W ostatni piątek w Sejmie doszło do głosowania rządowego projektu nowelizacji ustawy prawo zamówień publicznych i niektórych innych ustaw, który w kształcie przeforsowanym przez koalicję Platformy i PSL-u, jest wręcz zaproszeniem do już przysłowiowego „kręcenia lodów”.
Rządowy projekt zmian w zamówieniach publicznych wydawał się bezpieczny, wszak dotyczył głównie podniesienia progu zamówień publicznych z 14 tys. euro do 30 tys. euro, a w przypadku badań naukowych i przedsięwzięć z obszaru kultury 120 tys. euro.
Większość krajów UE takie rozwiązania zastosowała już jakiś czas temu, a w Polsce podniesienie progu zamówień publicznych z 6 tys. euro na wspomniane 14 tys. euro, miało miejsce blisko 7 lat temu, bo w 2007 toku.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości w pracach nad tą ustawą popierali to rozwiązanie, wprowadzając poprawkę polegającą na tym, żeby mimo podwyższenia progu zamówienia publicznego, zamawiający miał obowiązek zamieszczenia ogłoszenia o zamiarze udzielenia zamówienia, o jego przedmiocie oraz o rozstrzygnięciu w Biuletynie Zamówień Publicznych.
Jakież było nasze zaskoczenie kiedy w czasie prac komisyjnych, poseł Platformy Marcin Święcicki (na początku lat 90-tych prezydent Warszawy), przyniósł poprawkę polegającą na tym aby w zamówieniach do wspomnianej kwoty 30 tys. euro jeżeli podmiot wykonujący zamówienie sobie to zastrzeże, nie były ujawniane o nim informacje (napisała o tym także Gazeta Polska Codziennie).
W szczególności nie ujawniane będą dane osobowe wykonawcy takiego zamówienia, a także wysokości wynagrodzenia wykonawcy zamówienia.
Niestety ta poprawka będąca swoistą wrzutką dokonaną podczas obrad komisji, została zaakceptowana przez większość koalicyjną Platformy i PSL-u pod czas ostatecznego głosowania nad projektem.
Zamówienia publiczne to w warunkach polskiej gospodarki olbrzymia kwota sięgająca w 2012 roku 45 mld zł, przy czym te poniżej 14 tysięcy euro stanowiły według Urzędu Zamówień Publicznych około 40 proc. czyli kwotę ponad 18 mld zł.
Po podwyższeniu progu do 30 tysięcy czyli kwoty ponad 120 tysięcy złotych netto, wartość zamówień publicznych realizowanych w uproszczonej formule, będzie więc jeszcze wyższa, a utajnienie danych wykonawcy i kwoty zamówienia jeżeli zażąda tego wykonawca zamówienia, jest wprost zachęceniem do korupcji.
Media były pełne takich doniesień w 2012 roku kiedy finiszowano z realizacją wielu przedsięwzięć związanych z Euro 2012 i zamówienia do 14 tysięcy euro trafiały do ludzi związanych z Platformą.
Szczególnie głośno mówiono o takim procederze przy pracach wykończeniowych Stadionu Narodowego, a także w związku z organizacją tam działalności gastronomicznej i handlowej.
Niedawno warszawski radny Prawa i Sprawiedliwości Maciej Wąsik (jakiś czas temu zastępca szefa CBA), napisał na portalu niezależna.pl, że właśnie dzięki istnieniu do tej pory tej jawności, na warszawskiej Woli wykryto aferę związaną z tym, że dyrektor zarządu Gospodarowania Nieruchomościami udzielał zleceń do 14 tysięcy euro firmom związanym z działaczami Platformy.
Korupcja jest w Polsce coraz większym problemem i wynika to zarówno z ocen instytucji zagranicznych jak i raportów pokontrolnych Najwyższej Izby Kontroli.
Tymczasem przy okazji rutynowej nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych, poseł Platformy przynosi na posiedzenie komisji gotową poprawkę, która ma na celu utajnienie wykonawcy i kwoty zamówienia.
Poprawka ta zgłoszona niejako „zza węgła” przechodzi głosami posłów Platformy i PSL-u zarówno na posiedzeniu komisji jak i na plenarnym posiedzeniu Sejmu.
Wygląda więc na to, że teraz lody mają być kręcone ale bez rozgłosu.
Autor: dr Zbigniew Kuźmiuk, Poseł Prawa i Sprawiedliwości