Być może z otwartego serca Polaków wypłyną nowe relacje, ale one będą możliwe tylko wtedy, gdy strona ukraińska stanie w prawdzie, przeprosi za zbrodnie, a przede wszystkim dokona rozliczeń w swojej polityce historycznej (…). Jeśli Ukraina chce stworzyć nowe lepsze relacje z Polską, to powinna porzucić „bohaterów” z przeszłości, którzy byli mordercami swoich sąsiadów (…). Powracanie do kultu Bandery i historii z czasów II wojny światowej, czyli gloryfikowania na przykład SS Galizien jest wielkim nieporozumieniem w XXI wieku – mówił dr Bogusław Rogalski, prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin, ekspert ds. międzynarodowych, w rozmowie z portalem Radia Maryja.
Na Ukrainie cały czas toczy się wojna z Rosją. Polska od pierwszego dnia zaangażowała się w ogromną pomoc na rzecz Ukrainy. Wojna może stać się impulsem do polepszenia relacji między naszymi państwami, ale do tego konieczne jest rozwiązanie kwestii historycznych.
Nasze relacje nigdy nie były dobre ani słodkie, jeśli mówimy o relacjach pomiędzy naszymi narodami, na szczęście teraz to się zmienia. Jeżeli mowa o relacjach między państwami, to tak naprawdę one są świeże, bo państwo ukraińskie istnieje od początku lat 90. ubiegłego wieku, tak więc dopiero teraz wykuwają się relacje pomiędzy Polską a Ukrainą. Mam nadzieję, że wojna na Ukrainie, która się toczy, pozwoli Ukraińcom spojrzeć zupełnie inaczej na Polskę i Polaków, bo do tej pory nasz obraz był tam bardzo wykrzywiony. Największą kością niezgody między naszymi narodami jest kwestia ludobójstwa na Wołyniu. Ważne jest podkreślenie, że na Wołyniu miało miejsce ludobójstwo (…). To, co wydarzyło się na terenach II Rzeczypospolitej, a które dzisiaj znajdują się w granicach Ukrainy, było zwyczajnym ludobójstwem. Jeśli chcemy po wojnie zbudować dobre i przyjazne relacje pomiędzy naszymi narodami i państwami, to potrzebne jest stanięcie w prawdzie. To jest trochę tak jak z wyznawaniem win w konfesjonale, czyli najpierw musi być świadomość win. Po pierwsze, strona ukraińska powinna oficjalnie stwierdzić fakt dokonania w przeszłości ludobójstwa. Po drugie, Ukraina musi stanąć w prawdzie i przyznać się do dawnych błędów i krzywd, które nam zadali”
– podkreślił dr Bogusław Rogalski.
Istotnym elementem pojednania są szczere przeprosiny.
W tym przypadku przeprosiny muszą być dokonane na podstawie politycznego rachunku sumienia. Dopiero po tym będziemy mogli budować nowe, dobre relacje. Jeśli moralne rozliczenie kwestii zbrodni ludobójstwa na Wołyniu nie nastąpi, to ciężko będzie nawiązywać w przyszłości dobre relacje. Dobrym gestem otwarcia nowych relacji pomiędzy naszymi państwami byłoby na przykład wycofanie ustaw gloryfikujących morderców Polaków, czyli Stepana Banderę i Romana Szuchewycza”
– zaakcentował prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.
Polacy pokazali poprzez pomoc humanitarną na rzecz uchodźców z Ukrainy, czym jest prawdziwe człowieczeństwo.
Być może z otwartego serca Polaków wypłyną nowe relacje, ale one będą możliwe tylko wtedy, gdy strona ukraińska stanie w prawdzie, a przede wszystkim, tak jak uczyniły to Niemcy po II wojnie światowej, dokona rozliczeń w swojej polityce historycznej, która – w moim przekonaniu – nie powinna być dłużej antypolska, bo szkodzi to samym Ukraińcom oraz Ukrainie. Ich polityka historyczna powinna być przede wszystkim oparta na prawdzie”
– mówił ekspert ds. międzynarodowych.
Swoje stanowisko w sprawie Stepana Bandery przedstawił Andrij Melnyk, ambasador Ukrainy w Niemczech, który stwierdził, że Stepan Bandera jest ukraińskim bohaterem.
Weder die Russen,noch die Deutschen haben das Recht zu bestimmen, wen die Ukrainer als Helden verehren.Stepan Bandera & Hunderttausende meine Landsleute kämpften sowohl gegen Hitler,als auch gegen Stalin für den 🇺🇦Staat.Lasst uns in Ruhe mit euren Belehrungen #HeribertPrantl & Co https://t.co/am10cUO20Q
— Andrii Melnyk (@MelnykAndrij) April 3, 2022
Obecna wojna wykuwa nowych ukraińskich bohaterów. Jeśli Ukraina chce stworzyć nowe lepsze relacje z Polską, to powinna porzucić „bohaterów” z przeszłości, którzy byli mordercami swoich sąsiadów. Trzeba mówić wprost, że Stepan Bandera i Roman Szuchewycz byli mordercami Polaków. Na ich „bohaterstwie” nie zbuduje się dobrych relacji. Mam nadzieję, że po tej wojnie ukraińscy „bohaterowie”, którzy psuli nasze relacje, odejdą do historii i zostaną zapomniani. Powracanie do kultu Bandery i historii z czasów II wojny światowej, czyli gloryfikowania na przykład SS Galizien jest wielkim nieporozumieniem w XXI wieku. Czczenie zbrodniarzy sprawia, że sąsiedzi nie mają pełnego zaufania do Ukrainy. Wystarczy zwrócić uwagę, jak Węgrzy byli i są traktowani na Zakarpaciu”
– oznajmił nasz rozmówca.
Dr Bogusław Rogalski zwrócił uwagę, że Władimir Putin nieświadomie sprawił, że Ukraińcy są dzisiaj tak zjednoczeni.
Wbrew pozorom to Władimir Putin brutalną wojną scementował na nowo naród ukraiński, bo zjednoczył różne ukraińskie grupy społeczne, mówiące różnymi językami, które do tej pory stały luźno pod flagą ukraińską. Bieżące działania Władimira Putina sprawiły, że wykuwa się naród ukraiński. W historii niejednokrotnie tak było, iż tworzenie się nowych państw, a Ukraina jest nowym państwem, zawsze było w opozycji lub kontrze do kogoś. Tak było m.in. na Litwie po I wojnie światowej, gdy Litwa budowała swoją państwowość na antypolonizmie i antypolskości. Tak niestety działo się w sferze relacji międzynarodowych z nowopowstającym państwem ukraińskim, które budowało na złych i antypolskich wzorcach. Jeśli Ukraina chce stać się państwem nowoczesnym i zamierza przetrwać w przyszłości jako państwo, musi mieć wokół siebie przyjaciół, których nie może do siebie zrażać, tak jak to robiła do czasu wybuchu wojny”
– powiedział ekspert ds. międzynarodowych.
Podejście ukraińskich nacjonalistów do Polaków odzwierciedla wywiad Andrija Tarasenki, który w 2014 roku udzielił „Rzeczpospolitej”.
Andrij Tarasenko powiedział wówczas, że Polska powinna rozważyć oddanie Ukrainie 16 powiatów. To polityka rewizjonizmu, ale nawet nie historycznego, bo nie można oddawać czegoś, co wcześniej do danego państwa nie należało. To nacjonalistyczny resentyment, na który nie może być miejsca w relacjach polsko-ukraińskich. Takie osoby nie powinny w ogóle mieć wpływu na kreowanie polityki ukraińskiej, bo mogą jedynie zaszkodzić naszym relacjom”
– wskazał prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.
Z kolei Wołodymyr Zełenski mówił w polskim parlamencie, że „Razem jest nas 90 mln. Razem możemy wszystko. Jest to historyczna misja Polski i Ukrainy, być liderami, być razem, wyciągnąć Europę z przepaści i zagrożenia”.
Chciałbym wierzyć, że te słowa będą pozytywnym zwrotem w naszych relacjach. Chciałbym w to bardzo mocno wierzyć, jednak doskonale wiem, że w sytuacji wojennej słowa często są przerysowywane. Wystąpienia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego mają przede wszystkim jeden cel, którym jest uzyskanie jak największego wsparcia od wszystkich państw (…). Z kolei naszym zadaniem powinno być to, aby wojna nie rozlała się na kraje trzecie i nie stała się początkiem kolejnej wojny światowej”
– stwierdził nasz rozmówca.
Dr Bogusław Rogalski przypomniał, że polska polityka zagraniczna względem Ukrainy jest niezmienna, a momentami zbyt uległa.
Na przykład we Lwowie doszło do rozzuchwalenia ukraińskich nacjonalistów. Widać to po ich działaniach uderzających w Polskę. Najlepszym tego przykładem było zakrycie Lwów na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Relacje polsko-ukraińskie będą dobre tylko wtedy, gdy strona ukraińska będzie tego chciała”
– podkreślił.
Ukraiński prezydent odniósł się w polskim parlamencie również do katastrofy smoleńskiej.
Katastrofa smoleńska może być brana pod uwagę jako przyczynek wciągnięcia Polski do wojny. Powinniśmy tego unikać. Prezydent Ukrainy może powiedzieć wszystko w sytuacji, w której się znajduje. My z kolei nie możemy dać się sprowokować ani stronie rosyjskiej, ani stronie ukraińskiej. Gdybyśmy bardzo poważnie potraktowali kwestię katastrofy w kontekście zamachu, to wówczas powinniśmy podjąć bardzo radykalne kroki. Tego wymagałaby od nas tzw. zasada wzajemności. Mówienie tak jednoznacznie o tych kwestiach w momencie, w którym Europa Wschodnia dosłownie płonie, jest niebezpieczne i może zakończyć się wciągnięciem Polski w konflikt”
– mówił prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.
Ekspert ds. międzynarodowych skomentował wpływ długotrwałej pomocy humanitarnej udzielanej Ukraińcom.
Należy odróżnić kwestię pomocy humanitarnej od asymilowania Ukraińców w Polsce. Bez wątpienia Polska wykazuje się wielkim sercem i słusznie przyjmuje tych, którzy uciekają przed wojną. Po zakończeniu wojny, jeśli to będzie możliwe, uchodźcy powinni w jak największej ilości powrócić do swojej ojczyzny, żeby ją odbudować. Pomoc uchodźcom na zasadzie prawa międzynarodowego i statusu uchodźcy powinna być świadczona bezwarunkowo. Trzeba jednak dostrzec pewną kwestię. Polska zaczyna prowadzić politykę asymilowania uchodźców ukraińskich. Polega ona m.in. na nadawaniu numerów PESEL. Z kolei oferowanie wszystkich świadczeń socjalnych pokazuje, że my chcemy, aby oni zostali na stałe. Trzeba zadać sobie pytanie, czy Polskę będzie na to stać w przyszłości i czy chcemy, aby nasza ojczyzna zamieniła się w kraj wielonarodowościowy, jak to było na przykład w czasach II Rzeczypospolitej
– powiedział dr Bogusław Rogalski.
Jeszcze przed wojną w Polsce było około dwóch milionów Ukraińców, którzy tu mieszkali i pracowali. Trzeba się zastanowić, co stanie się, gdy wojna się skończy, czyli czy większość powróci, by odbudować kraj, czy większość pozostanie w Polsce. Jeśli zostaną w Polsce, mając m.in. PESEL, to za chwilę będą mogli brać udział w wyborach samorządowych czy europarlamentarnych, a gdy uzyskają pełne polskie obywatelstwo, będą mogli głosować w wyborach do Sejmu i Senatu. Musimy brać pod uwagę wszystkie konsekwencje polityczne. Pomoc na statusie uchodźcy wszystkim Ukraińcom, którzy przybywają do Polski – tak. Asymilacja i przyznawanie Ukraińcom statusu prawie obywatela w Polsce – nie, bo na pewno będzie to kumulowało napięcia wewnątrz naszej ojczyzny w przyszłości”
– dodał.
Nasz rozmówca zwrócił uwagę, że Polska robi wszystko, aby pomóc Ukraińcom, natomiast Polacy na Ukrainie byli do tej pory dyskryminowani.
Polacy byli dyskryminowani na Ukrainie w całej rozciągłości trwania państwa ukraińskiego. Chodzi chociażby o kwestię nauczania w języku polskim, polskich szkół czy mediów. Na Ukrainie mieszka bardzo dużo Polaków, którzy bali się przyznawać do polskości w oficjalnych spisach ludności na Ukrainie. To samo tyczy się chociażby Polaków na Białorusi. Wiemy doskonale, że jest około miliona, a może nawet więcej, ukraińskich obywateli polskiego pochodzenia. Państwo polskie od początku bieżącej wojny powinno przede wszystkim pokazać naszym rodakom, że o nich dba. Trzeba im pomóc, nazywając pomoc po imieniu. Wnioskowało o to m.in. Radio Lwów, które prosiło, aby pomagać Polakom mieszkającym we Lwowie i wokół miasta. W wojennej atmosferze nasi rodacy, którzy przecież nie wyjechali na tereny dzisiejszej Ukrainy, ale od zawsze tam byli i są rdzenną ludnością, zasługują na to, aby Polska jako macierz okazała im szczególną opiekę i zainteresowanie. Pierwszą rzeczą, którą powinniśmy zrobić, jest anulowanie komunistycznych dekretów, na podstawie których Polacy stracili obywatelstwo, gdy tereny II RP zajęte przez komunistów stały się częścią Związku Radzieckiego, bo skutki prawne dekretu Rady Najwyższej ZSRR z 29 listopada 1939 roku o odebraniu 13 milionom Polaków zamieszkującym dzisiejsze Kresy Wschodnie obywatelstwa przez Stalina trwają do dzisiaj. Ich anulowanie pozwoliłoby spadkobiercom tych osób na łatwiejsze uzyskanie, a raczej odzyskanie polskiego obywatelstwa, a tym samym na lepszą pomoc i ochronę prawną ze strony Polski. W dzisiejszej polityce za mało akcentuje się pomoc na rzecz Polaków, którzy pozostali na Ukrainie”
– podsumował dr Bogusław Rogalski.