Widziałam swego czasu Matkę Bożą. Matka Boża była niebieska, wykonana z grubego plastiku i na dodatek świeciła w ciemności. A druga stała obok, miała odkręcaną koronę, a w brzuchu wodę święconą. Dobrą do skrapiania ziemi po której stąpali wrogowie. Istny pop art. a la Andy Warchol. Nie ogłosiłam w diecezji, że dostąpiłam objawienia.
Podobno w Fatimie jest wielki hipermarket z dewocjonaliami. Sklep wielkością odpowiada zapotrzebowaniom rynku. Są tam tysiące krzyży ze wszystkich rodzajów drewna, a nawet składany pastorał dla biskupa- podróżnika.
Opodal można kupić woskowe wota, w kształcie rąk, nóg i innych chorych części ciała, które następnie należy- przy wtórze żarliwej modlitwy spalić w ogromnym piecu i czekać ozdrowienia. W rzymskiej świątyni Eskulapa, znaleziono złoty posążek chłopca, który zostawili tam stroskani rodzice (per analogiam).
Znowu biorę się za temat, na którym kompletnie się nie znam, ignorancja bierze górę nad rozsądkiem. Szczęście, że nie będzie tego czytał żaden ekspert.
Wszystko przez obrazek papieża od dwóch lat przyklejony do lodówki i blaszaną puszkę tertio millenio, w której przechowujemy czerwoną herbatę. Puszka z papieżem, palma za obrazem, różaniec z drzewa różanego. Dobrze, że nie Matka Boża z silikonu
Kiedy umarł Jan Paweł II miały podobno miejsce wielkie, narodowe rekolekcje. Modlitwy, marsze, płacz i morze świec przed kościołami. Każdego człowieka trzeba opłakać, sercu dać przywyknąć do straty. W końcu jednak każde odciążone serce cichnie, bo nie ma nieutulonych żalów.
Czy ktoś dzisiaj czyta pisma Jana Pawła II? Ktoś żyje według jego wskazówek? Pewnie tak. Pewnie jestem niesprawiedliwa sądząc, że jest inaczej. Że Karol Wojtyła pozostał tylko dobrym dziadkiem przytulającym dzieci. Mędrcem wędrującym po górach.
Jego nauki są ciężkie w realizacji, wymagają poświęceń, nie skutkują od razu, więc o wiele łatwiej wmontować podkład muzyczny pod film, oglądać nie słuchając słów. Bo słowa są trudne, choć nieskomplikowane. Żadną miarą nie pasują do dobrotliwego dziadka
Jego następca zyskał sobie wdzięczną ksywkę Benio. Co niedzielę czekaliśmy, aż powie coś do nas po polsku. Cieszyliśmy się z jego postępów, podziwialiśmy zdolności lingwistyczne Niemca, który potrafi powiedzieć zadość. Ostatnia encyklika Benia kurzy się na półkach księgarń. Większość z nas pewnie nawet nie zna tytułu.
I znowu jestem niesprawiedliwa. Jak ja w ogóle śmiem wypowiadać się na takie tematy. Heretyczka i zaprzaniec. Półtora roku w kościele nie byłam. Oczywiście, że nie mam prawa wytykać błędów dobrym katolikom co to i do kościoła i do kolędy i do lektury pras katolickich są skorzy.
Świat zmierza ku zagładzie, skoro młody chłopak, po trzech zaledwie latach studiów, podważa dogmaty i nikt mu tego nie zabroni, a jego dziewczyna miesiącami nosi na szyi runę a na palcu pierścień Atlantów i nikt jej za to nie wbije na pal. Nawet ksiądz nie powie złego słowa. Wieczór spędzają przy zapalonych świecach, a rano czytają horoskop w gazecie. To jest na pewno zmowa czarnych dusz. Neopogaństwo w natarciu. Jak się przed tym bronić? Zawsze można poleżeć krzyżem, pojechać na spotkanie do Taize, albo pokropić mieszkanie wodą święconą z brzucha Matki Boskiej. To powinno nas wzmocnić przed konfrontacją z zaprzańcami, którzy i tak wiedzą lepiej.
Potem okazuje się jednak, że ci potworni zaprzańcy: agnostycy, ateiści, apostaci i sataniści po inicjacji wcale nie chcą się konfrontować. Uśmiechają się przyjaźnie, trzymając się za ręce, głaszcząc kota, drapiąc psa za uchem. Wcale nie myślą o pójściu na wojnę. Są zawsze gotowi porozmawiać, pójść na imprezę, udzielić informacji, zrobić herbatę spragnionej matce.
Co robić? Mieli być źli, a okazali się zupełnie dobrzy- serdeczni, uśmiechnięci, otwarci. Tylko, że rysują pentagram z pełną świadomością czynu. Używając amuletu, wcale nie twierdzą, że to święty obrazek. Chodzą z podniesionymi głowami i nie mają zwyczaju klękać.
Ludzie, którzy raz mieli odwagę powiedzieć „ Nie” powtarzają swój sprzeciw coraz wyraźniej, nawet jeśli nie podnoszą głosu. Są tym niebezpieczniejsi, że nigdy nie mówią o sobie: „my jesteśmy ci źli”. Na ogół próbują nie ustawiać się po żadnej ze stron. Oczywiście, że to nie oni są solą ziemi, ich czeka co najwyżej potępienie jeśli się nie nawrócą. Dobry katolik powinien o tym wiedzieć, gdyby poczytał pisma doktorów Kościoła, papieskie encykliki o odkupieniu, arcybiskupią publicystykę Josepha Ratzingera. Poczytać, pomyśleć, a w międzyczasie się modlić. Książek o odkupieniu i nadziei na ogół nie ma w sklepach z dewocjonaliami, ani w przedsionkach kościoła, a histeria religijna nigdy nie sprzyjała myśleniu.
Religia pozbawiona ducha, przytłoczona materią, nabiera znamion magii, ma rysy pogaństwa, które kiedyś wyparła. Ludzi, którzy pojmują ją tylko w ten sposób nader łatwo ośmieszyć a właściwie to oni sami przez swoje zachowania ośmieszają, osłabiają i spłycają katolicyzm. To oczywiście najczarniejszy scenariusz, czy będzie aż tak źle, zależy od nas.
Póki co, na szczęście nowy papież wziął się za porządki w Watykanie, więc przykład (skromności, pokory i ubóstwa) już idzie z góry. Jest szansa na zmiany, na zwrot ku głębokiej, ignacjańskiej duchowości, która mam nadzieję odsunie nieco w cień sakralny kicz. Może to spowoduje, że młodzi ludzie przestaną szukać głębi, która jest im tak bardzo potrzebna, na oślep. Może łatwiej im będzie myśleć samodzielnie i rozróżniać dobro od zła. Bo zło istnieje, działa i wcale nie wyniosło się między bajki. (tak wiem, to są wielkie słowa i używam ich całkiem świadomie).
Za to mam nadzieję, że silikonowa matka boska, wróci na swoje miejsce do krainy bezguścia, skąd od czasu do czasu będzie można po nią sięgnąć, by pokazywać ludziom jako ciekawostkę. Pamiątka z pielgrzymki, nie może być ważniejsza, niż sama pielgrzymka.
Maria, Opole 6 I 2008
Co to za beznadziejny tekst! Co to za próba promowania ateizmu czy szatanizmu?
Papież Franciszek dostał rekomendację w momencie obejmowania urzędu od loży masońskiej żydowskiej B’nai Brith! Faktycznie jestto wspaniałe świadectwo!
Jeśli chodzi o naukę i spuściznę JP2 to są dziś szczególnie aktualne – dziś 70. rocznica ludobójstwa na Wołyniu – przypominam w czasie „pielgrzymki” JP2 na Ukrainę, w czasie pobytu we Lwowie wyniósł ów człowiek kilkunastu księży greko-katolickich na ołtarze – co co najmniej dziesiątka z nich brała „błogosławiony” Jozafat Kocyłowski, który święcił sztandary SS-Galizien i później OUN-UPA. A o Polakach jakoś zapomniał….
BuhahahahaXD