Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, po trwających znacznie ponad sto lat zaborach, mieliśmy trzy rodzaje systemów zarządzania – i daliśmy radę w bardzo krótkim czasie scalić rozerwany naród i kraj w jedno prężne państwo.
A dziś … rządowe „plany grozy” prowadzą gospodarkę, wolność i niepodległość do kompletnego rozstroju. Władze, obok beztreściowego przekazu – pachnącego lenistwem elit, brakiem wyobraźni i pałające chęcią zemsty na poprzednich ekipach – naprawdę nie moją nam nic więcej do powiedzenia. Tematy zastępcze są dla kręgów rządzących zasłoną dymną, a umizgi do części elektoratu celowane są w ludzkie słabości – a kto ich nie ma (?). Gender, na przykład, nie wynika z rozumu, lecz z zepsucia człowieka.
Człowiekowi dobrze służy to, co wyrasta z normalności, bo jest zgodne z prawem naturalnym. Wszystko co jest przeciwne naturze – stwarza katastrofę. Niech więc podniosą się bramy naszych serc, by wszedł przez nie Król Natury, Czasu i Chwały. I oby Bóg dał nam mądrość w decyzjach, wierność w postanowieniach i pokorę w wypełnianiu Jego woli.
Pomysły budowania świata bez Boga są groźnymi kierunkami, prowadzącymi ludzi na manowce i w końcowym efekcie są zawsze antyczłowiecze. Poruszam te sprawy w wydanej przed rokiem mojej książce i wiele razy zastanawiałem się, dlaczego dopiero u schyłku życia napisałem księgę (i to obszerną!), podsumowującą moją długą drogę życiowej i zawodowej aktywności – i nie znalazłem odpowiedzi.
Pewien sędziwy kapłan, który posiadł ogląd mojego życia z wielu stron – nawet z tej najmniej chlubnej odsłony, rzekł mi niedawno tak: Przyjacielu, im wyższa górka, tym większa jest perspektywa obserwacji, a owoc dopiero w fazie pełnej dojrzałości uzyskuje smakowitość. Pańska księga osiągnęła pewien sukces czytelniczy i być może przetarła Panu drogę do publicystycznego wypowiadania się. Czy ktoś chciałby czytać to, co dziś z łatwością wychodzi spod pańskiej ręki, gdyby przemawiał pan słowem pisanym ze szczebla połowy tych lat, które pan przeżył (?). Z pokorą wysłuchałem dostojnego księdza (z którym mam zaszczyt pozostawać w przyjaznej znajomości od wielu lat) i popadłem w zadumę…
Wspominając w jubileuszowej księdze o moim łobuzerstwie w młodości (kiedy – mówiąc najszczerzej i dosadnie – byłem „sługą szatana”, pozostając w ostrej kolizji z Bogiem i Ojczyzną), jednak nie epatowałem czytelnika opisem moich grzechów. Nawet ich nie wymieniłem, lecz się do nich przyznałem i za nie żałuję (nadal!), jednak z pokorną nadzieją (wspieraną praktykowaną jałmużną) licząc na ich zgładzenie przez Ojca Miłosiernego.
Jestem szczęśliwy z powodu powrotu do wiary w Boga – Nadzieję moją i już do końca moich dni chcę być po stronie Krzyża, a nie po stronie „ośmiu gwiazdek” czy innych dziwactw i wulgaryzmów poniżających człowieka. Chcę także żyć ze świadomością – i innych do tego zachęcać – wypełniającą moją codzienność, że Bóg i patriotyzm to nierozłączne cele, bowiem Patriotyzm w narodzie polskim to jest to, co jest pierwsze po wierności Bogu; patriotyzm rodzi się w sercu – tam puka Polska… Odpowiedzialny patriotyzm nie może jednak być naiwny i powinien dostrzegać zagrożenia, więc kiedy niesprawiedliwość staje się „prawem”, wtedy opór ma być obowiązkiem; trzeba jednak umieć odróżniać ziarno od plew i nie być pochopnym.
Kiedy tracimy orientację, wtedy potrzebujemy pomocnej ręki Ojca-Przewodnika – Mistrza Sensu Życia. Ludzka dłoń może być jedynie wsparciem nauczyciela-pośrednika, który tylko przekazuje nauki Autora – a Nim jest sam Bóg!
Po uśpieniu obojętnością stajemy się jeńcem grzechu – skutym, zniewolonym, a sami jesteśmy za słabi, żeby samodzielnie z tego wyjść. Trzeba się o to modlić pamiętając, że życie to jest most na naszej drodze, przez który trzeba przejść i nie zapominać, że domu nie buduje się na moście ani w podróży, i też wiedzieć, że nasze serce nie zapłonie bez żaru. A kto nie ma w sobie żaru, ten w drugim nie wznieci ognia! Bądźmy więc tym Żarem dla siebie i dla innych, w służbie Bogu i Ojczyźnie. Adorujmy drugiego człowieka, bo adorować – to patrzeć z miłością. Pamiętajmy, że są tacy, którzy próbują wyznaczać nam inną trasę: Dziś bez Boga, jutro bez historii, pojutrze bez Polski… Nie dajmy się zwieść ułudzie!
Treściami moich felietonów próbuję wyrębywać ścieżki w „ciernistej pustyni” bezideowej przyszłości i apelować do Państwa Czytelników, żeby nie martwić się ewentualną, chwilową przegraną. Zwycięzca na ogół jest zaślepiony sukcesem; przegranemu jest łatwiej zrozumieć sens życia i wypełnioną nim historię, a także zwycięsko wyjść z opresji.
Większość ludzi cechują od zawsze krańcowe zachowania, a Kościół stale zaleca złoty środek między pewnością siebie a jałowym samoponiżeniem. Wszystko trzeba widzieć i czynić we właściwej skali, lecz zawsze strzec się jak ognia „ludzi lewoskrętnych”, co to oddychają powietrzem nasyconym pustymi obietnicami. Na większości z nich polegać nie można, bowiem nigdy nie wiadomo jak się oni zachowają. Na ogół tacy co innego mówią, co innego czynią a do tego zupełnie o czym innym myślą. Pozostają oni – nie tylko u nas, ale też w wielu krajach – w najróżniejszych konfiguracjach rządzących, to jednak prawie zawsze stanowią mniejszość, stąd rola „obrotowych” skrojona jest na ich miarę – niegodną naśladowania…
Emil Tańczak, przedsiębiorca z branży stomatologicznej
Opole, 23.04.2025 r.
Dodaj komentarz