Omówienie książki: BASIER Gerhard, Stolica Apostolska i Niemcy Hitlera, tł. Tomasz Gabiś, Warszawa: PWN 2010.
Obecne coraz szersze udostępnianie archiwów Stolicy Apostolskiej, któremu tak kibicują najrozmaitsi publicyści, z tych zwłaszcza, co to chcieliby się specjalizować (lub im kazano) w sprawach Kościoła, przekonuje – nie po raz pierwszy – iż stanowi on awangardę otwartości. Wszak na podobne wydarzenia w takiej na przykład Moskwie będziemy musieli poczekać dali-Bóg do Paruzji, która pokruszy wszystkie sejfy. Dość na tym, iż dysputa, dotycząca dziejów kościelnych w dobie dwu wielkich totalitaryzmów XX wieku, sprawa zrównoważonej oceny postaci papieża Piusa XII, czy tajemnica zagadkowej przemiany początkowej wdzięczności opinii żydowskiej wobec niego w obecną (z chwalebnymi, jak rabin David G. Dalin, wyjątkami) zjadliwą pogardę – znajdują coraz poważniejsze wsparcie dokumentarne. „Od połowy lutego 2003 r. dostępne są następujące zasoby Tajnego Archiwum Watykańskiego: Archivio Della Nunziatura Apostolica in Monaco [Monachium] (di Bariera) – od 1922 do maja 1934 r., Archivio Della Nunziatura Apostolica in Berlino – do grudnia 1929 r., Affari Ecclesiastici Straordinari, Germania – od 1922 do końca 1939 r. oraz Affari Ecclesiastici Straordinari, Bariera – od 1922 do końca 1939 r. Ponadto w czerwcu 2002 r. otwarto archiwum kardynała Faulhabera w Archiwum Arcybiskupim w Monachium i Freisingu […]” (s. 9).
Oto i przykłada się do tego materiału protestancki teolog i historyk a zarazem zaangażowany polityk niemieckiej Lewicy, specjalista od relacji wiodących w Niemczech wspólnot religijnych z dyktatem upartyjnionego państwa. Otrzymujemy odeń trzy rozdziały, starannie podzielone na mniejsze jednostki: „I. Polityka Watykanu wobec Niemiec i Europy w latach 1904-1920”, „II. Polityka zagraniczna Watykanu w latach 1920-1929”, i „III. Polityka zagraniczna Watykanu w okresie urzędowania kardynała-sekretarza stanu Pacellego (1930-1939). W tytule każdego słowo „polityka” osadzone wokół nazwiska Eugenio Pacellego, a może na nim zawieszone, jak owa realna polityka na rzeczywistej postaci. Ów „dyplomata, specjalista od prawa wyznaniowego i kanonicznego” (s. 13) wyrósł przecież w huraganie szkicowanych tu drukiem nawarstwiających się wydarzeń na kolosa dobroci, „wielkiego sługę pokoju” (Golda Meir w dniu śmierci Piusa XII 9. października 1958 roku). Takim się jawił bezdyskusyjnie po ich kulminacji, przekraczającej, owszem, czasowe ramy omawianej rozprawy, ale z czasem miał pośmiertnie awansować z woli jednego z dwu swoich adwersarzy, tego zwycięskiego, na „papieża Hitlera”, czyli kolaboranta piekieł. O tym jednak w czarnych okładkach Besiera przeczytamy o tyle, że napotkamy tam relację bibliograficzną, iż ostatnie publikacje pamiętnikarskie z kręgu amerykańskich elit „jeszcze mocniej przechylają szalę na korzyść Piusa XII, gdyż umieszczają we właściwym kontekście wyrywane zeń wcześniej cytaty i wystawiają wspaniałe świadectwo Pacellemu jako człowiekowi, który uratował życie wielu ludziom” (s. 10). Więc jednak… dobry człowiek. Znów nie da się inaczej. A opluwacze? Zakosztujemy już we „Wstępie” nieco „hagiografii” Rolfa Hochhutha, autora osławionego „Namiestnika” (Der Stellvertreter) z 1963 roku, którego zwycięskie kampanie publicystyczne w sojuszu z Hannah Arendt opiewane są na prawie dwu stronicach (8-9). Czyni się to, by szlachetnie milczeć o jego kontaktach z wytrawnym mistrzem sowieckiej dezinformacji, generałem Iwanem Iwanowiczem Agajancem, który na bojowy użytek samego Stalina kreował narzędzia językowe do gromienia jego przeciwników – owe zabójcze słowa-drapieżniki („faszysta” itp.). Na dźwięk nazwiska manipulatora z Łubianki Hochhuth rzuca słuchawką telefonu. Cóż, ma to być jednak dziełko o Pacellim, a potoki historycznej narracji, odeń odbite, padać mają na to, co dokonał i to, dopełnieniu czego zapobiegł lub nie. Tego, iż podszyte jest ono nabożeństwem do społeczeństwa liberalnego czy lewicowego, a-katolickiego w każdym razie, lub wprost dogmatami tzw. szkoły frankfurckiej, nie da się całkiem schować, wzdryga się bowiem autor, gdzie i jak tylko może, na wszelki ślad innych tendencji i rad jest, byśmy się i my pospołu wzdrygali. Owszem, przyznaje o Pacellim , iż „celem jego polityki było umocnienie lub nawet rozszerzenie sfery, w której mogłoby rozwijać się życie katolickie w danym państwie” (s. 10). W końcu jednak boleje, iż […] „doszło ‘w ciągu lat 30. bez wątpienia do chrystianizacji faszyzmu […], ale tak samo do faszyzacji włoskiego katolicyzmu’ ” (s. 246). Czy mogło być inaczej? Ostatecznie okazuje się czarny tomik zawiesistą rozprawą o tym, czemu ksiądz Pacelli żałośnie uległ. „Chociaż Watykan z powodów politycznych starał się dość usilnie od 1936 r. o zbliżenie z demokratycznymi państwami konstytucyjnymi, to nadal zachowywał wewnętrzny dystans do nowoczesnego państwa i nowoczesnego społeczeństwa. Na płaszczyźnie teologiczno-ideologicznej wciąż opowiadał się za autorytarnym przezwyciężeniem nowoczesnego indywidualizmu i systemów demokratyczno-parlamentarnych. Podobnie jak wcześniej, politycznym ideałem Stolicy Apostolskiej pozostało chrześcijańskie państwo korporacyjno-stanowe z jedną, gwarantowaną konkordatem religią państwową – jak w Austrii i Hiszpanii […]” (s. 247). A jednak. Chociaż tyle i aż tyle można było wydestylować.
Ciekawe, czy antytotalitarny zapał teologa-lewicowca w reszcie tekstu odniósł skutki takie, w jak kilkustronicowym podrozdziale „Katolicki nacjonalizm w Polsce i rola Achille Rattiego” (s. 58-64). Jedyny to bodaj fragment książki, gdzie postać Pacellego otrzymuje trochę spokoju na rzecz jego poprzednika – Achille Rattiego. Basier, odwołując się do szczególnych związków sprawy polskiej z papiestwem, wcale ich nie prezentuje, lecz tylko, cytując narodowców, podkreśla pierwszeństwo w nich wątku politycznego (s. 59). A że nad Dwudziestoleciem w naszym kraju góruje postać Józefa Piłsudskiego, w którym Niemcy bezdennie utopili snadź swoje plany – uwzględnia i to. Przypadkowo jednak lub świadomie – nietrafnie. Nacjonalistą bodaj czyni owego najbardziej zapalczywego przecież przeciwnika nacjonalizmu, a orędownika niepodległości Polski i ludów ościennych w nurcie koncepcji prometejskich i federalistycznych, sprzeciwiających się hegemonii antydemokratycznego od stuleci ośrodka moskiewskiego. Że nie waha się Basier opisać „kultowej czci, jaką go otaczano – w niczym nie ustępującej tej, jaką oddawano Mussoliniemu, a później Hitlerowi i Franco” (s. 63), że nie cytuje serdecznych życzeń i błogosławieństw dla Marszałka i Państwa Polskiego od arcybiskupa Rattiego, później papieża Piusa XI, iż zatrzymał Polskę i świat nad czerwoną przepaścią, ale kunktatorskie glorie pióra Hermanna Göringa – znamienna to (i wstrętna) sugestia, w którą stronę błądzić mają myśli nieznającego tematu czytelnika. Ogłuszający niegdyś argument de Hitlero musi przy tym pozostać ukryty na tyle, by od razu nie przypomniano sobie, iż jest to współcześnie raczej miecz obosieczny. Ale że leciwy, doświadczony przecież profesor historii każe Naczelnikowi, dokonać „konsolidacji młodego państwa polskiego przez autorytarny reżim”, co miało o kilka miesięcy poprzedzić nawiązanie relacji dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską (s. 60 sic!) – człowiekowi, który w tym właśnie czasie, w listopadzie 1918 roku, od Rady Regencyjnej otrzymał pełnię władzy i zaraz zajął się rozpisywaniem na styczeń wyborów z udziałem co najmniej kilkunastu partii, w tym reprezentujących mniejszości narodowe – to już naprawdę kuriozum! Można nabrać uzasadnionego przekonania, iż śledzenie i piętnowanie owego „autorytarnego reżimu” jest jednym z głównych kryteriów interpretacji danych historycznych przez profesora Basiera, przez co dostaje się i Kościołowi katolickiemu i, przy okazji, powiązanej z nim Polsce. Gorzej, jeśli byłoby to dodatkowo (a może pierwotnie?) natchnione gorzkim oddechem generała Agajanca.
Autor: Ks. Sebastian Krzyżanowski
BASIER Gerhard, Stolica Apostolska i Niemcy Hitlera, tł. Tomasz Gabiś, Warszawa: PWN 2010, 282 s., bibliogr., indeks, seria: Trudny Wiek XX, ISBN 978-83-01-16255-9. Tyt. oryg.:Der Heilige Stuhl und Hitler-Deutschland.
Za: Przegląd Piśmiennictwa Teologicznego, Nr 1 (33), s. 44-45.
przeczytałam tę książki i uważam ,ze nie jest to podstawowe opracowanie tego tematu. polecam pius XII nie milczał miłej lekturki:)