Rozmawiało raz dwóch wiceprezydentów:
-Arek, słuchaj, chyba zagalopowałem się z tym wyścigiem kolarskim- martwił się Krzysiek [co nazwisko miał na literę K] patrząc przez okno swojego gabinetu, które wychodziło na pewien lokal gastronomiczny, który zresztą i tak pewnie wkrótce zostanie zamknięty…
–Chyba się „zapedałowałeś”.
-Hej, spokojnie, nasz Urząd jest tolerancyjny, pamiętaj o tym
-Ok, ok rozumiem…
-Zrozum mnie, to nie jest śmieszna sprawa… jak ja mam teraz zrobić ten porządek na drogach?
–Normalnie, jedź do MZD do Arka i się dogadajcie
-Jak się mamy dogadać? Przecież nie ma pieniędzy na remonty…
-Widzisz Krzysiu, mówiłem Ci wiele razy, abyś nie przesadzał z tą magią, zawsze mówisz „znajdą się pieniądze, znajdą” a potem co? Potem drepczesz po gabinecie i marudzisz. Powiem Ci więcej, gorzej, że potem przychodzisz dreptać do mnie a to już wielki problem
-No to co teraz?
-Czaruj Krzysiu, czaruj.
-Tak, masz rację, przecież pieniądze muszą się znaleźć…
Autor: Łukasz Żygadło
hahahahahah !