak orły zwycięskie spadniecie na wroga i przyczynicie się pierwsi do wyzwolenia naszej ojczyzny. Jesteście odtąd Pierwszą Brygadą Spadochronową…”. Głównym celem 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej było wykorzystanie jej do działań zbrojnych na terenie Kraju w ramach – jak przypuszczano nieuchronnego powstania powszechnego. Płk Sosabowski wierzył, że jego żołnierze, a on wraz z nimi, jako pierwsi drogą powietrzną powrócą do kraju, w związku z czym zawołanie brygady brzmiało: „Najkrótszą drogą!”. W umyśle dowódcy 1 SBS narodziła się również wizja sztandaru dla polskich „skoczków”. W grudniu 1941 r. w wyniku dyskusji z mjr. Maciejem Kalenkiewiczem ps. Kotwicz powstał projekt wykonania w Kraju sztandaru dla brygady, który został przez niego drogą lotniczą przerzucony do okupowanej Polski. Sztandar powstawał w warunkach konspiracyjnych przy wielkim narażeniu życia osób zaangażowanych w jego stworzenie. Wykonano go z białego jedwabiu i osiemnastowiecznej kapy kardynalskiej i oficjalnie wręczono brygadzie 15 czerwca 1944 r. jako dar miasta stołecznego Warszawy. Na kardynalskiej purpurze sztandaru do dziś widnieje hasło: „Surge Polonia” – „Powstań Polsko”. W 1943 r. 1 SBS, licząca około tysiąca doskonale przygotowanych do walki żołnierzy, stała się obiektem zakusów brytyjskiego dowództwa. Pragnęło ono pozbawić polską brygadę niezależności i włączyć ją pod swoją komendę. W związku z tym we wrześniu 1943 r. gen. Browning, zaproponował płk. Sosabowskiemu objęcie dowództwa nad połączoną brytyjsko-polską dywizją powietrzną, w której zdecydowaną większość – 11 tysięcy mięli stanowić Brytyjczycy. Dla Sosabowskiego wiązałoby się to z automatycznym awansem na generała, ogromnym prestiżem i wielkim krokiem na drodze kariery wojskowej. On jednak stanowczo odmówił – uważał, że brygada jest przeznaczona wyłącznie na cele krajowe i musi zachować swoją pełną samodzielność. Tymczasem podczas konferencji w Teheranie doszło do zmian w koalicji antyhitlerowskiej – dla Brytyjczyków jasne stało się, iż Polska znajdzie się w strefie operacyjnej Armii Czerwonej. Wiosną 1944 r. bez skrupułów zażądali oni przekazania brygady do ich dyspozycji i zagrozili wstrzymaniem dla niej dostaw sprzętu. 6 czerwca 1944 r. 1 SBS przeszła pod rozkazy gen. Browninga, a 15 czerwca płk Sosabowski awansował do stopnia generała brygady. Szczególnie trudnym momentem dla polskich spadochroniarzy był wybuch Powstania Warszawskiego, któremu z całego serca chcieli przyjść z pomocą. Dowództwo brytyjskie nie zgodziło się na zrzut brygady do ogarniętej patriotycznym zrywem stolicy – było to podyktowane zarówno przyczynami politycznymi jak i logistycznymi. Polscy żołnierze utracili zaufanie do swoich sprzymierzeńców, narastała atmosfera buntu i rozgoryczenia, która doprowadziła wielu z nich do ostrego protestu – odmówili przyjmowania posiłków. Tylko autorytet i szacunek jakim darzyli swego dowódcę powstrzymał dalszy opór polskich spadochroniarzy.
W ostateczności 1 SBS została wykorzystana przez aliantów w operacji „Market-Garden” – największej akcji powietrzno-desantowej II wojny światowej. Gen. Sosabowski posiadał poważne wątpliwości dotyczące jej powodzenia i jako jeden z niewielu dowódców miał odwagę krytycznie się o niej wyrażać. Część polskich sił wraz z gen. Sosabowskim zrzucono w rejonie wioski Driel 21 września 1944 r. Żołnierze mięli za zadanie przedostać się przez Ren i wesprzeć brytyjskich spadochroniarzy, którzy bronili zajętego przez siebie północnego skraju strategicznego mostu w Arnhem. Polska brygada znalazła się w ogniu walki za późno i w zbyt małej liczbie – warunki pogodowe uniemożliwiły przerzut całej brygady i opóźniły go o kilka dni. W związku z tym Polacy skakali ze znacznie uszczuploną siłą uderzeniową nad dobrze przygotowane do obrony niemieckie pozycje. Około półtora tysiąca polskich spadochroniarzy nie mogło już odmienić losów bitwy. Reszta brygady znalazła się w odległym o 30 km Grave. Zaciekłe próby przedarcia się nocą przez Ren na zaimprowizowanych środkach przeprawowych pozwoliło na przetransportowanie przez rzekę zaledwie 60 polskich żołnierzy. Po otrzymaniu 23 września 12 łodzi, w nocnym rzucie przeprawiło się z pomocą oddziałom brytyjskim ok. 150 Polaków oraz część kwatery głównej. Prowadzona ramię w ramię z Brytyjczykami bohaterska obrona Oosterbeck nie trwała długo. 25 września zarządzono odwrót wszystkich sił na południowy brzeg Renu, który osłaniany był w głównej mierze przez 1 SBS. Polska brygada utraciła prawie 40% swego stanu osobowego spośród tych, którzy dzielnie stawali w boju pod Driel i Arnhem.
Początkowo dokonania polskich spadochroniarzy w operacji „Market-Garden” zostały ocenione przez brytyjskie dowództwo bardzo wysoko. W liście z przełomu września i października 1944 r. gen. Robert Urquhart – dowódca 1 Dywizji Powietrznodesantowej Zjednoczonego Królestwa pisał do gen. Kopańskiego, że jest bardzo dumny z tego, że walczył z polskimi spadochroniarzami pod Arnhem. W tym samym czasie sam główny „dyrygent” nieudanej akcji powietrzno-desantowej – marszałek Montgomery w liście do gen. Sosabowskiego zawarł następujące słowa: „Wasze wojska walczyły bardzo dzielnie podczas ostatniej operacji i chciałbym odznaczyć 10-ciu z waszych żołnierzy”. Wkrótce jednak ocena heroicznych dokonań Polaków i ich dowódcy uległa diametralnej zmianie. Alianci potrzebowali człowieka, który stałby się symbolem ich klęski – kogoś, kogo mogliby obciążyć odpowiedzialnością za własne niedociągnięcia i niedopuszczalne przeoczenia w planowaniu i realizacji operacji „Market-Garden”. Idealnie do tej roli nadawał się uparty i szorstki w obyciu gen. Sosabowski, który od samego początku wątpił w powodzenie planu „Monty’ego”. 14 października, niedługo po bardzo życzliwym liście, Montgomery pisał, że jego zdaniem brygada walczyła źle i w związku z tym nie chce jej pod swoim dowództwem. Proponował nawet przeniesienie polskiej jednostki do Włoch. Swój ton wypowiedzi na temat Sosabowskiego zmienił także gen. Browning, który z powodzeniem i życzliwością współdziałał z Polakiem na długo przed nieszczęśliwą operacją w Arnhem. W korespondencji do gen. Sosnkowskiego twierdził, że powinien on przejąć dowództwo od Sosabowskiego, ponieważ ten w trakcie i przed operacją „Market-Garden” nie był skory do współpracy, i że jest człowiekiem z którym ciężko współpracować. O tej sytuacji, po wielu latach, mjr Tony Hibbert, uczestnik akcji opanowania, a następnie 72 godzinnej obrony mostu w Arnhem, wspominał: „Browning chciał zrobić z najlepszego generała jakiego mieliśmy kozła ofiarnego, kiedy to Browning był tym, który przegrał bitwę”. Niestety zemsta za krytyczne uwagi, jakich nie szczędził brytyjskiemu dowództwu Sosabowski została dokonana. Ku niedowierzaniu i rozpaczy swych podkomendnych 9 grudnia 1944 r. generał został pozbawiony dowództwa 1 SBS – prezydent Raczkiewicz i gen. Kopański ugięli się brytyjskim naciskom. Ojciec pierwszej polskiej jednostki spadochronowej został przesunięty na niewiele znaczące stanowisko Inspektora Jednostek Etapowych i Terytorialnych.
Po wojnie Stanisław Sosabowski postanowił pozostać na emigracji. W 1946 r. komunistyczne władze Polski pozbawiły go polskiego obywatelstwa – brytyjskiego zaś nigdy nie przyjął. W 1948 r. Sosabowski został zdemobilizowany i wraz z innymi polskimi żołnierzami dzielił trudy życia na obczyźnie, w kraju, który szybko zapomniał o ich wkładzie w walce z hitlerowskimi Niemcami. Pracował jako robotnik w magazynie fabryki silników elektrycznych by z dużym wysiłkiem móc utrzymywać nie tylko siebie, ale i również sprowadzoną z Polski żonę oraz syna Stanisława Janusza Sosabowskiego – bohatera Powstania Warszawskiego, który stracił w walce wzrok. Pomimo niełatwej sytuacji życiowej Sosabowski zawsze miał czas dla swoich żołnierzy z brygady, których część pracowała razem z nim w tym samym zakładzie. Zawsze kiedy zjawiał się w ich pobliżu na terenie fabryki, ci z wypiętą piersią, stojąc na baczność, oddawali mu honory. O fenomenie charakteru generała i jego silnych związkach z podkomendnymi pisał gen. Sosnkowski w przedmowie do powstałej po wojnie książce Sosabowskiego pt.: „Najkrótszą drogą”: „Surowy i wymagający dla siebie samego, żąda też wiele od swych podkomendnych; ojcowski i sprawiedliwy w osądach swych i w karaniu, umie pozyskiwać zaufanie i miłość żołnierzy, tak skłonnych płacić sercem za serce. Posiada on ów tajemniczy dar, który zawsze przynosi obfite plony na polu bitewnym, – dar nawiązywania węzłów uczuciowych pomiędzy dowódcą, a podkomendnymi”. Jego codzienne życie na emigracji przebiegało dwubiegunowo – w ciągu tygodnia był zwykłym robotnikiem, a poza pracą autorem licznych artykułów, pisarzem, generałem dbającym o kontakt ze swoimi żołnierzami. Polski „ojciec spadochronowy” zmarł na zawał serca 25 września 1967 w Hillingdon. Dwa lata później wierni do końca swemu dowódcy spadochroniarze przewieźli do Polski jego prochy, które z honorami pochowano na warszawskim Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Autor: Andrzej Górski
czytamy i promujemy :)
https://www.facebook.com/pages/Za%C5%82oga-Polska-w-Holandii/456731497718729?hc_location=stream
czytamy i promujemy :)
https://www.facebook.com/pages/Za%C5%82oga-Polska-w-Holandii/456731497718729?fref=ts