Szanowni Państwo! Radziecki okupant nie dowierzał Polakom, nawet, a może zwłaszcza, polskim komunistom. Stawiał raczej na „bezpartyjnych fachowców”, do których zaliczali się przede wszystkim ubeccy oprawcy niepolskiego pochodzenia, ale w polskich, oficerskich mundurach. Dlatego na początku swych rządów Moskwa odsunęła od władzy Gomułkę, jako niepewnego, bo ideowego komunistę. W czerwcu 1956 roku pragmatyk „prawdziwy Polak i patriota” Cyrankiewicz groził odrąbywaniem rąk podnoszonych na „władzę ludową”.Ale zbuntowani ludzie potrzebują jakiegoś przywódcy, a „Towarzysz Wiesław” wtedy nadawał się dobrze do tej roli. Polacy wiedzieli, że to komunista, ale zakładali, że „swój”. Poza tym innego nie było. Zamachu na ustrój nie brano pod uwagę, bo w tamtej sytuacji politycznej byłoby to całkowitą mrzonką. Chodziło jedynie o poluzowanie terroru, który rzeczywiście trochę zelżał. Ale wkrótce ludziom zaczęło się marzyć życie jak na Zachodzie, co znowu wymagało roszady na górze. Gierek okazał się odpowiednim człowiekiem na następną dekadę.
Powstanie „Solidarności” znowu unaoczniło władcom PRL-u, że kolej na następną zmianę, najlepiej na tyle pozorną, na ile to możliwe. Przy okrągłym stole zostaliśmy perfekcyjnie wystrychnięci na dudka przez złodziei komuchów. Broniliśmy wtedy też „swojego” Lecha W., mimo iż przygłup, nie mając pojęcia, że to faktycznie prymitywny kapuś Bolek, trzymający z czerwonymi.
A co tak naprawdę stało się w roku 2015? Odsunęliśmy od władzy czerwoną hołotę, ale czy na pewno i definitywnie? Jak należy rozumieć wetowanie przez „naszego(?)” prezydenta kolejnych ustaw, próbujących przywrócić normalność naszemu krajowi?
Kto nami właściwie rządzi?
Pozdrawiam i do następnej soboty
Małgorzata Todd