Chadecy z ZChR: Szczepienie nie może dzielić Polaków!

Zastępca Naczelnego

Stanisław Bajor z ZChR/FB

Śledząc główne media radiowe i telewizyjne oraz portale internetowe, jesteśmy informowani o wielkim zagrożeniu jakie mają nieść osoby, które nie poddały się zaszczepieniu tzw. szczepionką przeciw SARS-COV-2. Czy słuszne są te obawy?

Minister zdrowia Adam Niedzielski z wykształcenia ekonomista robi wszystko, aby jak najwięcej Polaków przyjęło tzw. szczepionkę. Według niego jest to jedyny skuteczny sposób, aby zabezpieczyć się przed następną IV falą koronowirusa w Polsce. Tej narracji wtóruje premier Mateusz Morawiecki (historyk, bankowiec).

Premierowi doradzają eksperci z Rady Medycznej pod przewodnictwem prof. Andrzeja Horbana. Rekomendacje (stanowiska i komunikaty) z posiedzeń Rady Medycznej z podpisem prof. Horbana można znaleźć na stronie internetowej gov.pl. Nie ma natomiast protokołów z posiedzeń Rady Medycznej. Podatnik nie może uzyskać informacji takich jak: kto z ekspertów brał udział w posiedzeniu, jaka była tematyka obrad oraz jakie stanowisko zajmowali eksperci w danych kwestiach, czy zalecenia Rady Medycznej były wcześniej przegłosowane i w jakim trybie. Następną niepokojąca sprawą jest to, że od czasu rezygnacji Jarosława Pinkasa szefa GIS (listopad 2020 roku) stanowisko to dalej nie jest obsadzone. Funkcję wz. szefa GIS do chwili obecnej pełni inżynier informatyk Krzysztof Saczka. W art. 8 ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej czytamy, że stanowisko GIS może zajmować osoba, która jest lekarzem lub uzyskała w odrębnych działaniach specjalizację w dziedzinie medycyny.

Przyjrzyjmy się procedurze szczepień przeciw COVID-19:

Pacjent przyjmujący preparat leczniczy firm farmaceutycznych: Pfizer, Moderna, AstraZeneca lub Johnson and Johnson musi podpisać oświadczenie na dole kwestionariusza sporządzonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, że dobrowolnie wyraża zgodę na wykonanie szczepienia przeciw COVID-19. Podpis pod powyższym oświadczeniem oznacza, że osoba przyjmująca tzw. szczepionkę bierze na siebie odpowiedzialność za powikłania, które mogą wystąpić po szczepieniu. W formularzu nie ma informacji, że pacjent bierze udział w eksperymencie medycznym, którego skład oraz skutki (NOP-y) nie są do końca poznane. Wiemy, że po szczepieniu mogą pojawić się między innymi: omdlenia, oszołomienia, silna wysypka na całym ciele, mdłości, wymioty, biegunka, obrzęki ust, twarzy i gardła, trudności z oddychaniem, zaburzenia rytmu serca, zakrzepy krwi a nawet zgon pacjenta. A co ze skutkami po szczepieniu, które mogą pojawić się po latach? Zapytany w grudniu 2020 r. na antenie Radia Zet Prof. Horban o możliwych powikłaniach po ”szczepionkach” na COVID-19 odpowiedział: ”Tak Bogiem a prawdą, my dopiero będziemy wiedzieli za czas jakiś, jaki będzie odsetek tych ciężkich powikłań”. Skutki długofalowe nie są znane też producentom tzw. szczepionek. Ich produkty zostały dopuszczona do obrotu warunkowo na rok przez UE z polecenia EMA (Europejskiej Agencji Leków), a badania nad nimi trwają dalej. Firmy farmaceutyczne zostały zwolnione z odpowiedzialności finansowej za skutki uboczne szczepień – dlaczego?. Nie znana jest treść umowy między producentami a Komisją Europejską i Polską. Te informacje powinny być dostępne dla obywateli, a ich brak podważa zaufanie do państwa i całej akcji ”szczepimy się”.

Okazuje się, że osoby już zaszczepione nie zawsze zdawały sobie sprawy, że są poddane eksperymentowi medycznemu. Jedni, zwłaszcza osoby starsze, podjęli taką decyzję ze strachu. Straszą politycy, straszą media, czerwone paski z ilością osób zmarłych w liczbach bezwzględnych itp. Ludzie młodzi przyjęli swoją dawkę, bo im obiecano swobodę podróży, normalne wakacje i inne benefity. Jeszcze inni boją się pośredniego przymusu – co będzie gdy mi nie przyjmą dziecka do szpitala, gdy się nie zaszczepię lub pojawią się problemy w pracy?

Powtarzana jak mantra retoryka ze strony rządzących, że tylko wyszczepienie (ulubione słowo ministra Niedzielskiego!) najlepiej w 100% Polaków gwarantuje uniknięcia IV fali koronowirusa SARS-COV-2, wydaje się wątpliwa. Znani lekarze: dr Zbigniew Hałat (lekarz epidemiolog) oraz dr Katarzyna Ratkowska (lekarz psychiatra) mówią głośno, że z chwilą nadejścia IV fali koronowirusa potrzebne będą sprawdzone leki, jak: amantadyna, iwermektyna, hydroksychlorochina. Powinny być dostępne w aptekach w dużej ilości. Leki te są znane i stosowane przez lekarzy od wielu lat, mogą być skuteczne również w walce z chorobą COVID-19. Poza tym wiele obywateli Polski już przechorowało tę chorobę z objawami lub bezobjawowo. Dlaczego rząd nie bada poziomu odporności Polaków? Być może dalsze szczepienia są niepotrzebne? Obserwując dane z krajów, do których już dotarła IV fala jak: Izrael, USA, Wielka Brytania okazuje się, że nawet pełne zaszczepienie (przyjęcie dwóch dawek preparatu (w przypadku Pfizer, Moderna oraz AstraZeneca) nie chroni przed zakażeniem (The Jeruzalem Post z dnia 21.07.2021).

Niestety, jak zauważają Polacy i nie tylko, w mediach głównego nurtu brakuje uczciwej dyskusji, w której mogliby wyrazić swoje racje autorytety medyczne prezentujące różne opinie na temat przydatności tzw. szczepionek. W lipcu taką otwartą debatę w telewizji internetowej wRealu24 podjęli: dr Zbigniew Hałat (lekarz epidemiolog z bogatym doświadczeniem w zwalczaniu masowo występujących epidemii tropikalnych w Afryce) oraz z drugiej strony poseł RP dr Andrzej Sośnierz (lekarz neurolog). Chociaż można było odnieść wrażenie, że bardziej kompetentnym uczestnikiem debaty był dr Hałat, to należą się słowa uznania i podziękowania panu posłowi Sośnierzowi za to, że wziął udział w tej bardzo potrzebnej debacie w mediach poza głównym nurtem. Dlaczego nie ma takich debat w TVP, TVP info, TVN, Onet TV, Telewizji Republika? Każdy mógłby sam ocenić argumenty jednej i drugiej strony, następnie samodzielnie i świadomie podjąć decyzję o zaszczepieniu się lub nie. Decyzja byłaby suwerenna i nie wzbudzała niepotrzebnych emocji. Tymczasem w mediach nagłaśniane są tzw. ataki na punkty szczepień w Grodzisku Mazowieckim, Zamościu, Trójmieście. Natychmiast na miejsce zdarzenia w Zamościu przyjeżdża minister zdrowia. W ostrych słowach za owe ataki obwinia środowiska antyszczepienne i obiecuje nagrodę w wysokości 10 tys. zł za ujęcie sprawców. Ciekawe jest to, że nagrody pochodzące z naszych podatków, przyznawane są jeszcze przed zakończeniem śledztwa. Nie wiemy czy to był atak osoby zdesperowanej czy po prostu prowokacja. Widać, że pan minister broni punktów szczepień jak własnych posiadłości. Zamiast zmobilizować odpowiednie służby do zbadania i wyjaśnienia zaistniałych incydentów, wyznacza nagrody za ujęcie sprawców. Czy to nie przypomina praktyk z Dzikiego Zachodu? Nie bardzo wiarygodna wydaje się retoryka pana ministra, że ataku dokonali antyszczepionkowcy. W rozumieniu pana ministra, antyszczepionkowcami są osoby, które nie chcą przyjąć tzw. szczepionki na COVID-19. Nie ma znaczenia, że mają wykonane wszystkie wcześniejsze obowiązkowe szczepienia według harmonogramu szczepień w swoich książeczkach zdrowia. Ci ludzie nie sprzeciwiają się szczepieniom, a sprzeciwiają się zmuszaniu do przyjmowania preparatów genetycznych, które szczepionkami nie są – nie przeszły one bowiem wszystkich etapów badań klinicznych. Podobna sytuacja wystąpiła w 2009 roku, gdzie w wyniku paniki spowodowanej przez świńską grypę, w krajach europejskich (między innymi: Szwecja, Niemcy, Francja), zaszczepiono obywateli eksperymentalną szczepionką przeciwko tej chorobie. Do dzisiaj kraje te wypłacają milionowe odszkodowania, zwłaszcza dzieciom, u których jako skutek uboczny pojawiła się narkolepsja. Dlaczego przeciwnicy szczepień mieliby napadać na punkty szczepień? Przecież w punktach tych wykonuje się tylko zlecone usługi. Każdy kto logicznie myśli, a jest przeciw określonym działaniom, zwraca swoje niezadowolenia przeciw organizatorom przedsięwzięcia. Wyraźnie pan minister zdrowia nie radzi sobie z zarządzaniem w ”wyszczepianiu” Polaków. Nie przyniosło zamierzonych efektów wynajęcie celebrytów, influencerów z obszaru mediów, sztuki, sportu za pieniądze podatników do promocji tzw. szczepionek. Osoby te nie mają odpowiednich kompetencji w temacie zdrowia, medycyny ani też nauki. Nie sprawdza się pomysł z loterią, na której osoby zaszczepione mogą wygrać liczne fanty, między innymi hulajnogi. Wszystkie te kosztowne działania rządu finansowane są z kieszeni podatników. Podróż do gminy Jeżowe, podczas której miał osobiście zachęcać mieszkańców do przyjęcia tzw. szczepionek, też nie była spektakularnym sukcesem pana ministra. Spotkał się tam z dość chłodnym przyjęciem przez mieszkańców. Widać to było zdenerwowanie podczas przemówienia ministra skierowanej do mieszkańców Jeżowej. Przed przeciwnikami szczepień musiał się ewakuować. Następne kroki pana ministra to zapowiedź odebrania przywilejów obywatelom, którzy się nie zaszczepili. Zatem zaszczepieni staną się uprzywilejowaną grupą społeczną. Czy nie jest to postępująca segregacja sanitarna? Czy to nie prowadzi do kolejnego podziału Polaków?

Stanisław Bajor *

* Autor jest przewodniczącym Okręgu Legnickiego Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin. To nauczyciel przedmiotów zawodowych w zakresie informatyki i technologii informatycznej oraz matematyki (w tym matematyki ekonomicznej oraz ekonometrii). Ukończył studia magisterskie – dzienne na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego we Wrocławiu w zakresie matematyki z przygotowaniem pedagogicznym oraz studia podyplomowe w zakresie informatyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Stanisław Bajor ukończył także Międzynarodowe Studium Doktoranckie na Wydziale Zarządzania i Informatyki Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu oraz szkolenia z zarządzania – Japan International Cooperation Agency w ramach programu współpracy międzynarodowej rządu Japonii orazw Swedish Board for Investment and Technical Support.

Komentarze są zamknięte