Historyczne przemówienie Javiera Mileia w Davos. Frontalny atak na kastę socjalistów. „Przybywam tu, aby zasiać idee wolności”

Zastępca Naczelnego

Prezydent Argentyny Javier Milei/YouTube.com

Można zaryzykować stwierdzenie, że prezydent Argentyny Javier Milei „rozbił bank” na wczorajszym posiedzeniu Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Żaden z przywódców nie zbliżył się do takiej liczby odsłon na portalu YouTube, ani nikt nie osiągnął takiego echa medialnego i aplauzu. Nikt nie wątpi też, że on sam był autorem treści wystąpienia, co jednak jest dość rzadko spotykanym fenomenem, wśród obecnej klasy politycznej na najwyższych stanowiskach.

Oczywiście, jakżeby mogło być inaczej, historyczne przemówienie Mileia musiało być w „Wyborczej” już dziś szybciutko zneutralizowane „korespondencją z Buenos Aires”, w której znać trwogę przed argentyńskim Trumpem:

Pogrążona w społeczno-gospodarczym kryzysie i długach Argentyna niczym rozchybotana łódź idzie na dno wraz ze sternikiem Javierem Mileiem.

Zabawne, że zagraniczne dzienniki mainstreamu prześcigały się od początku w zgubnych wróżbach dla Mileia, wszak ich zdaniem – populista konserwatywno-libertariański nie miał prawa nawet mieć szansy na fotel prezydencki w Casa Rosada. „Wyborcza” także nie wychodzi z szeregu w chórze mediów demonizujących Mileia.

Tymczasem jego przemówienie już jest historyczne nie tylko ze względu na siłę i klarowność jego liberalnych idei i przywiązania do kapitalizmu, ale także ze względu na miejsce prezentacji, bo trudno zapomnieć, że Forum w Davos jest jednym z największych przedstawicieli i promotorów Agendy 2030, reprezentującej skrajny, socjalistyczny wręcz interwencjonizm państwowy dla osiągnięcia szalonych celów klimatyzmu.

Ile trzeba mieć odwagi, aby tak jak Milei frontalnie zaatakować architektów nowego. „doskonałego” świata:

Przybywam tu, aby zasiać idee wolności na socjalistycznym forum skażonym Agendą 2030

Nawet zaczął od ostrzeżenia:

Zachód jest w niebezpieczeństwie, ponieważ ci, którzy niby bronią zachodnich wartości, tak naprawdę zostali skaptowani przez światopogląd, który nieubłaganie prowadzi do socjalizmu, a w konsekwencji do biedy. (…) Eksperymenty kolektywistyczne nigdy nie są rozwiązaniem problemów, które dotykają obywateli świata, ale wręcz przeciwnie, są ich przyczyną.

Publicyści mówią o wielu przełomowych hasłach w jego prezentacji, które złamały tabu tego wianuszka wzajemnej adoracji wśród odgrywających pierwsze skrzypce socjalistów z Europy i ze świata.

Tymczasem Milei rzucił im w twarz wyzwanie przekonując, że nigdy nie wolno zapominać, o tym, że socjalizm był zawsze i wszędzie plagą, która poniosła porażkę we wszystkich krajach, w których próbowano ją zaimplementować.

Była to porażka gospodarcza, społeczna i kulturowa, w wyniku której zginęło ponad 100 milionów ludzi!

– mówił powodując zapewne niejeden dyskomfort u słuchaczy przyzwyczajonych do oklaskiwania haseł lewicy.

Co więcej, Milei nie odpuścił im nawet tematu aborcji:

Kolejnym konfliktem wszczynanym przez socjalistów jest konflikt człowieka z naturą. Utrzymują, że istoty ludzkie niszczą planetę i że należy ją chronić za wszelką cenę, posuwając się nawet do wdrażania mechanizmów kontroli populacji lub krwawego programu aborcji.

Nie pozostawał też dłużny wobec radykalnego feminizmu, który spustoszył Argentynę:

Pierwszą z tych nowych bitew była śmieszna i nienaturalna walka między mężczyzną i kobietą (…). Jedyną rzeczą, do której doprowadził ten radykalny program feministyczny, jest większa interwencja państwa w celu utrudniania procesów gospodarczych i zapewniania pracy biurokratom, którzy nie wnoszą nic dla społeczeństwa, jak Ministerstwo Kobiet, czy międzynarodowe organizacje promujące tę agendę.

Właściwie przesłanie, które miał dla biznesmenów można adresować do wszystkich:

Nie dajcie się zastraszyć kaście politycznej ani pasożytom żyjącym z państwa. Nie poddawajcie się klasie politycznej, która jedynie czego pragnie to utrzymać się przy władzy i zachować swoje przywileje. Jesteście dobroczyńcami społeczeństwa. Nie poddawajcie się.

No proszę, kto by pomyślał: z Argentyny, którą Polacy w pewnym sensie – współtworzyli potężną falą emigracji – wyłania się głos, który możemy uznać często za zupełnie …swojski?

Źródło: Małgorzata Wołczyk, wPolityce.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *