Przebieg kampanii wyborczej i wyniki wyborów parlamentarnych, jednych zniesmaczyły, drugich przeraziły, innych znowu pobudziły do pogłębionej refleksji nad stanem polskiej polityki. Zadajemy sobie coraz częściej pytanie – w jakim miejscu znajduje się Polska?
Myślę, że powoli dociera do świadomości współobywateli, ta „ukryta” dotychczas przed nimi prawda o naszej rzeczywistości politycznej, w której nie brakuje ostrych konfliktów, egoizmów partyjnych, oszustw i niegodziwości. Mamy już serdecznie dość tych wszystkich „festiwali” niespełnionych obietnic i pustosłowia sloganów, którymi karmią nas rządzący, przeświadczeni o tym, że „ciemny lud wszystko kupi”. Jednak w obliczu narastającego kryzysu gospodarczego musimy sobie zdać sprawę, że mogą się nie spełnić nasze tęsknoty za uczciwą i konstruktywną polityką, ponieważ poczynania zwycięskiej koalicji świadczą raczej o tym, że w dobie pogłębiających się problemów społecznych zaserwuje ona Polakom „igrzyska zamiast chleba”. Najświeższym tego przykładem jest sprowokowana „ogólnonarodowa” dyskusja wokół skandalu wywołanego przez PZPN, który zastąpił na strojach naszych piłkarzy z reprezentacji narodowej białego orła jakimś dziwacznym „piłko-ptakiem”. W oparach podobnych absurdów giną oczywiście naprawdę istotne sprawy, a rząd z łatwością może ukryć swoją ignorancję, popełniane błędy i brak wizji przyszłości kraju.
W razie problemów Donald Tusk może z pewnością liczyć na pomoc niedawnego kolegi partyjnego Janusza Palikota, który wprowadził do Sejmu całkiem sporą reprezentację. Nie można przy tym nie zauważyć, że od czasu jak hermafrodyci, transeksualiści i różnego rodzaju „odmieńcy” zapełnili w dużej liczbie sejmowe ławy, to zaostrzyła się nietolerancja oraz „światopoglądowa” ofensywa środowisk lewackich i tzw. „postępowców”, którzy dążą do obalenia „starego” porządku. Ta sytuacja słusznie oburzająca większość normalnych Polaków nie zaczęła się od Ruchu Palikota i jego sukcesu wyborczego, który był możliwy wyłącznie dzięki wcześniejszej aktywności całej rzeszy skandalistów i obrazoburców przygotowujących grunt pod tego typu działania. Chuligańskie ekscesy na Krakowskim Przedmieściu, skandaliczne zachowania „artystów” wieszających genitalia na krzyżu i publicznie drących pismo święte oraz nieadekwatne do potrzeb reakcje wymiaru sprawiedliwości, hierarchii kościelnej i opinii publicznej, „znieczuliły” wrażliwość Polaków na potrzebę obrony tradycyjnych wartości, na których przecież zbudowane jest nasze państwo. Dzisiaj „hunwejbini” Palikota domagają się wyrugowania krzyża z przestrzeni publicznej, legalizacji narkotyków i wszelkich sprośnych praktyk, a ostatnio ogłosili chęć zalegalizowania sutenerstwa. Podpierają się przy tym wyświechtanym „argumentem” o standardach europejskich, które jakoby nakazywały zniszczenie dotychczas obowiązującej moralności i zastąpienie jej dzikim rozpasaniem. Jeśli tak ma wyglądać przyszłość Europy pod rządami unijnych fanatyków, to czym prędzej „podziękujmy” im za to i przegońmy precz.
Zmasowany atak tych nikczemnych kanalii na nasze uświęcone tradycją wartości przypomina wściekły terror z lat rewolucji „kulturalnej” Mao Tse-tunga w Chinach, gdzie pod podobnymi hasłami zniszczenia „burżuazyjnych” przeżytków i wychowania „nowego człowieka” poddano prześladowaniom wielkie rzesze ludzi. Co prawda, u nas obyło się na razie bez śmiertelnych ofiar, ale atmosfera, jako żywo przypomina tamte wydarzenia. Palikot bez cienia wstydu i refleksji głosi postulat budowy „nowoczesnej” Polski, w której nie ma być miejsca dla tego wszystkiego, co drażni jego kamratów, a co tak naprawdę stanowi właściwą treść polskości. Jak się dokładnie przyjrzeć politycznemu rodowodowi i poczynaniom tego hipokryty, można łatwo dostrzec kolejne analogie do wspomnianych wydarzeń, między innymi to, że rozpętana w Chinach „rewolucja” miała na celu przede wszystkim pozbycie się przez przewodniczącego Mao jego partyjnych rywali oraz odwrócenie uwagi społeczeństwa od fiaska tzw. Wielkiego Skoku, zakładającego forsowną industrializację tego państwa. Napawa mnie obrzydzeniem myśl, że słabnący premier Tusk, mógłby posunąć się do tego, aby kłopoty i porażki swojego rządu w dziedzinie gospodarczej przykrywać takimi niegodziwymi posunięciami. Jednak wiele wskazuje na to, że Palikot i jego „hunwejbini” spełniają właśnie taką rolę.
Nadszedł czas refleksji dla większości społeczeństwa, bowiem jesteśmy już w takim miejscu, że jeśli cofniemy się przed tym podłym szantażem, to stracimy coś najcenniejszego w naszym życiu, mianowicie poczucie godności i wolność osobistą, a tolerancji będą nas wtedy uczyć lewacy przy pomocy niemieckich anarchistów. Za wszelką cenę nie możemy do tego dopuścić, dlatego musimy zmobilizować wszystkie zdrowe siły narodu do walki o zapewnienie w życiu społecznym prymatu normalności nad zepsuciem moralnym i anarchią.
Autor: Wojciech Podjacki, Przwodniczący Ligi Obrony Suwerenności
Artykuł ukazał się w czasopiśmie „Polski Szaniec”, nr 4/2011, s. 2.