ZChR chce ustawy, na mocy której do końca 2022 roku z przestrzeni publicznej znikną wszystkie monumenty „wdzięczności” Armii Czerwonej

Zastępca Naczelnego

Paweł Czyż (ZChR) pod usuniętym obeliskiem Armii Czerwonej w Czechowicach-Dziedzicach/NGO

– Reakcja burmistrza Lewina Brzeskiego Artura Kotary na naszą petycję w sprawie natychmiastowego usunięcia z przestrzeni publicznej monumentu „wdzięczności” Armii Czerwonej w Mikolinie czy wieloletnia obrona podobnego obiektu w Olsztynie, skłania nas do apelu do parlamentarzystów Solidarnej Polski o wspólne wypracowanie projektu ustawy „o zniesieniu obiektów chwały Armii Czerwonej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”, który powinien wskazywać, że totalitarne monumenty znikną z polskiej przestrzeni publicznej do 31 grudnia 2022 roku. W projekcie powinien znajdować się zapis o ewentualnym uchyleniu ich ochrony konserwatorskiej oraz wskazanie, że te symbole chwały obcego oręża nie spełniają definicji pomników, albowiem ochronie prawnej podlega obiekt wzniesiony dla upamiętnienia zdarzenia bądź uczczenia osoby, której ta cześć jest należna. Mało tego, koszty ich usunięcia powinien ponieść skarb państwa. Dzisiaj wiele samorządów chroni te totalitarne pamiątki wskazując, że nie ma środków w budżetach jednostek samorządu na ich likwidację. Liczymy na pozytywną reakcję partii ministra Zbigniewa Ziobro – mówi Niezależnej Gazecie Obywatelskiej Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Fragment wywiadu z Prezesem ZChR dr Bogusławem Rogalskim

w sprawie pomnika „wdzięczności” Armii Czerwonej w Olsztynie, 17.09.2020

 

Rzecznik Prasowy ZChR

pod obeliskiem Armii czerwonej w Czechowicach-Dziedzicach (usunięty), 17.09.2020

CZYTAJ WIĘCEJ:

ZChR: „Kosmetyka obelisku Armii Czerwonej”. Czy burmistrz Lewina Brzeskiego Artur Kotara z PSL idzie drogą prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza z 2009 roku?

Poseł Janusz Kowalski poparł petycję Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin. Czy to koniec obelisku Armii Czerwonej w Mikolinie?

GAZETA OLSZTYŃSKA: ZChR chce zburzyć szubienice w Olsztynie

RADIO OPOLE: Pomnik Armii Czerwonej w Mikolinie do przebudowy? ZCHR domaga się wyburzenia

Czas na radziecki monument w Mikolinie

Zjednoczenie zaapelowało o wsparcie inicjatywy w sprawie zniesienia radzieckiego monumentu w gminie Lewin Brzeski do opolskiego posła na Sejm RP Janusza Kowalskiego. Parlamentarzysta Solidarnej Polski zorganizował w czwartek konferencję prasową pod radzieckim obiektem we wsi Mikolin i poparł inicjatywę ZChR.

Odpowiadamy pozytywnie na apel prezesa Instytutu Pamięci Narodowej pana Karola Nawrockiego, odpowiadamy również na apel całej społeczności polskiej i Polaków, którzy nie godzą się na to, aby w polskiej przestrzeni publicznej nadal były gloryfikowane oddziały okupantów sowieckich z Armii Czerwonej i takie pomniki jeszcze funkcjonowały”.

– powiedział opolski poseł.

Wszystkie pomniki, które są jeszcze w przestrzeni publicznej w województwie opolskim powinny zostać usunięte, o to samo również apeluje Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin”

– doprecyzował poseł Janusz Kowalski.

ZOBACZ KONFERENCJĘ PRASOWĄ POSŁA JANUSZA KOWALSKIEGO

Obiekty chwały Armii Czerwonej nie są pomnikami!

Przypomnijmy. Przykłady spraw sądowych w sprawie „znieważenia” takich obiektów „wdzięczności” Armii Czerwonej.  „Czerwona zaraza” – taki napis umieściło 17 września 2011 r. dwóch młodych ludzi na dwóch warszawskich „pomnikach”: Braterstwa Broni (nazywanym potocznie przez warszawiaków „Czterema Śpiącymi”) oraz „Wdzięczności Armii Radzieckiej” w parku Skaryszewskim. Oblali je też czerwoną farbą. Sprawę rozstrzygała sędzia Ewa Grabowska z Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ w uzasadnieniu do wyroku:

Oba obiekty wzbudzają wiele kontrowersji i emocji zarówno wśród historyków, jak i mieszkańców Warszawy. Dla jednych są symbolem komunizmu, dla innych zakłamanym świadectwem w historii dziejów Polski, kiedy to armia sowiecka nie udzieliła pomocy Powstaniu Warszawskiemu” – napisała sędzia. Sędzia Grabowska dodała, że zdaniem sądu „przedmiotowe obiekty nie spełniają definicji pomnika, bowiem ochronie prawnej podlega obiekt wzniesiony dla upamiętnienia zdarzenia bądź uczczenia osoby, której ta cześć jest należna” i że oba pomniki „powinny ulec rozebraniu” (tak w oryginale).

Tego typu argumentacja sądów nie jest odosobniona. Stanowi zatem linię orzeczniczą. Jak relacjonował portal Sądeczanin:

Sąd Okręgowy w Nowym Sączu zasądził zadośćuczynienie (600 zł) dla Mariusza Szewczyka z Niskowej za bezzasadne zatrzymanie przez policję 27 września 2014 r. Chodzi o interwencję funkcjonariuszy po demonstracji niepodległościowców pod nieistniejącym już pomnikiem Armii Czerwonej przy Al. Wolności. Policja zatrzymała wówczas dziewięć osób, głównie z Krakowa i Śląska, m.in. Adama Słomkę i Zygmunta Miernika.

Mariusza Szewczyka i jego 16-letniego wówczas syna Kacpra dwóch tajniaków „zdjęło” na ulicy (…), gdy po manifestacji, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, udawali się na przystanek autobusowy, aby wrócić do domu. W komendzie przy ul. Grottgera ojciec z synem spędzili 6 godzin. Aresztantów „maglowało” kilku funkcjonariuszy.  Grozili, że czeka ich sroga kara za obrzucenie monumentu wydmuszkami z farbą plakatową koloru czerwonego.

Potem był proces w Sądzie Rejonowym w Nowym Sączu i słynny wyrok sędziego Sądu Rejonowego w Nowym Sączu Andrzeja Kuźniara (9 czerwca 2015 roku – przyp. aut.),  który uniewinnił ośmiu demonstrantów. Uzasadnienie wyroku było miażdżące dla policji”.

Sędzia Andrzej Kuźnar w uzasadnieniu wyroku z 9 czerwca 2015 roku (sygn. akt II W 2002/14) uniewinnił sądzonych z wniosku nowosądeckiej policji i jasno stwierdził:

(…) W przekonaniu Sądu ze strony władz miasta oraz organów państwowych (…) nie było woli politycznej , a zapisy umowy (…) należało tak zinterpretować, aby odpowiadały interesom Polski a nie Rosji.(…) Historia bardzo okrutnie obeszła się z naszym Narodem w ostatnich 200 latach. Agresja sąsiadów, powstania, wywózki, ofiary ludzkie jakich doświadczyli Polacy i Polki zrodziły bohaterów, którym należy się cześć, takich jak: Tadeusz Kościuszko, Romuald Traugutt, Józef Piłsudski, bohaterowie II wojny światowej jak gen. Władysław Anders czy bohaterów po 1945 roku, tj. żołnierzy II konspiracji znanych i mniej znanych , takich jak: rotmistrz Witold Pilecki, Danuta Siedzikowna „Inka”, Włodzimierz Dmytryszyn i wielu wielu innych. Takim osobom należy stawiać pomniki, gdyż za sprawą bohaterów istniejemy jako naród i trwa Państwo Polskie. Komendant Miejski Policji w Nowym Sączu natomiast dbając o autorytet organu policyjnego oraz funkcjonariuszy Policji przed wystąpieniem do Sądu z wnioskiem o ukaranie powinien był przemyśleć czy interes społeczny rzeczywiście przemawia (…)za celowością stawiania (…) zarzutów (…), a odśpiewanie Hymnu Narodowego, pieśni konfederatów barskich, hymnu „Boże coś Polskę”, czy pieśni poświęconych „żołnierzom niezłomnym” w czasie trwania legalnej manifestacji nie można traktować jako „krzyków i śpiewów”, tj. jako elementu generującego hałasy”.

Sto lat temu Polacy też usuwali zaborcze monumenty

W latach 1924-26 z przestrzeni publicznej Warszawy, z placu Saskiego (dzisiaj plac marsz. Józefa Piłsudskiego) zniknął gigantyczny obiekt soboru pod wezwaniem św. Aleksandra Newskiego. . Świątynia została rozebrana w latach 1924–1926, razem z większością cerkwi w Warszawie – pozostawiono tylko dwie: cerkiew pw. Świętej Równej Apostołom Marii Magdaleny (na warszawskiej Pradze) i cerkiew pw. św. Jana Klimaka (na Woli, w granicach cmentarza prawosławnego). Z rozbiórki uczyniono wydarzenie polityczne i narodowe, wypuszczono obligacje, aby „dać każdemu Polakowi szansę uczestniczenia w rozbiórce”. Papiery były zabezpieczone wartością materiałów odzyskanych z budynku. Przeciwko rozbiórce protestowała część polskiej elity kulturalnej, m.in. Antoni Słonimski.

Latem 1924 senator Wiaczesław Bogdanowicz wygłosił płomienną mowę w obronie świątyni. W 1924 roku przekonywał, cyt. „Wystarczy pójść na plac Saski i popatrzeć na odarte kopuły na wpół zniszczonego soboru. Tylko nie mówcie panowie, że on musiał być zniszczony jako pomnik niewoli. Powiedziałbym, że dopóki on stoi, jest najlepszym pomnikiem dla przyszłych pokoleń, uczącym je, jak można szanować i strzec swojej ojczyzny, rozebrany będzie haniebnym pomnikiem nietolerancji i szowinizmu! Nie sposób nie zwrócić uwagi na to, że w tym soborze są wybitne dzieła sztuki, w które włożono wiele duchowych sił najlepszych synów sąsiedniego narodu – i ci, którzy tworzyli te dzieła sztuki, nie myśleli o żadnej polityce. Polski naród czuje to, a także poważne skutki takiego postępowania i już tworzy swoją legendę dotyczącą zniszczenia soboru… Ale naszych politykierów to w żaden sposób nie porusza. A przecież przyjeżdżają cudzoziemcy – Anglicy, Amerykanie – patrzą na to ze zdziwieniem, fotografują, a fotografie rozpowszechniają po całym świecie, naturalnie razem z opinią o polskiej kulturze i cywilizacji”. 17 października 1939 Wiaczesław Bogdanowicz został „w nagrodę” aresztowany przez NKWD i wywieziony w głąb Rosji, możliwe, że zmarł podczas transportu z Mołodeczna do Mińska lub został rozstrzelany zaraz po aresztowaniu w więzieniu wilejskim.

– przypomina w rozmowie z NGO Paweł Czyż z ZChR.

Rozumiem, że dzisiaj znajdą się politycy, którzy będą bronili obiektów chwały Armii Czerwonej, które znajdują się na terytorium Polski. Im jednak należy przypomnieć, jaki tragiczny los spotkał senatora Wiaczesława Bogdanowicza. Józef Piłsudski nie łudził się, że Rosja może być dla Polski przyjaznym sąsiadem, cyt. „Pamiętajcie, że dusza Rosjanina, jeśli nie każdego, to prawie każdego, jest przeżarta duchem nienawiści do każdego wolnego Polaka i do idei wolnej Polski. Oni są łatwi i zdolni do uczucia nawet wielkiej przyjaźni i będą was kochać szczerze i serdecznie, jak brata, dopóki nie poczują, że w sercu swoim jesteście wolnym człowiekiem i boicie się ich miłości, w której dominującym pierwiastkiem jest żądza opieki nad wami, inaczej mówiąc: władzy. To jest skaza urodzeniowa ich duszy, dziedziczna i kilkusetletnia, za ich niewolę, za Tatarów, za Iwana, za opryczników, za odwieczne bunty topione we krwi. Jeśli własna wolność jest nieosiągalna, wolność cudza wzbudza zawiść i odrazę. Jesteśmy od wieków zbyt bolesnym dla nich wzorem, zaprzeczeniem ich własnego losu. Obawiam się , że dużo czasu upłynie, zanim oni zrozumieją, że nikt i nic, chyba śmierć, odbierze nam prawa do wolności…”. Ponadto Roman Dmowski w „Naszym Patriotyzmie” (1893) pisał, że „(…) Rząd rosyjski rozmaitymi czasy rozmaicie usprawiedliwiał swoje gwałty na Polsce. Dowodząc, że ziemie litewskie i ruskie stanowią odwieczną jedność z moskiewskim rdzeniem państwa carów, dziką działalność swą w tych ziemiach nazywał wyzwalaniem swego ludu z pod jarzma polskiego. (…) Wieszanie i masowe wysyłanie na Sybir najlepszych sił społeczeństwa polskiego nazywało się uzdrawianiem narodu z chorobliwych marzeń, gwałty na unitach – przyjmowaniem na łono swego kościoła braci, których niegdyś przemoce oderwano i którzy teraz dobrowolnie powracają. Do ostatnich jeszcze czasów słyszeliśmy, że rząd rosyjski nic nie ma przeciw pomyślnemu rozwojowi narodowości polskiej, że chodzi mu tylko o zachowanie w całości granic państwa, o wytępienie dążności separacyjnych”. Te dwie opinie wystarczają, aby właściwie ocenić motywy wojny na Ukrainie, którą wywołała Rosja oraz zrozumieć, że obiekty chwały Armii Czerwonej w polskiej przestrzeni publicznej powinny zostać natychmiast usunięte”

– reasumuje w rozmowie z NGO Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Piotr Galicki

Komentarze są zamknięte