Andrzej Górski: Najkrótszą drogą [część II]

Niezależna Gazeta Obywatelska1

9._Plac_Polski_w_Driel_-_tabliczka_informacyjna Pomimo niezwykłych zasług dla Ojczyzny i godnego najwyższego podziwu życiorysu, postać gen. Stanisława Sosabowskiego do dziś nie znalazła należytego miejsca w świadomości historycznej Polaków. Jego osoba, wciąż pozostaje w cieniu innych bohaterów czasu najwyższej próby, jakim dla narodu polskiego bez wątpienia był okres II wojny światowej. W naszym kraju nigdy nie narodziła się legenda bohaterskiego twórcy pierwszej polskiej jednostki spadochronowej – w przeciwieństwie do Holandii, w której przez wiele lat walczono o godność Sosabowskiego i jego należyte uhonorowanie.

Holandia została w pełni wyzwolona przez siły alianckie dopiero 5 maja 1945 r. Wysiłek zbrojny i ofiary poniesione przez brytyjskich i polskich spadochroniarzy w nieudanej operacji „Market-Garden” nie miały poważniejszego wpływu na losy kampanii wojskowej, która ostatecznie doprowadziła do wyparcia Niemców z Niderlandów. Po zakończeniu wojny, osobistości bezpośrednio zaangażowane w planowanie i nieudolne przeprowadzenie akcji powietrzno-desantowej w rejonie Arnhem umacniały swoją pozycję i budowały kariery w wojskowych strukturach Zachodu. Oficjalne poruszanie kwestii udziału Polaków w zmaganiach o mosty na Renie było więc dla holenderskich władz sprawą niewygodną – wyzwoliciele Holendrów uznali bowiem, iż to właśnie polscy „skoczkowie” źle dowodzeni przez gen. Sosabowskiego byli główną przyczyną przegranej. Inaczej jednak rzecz przedstawiała się tam gdzie zrzuceni na spadochronach Polacy z właściwą sobie determinacją twardo stawali w boju naprzeciwko przeważających sił niemieckich. Mieszkańcy okolic Arnhem – w tym przede wszystkim wioski Driel, wyraźnie w pamięci mieli tych, którzy walcząc z dala od swojej ojczyzny, ze wszystkich sił pragnęli dać im wolność. Szczególnie mocno przed ich oczyma zarysowała się postać i niezłomny charakter gen. Sosabowskiego, który dokonywał cudów by w wysoce niesprzyjających warunkach bojowych starać się osiągnąć wyznaczone mu cele operacyjne. Świadkowie tragicznych wydarzeń września 1944 r. zaczęli po wojnie pytać o bohaterskich Polaków przedstawicieli swoich władz. Nie uzyskując jednak satysfakcjonujących odpowiedzi na temat możliwości uhonorowania gen. Sosabowskiego i jego jednostki, w ich sercach zaczęła rodzić się frustracja – chcieli przecież wyłącznie prawdy o polskich żołnierzach.

7._Cora_W.M._Baltussen_-rˇd-o_-_polandsite.proboardsPośród tych, którzy szczególnie głęboko zaangażowali się w sprawę godnego upamiętnienia polskiej brygady spadochronowej była mieszkanka Driel Cornelia (Cora) Baltussen, która 21 września 1944 r. natknęła się na lądujących Polaków. Jako siostra Czerwonego Krzyża miała bezpośredni kontakt z polskim generałem oraz opatrywała i opiekowała się rannymi w boju Polakami. Trwała przy umierających, a historia każdego z nich odcisnęła w jej pamięci niezatarte piętno. Przez całe swoje późniejsze życie, wiele lat po wojnie, pani Baltussen niejednokrotnie cytowała słowa, które jako 32-letnia sanitariuszka usłyszała z usta konających polskich żołnierzy. Szczególnie te wypowiedziane przez trzymanego za rękę śmiertelnie rannego polskiego żołnierza: „Bring my love to Poland, bring my love to my country, bring my love to my family please. God bless Poland” (Zanieś moją miłość do Polski, zanieś moją miłość do mojego kraju, proszę zanieś moją miłość do mojej rodziny. Boże błogosław Polskę)”. „All men are brothers (Wszyscy ludzie są braćmi)” – zrobiły na niej ogromne wrażenie.  Głębokie doświadczenie jakim dla młodej sanitariuszki było dramatyczne zetknięcie się z Polakami wyznaczyło Corze jasną drogę na przyszłość – stała się ona największą orędowniczką walki o honor gen. Sosabowskiego i jego brygady.

Krótko po zakończeniu walk w Holandii – już w 1945 r. z inicjatywy Cory Baltussen powstaje Fundacja Driel-Polska (Stichting Polen-Driel), która 21 września 1946 r. odsłania w Driel skromny pomnik z inskrypcją po polsku: „Boże błogosław Polsce” oraz rokrocznie organizowany jest „Dzień Polski” ku czci poległych polskich spadochroniarzy. Ponadto mieszkańcy Driel biorą pod opiekę i dbają o groby Polaków których mogiły przeniesiono na Cmentarz Wojskowy w Oosterbeek. Pomimo wyraźnej bierności ze strony najwyższych holenderskich sił decyzyjnych, przyjaźń mieszkańców Driel z polskimi weteranami operacji „Market-Garden” daje coraz większe owoce. Żołnierze 1 SBS w dowód wdzięczności za pamięć i życzliwość ze strony swoich holenderskich przyjaciół z własnych składek tworzą fundusz na odbudowę w Driel szkoły, zniszczonej podczas zmagań zbrojnych w 1944 r. – otrzymuje ona imię św. Stanisława Kostki. W 1961 r. niestrudzona Cora Baltussen po raz pierwszy zwraca się do haskiego Ministerstwa Obrony o odznaczenia dla polskich żołnierzy i czyni to bezskutecznie przez następne 40 lat. Zgodnie z decyzją z lipca 1951 r.  podjętą przez rząd Holandii, po 1 lipca 1952 r. nie są przyznawane w tym kraju odznaczenia za zasługi dokonane podczas II wojny światowej. Formalnie więc kwestia oficjalnego uhonorowania Polaków zdaje się być na zawsze zamknięta. Bardzo dobrze rozumiał zaistniałą sytuację sam polski „ojciec spadochronowy”. W swej publikacji wspomnieniowej „Droga wiodła ugorem” gen. Sosabowski napisał: „Tak więc sprawa oficjalnych odznaczeń holenderskich zginęła śmiercią naturalną i przestała istnieć. Natomiast nie zginęła w sercach i w zachowaniu Holendrów w tych rejonach, gdzieśmy walczyli”. Pomimo odczuwalnej bezsilności wobec własnych władz państwowych, pełni uporu mieszkańcy okolic Arnhem, konsekwentnie dbali o pamięć o polskich żołnierzach. 16 września 1961 r. w obecności gen. Sosabowskiego – od 1954 r. honorowego obywatela gminy Heteren w obrębie której leży Driel, odbyła się szczególna uroczystość. Dokonano wówczas w Driel odsłonięcia nowego okazałego pomnika „Surge Polonia” („Powstań Polsko”) upamiętniającego udział polskich żołnierzy w operacji „Market-Garden”. Wkrótce – 23 kwietnia 1963 r. jeden ze skwerów w Driel otrzymał nazwę „Sosabowskiplein” („Plac Sosabowskiego”), natomiast wiele lat później –  latem 1991 r. plac na którym stanął pomnik „Surge Polonia” przemianowano na „Polenplein” („Plac Polski”).

Upływał czas, mijały kolejne lata, lecz mimo wysiłków Cory Baltussen i jej podobnych rzeczników prawdy o polskich żołnierzach, stworzona u schyłku wojny, oparta na politycznych kalkulacjach, fałszywa ocena dokonań 1 SBS pozostawała niezmieniona. Przełom nastąpił dopiero w chwili gdy do głosu w sprawie Polaków doszło młode pozbawione doświadczeń wojennych pokolenie Holendrów.

W 1999 r. holenderski dziennikarz Geertjan Lassche otrzymał zlecenie przygotowania tradycyjnego reportażu radiowego z okazji nadchodzącej 55-tej rocznicy bitwy pod Arnhem. Podczas gromadzenia materiałów na temat operacji „Market-Garden” udał się do współfinansowanego przez Brytyjczyków Airborne Museum (Muzeum Wojsk Spadochronowych) w Oosterbeek.  W towarzystwie dyrektora placówki muzealnej odwiedził znajdujący się w tej miejscowości cmentarz wojskowy, na którym zwrócił uwagę na odróżniające się od pozostałych, charakterystyczne, znajdujące się na uboczu nekropolii nagrobki. Zapytany o nie dyrektor muzeum rzekł: „A… to są jacyś Polacy”. Te słowa stanowiły dla młodego dziennikarza asumpt do zadawania kolejnych pytań, podjęcia próby poznania przyczyn zaistniałej sytuacji. Nie mając jeszcze emocjonalnego stosunku do intrygującego go tematu  Lassche w swoich poszukiwaniach prawdy o dramatycznych wydarzeniach spod Arnhem spotkał się z Corą Baltussen – osobą, która jak sam wspominał „nigdy swoim późniejszym życiem nie wyszła poza wrzesień 1944 r.”. Kontakt z nią okazał się dla Geertjana Lassche swego rodzaju wstrząsem. Zacytowane przez nią słowa, które usłyszała z ust umierającego polskiego żołnierza: „dziewczyno szukaj zawsze motywów swojego działania” stały się siłą napędową walki o to czego wyczerpana zmaganiami o godne uhonorowanie bohaterskich Polaków Cora Baltussen nie zdołała osiągnąć. „Jako dziennikarz widziałem z bliska tsunami, Trzeci Świat, ale to wszystko nie wywarło jeszcze na mnie takiego wrażenia. Pomyślałem: (…) biorę się za to i zrobię wszystko aby sprawiedliwości stało się zadość, aby ukazać prawdę o Sosabowskim i polskich żołnierzach” – takimi słowami Geertjan Lassche w poruszającym filmie dokumentalnym „Honor Generała” Joanny Pieciukiewicz opisywał swoją motywację do przywrócenia chwały gen. Sosabowskiemu i jego brygadzie. Po ukończeniu i wyemitowaniu rocznicowego reportażu radiowego o operacji „Market-Garden” poświęconemu prawie nieznanej wśród Holendrów, polskiej karcie historii z bitwy o Arnhem, Lassche z uporem kontynuował zgłębianie dziejów 1 SBS. Za merytoryczną podporę w jego dziennikarskich poszukiwaniach posłużyła niezwykła wiedza Erica van Tilbeurgh – młodego Holendra, wielkiego entuzjasty 1 SBS, któremu dzięki wieloletniej współpracy z Instytutem W. Sikorskiego w Londynie udało się stworzyć największe na świecie prywatne archiwum dotyczące Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.  Po pewnym czasie, w trakcie swoich dociekań prawdy o  polskich bohaterach spod Arnhem, Lassche natrafił na intrygujący dokument – wniosek Królowej Wilhelminy do holenderskiego Ministerstwa Obrony z 1946 r. o nadanie odznaczeń za męstwo 10-ciu polskim żołnierzom gen. Sosabowskiego. Z niewyjaśnionych przyczyn prośba królowej spotkała się z odmową – odpowiedziano jej, iż zrealizowanie jej pragnienia jest w tej chwili niemożliwe i poradzono poczekać. Z tym dokumentem Lassche udał się do ministra obrony będąc przekonanym, iż posiada w ręku klucz do pozytywnego rozwiązania kwestii odznaczeń dla Polaków. Wkrótce ministerstwo rozpoczęło w tajnym trybie badanie sprawy – zwrócono się do Erica van Tilbeurgh, który powołując się na tysiące zgromadzonych przez siebie dokumentów jasno dowodził, iż Polacy walczyli bardzo dzielnie pod Arnhem. Skontaktowano się również z Corą, która podczas spotkania z przedstawicielami Ministerstwa Obrony Narodowej po raz kolejny, całym swym sercem dawała świadectwo męstwa polskich spadochroniarzy. Tuż po przepytaniu jej przez ministerialnych urzędników Cora Baltussen wyraziła swe ogromne rozczarowanie w rozmowie ze swoim bratankiem Arno Baltussenem – prezesem Fundacji Driel-Polska, człowiekiem, który tak jak ona od wielu lat żył historią polskiej brygady i jej dowódcy. Zawiedziona negatywnym wynikiem rozmów Cora Baltussen zadawała sobie pytanie: „Dlaczego oni muszą nadal wszystko badać? Oni wiedzą już przecież wszystko”. Tymczasem, Geertjan Lassche nie ustępował. Podczas wywiadu z ministrem obrony Henkiem Kampem, który prostolinijnie odmówił przyznania odznaczeń walecznym Polakom, rozemocjonowany dziennikarz nie wytrzymał i otwarcie powiedział: „Pan tego gorzko pożałuje! Chcesz dawać znaczki, nagrody pocieszenia dla Polaków? To nie to! Polacy muszą być odznaczeni bo na to zwyczajnie zasłużyli!”.

10._Geertjan_Lassche - www.edned.nlPunkt kulminacyjny zmagań o honor gen. Sosabowskiego i jego brygady spadochronowej nastąpił 14 września 2004 r. na trzy dni przed obchodami 60-tej rocznicy bitwy pod Arnhem. Tego dnia holenderska telewizja wyemitowała film dokumentalny Geertjana Lassche pt. „God Bless Montgomery – Zapomniani polscy bohaterowie w bitwie pod Arnhem”. W swoim materiale młody dziennikarz ukazał losy 1 SBS i jej generała, a także dobitnie uświadomił Holendrom, iż w przeciwieństwie do żołnierzy amerykańskich i brytyjskich, Polacy nigdy nie zostali udekorowani odznaczeniami za swoje męstwo w bitwie pod Arnhem. Obok poruszającego apelu pani Baltussen o sprawiedliwe potraktowanie polskich żołnierzy, w dokumentalnym obrazie autorstwa Lassche pojawił się istotny w sprawie głos Księcia Bernharda – ojca Królowej Holandii Beatrix, z którym młody dziennikarz przeprowadził ostatni przed śmiercią wywiad telewizyjny. Książe wystąpił bowiem z orędziem o przywrócenie chwały dzielnym Polakom i wbrew oficjalnej opinii holenderskich władz wypowiedział znamienne słowa: „Polska brygada pod dowództwem Sosabowskiego była wzorową służbą oficerską”. Wyraził w ten sposób wolę całej rodziny królewskiej. Za ostateczny dowód niesprawiedliwości jaka dotknęła polskich żołnierzy posłużyła zamieszczona w filmie informacja o liście Królowej Wilhelminy z 1946 r.

W holenderskim społeczeństwie zaczęło wrzeć, film Geertjana Lassche rozpętał burzę, którą nie sposób było uspokoić. Niestety, pomimo oczekiwań jakie w zdecydowany sposób wyrażała holenderska opinia publiczna, minister Kamp powołując się  na decyzję z 1951 r.,  twardo stał na straży wcześniejszych ustaleń. Wkrótce jednak do głosu doszli politycy – 16 i 21 września 2004 r. posłowie Hans van Baalen i Frans Timmermans wystosowali pod adresem ministra obrony, interpelację w sprawie filmu Geertjana Lassche, która postulowała przyznanie Polakom odznaczeń przez rząd Holandii. Wobec kolejnej odmowy ze strony ministerstwa van Baalen i Timmermans zdecydowali się na złożenie poselskiego wniosku z prośbą do rządu Holandii o określenie przez kapitułę Orderu Wojskowego Wilhelma, czy możliwe jest pośmiertne uhonorowanie generała Sosabowskiego. W przedłożonym przez nich wniosku znalazły się następujące słowa: „Zważywszy, że polscy żołnierze podczas II Wojny Światowej mieli ogromny udział w wyzwolenie naszego kraju; zważywszy, że w decyzji ministerialnej z 1952 r. postanowiono, że nie przyznaje się już żadnych królewskich odznaczeń za odwagę, związanych z II Wojną Światową; będąc zdania, że chodzi tu o szczególny przypadek, ponieważ polscy żołnierze biorący udział w operacji „Market-Garden” nie zostali wtedy z powodów politycznych uszanowani i że w związku z tym decyzja ministerialna z 1952 r. w tym szczególnym przypadku nie stoi na przeszkodzie pośmiertnemu odznaczeniu generała Sosabowskiego, przez co uszanuje się wszystkich polskich żołnierzy, którzy walczyli o wyzwolenie Holandii, parlament prosi ministra obrony, by zasięgnął rady w Kapitule Odznaczeń Wojskowych, czy decyzja ministerialna z 1952 r. stanowi niemożliwą do pokonania przeszkodę w pośmiertnym odznaczeniu generała Sosabowskiego i by zechciał w tym świetle ponownie rozważyć swoją wcześniejszą decyzję”. W przeddzień głosowania nad petycją posłów wyemitowano drugi film Geertjana Lassche zatytułowany „Odznaczenia dla polskich żołnierzy?”. Efekt okazał się nadzwyczajny – wniosek został jednogłośnie poparty przez drugą izbę haskiego parlamentu co zaowocowało skierowaniem w grudniu 2005 r. przez ministra Kampa prośby o zaopiniowanie przez kapitułę możliwości odznaczenia polskiej brygady i jej dowódcy. Po upływie niemal roku kapituła wydała opinię, która ostatecznie przyparła ministra obrony do muru – wreszcie, nie mając innego wyjścia, decyduje się on na przyznanie 1 SBS Orderu Wojskowego Wilhelma i pośmiertnie gen. Sosabowskiemu medalu Brązowego Lwa. Ponad pół wieku po zakończeniu dramatycznej operacji „Market-Garden” Polacy mają otrzymać najważniejsze holenderskie odznaczenia wojskowe. Decyzja Ministerstwa Obrony Narodowej zostaje upubliczniona 9 grudnia 2005 r. Nieszczęśliwie, na dwa tygodnie przed jej ogłoszeniem, nie doczekawszy finału swojej niezłomnej walki umiera Cora Baltussen – osoba, która zgodnie ze słowami Geertjana Lassche była „początkiem, końcem i duszą tego przedsięwzięcia”. W chwili kiedy kres starań o uhonorowanie Polaków znalazł się na wyciągnięcie ręki, nieobecność Cory Baltussen była dla wszystkich zaangażowanych w sprawę niemal namacalnie odczuwana. „Jej brak przeszywał ciebie na wylot” relacjonował wzruszony Arno Baltussen, wspominając swoje osobiste przeżycia z tamtych dni.

Wielkie marzenie Cory Baltussen spełniło się 31 maja 2006 r. na dziedzińcu Binnenhof w Hadze. Tego dnia miała miejsce niezwykła ceremonia podczas której jej Królewską Mość Królowa Beatrix udekorowała najwyższymi odznaczeniami wojskowymi gen. Stanisława Sosabowskiego oraz stworzoną przez niego 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową. Medal Brązowego Lwa, który pośmiertnie przyznano polskiemu dowódcy odebrało dwóch wnuków generała – Michael i Stan Sosabowski. Order Wojskowy Wilhelma otrzymała w imieniu obecnych na uroczystości polskich weteranów spod Arnhem ich spadkobierczyni – 6 Brygada Desantowo-Szturmowa im. gen. bryg. S.F. Sosabowskiego z Krakowa. Osobiste zaangażowanie holenderskiej królowej sprawiło, iż prowadzona na żywo relacja z tej niecodziennej ceremonii dotarła za pośrednictwem telewizji do każdego holenderskiego domu. Honorowy dług wdzięczności Holendrów wobec polskich bohaterów operacji „Market-Garden” został spłacony. Wręczając odznaczenia, w swoim okolicznościowym przemówieniu monarchini, występująca po raz pierwszy w roli Wielkiego Mistrza Orderu Wojskowego Wilhelma powiedziała, że jest to: „wyraz uznania dla polskich bojowników, którzy walczyli o wyzwolenie Holandii oraz dla ich wyjątkowej dzielności, którą się odznaczyli.” Ponadto królowa podkreśliła: „Życzenie uznania tych zasług wyraziła w owym czasie Królowa Wilhelmina, moja babka. Również mój ojciec, Książę Bernhard, wielokrotnie domagał się uznania wkładu Polaków. Niestety, w tamtych czasach nie spełniono ich życzenia. (…) Ten historyczny błąd popełniony w przeszłości zostaje teraz naprawiony poprzez przyznanie przez rząd Holandii dwóch najwyższych odznaczeń za bohaterstwo: Orderu Wojskowego Wilhelma dla 1 SBS oraz medalu Brązowego Lwa pośmiertnie dla jej dowódcy, generała Stanisława Sosabowskiego”. Zorganizowana z rozmachem, podniosła  ceremonia, która przyciągnęła uwagę całego holenderskiego społeczeństwa, niestety nie została w pełni dostrzeżona w ojczyźnie gen. Sosabowskiego, której służbie poświęcił całe swoje życie. „Miałam takie wrażenie, w pewnym momencie, że jest to właściwie impreza holenderska i dla Holendrów o Polakach… i było mi żal, że z Polski nie było żadnego ministra, czy premiera” – konstatowała Małgorzata Bos-Karczewska redaktor naczelna portalu internetowego polonii holenderskiej.

portret-generala-brygady-stanislawa-sosabowskiego [muzeumwp.pl]Prawy człowiek i wyśmienity dowódca – gen. Stanisław Sosabowski i jego dzielni żołnierze z 1 SBS, stali się ofiarami bezlitosnych machinacji wielkiej polityki powojennego ładu w Europie. Mimo powagi swych zasług, przez całe dziesięciolecia skazani byli na niesławę przez tych, którym zawierzyli, iż u ich boku uda się im skruszyć okrutnego hitlerowskiego demona. Choć wydobycie na światło dzienne prawdy o tych ludziach wydawało się niemożliwe, do boju o odfałszowanie ich historii stanęli Holendrzy, których największą siłą okazała się niezłomność i wielkie serce. To właśnie Corze Baltussen, Geertjanowi Lassche, a także wielu innym holenderskim „sprawiedliwym” my Polacy możemy zawdzięczać przywrócenie chwały bohaterskim polskim spadochroniarzom i ich wybitnemu dowódcy.

Poprzedni odcinek: Najkrótsza drogą [część I]

Autor: Andrzej Górski

Komentarze są zamknięte