Emil Tańczak: Dokąd zmierzasz Ojczyzno ?

Niezależna Gazeta Obywatelska

Każda budowla, żeby przetrwać i spełniać swoje przeznaczenie musi posiadać element kluczowy – mocny fundament. Tak jest też ze społeczeństwem: bez rodziny, zdrowej rodziny, tej Skały, która oprze się wichrom, żaden naród, kraj czy państwo nie przetrwa.

A w mojej Ojczyźnie tyle się czyni – planowo czy bezmyślnie (?) – żeby rodzinie nie było zbyt dobrze, żeby w relacjach społecznych wręcz uznać rodzinę za „model staroświecki”, nadający się bardziej do zbiorów muzealnych niż do praktykowania…

Nigdy wcześniej – jak sięga pamięć historyczna – nie było aż tyle co dziś szyderstw z rodziny: z wierności małżeńskiej, z wielodzietności rodzin, przywiązania do wiary i tradycji ojców. Ocean kpin i prześmiewczych tekstów wylewa się strumieniami w kabaretowych popisach, by ośmieszać wieloletnie pożycie małżeńskie i miłość aż po grób. Ten kierunek ataku nie wiąże się bowiem z żadnym ryzykiem sankcji czy narażenia się „dysponentom środków”, dlatego niektórzy kabareciarze tak łatwo, wręcz z lubością podejmują ten temat, a im bardziej popisują się niewybrednymi dowcipami o rodzinie, tym większe będą (być może) granty.

Nie siadajmy w jednym rzędzie pośród szyderców i nie bądźmy jak plewa, którą wiatr zamiata. Co chcemy przez to osiągnąć, że atakujemy rodzinę – jaki cel nam przyświeca, dlaczego podcinamy gałąź, na której siedzimy(?). Wydaje się, że to nie przypadek ani wyłącznie tęsknota do sukcesu „artysty”, który chce zaistnieć. To przemyślane działanie i sprytnie sterowane przez tych, co to chcą stworzyć „nowego człowieka” i w naszą codzienność sączą śmiertelną ideologię dawkami „trującej mgiełki”.

Szyderstwa i tworzenie atmosfery zawstydzania przed kontynuacją i pielęgnowaniem naturalności w życiu, wyścielają rządzącym drogę do poczynań „prawnych”, godzących w byt i sens istnienia normalnej rodziny. Odchylenia od normy były, są i zapewne pozostaną, lecz one – właśnie te wyjątki od reguły – podkreślają prawdę odwieczną, że tylko związek mężczyzny z kobietą zapewnia ciągłość pokoleń i realne wywiązywanie się rodu ludzkiego z podstawowego zadania ustanowionego przez Boga w akcie stworzenia, jakim jest uczestnictwo w zamyśle twórczym Wszechmocnego…

Cóż ja mogę tu uczynić (?). Wypada mi tylko wykrzyczeć: Ludzie, opamiętajmy się, nie pędźmy na oślep do zguby, nie klęczmy już dłużej przed bożkiem hedonizmu. Obudźmy się z letargu by ujrzeć, że jest coś więcej niż „żerowisko”, nie pozostawajmy sparaliżowani w pozycji służalczej wobec atawistycznych wzorców, którymi kuszą nas „wielcy tego świata”, co to dysponują środkami i sposobami na nas. Oby nie było za późno, bo kiedy będziemy już na dnie (o zgrozo!) – nie będzie wtedy dla nas odwrotu; a odbić się od dna z pozycji klęczącej, to byłby nie lada wyczyn, godzien „olimpijskiego wawrzynu rozpaczy” (o ironio!).

Co się takiego wydarzyło w rozwoju cywilizacji, że na świecie pojawia się coraz więcej „kretynów z ambicjami” (a nie może być nic gorszego niż ktoś taki!), że znaczna część świata tak bardzo zdziczała (a nasz kraj też nie jest wolny od wpływów globalnych i część z nas też powoli kretynieje), że odchodzimy od korzeni i że człowiek sam się unicestwia.

Dawno nie było tylu konfliktów zbrojnych na świecie, które co rusz wybuchają a kolejne się tlą… Konieczność obrony granic i niepodległego bytu zawsze pozostaje niedyskusyjnym prawem i obowiązkiem każdego narodu i państwa. I na tę chwilę nie ma nic ważniejszego dla nas Polaków; opowiadam się za tym całym rozumem i sercem. Jednak w przyszłości trzeba by coś zmienić – ktoś musi to powiedzieć; przecież niekończące się zwiększanie wydatków na obronę (wydatków wojennych – mówmy prawdę!) doprowadzi do granic absurdu. Kiedyś trzeba powiedzieć: STOP! Spirala zbrojeń w skali światowej – to czysty kretynizm, rodzący się w głowach oszalałych z pazerności „elit”; a to dla nich „czysty” interes – dający krocie! Czytelnik pomyśli: marzyciel! – pewnie to utopia, bo przecież historia ludzkości to w zasadzie historia wojen…

Pomyślmy, iluż rodzinom żyłoby się lepiej, ileż moglibyśmy pobudować i naszym dzieciom pozostawić w spadku dobrostan, godzien szacunku dla odchodzących pokoleń. Trzeba podjąć próbę pierwszych kroków; karkołomne to zadanie, ale bezczynność jest jeszcze gorsza. Jedno jest pewne, że nie ma rzeczy niemożliwych, oczywiście dla ludzi odważnych i odpowiedzialnych – i na takich stawiajmy.

Doświadczony naród – a takim jesteśmy – stać na wskazanie ludzi światłych, gorących patriotów, których myślenie może wyprzedzać standardy, ludzi będących wizjonerami a jednocześnie realistami, którzy w tym przebiegunowanym świecie znajdować będą dobre rozwiązania i podsuwać mądre rady „bogom” tego świata (sami nic lub niewiele zdziałamy), pozyskiwać korzystne sojusze i realizować pokojowe wizje dla nas i sąsiadów. W skali jednego pokolenia problemu nie rozwiążemy – potrzeba wytrwałości i konsekwencji, pamiętając, że „kropla drąży skałę”.

Wybierzmy przywódców, którzy w zetknięciu ze złem potrafią je nazwać po imieniu i z bezwzględną skutecznością przeciwstawić się stanom i działaniom „z piekła rodem”. Zło trzeba wypalić do cna – bo inaczej znów odrośnie… Giną rodziny, karleje społeczność a my radujemy się „świecidełkami” i konsumpcją ponad miarę potrzeb; tylko umysłowy ślepiec tego nie dostrzeże. Póki nie nastał jeszcze chaos globalny – brońmy wartości na których wyrosła Europa i nasz kraj POLSKA. Szukajmy też odpowiedzialnych i wiernych sojuszników, by nie utonąć w morzu nienormalności.

W zestawieniu ze światem jesteśmy małym narodem i średnim państwem, lecz Dawid też nie imponował „wielkością” w konfrontacji z Goliatem… Zacznijmy od przywracania normalności w życiu społecznym, powrotu do poszanowania rodziny, dopuszczenia do głosu wszystkich, którym leży na sercu nasz wspólny los. I to wszystko zepnijmy klamrą westchnienia do Bożej Opatrzności o wsparcie na drodze ku naprawie Rzeczypospolitej. Historia dowiodła, że narody i państwa jeśli wyzbywały się wartości uniwersalnych i oddalały się od praw naturalnych – tracąc wieź z Absolutem, padały – prędzej czy później – pod ciężarem własnej „boskości”, a świat rechotał widząc jak „proch ludzki się pyszni” i w niwecz obraca.

Na szczęście wiele serc gorących bije dla POLSKI i Nadzieja jeszcze nie umarła (póki my żyjemy!).

Emil Tańczak, przedsiębiorca z branży stomatologicznej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X
Serwis wykorzystuje pliki cookies: Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celach reklamowych, statystycznych oraz w celu dostosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też korzystać z nich współpracujący z nami reklamodawcy oraz firmy badawcze. Jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, to będą one zapisane w pamięci twojej przeglądarki.
W przeglądarce internetowej możesz zmienić ustawienia dotyczące cookies. Instrukcje dla poszczególnych przeglądarek znajdziesz tutaj