Złowieszcze preludium – Śląsk Opolski w początkach II wojny światowej /dr. Mariusz Patelski/
Do 1945 r. ziemie te, tj. niemiecka część Górnego Śląska, zwanego także Śląskiem Opolskim, należały do III Rzeszy. W 1939 r. z tych terenów wyszło też główne uderzenie wojsk niemieckich (10 Armia gen. Waltera von Reichenau’a) przeciw Polsce. Miejscowa ludność miała wówczas styczność wieloma niemieckimi oddziałami. Żołnierze Wehrmachtu stacjonowali, bowiem, w licznych podopolskich wsiach, m.in. w Biadaczu, Kępie i innych. Nad ranem 1 września rozlokowane w okolicy Bodzanowic, Laskowic, Olesna i Sierakowa dywizje pancerne 1. i 4. oraz dywizje piechoty 14. i 31. niemieckiego XVI Korpusu przekroczyły granicę z Polską i ruszyły w kierunku na Warszawę; żołnierz polski powstrzymał Niemców na krótko pod Mokrą…
W tym czasie doszło do niezwykłego wydarzenia, jakim był przyjazd do Jełowej specjalnego pociągu („Sonderzug des Führers”) z Adolfem Hiltlerem. 12 września, w tej niewielkiej miejscowości, odbyła się konferencja, w której uczestniczyli czołowi przywódcy III Rzeszy: Joachim von Ribbentrop, gen. Wilhelm Keitel, gen. Alfred Jodl, adm. Wilhelm Canaris i jego adiutant płk Erwin Lahousen – dzięki któremu mamy informacje o przebiegu tego zdarzenia. Hitler wówczas zdecydowanie odrzucił projekty tworzenia zwasalizowanego państwa polskiego, a także projekt powołania państwowości ukraińskiej w Małopolsce wschodniej. Führer zapowiedział ponadto bezwzględną rozprawę z polskimi elitami, do których zaliczył „szlachtę i duchowieństwo”.
Gen. Erwin v. Lahousen – zdjęcie z procesu w Norymberdze gdzie ujawnił prawdę o konferencji w Jełowej (źródło: pl.wikipedia.org)
Reakcje miejscowej ludności na wybuch wojny zależały od opcji narodowościowej. Wielu Niemców nie kryło swego entuzjazmu z powodu ataku na Polskę, miał być to odwet za Wersal i akt sprawiedliwości dziejowej. Hitler, po sukcesach związanych z przyłączeniem Austrii i rozbiorze Czechosłowacji, był też u szczytu potęgi i powodzenia. Polscy żołnierze gnani do niewoli niemieckiej spotykali się wielokrotnie z wyzwiskami ze strony cywilnej ludności Śląska, wołano m. in., „i gdzie jest teraz ta wasza Polska”? Równocześnie w innych miejscach opolskiego, tym samym żołnierzom, miejscowi gospodarze wciskali skrycie papierosy i chleb.
W środowisku polskiej mniejszości na Górnym Śląsku nastąpiło, natomiast, przygnębienie. Wynikało ono zarówno z klęsk ponoszonych przez polskie wojsko, jak również z powodu prześladowań liderów polskich organizacji i instytucji. Wielu Ślązaków – członków Związku Polaków w Niemczech, zostało wówczas aresztowanych i wysłanych do obozów koncentracyjnych; inni zostali zmuszeni do służby wojskowej w specjalnych karnych oddziałach. Los polskich Ślązaków w wielu wypadkach był tragiczny. Augustyn Kośny z Chróścic został zabity przez nieznanych sprawców w Berlinie już w lipcu 1939 r., Władysław Planetorz z Cisek kozielskich został zamordowany w twierdzy Kłodzkiej, zginął również Franciszek Gabriel z Dobrzenia Wielkiego, w obozie koncentracyjnym zmarł najstarszy więzień spośród Opolan – Franciszek Myśliwiec ze Sprzęcic – rocznik 1868. Szczególnie tragiczny los dotknął studenta prawa Bolka Ligudy (rocznik 1913 r.) z Opola. W sierpniu 1939 r. wprost z murów Uniwersytetu w Królewcu funkcjonariusze Gestapo zabrali go do więzienia w Sztumie. Po 3 latach wyszedł na wolność i natychmiast został wcielony do karnej jednostki oraz wysłany na front wschodni. Tam został ranny w brzuch, dostał się w ręce Rosjan i następnie wszelki ślad po nim zaginął – najprawdopodobniej został zamordowany. Przedstawiciele III Rzeszy skonfiskowali także majątek należący do różnych instytucji mniejszości polskiej w Niemczech. Pod koniec września 1939 r., funkcjonariusze policji niemieckiej wtargnęli m.in. do Banku Ludowego w Oleśnie. Zrabowano wówczas 250 tys. marek oraz całe mienie placówki, a pracownicy tej instytucji wraz z rodzinami zostali aresztowani.
Początek wojny był także końcem żydowskiej diaspory na Śląsku. Wiele rodzin żydowskich zostało już wcześniej stąd wysiedlonych i w toku wojny zamordowanych w niemieckich obozach zagłady. Taki los spotkał również rodzinę Schiftan z Luboszyc. Majątki, wysiedlonych z okolic Opola, Żydów władze niemieckie przekazywały m.in. chłopom, których gospodarstwa zostały zalane w związku z budową Jeziora Turawskiego.
Represje dotknęły także przedstawicieli śląskiego duchowieństwa. Księża uznani za propolskich byli przesiedlani. Wśród nich byli m.in.: ks. Franciszek Cyrus z Osowca-Węgier, k. Alfred Dudka z Kotorza Wielkiego, ks. Leon Golisch z Rogowa Opolskiego. Szczególnie dramatycznie potoczyły się losy ks. Franciszka Hankego z Boguchwałowic, który zginął w KL Buchenwald, natomiast ks. Walter Jaeschke proboszcz z Jemielnicy został wysiedlony przez Niemców m.in. za to, iż nie godził się na likwidację mszy w języku polskim; po wojnie spotkały go natomiast represje ze strony polskich władz komunistycznych.
Robotnicy przymusowi i więźniowie na śląskiej wsi
Przedłużająca się wojna, stopniowo wszystkim dawała się we znaki. Brakowało wielu towarów, bo cały przemysł pracował na rzecz wojska. Ludność wiejska była też obarczona wieloma dodatkowymi daninami na rzecz państwa. Czas ten był szczególnie trudny dla kobiet, które nierzadko obarczone opieką nad licznym małoletnim potomstwem musiały równocześnie podołać wychowaniu i pracy w gospodarstwie.
Warunków życia poszczególnych rodzin na Śląsku nie można jednak porównać z losem ludności na okupowanych przez Niemcy terenach Polski, czy też ZSRS, gdzie panował terror, wywózki oraz prześladowania z powodów politycznych, narodowych i rasowych. Śląsk uważany był także za bardzo bezpieczne miejsce, gdyż przez dłuższy czas omijały ten teren naloty lotnictwa alianckiego. Wielkim problemem rodzin na Śląsku stawał się z czasem brak mężczyzn, których powoływano do wojska. Aby przeciwdziałać brakowi rąk do pracy, władze niemieckie zaczęły sprowadzać na wielką skalę robotników przymusowych z okupowanych krajów, głównie z Polski, a następnie z Jugosławii, Włoch i Związku Sowieckiego. Zatrudniano ich zarówno w przemyśle jak i w rolnictwie. Na wsi śląskiej ich liczba doszła do 250 tys.
Na co dzień przeciętny Ślązak widział okrucieństwa wojny, obserwując niewolniczą pracę jeńców wojennych i więźniów różnych typów obozów. Górny Śląsk został w tym czasie pokryty siecią podobozów koncentracyjnych, będących najczęściej filiami KL Auschwitz, a także licznymi jenieckimi oddziałami roboczymi podporządkowanych kompleksowi obozów jenieckich w Lamsdorf (Łambinowice). Liczba jenieckich oddziałów roboczych (komanda pracy) sięgnęła 2 tys. jednostek; śmierć poniosło w sumie 40 tys. jeńców. Na Śląsku Opolskim funkcjonowały ponadto, specjalnie zorganizowane dla wysiedlonej ludności polskiej, obozy koncentracyjne – tzw. Polenlagry. Utworzono je m.in. w Kietrzu, Korfantowie, Otmuchowie i Raciborzu. Więźniami politycznym zapełniły się także więzienia różnego typu. Do najcięższych należały zakłady zlokalizowane w Brzegu, Nysie i Strzelcach.
Relacje pomiędzy miejscową ludnością, a robotnikami przymusowymi, jak pisał w swoim czasie znawca tej tematyki prof. Stanisław Senft, zaznaczyły się całą gamą postaw – od skrajnie nieprzychylnych wobec przybyszów ze Wschodu głównie z Polski, aż po przypadki bratania się, co zresztą było surowo zabronione przez nazistowskie prawo. Najczęstsze przewinienia wobec robotników przymusowych to: zbyt długi dzień pracy trwający nierzadko 17-18 godzin, bicie po twarzy za wszelkie przewinienia, zbyt małe racje żywności, brak ciepłej odzieży i kwaterowanie w zimie w nieogrzewanych pomieszczeniach. Przypadki te dotyczyły nierzadko czternasto-piętnastoletnich chłopców i dziewcząt, które zmuszone były do mieszkania w komorach, na strychach, w oborach i w pomieszczeniach gospodarczych.
Szczególnie ciężki był los robotników polskich wynajmowanych rolnikom z Polenlagrów. Osoby przywożone do pracy z tych ośrodków, czasami całymi rodzinami, pozbawione wszelkich praw, zmuszone były do wyczerpującej pracy, w której uczestniczyły nawet ośmioletnie dzieci. W skrajnych wypadkach dochodziło do mordów na robotnikach przymusowych. Przykładem może było zabójstwo w Pielgrzymowicach, gdzie zginął przebity widłami Tadeusz Słonimski – jeniec wojenny skierowany do pracy w rolnictwie. Należy zaznaczyć, że były to jednak wypadki odosobnione, a najwięksi przestępcy nie zostali osądzeni, bo przeważnie uciekali przed nadejściem wojsk sowieckich. Znacznie częściej robotnicy ginęli z rąk swoich nadzorców z SS i żandarmerii
Z drugiej strony znane są przykłady, gdy do robotników odnoszono się bardzo życzliwie, dopuszczano ich nawet do wspólnoty rodzinnej, hitlerowskie władze ze zgrozą notowały takie zjawiska zwłaszcza w Źlinicach i Żerkowicach. Chłopi, którzy często tracili swych pracowników na rzecz przemysłu, wysyłali im później paczki do nowych miejsc pracy, gdzie warunki egzystencji były bardzo złe. Piekarz z Kluczborka dostarczał robotnikom przymusowym z tartaku Skaltza chleb i pieczywo. Gestapo opolskie starało się śledzić takie przypadki i odpowiednio reagować. Znanym zjawiskiem było także zapraszanie przymusowych pracowników, na uroczystości rodzinne, zabawy, do restauracji, a także, co było surowo zakazane, odbywano dyskusje na różne tematy polityczne i wspólnie słuchano radia. Ludność miejscowa wspólnie z robotnikami uczestniczyła także w nabożeństwach kościelnych. Zjawisko dobrego traktowania robotników zdarzało się nawet w przypadku niektórych reprezentantów nazistowskich organizacji, taką postawą miała się wykazać m.in. przewodnicząca wiejskiej komórki Nationalsozialistische Frauenschaft z Łubnian. Pomoc robotnikom przymusowym, czy jeńcom wojennym była przez nazistowskie władze karana. Edward Cichutek – piekarz z Grudyni Wielkiej został skazany na kilka tygodni aresztu, za nielegalną sprzedaż robotnikom polskim chleba, mydła i papierosów, natomiast Paweł Rychlik z Popielowa, za pomoc polskiej robotnicy oraz ogólnie życzliwy stosunek do polskich pracowników, został uwięziony i resztę wojny spędził w obozach w Oranienburgu i Dachau.
Historia notuje także przypadki tragicznej miłości jaka połączyła w czasie wojny młodych Niemców i Polki, albo, częściej, Niemek i Polaków. Jedna z nich stała się bardziej znana dzięki dokumentalnemu filmowi pt.: „Zakazana miłość – Historia Broni i Gerharda”. W filmie Marka Pawłowskiego przedstawiono losy Niemca ze Ścinawy Małej – Gerharda Greschoka i nieznanej z nazwiska Polki – szesnastoletniej Bronisławy. Za złamanie nazistowskiego prawa o zhańbieniu rasy – Rassenschande Polka trafił do obozu koncentracyjnego, z którego już nie powróciła, a jej niemiecki wybranek do karnej kompanii.
Przygotowania do obrony i ostatnie miesiące niemieckiego Śląska
Jesienią 1944 r. klęska niemieckiej III Rzeszy była już przesądzona. Wojska sowieckie osiągnęły w tym czasie linię Wisły, a na Zachodzie Alianci opanowali okupowane tereny Francji i zbliżali się do granic Niemiec. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia granic niemieckich, w ich przedwojennym kształcie, władze III Rzeszy zintensyfikowały przygotowania do obrony. W ramach prac, podjętych z inicjatywy gen. Heinza Guderiana – szefa Sztabu OKH, starano się odbudować stare niemieckie umocnienia na Wschodzie oraz umocnić linie łączące te rejony oraz linie wielkich rzek.
Umocnienia powstawały w różnych częściach Śląska m.in. pod Brzegiem i Namysłowem gdzie, w ramach tzw. przedsięwzięcia Barthold (Unternehmen Barthold – potocznie zwana „liną Bartholda”), budowano rowy przeciwczołgowe. Pomysł budowy tej linii był forsowany przez Gauleitera NSDAP Dolnego Śląska Karla Augusta Hankego, zaś nazwa nawiązywała do fikcyjnej postaci obrońcy Śląska przed Tatarami rodem z nazistowskiej powieści – kasztelana Bartholda. Propaganda odwołująca się do średniowiecznego najazdu tatarskiego była wówczas wszechobecna, a w Opolu hasło alarmowe nieprzypadkowo brzmiało: „szturm mongolski”.
W pracach fortyfikacyjnych brała udział zarówno lokalna ludność jak i pracownicy przywożeni z głębi Niemiec, m.in. młodzi chłopcy z Hitlerjugend. W pracach tych na dużą skalę wykorzystywano także robotników przymusowych, jeńców wojennych i więźniów różnych narodowości. W wielu miejscach do budowy umocnień zmuszono także Polaków wziętych do niewoli po Powstaniu Warszawskim. Pod Brzegiem polscy robotnicy przymusowi budowali schrony przeciwlotnicze, a w okolicach Namysłowa z ich udziałem powstał 24 kilometrowy odcinek linii obronnej wzdłuż granicy polsko-niemieckiej z 1939 r. Do jego budowy wykorzystywano Polaków z Powstania Warszawskiego, którzy przebywali w obozach pracy w: Bąkowicach (500 mężczyzn), Głuszynie (ok. 800 mężczyzn), a także więźniów różnych innych nacji, np.: w Miejscu (ok. 3000 osób Polaków, Rosjan i Włochów), w Namysłowie (ok. 900 różnego pochodzenia) oraz we Włochach (ok. 1000 osób różnych narodowości).
Siemysłów (powiat namysłowski) – blok zapory przeciwczołgowej, element linii Barthold. W miejscu tym brak wszelkiej informacji o robotnikach przymusowych, którzy umierali lub byli mordowani podczas budowy niemieckich umocnień. Reklamę na bloku celowo na zdjęciu zamazano (foto. autor tekstu)
Jesienią 1944 r. Opole zostało ogłoszone twierdzą (Festung Oppeln). Wedle koncepcji Hitlera miasta twierdze miały spełniać funkcję falochronów, których załogi miały wiązać znaczne siły wroga i osłabiać ofensywę Rosjan. Zakładano, że przeciwnik będzie chciał zdobyć te ośrodki za względu na znajdujące się tam ważne węzły komunikacyjne i łączności. 1 października 1944 r. wyznaczono dowódcę twierdzy Oppeln, został nim płk Friedrich Albrecht von Pfeil, zaś jego szefem sztabu został ppłk Christian Heinrich Stobwasser.
Umocnienia wokół Opola
Wokół Opola powstały dwa pierścienie obrony. Zewnętrzny przebiegał na północy w oparciu o linię Małej Panwi i Jezioro Turawskie, od wschodu wykorzystano, natomiast, gęstą sieć zabudowy miejscowości: Ozimka (Malapane), Antoniowa, Starej i Nowej Schodni oraz Szczedrzyka. Południowa część zewnętrznego pasa obrony przebiegała przez wsie: Daniec, Falmirowice, Malinę aż do Odry. Po lewej stronie rzeki pas obronny biegł przez Chrzowice, Chrząszczyce, Komprachcice, Chróścinę, Wrzoski do Żelaznej nad Odrą. Najważniejsza część zewnętrznej linii obronnej twierdzy Opole – tzw. rygiel stanowiły umocnienia w okolicach Jeziora Turawskiego i Ozimka. Umocnienia bojowe powstawały tu pod osobistym nadzorem dowódcy twierdzy – płk. von Pfeila.
Drugi wewnętrzny pierścień obrony Opola został wytyczony na obrzeżach miasta Od południa (Wróblin) miasto miało być bronione w oparciu o zakłady przemysłowe: cementownie: „Groszowice” i „Bolko” oraz Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego „Opole”. W północnej części miasta punkty oporu budowano na terenach portowych w Zakrzowa i w cementowni „Odra”, a we wschodniej – w oparciu o koszary wojskowe. Po lewej, zachodniej stronie Odry, w skład wewnętrznego pierścienia twierdzy włączono tereny bliskiego Zaodrza, w tym okolice obecnej ul. Spychalskiego. Teren ten wyznaczały od wschodu linia Odry, od zachodu i północy kanał Ulgi, od południa zaś – kanał Wiński. Pozostałe dzielnice: Półwieś oraz Szczepanowice, ze względu na rzadką zabudowę, nie zostały włączone do obszaru twierdzy. Fortyfikacje wokół Opola w większości miały charakter polowy, umocnienia stałe powstały jedynie w wybranych punktach zewnętrznego pasa obrony. Schrony bojowe zbudowano m.in. w Czarnowąsach – 27, w Luboszycach – 11, w Opolu – 6, a we Wróblinie – 3. Budowa fortyfikacji była prowadzona od października 1944 r. aż do nadejścia Sowietów i nigdy nie została zakończona.
Luboszyce – schron bojowy nad Małą Panwią, element zewnętrznej linii Festung Oppeln (foto.: autor)
W dni powszednie przy pracach zatrudniano także ludność cywilną, a w niedzielę i święta jednostki zapasowe garnizonu opolskiego.
Twierdzy miały bronić wojska garnizonu opolskiego oraz naprędce zorganizowane oddziały Volkssturmu. Garnizon niemiecki składał się z pułku artylerii, trzech batalionów obrony terytorialnej, trzech batalionów Volkssturmu (280 batalion zmotoryzowany Volkssturmu pod dowództwem standartenführera Domscha, 281 batalion Volkssturmu pod dow. kpt. rez. Weinricha oraz 282 batalion Volkssturmu pod dow. por. rez. Neuberta), dwóch batalionów piechoty, dwóch batalionów saperów, batalionu rozpoznawczego, 500 batalionu lotnictwa do zadań specjalnych (około 500 – 600 ludzi), batalionu policji z Generalnej Guberni (500 osób – informacja o policjantach z GG nie jest pewna), batalionu sformowanego z żołnierzy urlopowanych i rozproszonych (800 ludzi), dwóch pododdziałów niszczycieli czołgów (80 ludzi). Załoga twierdzy Opole w sumie liczyła około 10 tysięcy żołnierzy. Kompletny stan sił broniących Opola nie jest znany, w różnych opracowaniach występują różnice, jeśli chodzi o skład i liczebność wojsk twierdzy Opole.
Początek ofensywy sowieckiej i ewakuacje
Ofensywa wojsk sowieckich 1 Frontu Ukraińskiego pod dowództwem marsz. Iwana Koniewa rozpoczęła się 12 stycznia 1945 r. Oddziały Armii Czerwonej ruszyły z przyczółka sandomierskiego, wkrótce przełamując niemiecką obronę. Przewaga wojsk sowieckich była przygniatająca. Średnia gęstość operacyjna czołgów i dział pancernych na kilometr Frontu wynosiła: 98-122 wozy bojowe i 250 dział i moździerzy. Wojska Koniewa miały ponad dziesięciokrotną przewagę nad nieprzyjacielem. Tempo działań piechoty wynosiło około 25 km na dobę, natomiast wojska pancerne pokonywały w niektórych dniach nawet 60 km na dobę. W tej sytuacji niemiecka Grupa Armii „A” gen. płk. Josepha Harpe’a rozpoczęła odwrót na wcześniej przygotowane rubieże, który w wielu miejscach przerodził się w bezwładną ucieczkę. Niektóre z większych zgrupowań jednostek Wehrmachtu przebijało się w okrążeniu – charakterystyczne dla tych wydarzeń było zjawisko tzw. „pływających kotłów”.
Marszałek Iwan Koniew – dowódca wojsk 1 Frontu Ukraińskiego (źródło: pl.wikipedia.org)
Na wieść o nadciągających wojskach sowieckich władze niemieckie uruchamiały wcześniej przygotowane plany ewakuacji niemieckiej ludności za linię Odry i dalej do południowych Niemiec oraz na okupowane ziemie Czechosłowacji. W Opolu, 14 stycznia 1945 r., dowództwo twierdzy ogłosiło stan podwyższonego pogotowia alarmowego. Trzy dni później lokalne władze ogłosiły ewakuację kobiet i dzieci, a w następnych dniach wszystkich osób nie objętych obowiązkiem służby wojskowej. Spośród 60 tys. mieszkańców Opola, miasto opuściło około 59 tys.
Pospieszna ewakuacja która objęła około 1,5 mln osób z Górnego Śląska, prowadzona była w trudnych zimowych warunkach. Osoby, które nie dostały się do pociągów wyruszały w drogę pieszo, co spowodowała śmierć wielu ludzi, zwłaszcza chorych, starców i dzieci. W wielu miejscowościach opóźnienia w ewakuacji spowodowane były działaniami lokalnych władz partyjnych NSDAP, które niemal do końca zakazywały opuszczania miejsca zamieszkania i pracy. W tym duchu oddziaływała na ludność także propaganda nazistowska. Mieszkaniec Kup – Werner Koczorek zanotował w swych wspomnieniach („Echo Gmin Opolskich” 2009): „Do ostatniego dnia nie wierzyłem, że Niemcy mogą przegrać wojnę. Partia mówiła, że Rosjanie nigdy nie wejdą i uciekać nie było wolno. Kiedy front zaczął się zbliżać, jako członkowie Hitlerjugend, dostaliśmy zadanie. Wystawić punkty obserwacyjne w kierunku Brynicy i Murowa, meldować o pojawieniu się Rosjan”. Na szczęście dla niego i jego rówieśników posterunek Hitlerjugend w Kup został rozwiązany przez trzeźwo myślącego oficera Wehrmachtu, który wydał nastolatkom rozkaz ewakuowania się wraz z rodzinami za Odrę.
W toku ewakuacji naziści niemieccy popełniali wielokrotnie zbrodnie na własnych rodakach. Mniej szczęścia miała m.in. grupa chłopców z Hitlerjugend pracujących przy budowie linii Barthold w okolicach Głuszyny koło Namysłowa. Nastolatków rozstrzelali żołnierze niemieccy lub funkcjonariusze SS, bo na wieść o ofensywie sowieckiej członkowie Hitlerjugend postanowili wrócić do domów w głębi Niemiec.
Niemiecka młodzież z HJ w drodze na budowę linii Bartholda w okolicach Międzyborza Sycowskiego (źródło: de.wikipedia.org)
Najtragiczniejsze rozmiary przybrała ewakuacja hitlerowskich więzień, obozów koncentracyjnych, obozów jenieckich oraz obozów pracy. W wielu miejscach esesmani mordowali niezdolnych do marszu lub próbujących uciekać. Więźniów różnego typu podobozów KL Auschwitz zabito m.in. w: Bierawie (18 osób), w Błotnicy Strzeleckiej (23), w Bodzanowie (60), w Gierałcicach (18), w Głubczycach (18), w Głuchołazach kilkadziesiąt osób, w Kałkowie (23), w Kamienicy k. Paczkowa (30), w Sławięcicach (25), w Łączce k. Głuchołaz (47), w Łączce – Markowicach (38), w Niemysłowicach k. Prudnika (57), w Olbrachcicach (16), w Polskiej Cerekwi (19), w Starej Kuźni (ok. 60), w Starym Lesie (61), w Ściborzu (ok. 100), w Ujeździe żołnierze SS i Wehrmachtu rozstrzelali (ok. 90) mężczyzn. Jedną z największych zbrodni popełnili Niemcy w obozie koncentracyjnym w Sławięcicach. Ostatnia z grup licząca 3500 więźniów, której nie udało się ewakuować, została w większości wymordowana za stacją kolejową. Z grupy tej udało się zbiec jedynie 200 osobom. Podobóz żydowski, z pozostałymi więźniami, esesmani obrzucili granatami i podpalili, wiele osób w ten sposób zostało żywcem spalonych.
Masowo zabijani byli także jeńcy wojenni. W Cieszanowie żołnierze Wehrmachtu zabili: 15 osób – najprawdopodobniej jeńców sowieckich, w Dobrej (gm. Strzeleczki) 8 jeńców sowieckich, w Grocholubiu 13 rannych żołnierzy sowieckich, w Szonowie 2 jeńców sowieckich, w Tłustomostach 11 jeńców sowieckich zastrzelono (do tego 9 innych zamarzło), we Włodzieninie 7 jeńców sowieckich, w miejscowości Wódka 3 lotników sowieckich, którzy lądowali przymusowo, w Zubrzycach rozstrzelano co dziesiątego jeńca ze 150 osobowej kolumny „za samowolne zjedzenie mięsa”, tamże zabito także 2 jeńców włoskich. Charakterystyczna było wzburzenie jeńców angielskich, którzy widzieli jak strażnik z Volkssturmu próbował zatłuc kolbą karabinu wygłodzonego jeńca rosyjskiego, gnanego w 20-stopniowym mrozie bez butów. Rosjanin naraził się strażnikowi, bo schylił się po paczkę papierosów podrzuconą przez Anglików. Angielski jeniec Robert Knee zanotował w pamiętniku reakcję swego kolegi: „Mój Boże wybaczę Rosjanom wszystko, co uczynią, gdy zajmą ten kraj. Absolutnie wszystko” (cyt. za: A. Beevor, „Berlin 1945. Upadek”).
Z rąk niemieckich zginęło także wielu przymusowych robotników, m.in.: w Blachowni Śląskiej (w obozie pracy przymusowej) zabito 4 osoby, w tym kobietę z dwojgiem dzieci, w Nowej Cerekwi żołnierz Wehrmachtu zastrzelił robotnika przymusowego, za „okazywanie radości z powodu wycofywania się oddziałów niemieckich”, w Pokoju zamordowano 3 pracowników przymusowych z fabryki obuwia. 7 lutego 1945 r. niemieccy żandarmi zabili w Komprachcicach 11 robotników przymusowych, których podejrzewano o gromadzenie żywności.
Tragiczny przebieg miała także ewakuacja niemieckich więzień sądowych. Wedle wytycznych niemieckich władz część więźniów, zwłaszcza z małymi wyrokami, mogła być zwolniona. Autora prac o więziennictwie nazistowskim Andrzej Kurek pisał, że: uwolnieniu nie podlegali „więźniowie aspołeczni, polityczni, przestępcy z nawyku, osoby pozostające w dyspozycji innych władz (…), osoby podlegające przekazaniu gestapo po odbyciu kary, osoby skazane na czas nieoznaczony (…) oraz psychicznie chorzy”. Przewidywano, iż w razie niemożności ewakuowania osadzonych, należało więźniów aspołecznych i wrogów państwa określanych jako mało szkodliwi zwolnić, pozostałych zaś przekazać w ręce policji w celu ich likwidacji. W sytuacji uniemożliwiającej przekazanie, należało więźniów rozstrzelać, a ślady egzekucji dokładnie zatrzeć.
19 stycznia, jako pierwsze z większych na tym terenie, zostało ewakuowane ciężkie więzienie i areszt w Strzelcach Opolskich. Kolumna około 500-600 więźniów wyruszyła w kierunku Brzegu. Po dotarciu do miasta kolumna ruszyła dalej do Świdnicy. Na miejsce dotarło zaledwie 200 osób, część więźniów uciekło, wielu natomiast nie zniosło trudów ewakuacji lub zostało zastrzelonych. 20 stycznia 1945 r. rozpoczęła się akcja opróżniania aresztu w Opolu. 52 więźniów zostało zwolnionych, 87 ewakuowano do więzienia w Brzegu, 106 więźniów zostało przekazanych gestapo i ich dalsze losy pozostają nieznane. Dwa dni później ewakuowano 600-800 więźniów z aresztu i więzienia w Brzegu. Więźniowie maszerowali pieszo na południe i po przekroczeniu Sudetów zostali przewiezieni koleją do więzień w Bawarii. Po wyzwoleniu przez wojska alianckie okazało się, że przeżyło jedynie kilkadziesiąt osób. 30 stycznia ewakuowano również więzienie w Nysie. Z zakładu tego wyszło 50 więźniów ewakuowanych do Świdnicy i Zgorzelca. Ich dalszy los pozostaje nieznany.
Ofensywy ciąg dalszy
19 stycznia 1945 r. wchodzące w skład 1 Frontu Ukraińskiego: 3 Armia Pancerna Gwardii gen. płk. Pawła Rybałki, 5 Armia Gwardii gen. płk. Aleksieja Żadowa i 52 Armia Ogólnowojskowa gen. płk. Konsantina Korotiewa wkroczyły na teren Śląska. Przed wojskami tymi posuwały się oddziały szybkie: piechota na czołgach, samochodach i transporterach opancerzonych, których zadaniem było błyskawiczne dotarcie do Odry i uchwycenie przyczółków na lewym brzegu rzeki.
W czasie sowieckiej ofensywy działająca na lewym skrzydle 1 Frontu Ukraińskiego 5 Armią Gwardii pozostawała znacznie w tyle. W tej sytuacji, 21 stycznia, marsz. Koniew wydał rozkaz zmieniający kierunek natarcia 3 Armii Pancernej Gwardii z wrocławskiego na opolski. Oddziały 3 Armii miały uderzyć z rejonu Namysłowa na południe, następnie wzdłuż prawego brzegu Odry na tyły wojsk niemieckich ścierających się od wschodu z 5 Armia Gwardii. Zanim pancerne oddziały skierowały się na południe, zdążyły dokonać masakry niemieckich cywilów, którzy w Głuszynie pod Namysłowem zostali zebrani na stacji kolejowej w celu ewakuacji. Świadek tych wydarzeń Arthur Kalbrunner napisał: „Kiedy Rosjanie nacierali na Głuszynę, przez wieś szła pośpiesznie kolumna uciekinierów (cywili), z setkami wozów, ze starcami, kobietami i dziećmi i a także rannymi. Jak się okazało kolumna uciekinierów po drodze napotkała na ataki rosyjskich samolotów, które prędzej ostrzelały z małej wysokości uciekinierów, użyto także bomb. Do Głuszyny Rosjanie przybyli czołgami, na których siedziała piechota. Czołgi te jechały po lewej i prawej stronie drogi a także przez zamarznięte pola. Również w trakcie wkroczenia Rosjan do Głuszyny kolumna cywili została ostrzelana z dział i karabinów maszynowych. W skutek czego, powstała prawdziwa krwawa łaźnia ze zdychającymi końmi, między którymi leżało wiele zabitych kobiet i dzieci. Nic nie zatrzymało nacierających Rosjan, czołgi przetoczyły się przez pociąg z uciekającymi cywilami, który stał na stacji. Machających z wagonów białymi chustami starców i rannych spotkała straszna śmierć” (cytat za tekstem: M. Pasieko – „Krwawa łaźnia w Głuszynie”).
Niemcy 1945 r. – kolumna sowieckich czołgów (źródło: ru.wikipedia.org)
Szlak bojowy żołnierzy Armii Czerwonej walczących na Śląsku Opolskim znaczyły kolejne miejsca zbrodni. Tragiczne wydarzenia rozegrały się 21 stycznia w miejscowości Pokój. Fryderyk Kremser pisał: „Koło 17 godziny rozległ się hałas wjeżdżających do Pokoju czołgów. Potem nastało piekło. „Ruscy” szaleli przez całą noc. Z miejsca zabijali wszystkich mężczyzn, bez względu na wiek, plądrowali, gwałcili kobiety, przeważnie zbiorowo, nawet staruszki i młodziutkie dziewczynki, prawie dzieci, a potem zabijali z okrucieństwem i nawet rzucali do studzien. W szpitalu zabijali chorych leżących w łóżkach. Mieszkańcy domu starców, w tym kalekie dzieci i siostry zakonne, ginęli w płomieniach podpalonego domu. Na koniec podpalili wszystko. Nazajutrz po tej nocy Pokój był jedną dymiącą ruiną. Ksiądz proboszcz sporządził spis nazwisk tych, którzy wówczas zginęli”. Do mordów doszło także m.in. w: Kozubach, Kup (60-70 w tym 25 pensjonariuszy domu starców), Dobrzeniu (20), Brynicy, Masowie, Łubnianach oraz w Biadaczu. W Lubieni żołnierze sowieccy dokonali mordu na 20 mieszkańcach oraz, nieznanej z nazwiska, robotnicy przymusowej narodowości ukraińskiej – Marii. 22 stycznia, do tragedii doszło w Dziedzicach (gmina Domaszowice) w domu Penkallów, żołnierze Armii Czerwonej podczas wspólnej uczty z przedstawicielami lokalnej ludności dokonali mordu na 8 osobach. Wśród pomordowanych znalazł się, prześladowany wcześniej przez Gestapo, przywódca narodu Serbołużyckiego, wybitny publicysta i znawca prawa międzynarodowego – Jan Skala. Ofiary mordu w Dziedzicach spoczęły w zbiorowej mogile na cmentarzu we Włochach. Kilka dni później żołnierze sowieccy zamordowali, w sąsiednich Włochach, także elżbietankę siostrę Gottliebe – Monikę Frank. Ofiarą czerwonoarmistów padało także wielu księży. W Byczynie zamordowano ks. Karola Wrazidłę, w Brynicy ks. Norberta Jannotę, w Opolu-Groszowicach ks. Franciszka Rudzkiego, a w samym Opolu ks. Jerzego Hertela; podobne zbrodnie miały miejsce także później po lewej stronie Odry.
Kup, cmentarz parafialny – pomnik ku czci pomordowanych mieszkańców wsi i 19 nieznanych żołnierzy niemieckich (foto.: autor).
W tym czasie ofensywa wojsk sowieckich była kontynuowana. 19 stycznia 1945 r. pozycje niemieckie na Warcie zostały przełamane przez oddziały 21 Armii Ogólnowojskowej gen. płk. Dimitrija Gusiewa. Wykonując dyspozycje sowieckiego dowództwa, zgrupowania 21 Armii obeszły od północy oddziały niemieckie. silne broniące przemysłowej części Górnego Śląska i 23 stycznia podeszły do Odry na wschód od Opola.
20 stycznia w Opolu miała miejsce narada w sztabie Grupy Armii „A”, z udziałem gen. płk. Ferdinanda Schörnera (dowódcy Grupy Armii „A” przemianowanej później na Grupę Armii „Środek”) . W naradzie wzięli udział: minister uzbrojenia i produkcji wojennej Albert Speer oraz sekretarz stanu w Ministerstwie Komunikacji Julius Dorpmüller. Podjęto wówczas decyzję wykluczającą stosowanie taktyki spalonej ziemi. Na wieść o zbliżaniu się sowieckich czołgów, gen. Schörner pospiesznie opuścił Opole, na odchodnym rozkazując załodze twierdzy bronić miasta do ostatniego żołnierza. Dowódca twierdzy – von Pfeil, pozbawiony posiłków w postaci obiecanych trzech dywizji piechoty, nie wierząc w możliwo długotrwałej obrony, w nocy z 21 na 22 stycznia popełnił samobójstwo. Po jego śmierci ostatecznie dowódcą miasta twierdzy Oppeln został płk Lothar Berger (23 – 31 styczeń), a po nim mjr Matthias Wensauer (2 luty – 19 marzec). Załoga miasta została podporządkowana operacyjnie gen. Fritzowi Gräserowi – dowódcy 4 Armii Pancernej. 22 stycznia gen. Gräser anulował rozkaz Schörnera nakazujący obronę twierdzy do ostatniego żołnierza i zarządzał ewakuację garnizonu opolskiego w wypadku groźby okrążenia lub silnego naporu wojsk sowieckich. Pośpieszną ucieczkę Schörnera wykorzystali propagandowo Rosjanie. Wkrótce pod Opolem pojawiły się ulotki zrzucane z samolotów, w których głoszono: „Generał pułkownik Schörner wsiadł do swojego samochodu pancernego i ucieka w kierunku Nysy, aż się kurzy”.
Gen. Ferdinand Schörner dowódca Armii „Środek” (źródło: pl.wikipedia.org)
Obrona Festung Oppeln
W tym czasie oddziały pancerne 54 Brygady Pancernej Gwardii zbliżały się do północnych krańców Festung Oppeln. Dość szybko przedarły się przez rubież obronną w rejonie Luboszyc. Przez lata interpretowano to jako słabość niemieckiej obronny. Jak wynika z akt Urzędu Bezpieczeństwa, przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej, na tak szybkie zajęcie wsi zaważyła także postawa jej mieszkańców Tomasza Roja (polski działacz plebiscytowy) i Piotra Pasonia. Osoby te nie dopuściły do wysadzenia mostu na Małej Panwi, przecinając lonty oraz spuszczając z nurtem rzeki ponton niemieckich saperów. Mimo tej pomocy, Rosjanie nie mieli żadnych względów wobec mieszkańców wsi. Ponieważ niemiecka linia obrony znajdowała się wzdłuż brzegu rzeki, Sowieci spalili położone najbliżej wody zabudowania oraz zamordowali gospodarzy: Stotke i Jana Świerca. W sąsiedniej Kępie zabito, przebywającego na robotach przymusowych, malarza z okolic Katowic – Janoszka. Dalszą rzeź, jak należy przypuszczać, powstrzymał dzięki swym zdolnościom mediacyjnym wspomniany Tomasz Roj, który wyszedł powitać wkraczające oddziały sowieckie. W efekcie straty miejscowej ludności, w porównaniu z liczbą ofiar w pobliskich miejscowościach, były znacznie mniejsze.
Niemcy próbowali stawiać opór także w innych miejscach zewnętrznego pierścienia twierdzy. Wielu żołnierzy Wehrmachtu, Volkssturmu i innych służb (m.in. policjantów), poległo w walkach o strategiczne punkty twierdzy: mosty, drogi dojazdowe i linie kolejowe. W Luboszycach zlokalizowano po wojnie mogiły 14 żołnierzy niemieckich, w pobliskim Biadaczu – 17, w Zawadzie – 9, w Węgrach – 17, w Chrząstowicach – 32, w Dębskiej Kuźni 35 – w Dylakach – 13 i w Falmirowicach – 19; liczby te zapewne nie obejmują wszystkich strat niemieckich.
Szczególne twarde boje toczyły się o Ozimek. W walkach tych brała udział część 54 Brygady Pancernej Gwardii, a miasta broniły oddziały Wehrmachtu, Volkssturmu oraz oddział żołnierzy łotewskich (?). Ostatecznie, 23 stycznia, Sowietom udało się zdobyć miasto, ale w bojach tych utracili wszystkie czołgi i ponad 40 żołnierzy, po niemieckich obrońcach pozostała zbiorowa mogiła. Po zdobyciu miasta czerwonoarmiści wzięli odwet na miejscowej ludności. Zamordowano kilkanaście osób, w tym m.in. pastora ewangelickiego Güntera Bruna, spalono dom starców wraz z jego pensjonariuszami oraz klasztor służebniczek śląskich, gdzie żywcem spłonęła ciężko ranna s. Pelagia – Józefa Goreczka.
Opinie na temat przyczyn brutalnego zachowania żołnierzy Armii Czerwonej są różne. Autorzy niektórych opracowań wskazują na motyw zemsty za zbrodnie jakich dopuścili się Niemcy na terenach ZSRS. Wyjaśnienie to wydaje się jednak tylko w części prawdziwe, biorąc pod uwagę fakt, iż ofiarami czerwonoarmistów byli także obywatele i obywatelki państw pozostających w formalnym sojuszu ze Związkiem Sowieckim. Problem ten pojawiał się wszędzie, gdzie dotarła Armia Czerwona, na ziemiach polskich, w Czechosłowacji, a także w Jugosławii. Gwałty popełniane były również na przedstawicielkach ZSRS: Rosjankach, Ukrainkach czy Białorusinkach, które uprzednio wyzwalano z obozów pracy. Taki los spotkał grupę Rosjanek ze wsi Zarzysko pod Oleśnicą Śląską. Jeszcze gorszy los zgotowano 100 rosyjskim kobietom zakwaterowanym po wyzwoleniu w Bolesławcu. Były przez wiele dni gwałcone i grabione, mimo iż dom w którym się znajdowały położony był niedaleko sowieckiej komendantury.
Terror wobec cywilów był częścią taktyka walki stosowanej przez Rosjan od wieków. Czyniono tak, by osłabić morale przeciwnika i zniechęcić go do wszelkiego oporu. Do tego dochodziła propaganda, której organizatorzy nakazywali wręcz zabijać różnych przeciwników systemu. Nie bez znaczenia, była także kondycja psychofizyczna przeciętnego żołnierza sowieckiego. Czerwonoarmiści często pozbawieni byli należytego zaopatrzenia, żywili się na własną rękę, rabując lokalną ludność. Do tego byli bardzo brutalnie traktowani przez własnych zwierzchników i nadzorców z NKWD, stres pogłębiał również brak informacji o najbliższych, w przeciwieństwie bowiem do innych armii, żołnierze Armii Czerwonej prawie nie dostawali urlopów. Ciężkie warunki służby, choroby, brak należytego wypoczynku, odreagowywano też pastwiąc się nad bezbronnymi cywilami, przy bierności, a często nawet za aprobatą kadry dowódczej – choć bywały także wypadki gdy sprawców rozbojów karano śmiercią. Wzmożone rabunki w końcu wojny podyktowane były także chęcią szybkiego wzbogacenia się, przed powrotem do nędznej sowieckiej rzeczywistości.
W dniu upadku Ozimka (23 stycznia) do Opola przybyli oficerowie niemieckich saperów z rozkazem dowództwa Grupy Armii „A” nakazującym zniszczenie dwóch mostów drogowych w centrum miasta (mostu przy obecnej ul. Nysy Łużyckiej i mostu „Piastowskiego”) w razie groźby zajęcia ich przez siły sowieckie. Oficerów proszono, by moment wysadzenia mostów uzgodnili z dowódcą twierdzy.
Tymczasem 22 stycznia 6 Korpus Pancerny Gwardii gen. Wasilija Nowikowa (z 3 Armii Pancernej Gwardii) dotarł nad Odrę przy ujściu Małej Panwi – na północ od granic Opola. Następnego dnia oddziały piechoty z 53 Brygady Pancernej Gwardii (płk Wasilij Archipow) wraz z oddziałami z 58 Dywizji Piechoty Gwardii gen. Władimira Rusakowa (z 5 Armii Gwardii) przedostały się na lewy brzeg Odry, zdobywając przyczółek pod Żelazną. Pozostałe siły 53 Brygady wraz z oddziałami czołowymi 15 Dywizji Piechoty Gwardii (gen. Pietr Czirkow) i 118 Dywizji Piechoty (gen. Michaił Suchanow) rozpoczęły walki w północnej części Opola.
Uderzenie od północy wykorzystały także podchodzące od południa związki taktyczne 117 Dywizji Piechoty (gen. W. Turbaczew) z 21 Armii, które 23 stycznia dotarły nad Odrę i osiągnęły linię Grotowice – Groszowice. Do miejsca tego dotarły także oddziały 7 Korpusu Pancernego Gwardii (gen. Siergiej Iwanow) z 3 Armii Pancernej Gwardii, zamykając prawą cześć twierdzy w okrążeniu.
23 stycznia po południu oddziały 6 Korpusu Pancernego Gwardii 44 pp gw. 15 Dywizji Piechoty Gwardii (płk. Stiepan Guculak) i 63 pp gw. ze 118 Dywizji Piechoty (mjr Łopatin) uderzyły pod Zakrzowem na lewe skrzydło obrony niemieckiej – 8 batalion obrony terytorialnej (mjr Tischbier), a następnie 281 batalion Volkssturmu, który zajął pozycje wzdłuż linii kolejowej Opole – Kluczbork. W tym czasie obrońcy twierdzy otrzymali posiłki w postaci dziewięciu niszczycieli czołgów – samobieżnych dział, które zostały wyładowane w zachodniej części miasta. Kolejne natarcie wojsk sowieckich nastąpiło pod Groszowicami. Miejscowość została zdobyta przez batalion czołgów z 54 Brygady Pancernej Gwardii (dowódca – mjr Siemion Choriakow). W Groszowicach Sowieci wymordowali 80 mieszkańców.
Na północy Opola pod naporem sowieckich czołgów wycofała się jednostka niemieckiej żandarmerii podporządkowana 8 Batalionowi obrony terytorialnej. Po wyparciu niemieckich oddziałów z leżącej na północy miasta dzielnicy Zakrzów, wojska sowieckie dokonały pogromu miejscowej ludności. W okresie od 23 stycznia do marca 1945 r. czerwonoarmiści zamordowali łącznie 103 mieszkańców dzielnicy (w tym siedmioro dzieci); ci którzy przeżyli ratowali się ucieczką do Luboszyc. Tego dnia sowieckie czołgi ostrzelały mosty na Odrze. Pod wpływem tego zdarzenia oddziały saperów wysadziły oba mosty drogowe, bez powiadomienia komendanta twierdzy. Uniemożliwiło to przetransportowanie wspomnianych niszczycieli czołgów. W związku z rozwojem wydarzeń, dowództwo twierdzy przystąpiło do organizowania nowej linii obrony na lewym brzegu Odry. Dowódca twierdzy przeniósł swą siedzibę z budynku dyrekcji kolei do koszar wojskowych na Półwsi. Przez zachowane mosty, kolejowy na Zaodrze i pieszy na wyspę Bolko, udało się wycofać z centrum miasta niszczyciele czołgów oraz działa przeciwlotnicze.
Zdobycie Opola
23 stycznia oddziały 543 Narwskiego Pułku Piechoty ppłk. Lwa Siroty dostały rozkaz przystąpienia do ostatecznego szturmu na Opole. Wieczorem pułk Siroty wzmocniony bateria dział przeciwpancernych oraz dywizjonem samobieżnej artylerii przystąpił do ataku z pozycji w Groszowicach w stronę centrum miasta. Nacierające bataliony (1 i 2) 543 pułku, wkrótce zajęły Nową Wieś Królewską, a następnie opanowały Dworzec Główny. W tym czasie 3 batalion obszedł centrum od północy raz północnego wschodu i uderzył na siły niemieckie w Zakrzowie. Szczególnie ciężkie walki toczono wokół „wagonówki” oraz ulic Rejtana i Drzymały. Niemcy zabarykadowali także wschodnie wyloty ulic Ozimskiej i Kośnego. Po północy walki przeniosły się do centrum miasta i wojska niemieckie zostały okrążone. Opór Niemców trwał do 4 nad ranem 24 stycznia – tego dnia prawobrzeżna część Opola znalazła się w rękach Sowietów. Żołnierze sowieccy zajęli także Wyspę Bolko, skąd ostrzeliwali pozycje niemieckie. W zachodniej części Opola Niemcy zreorganizowali swoje siły, tworząc Grupę Bojową „Opole”. 2 lutego nad oddziałami tym objął dowództwo mjr Matthias Wensauer.
Wedle niezweryfikowanej relacji przesłanej do szwedzkiego attache wojskowego, po zdobyciu Opola władze wojskowe lub NKWD wezwało na wiec rosyjskich robotników przymusowych, których miało przybyć około 250. Gdy tylko robotnicy zebrali się w wyznaczonym punkcie miasta zostali otoczeni przez żołnierzy Armii Czerwonej i NKWD. Ktoś krzyknął „dlaczego nie utworzyli partyzantki?” i chwilę potem zostali rozstrzelani.
Natarcie wojsk sowieckich trwało do 10 lutego 1945 r., kiedy to na rozkaz dowódcy 1 Frontu Ukraińskiego przeszło do obrony zajętych rubieży. Walki o lewobrzeżną część Opola trwały natomiast do 19 marca 1945 r. Tego dnia do dzielnic: Zaodrze, Półwieś i Szczepanowice jako pierwsze wkroczyły pododdziały 59 Armii Ogólnowojskowej.
Szczególnie zaciekłe boje toczyły się w rejonie utworzonych przez wojska sowieckie przyczółków. Znamienne, że u boku wojsk niemieckich walczyły pod Opolem także oddziały cudzoziemskie. Na północ od Opola w okolicy Żelaznej broniły się m.in. pododdziały estońskie 20 Dywizji Grenadierów SS, których żołnierze przez miejscowych zwani byli „estlandrami”. Na południ od miasta równie ciężkie boje miały miejsce w okolicach Folwarku, Chrzowic, Boguszyc, Źlinic, Zimnic Wielkich i dalej na południe aż po Rogów Opolski i Krapkowice. Tutaj u boku Wehrmachtu biły się oddziały białych kozaków z 580 Dywizjonu Wschodniego, wcześniej biorące udział w pacyfikacji Powstania Warszawskiego.
Walkę toczono bez pardonu, obie strony nie brały do niewoli jeńców. Na przełomie stycznia i lutego Sowieci rozstrzelali 18 żołnierzy niemieckich w rejonie Kątów Opolskich. Miejscowej ludności zabroniono grzebanie zabitych na cmentarzu parafialnym i ostatecznie zwłoki żołnierzy spoczęły zakopane pośród okolicznych pól. Po drugiej stronie Odry, w miejscowości Dobra, do niewoli niemieckiej dostało się kilkunastu rannych czerwonoarmistów z 72 Dywizji Piechoty. 27 stycznia zostali zgromadzeni w budynku poczty i wszyscy wystrzelani przez żołnierzy niemieckiej 100 Dywizji Strzeleckiej. Ciała przewieziono do stodoły gospodarza Mleczki, polano benzyną i spalono. W położonych 4 km na zachód Strzeleczkach, z rozkazu NSDAP, rozstrzelano w tym czasie grupę jeńców (Polaków i Rosjan), którzy uczestniczyli w budowie schronów. Straty wojskowe obu stron były wysokie. Po wojnie na specjalnie utworzonym we Folwarku cmentarzu wojennym spoczęło ok. 492 żołnierzy Armii Czerwonej. Liczba poległych żołnierzy niemieckich nie jest w pełni znana.
Wśród ofiar znalazło się także wielu miejscowych gospodarzy i ich rodziny pomordowane przez czerwonoarmistów. Sowieci nie oszczędzali kobiet, dzieci i starców niezależnie od narodowości oraz znajomości języka polskiego. Najwięcej mordów dokonano w Boguszycach, leżących po zewnętrznej stronie twierdzy Oppeln (na wprost Chrzowic), od 27 do 30 stycznia Rosjanie wymordowali 200 (wedle innych relacji 300) mieszkańców wsi. W Zimnicach Wielkich zamordowano 70, a w Folwarku 30 osób. Śmierć poniosło także dwóch miejscowych duszpasterzy: boguszycki proboszcz – ks. Franciszek Walloschek oraz administrator parafii w Zimnicach Wielkich – ks. Karol Brommer.
Zbrodnie te obciążają (najprawdopodobniej) żołnierzy pododdziałów 125 Dywizji Piechoty pod dowództwem Wasilija Zinowiewa. Wedle zachowanych relacji świadków (braci Kuców z Zimnic) przyczyn takiej eskalacji zbrodni mogło być kilka. Przede wszystkim przywoływana jest postać miejscowego fanatycznego Ortsgruppenleitera NSDAP, który zachęcał miejscowych do oporu wobec Rosjan. On też inspirował Volkssturm i Hitlerjugend do walki z Sowietami oraz rozdzielał pancerfausty. W wyniku działań Ortsgruppenleitera, pododdziały Volkssturmu utworzyły punkty oporu w piwnicach domów należących do miejscowej ludności. Z tego powodu, w chwili zajmowania wsi, oddziały sowieckie dokonały wzmożonego ostrzału, paląc i burząc wiele budynków, co przyczyniło się do śmierci ich mieszkańców. Tegoż Ortsgruppenleitera oskarżano także, iż swym postępowaniem doprowadził do skonfliktowania miejscowej ludności z liczną grupą przebywających tutaj robotników przymusowych z Polski i Ukrainy. Jak wspominali świadkowie: „Po bitwie zostało parę osób w Zimnicach zastrzelonych przez żołnierzy sowieckich ponieważ robotnicy znajdujący się na robotach przymusowych wskazali ludzi, którzy znęcali się nad bezbronnymi”. Niezależne od okoliczności opisanych zbrodni nic nie może jednak usprawiedliwić zabijania bezbronnych cywilów w tym zwłaszcza dzieci i niemowląt, których Sowieci mordowali strzałami z karabinów i zakłuwali bagnetami.
W czasie walki o lewobrzeżną część Opola na prawym brzegu funkcjonariusze NKWD rozpoczęli akcję deportacji miejscowej ludności do obozów pracy w ZSRS. Podstawą tych działań było rozporządzenie wydane, 3 lutego 1945 r., przez Państwowy Komitet Obrony ZSRS (Gosudarstwiennyj Komitet Oborony – GOKO), który polecił dowódcom frontów i pełnomocnikom NKWD przy tych frontach przeprowadzić „mobilizację” i deportować do ZSRS Niemców z terenów Górnego Śląska i Prus Wschodnich. „Mobilizacja” miała objąć mężczyzn w wieku od 17 do 50 lat, w praktyce jednak często wywożono także osoby starsze i młodsze, a także kobiety. „Zmobilizowani” w ten sposób Ślązacy mieli być wykorzystani jako przymusowej robotnicy m.in. w rosyjskich kopalniach węgla, a ich pracę potraktowano jako rodzaj reparacji wojennych, co zostało także zaaprobowane przez zachodnich aliantów. Akcja „mobilizacji” rozpoczęła się w podopolskich wsiach już 13 lutego 1945 r., jej skala i liczba wywiezionych osób nie jest w pełni znana. Z dostępnych materiałów wynika, że tego dnia odbyły się łapanki w Luboszycach i Kolonii Gosławickiej, a zapewne także w innych podopolskich wsiach. Zostali wówczas uwięzieni i deportowani m.in.: bracia Piotr i Franciszek Frymark oraz najprawdopodobniej Piotr Pason z Luboszyc, a także Karol Knop z Koloni Gosławickiej (obecnie dzielnica Opola). Internowanych wywieziono do obozu pracy w Woroszyłowgradzie (obecnie Ługańsk). Na skutek ciężkich warunków pracy obaj bracia Frymarkowie niebawem zmarli, Piotr 19 marca 1945 r., a Franciszek 5 maja 1945 r. Rodzinę o ich śmierci powiadomił wspomniany Karol Knop, który zdołał powrócić z obozu w ZSRS. Los mieszkańców opolskiego był w tym czasie szczególnie trudny, teren ten pozostawał bowiem pod wyłącznym zarządem sowieckich władz wojskowych (komendantury wojskowe) co uniemożliwiało wszelką interwencję w sprawie uwięzionych do władz polskich. Polską administrację zaczęto tutaj organizować dopiero od marca 1945 r. (a w niektórych miejscowościach lewobrzeżnej Opolszczyzny od maja 1945 r.), na energiczniejsze interwencje w sprawie wywiezionych na roboty do ZSRS przyszedł czas dopiero na przełomie 1945 i 1946 r. Badania naukowe nad losami deportowanych, co interesując, utrudnia dziś fakt, iż Ługańsk to stolica zbuntowanej Ługańskiej Republiki Ludowej pozostająca w ogniu walk rosyjsko-ukraińskich. Mimo obietnic władz ukraińskich, z oczywistych, względów historycy polscy nie maja dostępu do tamtejszych archiwów.
Kolejne operacje sowieckie i zakończenie wojny
Dalsza ofensywa na Opolszczyźnie rozpoczęła się dopiero 15 marca i została później nazwana „operacją opolską”. Do jej wykonania użyto dwa zgrupowania sowieckie północne i południowe. W składzie północnego znajdowały się 21 Armia, 34 Korpus z 5 Armii GW, 4 Armie Pancerną oraz 4 korpus Pancerny. Podczas tej operacji wojska niemieckie: grupa korpuśna „Schlesien” oraz część 11 Korpusu 1 Armii Pancernej, stawiały zażarty opór.
W czasie dwutygodniowych walk wojska sowieckie ostatecznie opanowały Prudnik -20 marca, Nysę – 24 marca i Racibórz – 31 marca. Południowe skrawki Śląska Opolskiego zostały zajęte w kwietniu 1945 w ramach „operacji ostrawskiej” 4 Frontu Ukraińskiego m.in. 5 kwietnia Tworków. Południowo-zachodnie ziemie opolskiego Sowieci zdobyli dopiero w czasie operacji praskiej 7-9 maja 1945. 8 maja wojska sowieckie wkroczyły do Otmuchowa, a 9 maja – ostatniego dnia wojny do Głuchołaz i Paczkowa.
Do ostatnich dni wojny działaniom obu stron towarzyszyły gwałty i morderstwa. Tragiczny był zwłaszcza los śląskich zakonnic, które pozostały w zajętej przez Sowietów Nysie, by opiekować się rannymi i chorymi. Czerwonoarmiści urządzali regularne polowania na kobiety, w wyniku których 27 sióstr zakonnych, głównie elżbietanek, zostało w brutalny sposób zamordowanych. 150 nyskich zakonnic doznało gwałtów oraz innych upokorzeń, a niektóre spośród nich wywieziono do obozów w Związku Sowieckim.
Po przeciwnej stronie frontu, w odległym o niespełna 15 km Otmuchowie, niemieccy naziści dokonali, 13 kwietnia 1945 r., mordu na 26 umysłowo chorych pacjentach szpitala św. Józefa. Bezpośrednim sprawcą zabójstwa był kierownik Państwowego Urzędu Zdrowia w Grodkowie, lekarz dr Gottfried Matthes oraz jego pomocnik niejaki Schmidt. Pensjonariuszy otmuchowskiego szpitala (głównie Niemców) próbowano najpierw otruć – dwukrotnie aplikowana trucizna jednak nie zadziałała. Jak zeznawano później w procesie nazistowskiego lekarza: bezbronni pacjenci w końcu zaczęli się czegoś domyślać, dlatego wielu z nich starało się ukryć. Schronienia szukali pod łóżkami i w różnych zakamarkach zakładu. Oprawcy wyciągali wyjących z przerażenie ludzi za ręce i nogi i zabijali strzałem z pistoletu.
Znamiona zbrodni noszą także, wykonywane w ostatnich miesiącach wojny, seryjne egzekucje na domniemanych dezerterach z armii niemieckiej, skazywanych przez niemieckie wojskowe sądy polowe bez należytego rozpoznania sprawy. Zbrodnie takie miały miejsce, pod Maciowakrzem w powiecie kozielskim (gdzie, na przełomie stycznia i lutego 1945 r., stracono pięciu żołnierzy Wehrmachtu) i w Głogówku. W Nysie, w drugiej połowie marca, w wyniku dochodzeń przed sądami polowymi, zgładzono aż 22 żołnierzy. Świadek podobnych wydarzeń – Agnieszka Zając z domu Kwoczek z Grabiny (powiat prudnicki) pisała później w swych wspomnieniach, że: „Zwłoki powieszonych dezerterów wisiały w okolicznych wioskach i miastach jako postrach dla tych, którzy zamierzali iść w ich ślady”. Winą za bezwzględne traktowanie domniemanych dezerterów i maruderów obarczono po wojnie dowódcę Grupy Armii „Środek” – gen. płk. Ferdinanda Schörnera. W 1957 r., w Republice Federalnej Niemiec, odbył się proces nazistowskiego generała, w wyniku którego został skazany na cztery i pół roku więzienia.
Szacuje się, że walki na Śląsku Opolskim w 1945 r. pochłonęły ogółem około 30 tys. żołnierzy sowieckich i 50 tys. żołnierzy niemieckich. Pełna liczba pomordowanych więźniów, robotników przymusowych oraz cywilów, których zagładę przyniosły oba totalitarne mocarstwa: nazistowskie Niemcy i Związek Sowiecki, pozostaje do dziś nieznana.
Po wojnie
Po zakończeniu wojny z inicjatywy przedstawicieli Polskiego Czerwonego Krzyża: Pełnomocnika Zarządu Głównego PCK na Oddział w Opolu – mgr. Stanisława Szwedkowskiego, Pełnomocnika Zarządu Głównego PCK na Oddział w Opolu – Jana Barana oraz kierownika informacji PCK w Opolu Janiny Bieniek podjęto, w 1947 r., akcję ewidencji mogił poległych w powiecie opolskim, w 1945 r., żołnierzy. Akcja prowadzona była z aprobatą Administracji Apostolskiej Śląska Opolskiego, którą reprezentował ks. kanclerz Paweł Latusek, a wsparli ją m.in. duchowni oraz przedstawiciele miejscowej administracji – wójtowie i sołtysi podopolskich miejscowości, którzy na własną rękę informowali także rodziny poległych o miejscach ich pochówków.
W wyniku tych działań sporządzono wykaz mogił żołnierskich zarówno na terenie powiatu opolskiego, jak sąsiednich miejscowości Śląska Opolskiego. W przesyłanej do Oddziału PCK w Opolu korespondencji znalazły się też depozyty po poległych żołnierzach: książeczki wojskowe, fotografie, wojskowe znaki tożsamości oraz listy do najbliższych. Wykazy mogił oraz depozyty były następnie przesyłane do PCK Okręg Śląsko-Dąbrowski w Katowicach. Dalszy los tych przesyłek nie jest znany.
Wkrótce po wojnie miejscowa ludność podejmowała próby upamiętnienia poległych i pomordowanych członków rodzin oraz lokalnych wspólnot. Najprawdopodobniej jednym z pierwszych pomników tragedii 1945 r. był kamień z Zimnic Wielkich ufundowany w końcu tego roku z inicjatywy sołtysa Józefa Kuca, którego dwóch synów zginęło w czasie walk o nadodrzański przyczółek. Na pomniku kamieniarz z Prószkowa – Odelga wykuł inskrypcję:
„Rok 1945 24. 1 do 19. 3. Na pamiątkę strasznych walk wojsk radzieckich z niemcami [sic], okropnych cierpień tutejszej ludności, spalonej wsi i 64 niewinnie zabitych mieszkańców”
W 1967 r., z polecenia władz partyjnych, kamieniem zainteresowali się funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Wkrótce też wydano nakaz usunięcie pomnika, i, aby go ustrzec przed zniszczeniem, mieszkańcy Zimnic kamień zakopali. Ponowne jego odsłonięcie nastąpiło dopiero w wolnej Polsce po przełomie 1989 r. W tym samym czasie pomniki upamiętniające ofiary 1945 r. spontanicznie zaczęły powstawać w innych miejscowościach Śląska Opolskiego.
Po wojnie z polecenia władz komunistycznych przystąpiono także do porządkowania grobów poległych żołnierzy. Ze względów ideologicznych akcją tą objęto jednak przede wszystkim żołnierzy sowieckich poległych na terenie Polski. W latach 1948-1954 przeprowadzono pierwsze większe prace ekshumacyjne. Szczątki żołnierzy, wydobyte z miejsc pierwotnych pochówków, przenoszono wówczas i w latach następnych na specjalnie utworzone wielkie cmentarze wojenne. W województwie opolskim decyzją władz zorganizowano je w Kędzierzynie-Koźlu, Kluczborku (na ruinach cmentarza żydowskiego), Opolu i Raciborzu (obecnie woj. śląskie).
Opole – cmentarz żołnierzy Armii Czerwonej przy ul. Katowickiej (foto.: autor)
Dopiero po przełomie 1989 r. podjęto na nowo kwestię uporządkowania mogił żołnierzy niemieckich. Prace poprzedziły stosowne umowy polsko niemieckie. 14 listopada 1989 r. strony wydały oświadczenie, w którym deklarowały możliwość odnalezienia, odnowienia i pielęgnacji grobów ofiar wojennych. Kwestia ta została następnie uregulowana w polsko-niemieckim traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. W artykule 32. umowy szczegółowo określono zasady opieki nad grobami. Podpisane porozumienia zaowocowały ostatecznie powstaniem specjalnych nekropolii wojennych przeznaczonych dla ekshumowanych żołnierzy niemieckich. Cmentarz taki utworzono także w Nadolicach Wielkich pod Wrocławiem, a na jego obszarze grzebane są dziś szczątki ekshumowanych żołnierzy niemieckich poległych na Dolnym Śląsku i Śląsku Opolskim. Oficjalne otwarcie nekropolii nastąpiło 5 października 2002 r.
Włochy – cmentarz parafialny, uroczystości przy grobie Jana Skali lata 60. XX w. (foto. zbiory autora).
Dzięki determinacji działaczy Towarzystwa Miłośników Ziemi Namysłowskiej już w latach 60. XX w. udało się także uporządkować i oznakować, na cmentarzu we Włochach, mogiłę serbołużyckiego przywódcy – Jana Skali. W ówczesnych warunkach nie dało się umieści informacji o faktycznych powodach śmierci publicysty; stosowna inskrypcja (na bramie cmentarza) znalazła się dopiero po 1989 r. Do dziś zapomniane pozostają natomiast miejsca pracy i kaźni licznych więźniów oraz robotników przymusowych, w tym byłych Powstańców Warszawskich, którzy ponieśli śmierć w ostatnich miesiącach wojny przy budowie niemieckich fortyfikacji.
autor: dr. Mariusz Patelski, Instytut Historii Uniwersytetu Opolskiego
*Termin Śląsk Opolski ma charakter umowny, tekst dotyczy bowiem ziem, które weszły w 1950 r. w skład województwa opolskiego. Tereny te objęły część województwa śląskiego oraz dwa dolnośląskie powiaty (brzeski i namysłowski), które należały wcześniej do województwa wrocławskiego. Dla lepszej orientacji w tekście użyto polskich nazw miejscowości zamiast obowiązujących w 1945 r. nazw niemieckich.
W tekście wykorzystano dokumenty z Archiwum Państwowego w Opolu oraz prace historyczne, m.in.:
A.Beevor, Berlin 1945. Upadek, Kraków 2009,
Ks. A. Hanich, Martyrologium duchowieństwa Śląska Opolskiego w latach II wojny światowej, Opole 2009,
R. Kaczmarek, Górny Śląsk podczas II wojny światowej, Między utopią niemieckiej wspólnoty narodowej, a rzeczywistością okupacji na terenach wcielonych do Trzeciej Rzeszy, Katowice 2006,
A. Kurek, Niemiecki więzienia sądowe na Śląsku w czasach Trzeciej Rzeszy, Kraków 2007,
H. Stańczyk, Od Sandomierza do Opola i Raciborza, Warszawa 1998,
D. Tomczyk, Śląsk Opolski – 1945. Militarne i polityczne problemy okresu wyzwolenia, Opole 1989.
Bardzo dobry i rzetelny artykuł
przestanciewybielac hitlerowców na tej stronie
Bardzo ciekawy artykuł!!! Pozdrawiam