Omówienie książki: HANICH Andrzej, Martyrologium duchowieństwa Śląska Opolskiego w latach II wojny światowej, Opole: Wydaw. i Druk. Świętego Krzyża, Muzeum Śląska Opolskiego 2009, 158 [1] s., il., bibliogr., indeksy, streszcz. niem., ISBN 978-83-89798-80-0 (WiDŚK), 978-83-7342-185-1 (MŚO).
Morze krwi nie zachęca, aby przypatrywać mu się dłużej. Bolesne obszary dziejów, zwłaszcza najnowszych, nie stanowią zasobu wdzięcznych pisarskich tematów, chociaż mogą stać się pastwą systemowego kłamstwa – manipulacji, której mocą – oskarżycielski krzyk krwi. A jeśli cokolwiek to on powinien być świętym głosem prawdy. Tylko na z nakładem wielkiej pracy i z pokorną wiernością rzeczywistości można do nich odnosić się odpowiedzialnie, a i to narażając się na wielorakie trudności. Śląsk środkowy, koniec panowania hitlerowców, początek dyktatury stalinowskich komunistów – punkty zakreślające przemilczane przez dziesiątki lat morze krwi męczeńskiej. Dobrze, iż znalazł się ktoś ku temu i chętny i gotowy.
Pomnik, który stworzył Autor życiu Kościoła na Opolszczyźnie w dwu ostatnich stuleciach, opracowując swą monumentalną trylogię (Czas przełomu. Kościół katolicki na Śląsku Opolskim w latach 1945 – 1946, Opole 2008; Martyrologium duchowieństwa Śląska Opolskiego w latach II wojny światowej, Opole 2009; Dekanaty i parafie Administracji Śląska Opolskiego w latach 1845-1946, Opole 2009), ukazuje w jej drugiej części personalną konkretyzację heroicznego eklezjalnego świadectwa. Dzieło, poświęcone księżom, męczennikom obu totalitaryzmów z najzjadliwszego, wojennego etapu ich agresji, znajduje swój fundament w gruntownym badaniu tamtej rzeczywistości. Podziw budzi ogrom archiwalnego i pozaarchiwalnego, wspomnieniowego głównie materiału, który został na potrzeby wszystkich wspomnianych opracowań ogarnięty a także i w tym – precyzyjnie przetworzony. Skarbem są zwłaszcza pieczołowicie zebrane relacje, naocznych często, świadków zbrodni. Zatrzymują wzrok oczy ofiar, ujęte na licznych fotografiach.
Praca podzielona jest na cztery rozdziały, z których pierwszy, po Słowie wstępnym Arcybiskupa Alfonsa Nossola (s. 5) – Wprowadzenie – przytacza dotychczasowe piśmiennictwo oraz podaje zakres badań (s. 7-11). Rdzeń książki to rozdział Ofiary wśród duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego działającego na Śląsku Opolskim (s. 13-100), który podzielony został na trzy jednostki mniejsze. Zawartość pierwszej – Ofiary reżimu nazistowskiego w latach 1939-1945 – jest szersza niż sugerowałby jej tytuł i bardzo ciekawa, ponieważ przedstawia szereg kapłanów – ofiary wybryków niemieckiego nacjonalizmu już od czasów powstań śląskich w latach dwudziestych aż do państwowo zorganizowanej gehenny całych zastępów wybitniejszych przedstawicieli duchowieństwa i stanu zakonnego w szponach narodowego socjalizmu, a wśród nich zarówno ofiary obozów jak też wdeptanych w ziemię na froncie wschodnim księży-żołnierzy (s. 13-33). Zamordowani przez żołnierzy Armii Czerwonej w pierwszych miesiącach 1945 r. (s. 33-71) to „39 księży katolickich – diecezjalnych i zakonnych, 1 pastor ewangelicki, 5 franciszkańskich braci zakonnych i ponad 80 sióstr z różnych zgromadzeń” (s. 33 n.) bestialsko zgładzonych, nierzadko po fizycznych i moralnych udrękach, przez bolszewickiego a rosyjskojęzycznego okupanta. Skoro znamy machinę i rozmiary masakry zgotowanej społecznościom opanowywanym przez komunistów, może zasmucać tytuł kolejnego podrozdziału. Bowiem Ofiary polskich represji powojennych wobec Niemców (w 1945 r.) (s. 96-100) to według Autora ks. Edgar Wolf, animator środowiska niemieckiego w Gliwicach-Bojkowie przed i po przejściu frontu, zgładzony w Świętochłowicach-Zgodzie, w obozie UB, ekspozytury NKWD, pod zarządem (a może samym osławionym śmiercionośnym taboretem?) Salomona Morela, dopiero co rabusia wojennego z Lubelszczyzny, oszalałego w nienawiści do wszystkiego co „burżuazyjne” (obojętnie czy polskie czy niemieckie czy jakiekolwiek) przedstawiciela mniejszości narodowej, wyniszczonej przez jednego okupanta a zinstrumentalizowanej przez drugiego. Liczbę mnogą adresatów represji pomagają tu uzasadnić inni duchowni – uwięzieni a pozwalniani za żarliwym i umiejętnym wstawiennictwem administratora apostolskiego ks. Bolesława Kominka oraz annogórscy franciszkanie, których do powtórnego gorzkiego eksodusu w dniu 10 września 1945 r. skłoniła już nie (jak 19 czerwca 1941 r.) przemoc policji, ale pogróżki urzędników powiatowych. Znamienne, iż wzywanych w liturgii imion pochodzących z tej ziemi błogosławionych męczenników owego czasu – ks. Alojzego Ligudy SVD (s. 105 n.), o. Józefa Cebuli OMI (s. 111 n.) oraz ks. Emila Szramka z diecezji katowickiej (s. 119) – szukać musimy wśród wielorakiej rzeszy przedstawionej w rozdziale Ofiary wśród duchowieństwa o śląskoopolskim rodowodzie działającego poza Śląskiem Opolskim (s. 101-127). Tam, za nimi, opisanymi wśród wielu innych jako Zamordowani przez niemieckich nazistów w latach 1939-1945 (s. 101-125), występują Zamordowani przez żołnierzy Armii Czerwonej w 1940 i 1945 r. – w tym kapelan polskich ułanów ks. rotmistrz J. Wrazidło, rodem z Zabrza-Biskupic, z szeroko rozumianej listy katyńskiej (zm. w maju 1940 r.). Z nimi występuje kategoria Zamordowani przez nieznanych sprawców po zakończeniu działań wojennych (w 1945 r.) z ks. Józefem Pawłem Sikorą – „ostatnim duszpasterzem Polaków w przedwojennym Wrocławiu” (s. 125 n.) a nawet Misjonarze werbiści zamordowani przez żołnierzy japońskich w czasie wojny na Dalekim Wschodzie (s. 127).
Ujęci owym iście globalnym i transtemporalnym zakresem badań, otrzymujemy potwierdzenie w obszernej i znakomicie przedłożonej bibliografii, gdzie Źródła obejmują m. in. wywiady Autora z osobami także już zmarłymi, i to zarówno z najwyższego szczebla lokalnej hierarchii kościelnej, jak bp W. Wycisk (w 1984 r.) czy bp A. Adamiuk (w r. 2000), jak i zasłużonymi w posłudze parafialnej, jak ks. H. Gawelczyk (przez „l”, jak się on sam ciągle od rozmówców dopominał; zm. w 1999 r.), wymieniony jako Gawełczyk (s.134). Żałować natomiast można, iż zabrakło w książce odniesienia do wydawnictw z nurtu tradycji wciąż niezanikającej, a reprezentowanej choćby przez wydany bezimiennie dla szerokiej angielskojęzycznej publiczności The Martyrdom of Silesian Priests 1945/46. Scenes from the Passion of Silesia (Munich 1950). Pominięcia owego żal mianowicie nie, iż przynoszą one jakieś nowe światło, ale że kładą stary cień, cień starodawny – jak ów wąż – tu unurzany w morzu kapłańskiej krwi. Kościół rozwijał się na Śląsku – wedle zawartej tam interpretacji – bujnie, jakby pomimo dostania się krainy u jej historycznego zarania pod „polskie wpływy” jedynie na lata 990-1163, a potem, już w żywotnych związkach z Rzeszą (The Martyrdom, s. 5-7), aż do czasów, gdy „objęcie Śląska w posiadanie przez króla Prus Fryderyka II było decydujące dla przyszłego rozwoju kraju, szczególnie spraw kościelnych” (czy chodzi o zniszczenie życia zakonnego przez sekularyzację?); wszystko z zaznaczeniem, iż „katolickie części ludności nigdy nie podlegały pominięciu, jako że przez stulecia należał on do kulturalnego obszaru Czech i Austrii” (The Martyrdom, s. 7). Błądziliśmy – widać – przypisując to istotnie przynależności metropolitalnej do Gniezna od 1000 r. aż do wieku XIX czy najstarszym pielgrzymim szlakom na Jasną Górę, którymi napływały tu liczne podobizny Królowej… Dość, że w ujęciu owym udręki ludzi Kościoła na Śląsku (również w mnogości i z portretami wyliczanych) zaczęły się nagle, z końcem wojny, i spadły na nich, gdy „grabież, gwałty, wysiedlenia i morderstwa przez rosyjskich żołnierzy i polską milicję nadeszły na długi czas” (The Martyrdom, s. 8). Tymczasem wiadomo dzisiaj wyraźniej niż kiedykolwiek od tamtych krwawych lat, iż los dowolnego napotkanego przez owe formacje polskiego dworu lub oddziału niepodległościowego i jego kapelana zapowiadał zgoła tragedię śląskich miejscowości i ich duszpasterzy: wszędzie tak samo spełniały one swoją „tragiczną w skutkach rolę” pośród „licznych rabunków i nadużyć” (E. Pitsch, Eckartschriften Heft 94, 1945 2. Teil, Wien 1985, s. 107). Deptano po prostu stary, „klerykalny” świat, a deptano tym bardziej szaleńczo, jeśli znaleziono go już zdeptanym przez „socjalizm” innej barwy. O tym tam jednak nie przeczytamy, podobnie jak o jakimkolwiek życiu kościelnym na Śląsku po tragedii. Musimy to znaleźć i znajdziemy w najwyższej próbie u ks. A. Hanicha.
Wprowadzenie do starej już dzisiaj, choć wyrażającej niewymarłe wciąż idee książki monachijskiej kończy się przywołaniem starożytnej sentencji o „krwi męczenników”, która jest „zasiewem chrześcijan” i – przyznać należy – wyrażeniem nadziei na „nową chrześcijańską epokę, w której ludzie niemieccy i narody słowiańskie zostaną razem zjednoczone dla lepszej europejskiej przyszłości” (s. 9). Ks. abp A. Nossol przytacza to adagium na początku swego Słowa (Martyrologium, s. 5). Sam Hierarcha i lokalny Kościół, o który się troszczył dziesiątkami lat – oto żywotne świadectwo jego prawdziwości, czego doświadcza szykujący się onegdaj do opracowania powyższych zagadnień, a do innych prac skierowany ks. Sebastian Krzyżanowski.
Autor: ks. Sebastian Krzyżanowski, źródło: Przegląd Piśmiennictwa Teologicznego, Opole 2010, n. 1 (31), s. 19-20