Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin apeluje do Mateusza Morawieckiego o dopuszczenie do obrotu i produkcję brytyjskiego leku na COVID-19

Zastępca Naczelnego

Prezes ZChR dr Bogusław Rogalski, premier Mateusz Morawiecki/FB

W czwartek w Polsce potwierdzono 27 458 nowych zakażeń. W szpitalach przebywa 23 433 pacjentów z COVID-19, 2 053 chorych podłączonych jest do respiratorów, a na kwarantannie jest łącznie 662 036 osób. Lekarze oceniają, że przeżywalność na intensywnej terapii jest poniżej 50 proc. Doktor Bogusław Rogalski, prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin, zwrócił się wczoraj do premiera Mateusza Morawieckiego „o natychmiastowe dopuszczenie do obrotu i podjęcie produkcji przez państwowe zakłady farmaceutyczne leku na COVID-19 o nazwie molnupiravir koncernu Merck &Co we współpracy z firmą biotechnologiczną Ridgeback Biotherapeutics”.

Do tej pory molnupiravir został zatwierdzony przez Brytyjską Agencję Regulacji Leków i Produktów Opieki Zdrowotnej (MHRA). Wielka Brytania stała się pierwszym krajem na świecie, który oferuje pełnoletnim obywatelom dostęp do nowego, obiecującego leczenia. W wydanym oświadczeniu koncern zapowiedział, że Merck&Co nie będzie domagał się należności licencyjnych tak długo, jak Światowa Organizacja Zdrowia będzie określała chorobę COVID-19 mianem zagrożenia zdrowia publicznego. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, aby natychmiast skierować lek do produkcji i wdrożyć do w terapii leczenia COVID-19. Anestezjolodzy alarmują, że spora ilość zgonów na OIOM dotyczy chorych, na których leki przeciwwirusowe nie działają”

– powiedział Niezależnej Gazecie Obywatelskiej Paweł Czyż, rzecznik prasowy Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Problem polega na tym, że na OIOM trafiają zazwyczaj pacjenci, u których w organizmie już nie ma wirusa, bo to jest po 2-3 tyg. od zakażenia. Leki przeciwwirusowe już na nich nie działają i możliwość opanowania tego stanu, który toczy się w organizmie, jest bardzo niewielka. Można zrobić wszystko, co się da i nadal nie ma gwarancji, że uda się takiego pacjenta uratować, bo to jest loteria”

– wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską dr Konstanty Szułdrzyński z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii CSK MSWiA, członek Rady Medycznej przy premierze.

Nowy lek na koronawirusa o nazwie molnupiravir został opracowany przez koncern Merck&Co we współpracy z firmą biotechnologiczną Ridgeback Biotherapeutics. Jego działanie polega na zakłócaniu procesu replikacji RNA wirusa SARS-CoV-2. Z chemicznego punktu widzenia molnupiravir jest prolekiem, który w organizmie jest metabolizowany do analogu rybonukleozydu przypominającego cytydynę (jeden ze składników nici RNA). Enzym wirusa włącza lek do nowo tworzonego łańcucha RNA zamiast prawdziwej zasady pirymidynowej. Ponieważ molnupiravir występuje w postaci dwóch izomerów strukturalnych (tautomery), z których jedna naśladuje cytydynę, a druga urydynę, podczas powielania nici RNA wirusowa polimeraza raz interpretuje cząsteczkę leku jako cytydynę, a innym razem jako urydynę. Skutkuje to na tyle dużą ilością pojedynczych mutacji w kopiach wirusa, że efekt staje się dla niego letalny. W rezultacie działanie preparatu hamuje namnażanie wirionów i łagodzi przebieg choroby. (…) Molnupiravir to pierwszy na świecie lek przeciwwirusowy zatwierdzony przeciwko wirusowi SARS-CoV-2, który jest podawany doustnie. Dzięki temu z powodzeniem może być stosowany w domu bez konieczności hospitalizacji pacjenta. Standardowe dawkowanie preparatu zakłada podawanie czterech tabletek dwa razy dziennie przez okres pięciu dni. Dostępne do tej pory opcje lecznicze (np. remdesivir, przeciwciała monoklonalne) wymagały zastosowania wlewu dożylnego pod kontrolą wykwalifikowanego personelu. Możliwość leczenia pacjentów w domowym zaciszu jest ogromną zaletą tego leku. W wielu przypadkach pozwoli opanować chorobę bez potrzeby hospitalizacji, co odciąży szpitale i zapobiegnie dalszemu przenoszeniu wirusa z osoby zakażonej na personel medyczny i innych pacjentów. Ma to szczególne znaczenie dla osób z obniżoną odpornością, dla których każdy pobyt w szpitalu jest obciążony ryzykiem kolejnych nadkażeń wirusowych i bakteryjnych.”

– napisali działacze ZChR w swoim apelu przytaczając opinię mgr inż biotechnologii stosowanej Ewy Gwóźdź.

W czwartek otrzymaliśmy informację o przekazaniu naszego apelu przez Grzegorza Gmyrka, zastępcę dyrektora Biura Prezesa Rady Ministrów, do ministerstwa zdrowia. Nam chodzi o aktywność premiera Mateusza Morawieckiego, a nie stanowisko kontrowersyjnego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego dotyczące naszego apelu. Naszym zdaniem, w sprawie leku na COVID-19, potrzeba osobistego nadzoru szefa rządu i jego osobistego zaangażowania w szybkie wdrożenie molnupiraviru w terapii leczenia koronawirusa”

– powiedział nam Paweł Czyż z ZChR.

Piotr Galicki

 

Komentarze są zamknięte