Śląsk ma swojego kanibala i seryjnego mordercę! Był nim Melchior Hedloff żyjący w latach 1606–1654. Ten seryjny morderca grasujący głównie w Lasach Międzyborskich, zabił – jeśli wierzyć jego zeznaniom złożonym podczas tortur – co najmniej 251 osób!
Melchior Hedloff urodził we wsi Kuźnica Kącka w dzisiejszej gminie Sośnie (powiat ostrowski, województwo wielkopolskie). Był żołnierzem w armii cesarskiej i przez wiele lat brał udział w wojnie trzydziestoletniej. Po wojnie Hedloff wrócił w rodzinne strony i zajął się kłusownictwem. Z biegiem czasu jego ulubionym zajęciem stało się mordowanie i okradanie ludzi podróżujących przez Lasy Międzyborskie (pogranicze wielkopolsko-dolnośląskie). W rabunkach i morderstwach pomagały mu trzy inne osoby.
Narzędziem zbrodni „strzelca Melchiora” – jak powszechnie nazywano Hedloffa – były dwa muszkiety i turecka szabla. Jeden z owych muszkietów stał się dowodem jego zbrodni, ponieważ Hedloff robił na nim nacięcia, zróżnicowane w zależności od płci, profesji, przynależności społecznej oraz narodowości ofiary.
Próby schwytania Hedloffa trwały długo. Zorganizowana przez księcia oleśnickiego Sylwiusza Nimroda obława w Lasach Międzyborskich skończyła się fiaskiem. Ostatecznie jednak Hedloff został złapany 2 listopada 1653 r. we wsi Łąki pod Sułowem – poza terenem Księstwa Oleśnickiego. Wcześniej, we wrześniu ujęta została jego żona Anna, zaś wkrótce później w ręce władz dobrowolnie oddała się jej matka o tym samym imieniu. Poddane torturom kobiety ujawniły wiele zbrodni popełnionych przez Hedloffa i jego kompanów. Najbardziej szokująca z ich opowieści dotyczyła jego żony Anny. Chodziło w niej o to, że Hedloff zażądał od niej, by dała mu do zjedzenia… serce niedawno urodzonej córeczki. Ostatecznie żona Hedloffa dała mu jakieś małe serduszko – nie wiadomo jednak, jakiego było ono pochodzenia.
W śledztwie, polegającym przede wszystkim na wymuszaniu zeznań za pomocą tortur ustalono, że Hedloff winien jest zamordowania co najmniej 251 osób. Wśród jego ofiar miało być 100 Polaków, 6 Żydów i 10 kobiet. Najbardziej chyba szokującą zbrodnię Hedloff popełnił na ciężarnej kobiecie – po zabiciu rozciął jej brzuch, po to, by wydobyć z niego płód, którego serduszko pożarł żywcem. Był to prawdopodobnie rodzaj rytualnego kanibalizmu, który miał mu zapewnić nadzwyczajne umiejętności.
Egzekucja seryjnego mordercy odbyła się 19 lutego 1654 r. w Oleśnicy. Była prawdziwym widowiskiem, które przyciągnęło tysiące mieszkańców miasta i pobliskich miejscowości.
To swoiste widowisko rozpoczęło się na rynku przed rauszem. Na jego początku kat urwał siedzącemu na wozie Hedloffowi wszystkie palce u rąk. Następnie na każdym z rogów rynku szarpał go rozżarzonymi kleszczami – na pierwszym zdarł mu skórę z lewego ramienia, na drugim z lewej piersi, na trzecim z prawego ramienia i na czwartym z prawej piersi. Po tym makabrycznym „pierwszym akcie” skazańca zdjęto z wozu i zawleczono na wołowej skórze na znajdujące się poza murami miejskimi pastwisko, gdzie na specjalnie wzniesionym podeście zabito go poprzez łamanie kołem. Według niektórych źródeł Hedloffowi żywcem wyrwano serce. Ciało straconego – który ponoć podczas całej egzekucji, a wcześniej podczas tortur nie wydał ani jednego jęku – zostało pocięte na cztery części, które dla przestrogi rozwieszone zostały na czterech drogach poza miastem. Przy szczątkach umieszczono miedziane tabliczki z wykazem zbrodni skazańca.
Teściowa Hedloffa Anna nie przeżyła tortur. Jego żona Anna i dwaj jego bracia – Maciej i Jerzy – zostali połamani kołem 23 lutego 1653 r. Zostali straceni za to, że znali wyczyny seryjnego mordercy i przyjmowali od niego przedmioty zrabowane ofiarom.
Źródło: http://albumpolski.pl/artykul/Arcyzbrodniarz-polamany-kolem/
Oprac. TK