Te słowa wypowiedział Marian Kowalski Rzecznik Prasowy ONR, jeden z liderów lubelskich struktur, podczas manifestacji w 20. rocznicę tzw. „Nocnej Zmiany”. Przypomniał historię przemiany PRL w III RP i przedstawił, jaki wpływ na nasze obecne życie ma brak ujawnienia prawdy o PRL.
Manifestacja miała miejsce 4 czerwca. Pod lubelskim ratuszem, na zaproszenie ONR, zgromadziło się kilkaset osób. Przeważali młodzi ludzie, ale byli również lokalni politycy prawicy, samorządowcy, pracownicy naukowi Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i związkowcy z „Solidarności”, którzy na oficjalnej stronie internetowej zapraszali na to wydarzenie.
Jednym słowem manifestacja odniosła swój cel, którym, obok przypomnienia haniebnej rocznicy, było zgromadzenie pod sztandarem narodowym wszystkich warstw społecznych, od pracownika fizycznego zakładów lotniczych w Świdniku, poprzez studentów i kibiców lokalnego „Motoru”, po pracowników naukowych szacownej uczelni.
Poza bardzo lakoniczną notką w lokalnym Kurierze Lubelskim, pozostałe media nie poświęciły nawet jednej linijki temu wydarzeniu, tak jakby nie miało ono miejsca, a przecież nie codziennie pod najważniejszym budynkiem dużego miasta lider skrajnej organizacji przemawia do setek zgromadzonych, będąc oklaskiwanym m.in. przez pracowników magistratu!
Nie jest to zresztą przypadek odosobniony, również w innych częściach kraju, gdzie ONR jednoczy na swoich manifestacjach cały przekrój społeczny.
Gdy manifestacje ONRu przyciągały jedynie młodych ludzi w charakterystycznych fryzurach na „zero” i w ciężkich, wysokich butach, wówczas media ochoczo przedstawiały takie obrazki, a zakończenie zgromadzenia gestem salutu rzymskiego, ochrzczonego przez Michnika mianem „hajlowania”, skutkowało natychmiastową emisją w głównych ogólnopolskich serwisach informacyjnych.
A dziś? Dziś media jakby nabrały wody w usta.
Zacięcie milczą gdy organizacje narodowe maszerują jak Polska długa i szeroka, zdobywając przy tym coraz większe i poważniejsze poparcie, gdy ton narodowy nadawany jest praktycznie wszystkim dużym zgromadzeniom.
Żeby chociaż wymienić przykłady z naszego, opolskiego podwórka. Od dwóch lat 2 maja w dniu Święta Flagi ONR współorganizuje Opolski Marsz Niepodległości.
Manifestacja przeciw ACTA, największe zgromadzenie młodzieży jakie miało miejsce w Opolu. Ponad 1,5 tysiąca młodych ludzi maszerowało pod Urząd Wojewódzki, z którego schodów do zgromadzonych przemawiał Kierownik Brygady Opolskiej ONR. Obsługę techniczną marszu również zapewnił ONR, a sam porządek manifestacji miał wydźwięk wybitnie narodowy. Nie było więc burd znanych z zachodniej Europy, gdzie tzw. ruch „oburzonych” przejęła lewica, był za to hymn narodowy odśpiewany na zakończenie protestu. To z tych powodów rodzimy matecznik „oburzonych”, Gazeta Wyborcza nie zaryzykowała promowania „rewolucji antyACTA”.
Marsz Rotmistrza Pileckiego i Żołnierzy Wyklętych jaki odbył się w zaledwie 36-ścio tysięcznym Brzegu, który liczbą uczestników, przekraczającą 400 osób, przyćmił nawet stolicę, również, poza oczywistą intencją patriotyczną, miał narodowe akcenty.
Przy mikrofonie „podającym” hasła do głośników stał członek Zarządu Głównego ONR a sympatycy ruchu nadawali ton manifestacji, ku zadowoleniu maszerujących, którzy ochoczo podejmowali skandowane hasła.
Wreszcie Marsz dla Życia i Rodziny jaki odbył się 3 czerwca tego roku, który stał się największą manifestacją w historii Opola gromadząc ok. 2 tysiące uczestników stał się również kolejnym sprawdzianem organizacyjnym młodych narodowców z ONR, sprawdzianem, co trzeba dodać, zdanym bardzo dobrze.
Wszyscy członkowie opolskich struktur ONR aktywnie włączyli się w wolontariat, stanowiąc największą w nim samodzielną grupę.
Najbardziej wymownym symbolem tego, że to narodowcy czuwają nad właściwym przebiegiem Marszu był prowadzący pochód młody ONRowiec z falangą wpiętą w klapę marynarki.
Tych kilka zilustrowanych przykładów nie ma na celu nachalnego ukazywania roli małej organizacji jaką jest ONR w wymienionych wydarzeniach i autopromocji, zważywszy, że piszący te słowa sam jest członkiem tej organizacji. Chodzi tu raczej o ukazanie socjotechnicznej gry realizowanej przez media głównego nurtu pod dyktando rządzących, co w najbardziej jaskrawej formie oglądaliśmy na ekranach telewizorów w relacjach z Marszu Niepodległości. To wówczas gra ta nabrała rozpędu i dziś w najlepsze toczy się omijając lub umniejszając wszelkie inicjatywy o charakterze narodowo-patriotycznym, których z miesiąca na miesiąc przybywa gromadząc, ku przerażeniu „graczy,” coraz więcej uczestników.
Autor: Tomasz Greniuch