W dniu Narodowego Święta Trzeciego Maja o rzekomym „szczekaniu” NATO na Moskwę

Zastępca Naczelnego

Papież Franciszek z rosyjską wstążką św. Jerzego/YT

Jestem zdumiony. Papież Franciszek w wywiadzie dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera”, opublikowanym we wtorek, stwierdził, że jednym z możliwych powodów rosyjskiej napaści na Ukrainę mogło być „szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO”. Papież pochodzący z Argentyny najwidoczniej powinien przyswoić sobie historię Europy. Wywiad opublikowany akurat w polskie Narodowe Święto Trzeciego Maja daje powód do historycznych reminiscencji. Papież Pius VI dał Rosji zielone światło do wojny z Polską i jej rozbioru, kierując 24 lutego 1792 r. brewe dziękczynne do Katarzyny II, w którym sławił jej podboje. Wśród nich wymienił pierwszy rozbiór Polski… Zatem papieska opinia, że NATO szczeka pod drzwiami Rosji de facto podważa prawo krajów Europy Wschodniej do zagwarantowania sobie bezpieczeństwa w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Więcej, papież Franciszek zdaje się zapominać, że wywołanie przez Władimira Putina wojny na Ukrainie jest naturalną konsekwencją nawiązania do totalitarnych metod i praktyk Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, a zatem „eksportu rewolucji” Lenina, który został powstrzymany przez Wojsko Polskie w roku 1920 przy wydatnym wsparciu polskiego Kościoła katolickiego. Warto dodać, ze Armia Czerwona stosowała te same praktyki, jakie dzisiaj stosuje armia rosyjska na Ukrainie: mordy, gwałty i grabieże. Władimir Putin publicznie ubolewa nad rozpadem ZSRR, a co istotne: zaprzecza, że za wywołaniem ostatniej wojny światowej stał niemiecki i radziecki atak na Polskę. To nie NATO „szczeka pod drzwiami Rosji”, a Federacja Rosyjska usilnie stara się rozlać wojnę z Ukrainy na ościenne państwa należące do NATO, kąsając je obecnie propagandowo niczym … wściekły pies.

Papieżowi Franciszkowi należy przypomnieć opinię, którą wyraził w kwietniu 2015 roku na łamach na łamach „Naszego Dziennika” ks. prof. Tadeusz Guz:

Marks ma nadzieję dokonać (…) przejścia od biblijnie ugruntowanej rodziny do komunistycznej poprzez zniesienie „starych relacji rodzinnych” z pomocą „wielkiego przemysłu”, względnie dopiero poprzez „rozdarcie pierwotnego związku rodziny”, ponieważ „rewolucja komunistyczna” jest „najbardziej radykalnym zerwaniem z tradycyjnymi relacjami własności”, których negatywnym skutkiem było według niego m.in. małżeństwo monogamiczne oraz rodzina pojęta tradycyjnie i po chrześcijańsku. Autorzy „Manifestu Partii Komunistycznej” nie pozostawiają cienia wątpliwości co do swojego antymałżeńskiego i antyrodzinnego programu: „Nie jest żadnym cudem, że w tym pochodzie rozwojowym zrywa się najbardziej radykalnie z tradycyjnymi ideami”. „Wyższą formę rodziny”, względnie „nowe formy społecznych związków pomiędzy ludźmi” zamierza stworzyć dopiero komunizm jako szczytowy poziom rozwoju materii. Już w 1917 roku, czyli zaraz po olbrzymich stratach w małżeństwach i rodzinach narodu rosyjskiego i w pozostałych narodach, spowodowanych zniszczeniami rewolucji bolszewickiej w carskiej Rosji, Lenin był dumny ze „zniszczenia porządku” rodzinnego o tradycjach chrześcijańskich wielu stuleci i mówił do młodzieży komunistycznej w Rosji: „To, co stare”, czyli chrześcijańskie, „jest zniszczone […]; jest cmentarzyskiem, co zresztą zasłużyło, by być przemienionym w cmentarzysko”.

Putin stosuje wprost nauki Lenina, czego dowodem jest fakt, ze zupełnie nie liczy się ze stratami osobowymi Rosji, ani cywilnymi ofiarami jego wojny na Ukrainie. Mało tego, niszczone są cerkwie i kościoły.

Kościół do końca pontyfikatu Benedykta XVI nie miał złudzeń wobec komunizmu, czemu dawał wyraz choćby w swych encyklikach m.in. Piusa XI Divini Redemptoris (szerzej znana pt. „O bezbożnym komunizmie” z 1937 r.), podobnie rzecz miała się z narodowym socjalizmem, który Kościół piórem tego samego papieża potępił w encyklice Mit brennender Sorge („Z palącą troską”).

CZYTAJ TAKŻE:

Stanowisko Watykanu ws. wojny w Ukrainie? Ks. prof. Bortkiewicz: Konsekwencje będą prawdopodobnie bolesne dla Kościoła

Papież w wywiadzie dla włoskiego dziennika przekazał, że rozmawiał 40 minut z rosyjskim patriarchą Cyrylem. Papież stwierdził, że patriarcha „nie może stać się ministrantem Putina”.

Tymczasem Cyryl (Władimir Michajłowicz Gundiajew) był wielokrotnie oskarżany o współpracę z KGB w charakterze agenta o pseudonimie Michajłow. W ocenie Feliksa Corleya, badacza archiwów radzieckich służb specjalnych, objęcie wysokiej godności w hierarchii cerkiewnej bez podjęcia współpracy z KGB nie byłoby dlań możliwe. Jako moment przypuszczalnego werbunku duchownego podaje się rok 1970 i jego pierwszy wyjazd zagraniczny (w ramach organizacji Syndesmos hieromnich) Cyryl udał się razem z metropolitą leningradzkim Nikodemem do Pragi. Zatem rozmowa z agentem KGB/FSB Cyrylem jest tak sensowna, jak czerpanie sitkiem wody z jeziora. Warto dodać, że papież zapomina, że Władimir Putin był agentem KGB w stopniu pułkownika.

Kardynał Karol Wojtyła przychodził do Rzymu z „dalekiego kraju”, z kraju, który boleśnie doświadczył zbrodnie obu totalitaryzmów. Co więcej, Karol Wojtyła doświadczył „dobrodziejstw” obu tych totalitaryzmów osobiście. Na początku przeżył niemiecką okupację jako robotnik w kamieniołomie Solvay, a od 1945 roku przekonał się, czym jest totalitaryzm komunistyczny, który usadowił się w Polsce na bagnetach Armii Czerwonej. Papież Jan Paweł II pisał: „Człowiek jest powołany do wolności. Nie ma wolności bez odpowiedzialności i bez umiłowania prawdy. Wolność jest człowiekowi dana i zadana, by ukazywała prawdę o dobru”. Papież Franciszek najwyraźniej zapomina, że tylko prawda jest ciekawa i cenna. NATO nie szczeka pod drzewami Rosji, a jedynie broni się przed agresywnym państwem rządzonym przez zwykłego zbrodniarza wojennego.

Propaganda rosyjska długo nie mówiła o wojnie, tylko o „operacji wojskowej”. W publicznych mediach rosyjskich nie było też mowy o mordowaniu cywilów, lecz o „wyzwalaniu ich spod ucisku nazistowskiego rządu”. Obecnie rosyjska propaganda bardzo się zmieniła i największe stacje telewizyjne mówią Rosjanom wprost, że nazywanie kogoś Ukraińcem to obelga i trzeba doszczętnie zniszczyć wszystko, co ukraińskie. Zbrodniarz wojenny Władimir Putin twierdzi przy tym, że Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy stanowią jeden naród. Skąd my to znamy? Roman Dmowski w „Naszym Patriotyzmie” (1893) pisał, że „(…) Rząd rosyjski rozmaitymi czasy rozmaicie usprawiedliwiał swoje gwałty na Polsce. Dowodząc, że ziemie litewskie i ruskie stanowią odwieczną jedność z moskiewskim rdzeniem państwa carów, dziką działalność swą w tych ziemiach nazywał wyzwalaniem swego ludu z pod jarzma polskiego. (…) Wieszanie i masowe wysyłanie na Sybir najlepszych sił społeczeństwa polskiego nazywało się uzdrawianiem narodu z chorobliwych marzeń, gwałty na unitach – przyjmowaniem na łono swego kościoła braci, których niegdyś przemoce oderwano i którzy teraz dobrowolnie powracają. Do ostatnich jeszcze czasów słyszeliśmy, że rząd rosyjski nic nie ma przeciw pomyślnemu rozwojowi narodowości polskiej, że chodzi mu tylko o zachowanie w całości granic państwa, o wytępienie dążności separacyjnych”.

Dlaczego tak się dzieje. Na to pytanie odpowiedział dawno Józef Piłsudski, stwierdzając:

Pamiętajcie, że dusza Rosjanina, jeśli nie każdego, to prawie każdego, jest przeżarta duchem nienawiści do każdego wolnego Polaka i do idei wolnej Polski. Oni są łatwi i zdolni do uczucia nawet wielkiej przyjaźni i będą was kochać szczerze i serdecznie, jak brata, dopóki nie poczują, że w sercu swoim jesteście wolnym człowiekiem i boicie się ich miłości, w której dominującym pierwiastkiem jest żądza opieki nad wami, inaczej mówiąc: władzy. To jest skaza urodzeniowa ich duszy, dziedziczna i kilkusetletnia, za ich niewolę, za Tatarów, za Iwana, za opryczników, za odwieczne bunty topione we krwi. Jeśli własna wolność jest nieosiągalna, wolność cudza wzbudza zawiść i odrazę. Jesteśmy od wieków zbyt bolesnym dla nich wzorem, zaprzeczeniem ich własnego losu. Obawiam się , że dużo czasu upłynie, zanim oni zrozumieją, że nikt i nic, chyba śmierć, odbierze nam prawa do wolności…”.

W Katechizmie wskazane jest, że „należy ściśle wziąć pod uwagę dokładne warunki usprawiedliwiające uprawnioną obronę z użyciem siły militarnej. Dodaje, że powaga takiej decyzji jest podporządkowana ścisłym warunkom uprawnienia moralnego. I wymienia cztery okoliczności, które muszą wystąpić jednocześnie w konkretnym przypadku. Zgodnie z pierwszym warunkiem szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów musi być długotrwała, poważna i niezaprzeczalna. Według drugiego wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne lub nieskuteczne. Trzecia okoliczność mówi, że muszą istnieć dla uprawnionej obrony uzasadnione warunki powodzenia. Czwarta podkreśla, że użycie broni nie może pociągnąć za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć. „W ocenie tego warunku należy uwzględnić potęgę współczesnych środków niszczenia” – dodaje Katechizm. Pod tą listą znalazł się w Katechizmie umieszczony mniejszym drukiem dopisek, że są to elementy tradycyjnie wymieniane w teorii tzw. wojny sprawiedliwej (por. KKK 2309).”.

Warto tu przypomnieć nauczanie papieża Benedykta XVI.

W 2010 roku watykański dziennik „L’Osservatore Romano” przypomniał fragmenty przemówienia, jakie Benedykt XVI, jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary wygłosił 4 czerwca 2004 roku, podczas uroczystości z okazji 60. rocznicy lądowania aliantów w Normandii. Co ciekawe, fragment wystąpienia przyszłego papieża zatytułowano „Alianci i bellum iustum” [wojna sprawiedliwa]. Kard. Joseph Ratzinger powiedział wtedy, że jeżeli kiedykolwiek w historii mieliśmy do czynienia z wojną sprawiedliwą, to właśnie w działaniach aliantów, ponieważ ich interwencja miała na celu także dobro.”

– podaje Aleteia.

Benedykt XVI od 28 lutego 2013 roku jest emerytowanym papieżem. Uznał, że z uwagi na stan zdrowia nie jest w stanie przewodzić Kościołowi katolickiemu.  Warto zwrócić uwagę, że podobny wiek osiągnie w tym roku papież Franciszek. Wnioski pozostawiam każdemu czytającemu niniejszy tekst.

Piotr Galicki

Komentarze są zamknięte