Polskie rodziny zamieszujące na terenie Wielskiego Księstwa Litewskiego i szerzej zaboru rosyjskiego były systematycznie poddawane represjom ze strony Rosji już od czasów Sejmu Rzeczypospolitej Obojga Narodów z roku 1717, gdy król August II Mocny próbował uniezależnić nasze wielonarodowe państwo od presji carów – mając świadomość stacjonowania wojsk rosyjskich w granicach państwa.
Zabory jedynie pogłębiły rusyfikację terenów Wielkiego Księstwa Litewskiego, której „twórczym” rozwinięciem były 123 lata rozbiorów. Polskość historycznej Wileńszczyzny – dziś podzielonej między Litwę i Białoruś – była nieodłącznym elementem przetrwania narodu polskiego – nie tylko w czasach przed 1918 rokiem, a po 1795 roku, ale wywarła poważny wpływ na losy polskich rodzin w 1939, gdy Litwa skwapliwie przyjęła ofertę Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich zagarnięcia terytorium wchodzącego przed 1 września 1939 roku w skład II RP.
Wszyscy wiemy, że w ramach jednej rodziny często dochodziło do dramatycznego wyboru narodowości na tym terenie. Te wybory czasem wiązały się ze świadomą zdradą swojego narodu. Feliks Dzierżyński wybrał internacjonalistyczny komunizm, gdy jego brat Edmund – mieszkający w Łodzi – był ofiarą mordu dokonanego na nim przez Niemców w 1942 jako lekarz współpracujący z Armią Krajową. Raman Skirmunt – brat stryjeczny polskiego ministra spraw zagranicznych Konstantego, zdeklarował się jako Białorusin i został nawet premierem niepodległej Białorusi, za co został zamordowany przez sowiecką bandę w 1939. Gabriel Narutowicz – zamordowany prezydent II RP uznawał się za Polaka, a jego brat Stanisław, obywatel Republiki Litewskiej, był członkiem tymczasowego litewskiego parlamentu i jego podpis widnieje na Deklaracji Niepodległości Litwy ogłoszonej przez Tarybę 16 lutego 1918 roku. Stanisław Narutowicz wystąpił z Rady na znak protestu przeciw jej uległości wobec Niemców. Popełnił samobójstwo w Kownie 31 grudnia 1932 roku, rozczarowany polityką rządu litewskiego wobec Polaków na Litwie.
Mimo że Litwa nie wypowiedziała formalnie wojny państwu polskiemu, administracyjne zajęła część Wileńszczyzny (co stanowiło faktycznie okupację) i rozpoczęła rugowanie tutejszych Polaków. Polacy z Wileńszczyzny demonstrowali natomiast swój niechętny stosunek do państwa litewskiego i podkreślali swoją polską tożsamość. ZSRR przekazał rejon Litwie, w zamian za litewską zgodę na stacjonowanie 20 000 żołnierzy sowieckich na terenie tego państwa. Po II wojnie światowej Wileńszczyzna pozostała częściowo w Litewskiej SRR, a częściowo w Białoruskiej SRR, znaczna część ludności polskiej została przymusowo wysiedlona w nowe granice Polski w dwóch turach. W I turze wypędzono z Litwy około 200 tys. Polaków, a w II turze około 46 tys. Polaków”
– czytamy w Wikipedii.
Zbigniew Balcewicz (Zbignev Balcevič) – żyjący w czasach nam współczesnych – to sygnatariusz aktu niepodległości Litwy z 1990 roku. On dobrowolnie działał od 1965 roku w Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Towarzysz Balcewicz (Balcevič) w 1981 roku objął urząd wiceprzewodniczącego Wileńskiego Miejskiego Komitetu Wykonawczego KPZR, który sprawował przez siedem lat. W latach 1988–1995 był redaktorem naczelnym „Czerwonego Sztandaru” i „Kuriera Wileńskiego”. W 1990 został wybrany posłem do Rady Najwyższej Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej z okręgu Wilno, jego kandydaturę wysunął Komsomoł oraz szpital psychiatryczny w Nowej Wilejce. Kiedyś pretorianin Kremla, dziś miłośnik nacjonalistów litewskich Landsbergisa stale pohukuje w polskojęzycznych mediach litewskich zwalczając jedność społeczności polskiej na Litwie. Stary komunista postanowił i tym razem stać się guru dla rozmaitych zaprzańców, którzy na łamach mediów magnata prasowego z listy Tomkusa, tj. listy agentury KGB na Litwie – litewskiej kopii listy Wildsteina, wspierają asymilację tamtejszych Polaków. Dziś osią sporu staje się społeczny spis ludności, który organizuje Związek Polaków na Litwie.
Toczka w toczkę udoskonalone metody rodem z ZSRS?
Jak pisał swego czasu Leszek Pietrzak na łamach „UWAŻAM RZE” – kolaboracją zajmowali się obywatele II RP różnych narodowości.
(…) Jesienią 1939 r. setki kresowych Żydów zaangażowały się w kampanię propagandową przed zaplanowanymi na 22 października sowieckimi wyborami do Zgromadzeń Narodowych Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, które miały zadecydować o przyłączeniu tych terenów do Związku Sowieckiego. Zdecydowana większość ludności żydowskiej Kresów głosowała właśnie za ich przyłączeniem do Związku Sowieckiego. Porzucenie Polski i entuzjazm dla jej okupantów nie wyrażali jedynie komunizujący jeszcze przed wojną Żydzi. Nową optykę przyjmowali nader często przedstawiciele przedwojennej żydowskiej elity. Jakub Wygodski – w latach 1922–1930 poseł na Sejm RP i prezes gminy żydowskiej w Wilnie – już w październiku 1939 r. poparł likwidację przez Niemców i Sowietów państwa polskiego. Jasno wówczas deklarował, że „większość społeczeństwa żydowskiego wyraża zadowolenie, że do Wilna wkroczyli Litwini”. Wygodski szybko stał się z własnego wyboru obywatelem Litwy Jokūbasem Vygodskism. Podobne stanowisko zajął Icchak Giterman, pochodzący z Ukrainy, a w latach 1926–1939 dyrektor krajowego oddziału organizacji charytatywno-pomocowej American Joint Distribution Commitee (AJDC). Gdy po kampanii wrześniowej znalazł się w Wilnie, publicznie pochwalił zabór Wilna przez Litwinów i wystąpił o litewskie obywatelstwo. Jesienią 1939 r. co najmniej kilka tysięcy Żydów z Wileńszczyzny porzuciło Polskę, stając się obywatelami Litwy. Ale Żydzi równie chętnie przyjmowali obywatelstwo sowieckie, zostawali też funkcjonariuszami nowej sowieckiej administracji. Oczywiście, że nie cała, nawet nie większość społeczności żydowskiej, jaka zamieszkiwała przedwojenną Polskę, wyrażała radość z powodu jej upadku i entuzjazm dla jej okupantów (…)”.
– czytamy.
Latem 1941 roku niemieccy kolaboranci z „Vokiečių Saugumo policijos ir SD ypatingasis būrys” byli głównymi wykonawcami ludobójstwa w podwileńskich Ponarach, gdzie zamordowano blisko 100 tys. Polaków oraz obywateli II RP pochodzenia żydowskiego oraz Żydów z Litwy, Łotwy, Estonii oraz sowieckich jeńców wojennych. W 1944 powstały litewskie, kolaboracyjne oddziały gen. Povilasa Plechavičiusa – Lietuvos vietinė rinktinė (Litewski Korpus Lokalny), które walczyły na Wileńszczyźnie z Armią Krajową. Największa bitwa rozegrała się jednak w nocy z 13 na 14 maja 1944 roku w Murowanej Oszmiance i okolicach. Wzięły w niej udział 3, 8, 9, 12 i 13 brygady AK. W ciężkich walkach Litwini zostali rozbici. Zginęło 51 żołnierzy litewskich, a 170 dostało się do niewoli. Kolejnych 115 trafiło w ręce AK w Tołminowie. Jeńcy zostali rozebrani do bielizny i w trzech kolumnach skierowani do Jaszun, Wilna i Oszmiany. W swoich raportach dowództwo AK chwaliło się, że rozbiło wszystkie siedem batalionów LVR. Było w tym nieco przesady, ale faktem jest, że LVR poniósł klęskę, a na terenie pow. oszmiańskiego i wileńsko-trockiego Armia Krajowa przejęła kontrolę nad obszarami wiejskimi i leśnymi.
Zatem wbrew stosowanej szeroko poprawności politycznej, dzisiaj trwa starcie 2, 3 i 4 pokolenia żołnierzy Armii Krajowej, którzy pozostali na Litwie z 2, 3 i 4 pokoleniem kolaborantów niemieckich i sowieckich.
Ustalenie rzeczywistej liczby i rozmieszczenia Polaków w ZSRR po II wojnie świat. jest problemem złożonym; 4 kolejne powszechne spisy ludności ZSRR przeprowadzane 1959–89 wykazały stały spadek liczby ludności pol. (spis z 1959 wykazał 1380 tys. Polaków, 1970 — 1167 tys., 1979 — 1151 tys., 1989 — 1126 tys.). Dane te są kwestionowane jako mocno zaniżone. Przyjmuje się, że na terytorium ZSRR pozostało łącznie 2,3–2,5 mln ludności pol.; na zaniżenie liczby Polaków w ZSRR niewątpliwie miało wpływ, po latach prześladowań, ukrywanie polskości oraz postępujący silnie proces asymilacji, w tym językowej. Przez cały okres powojenny Polacy w ZSRR byli pozbawieni własnych stowarzyszeń i instytucji społ.-kult., szkolnictwa i prasy (jedynym dziennikiem wyd. w języku pol. był od 1953 „Czerwony Sztandar”, od 1990 „Kurier Wileński”). Władze sowieckie zwalczały Kościół i życie religijne; setki świątyń zostało zniszczonych, zamkniętych lub przeznaczonych na magazyny, kluby, muzea; księży zsyłano do obozów pracy, kopalń i miejsc odosobnienia. Mimo to Kościół katolicki odegrał dużą rolę w zachowaniu przez ludność pol. w ZSRR tożsamości narodowej. Od poł. lat 70. wystąpiło zjawisko ożywienia rel., wzrosła liczba parafii; organizowano nowe i restytuowano dawne diecezje (m.in. archidiecezja mińsko-mohylewska, diecezja grodzieńska, żytomierska, kamieniecka i lwowska, a także administracja apostolska w Moskwie, Karagandzie i Nowosybirsku). Zmiany społeczno-polityczne zachodzące w ZSRR od końca lat 80. ożywiły środowiska pol., a rozpad imperium 1991 spowodował, że Polacy stali się częściami społeczeństwa nowych państw: Białorusi, Estonii, Kazachstanu, Litwy, Łotwy, Ukrainy, a także Federacji Rosyjskiej, Gruzji, Mołdawii i in.; 80% Polaków zamieszkuje Białoruś, Ukrainę i Litwę; na pozostałych obszarach Polacy są rozproszeni; w Federacji Rosyjskiej żyje ok. 100 tys., gł. w Moskwie i Petersburgu oraz na Syberii (ok. 22 tys.). ”
Leninowska wersja „pożytecznej idiotki” w praktyce?
Życzę Ewelinie zdrowia oraz sił w walce o prawa człowieka w szerokim tego pojęcia znaczeniu, w tym o prawa mniejszości narodowych. Życzę, aby do swojej drużyny zaprosiła pomocników, którzy potrafiliby jej dobrze doradzać i pomagać”
Każdy, kto był kiedyś na koncercie rockowym, wie, co oznacza ten gest – dobrą zabawę, wolność, piwo i silne uczucie identyfikacji z rówieśnikami. Bardziej wtajemniczeni twierdzą, że popularne „rogi” to tak naprawdę „szatanka”, symbol wyznawców satanizmu. Może właśnie dlatego ten gest w wykonaniu byłego prezydenta George’a W. Busha i jego córki spotkał się z silną krytyką.
(…)
„Rogi” jako pierwszy pokazać miał wokalista Black Sabbath, historia tego gestu jest jednak starsza – pierwsze wzmianki pojawiły się już w starożytnej Grecji. Na południu Europy „cornuto” (z włoskiego „corna” to „rogi”) oznacza rogacza, zdradzanego żonatego mężczyznę (określenie „rogacz” funkcjonuje także w Polsce).”
– podaje portal logo24.
Jestem pewna, że gdzieś jest Polak, który nigdy nie poszedł na paradę z polską flagą, bo uważał, że nie ma na to miejsca, że jest Polak, który się kryje ze swoją tożsamością, ponieważ zgodnie ze stereotypami, bycie Polakiem i katolikiem jest niezgodne z byciem innej orientacji. Jednak tak nie jest”
– zaznaczyła Dobrovolska w rozmowie z portalem ZW.lt komentując Baltic Pride 2019.
W rozmowie z TOK FM „Dobrowolska zapewniała, że nowy litewski rząd widzi w naszym kraju przyjaznego partnera i chciałby, żeby był to silny partner także na forum Unii Europejskiej. Prawniczka przekonywała, że ostatnie burzliwe dyskusje na temat budżetu i groźba weta ze strony Polski nie były – według niej – dobre dla naszego kraju. Jak dodała, ucieszyłaby się z osiągniętego porozumienia (rozmowa z Dobrowolską odbyła się w środę, przed oficjalnie ogłoszonym kompromisem)”.
Na koniec dziennikarka TOK FM zapytała swoją rozmówczynię, czy śledzi protesty polskich kobiet w sprawie aborcji. – Nie jest możliwe, by nie zauważyć tego, to co dzieje się w Polsce – przyznała Dobrowolska. – Oczywiście widzimy na Litwie te protesty i najgorsze jest to, że cała sytuacja zaistniała podczas pandemii. Mam nadzieję, że władze Polski znajdą kompromis, żeby tych protestów nie było, przynajmniej w czasie pandemii – podsumowała szefowa resortu sprawiedliwości Litwy”
– opisuje portal tej rozgłośni.
Polacy na Litwie chcą się policzyć
Ataki na Polaków na Litwie wieńczy dziś zwalczanie przez litewskie władze i zlituanizowanych ich pomagierów Społecznego Spisu Ludności Polskiej na Wileńszczyźnie zorganizowanego przez ZPL.
O wadze i znaczeniu inicjatywy ZPL świadczy również poparcie międzynarodowe dla tej kluczowej obecnie inicjatywy, które w imieniu autochtonicznych wspólnot narodowych w Europie wyraził w specjalnym liście rumuński europoseł węgierskiej narodowości Lorant Vincze, przewodniczący Federalnej Unii Narodowości Europejskich (FUEN), pisząc tak:
Szanowni Polacy zamieszkujący Wileńszczyznę, Związek Polaków na Litwie rozpoczął bardzo ważną inicjatywę, zamierza przeprowadzić Społeczny Spis Ludności na Wileńszczyźnie, w którym będziecie mogli zadeklarować swoją narodowość. Dzięki temu społecznemu spisowi możliwe będzie poznanie dokładnej liczby Polaków zamieszkujących Wileńszczyznę i porównanie jej z oficjalnymi danymi statystycznymi. Pozwoli to Wam na opracowanie w przyszłości skutecznej strategii ochrony praw polskiej Wspólnoty Narodowej na Litwie. Zachęcam wszystkich Polaków do udziału w tej cennej inicjatywie ZPL, którą jest Społeczny Spis Ludności Polskiej. Liczna i silna polska Wspólnota na Litwie to także wsparcie i przykład dla innych autochtonicznych mniejszości narodowych i językowych w Europie. Razem będzie nam łatwiej walczyć o wspólne prawa, zwłaszcza na forum Unii Europejskiej (…). Jako Przewodniczący Federalnej Unii Narodowości Europejskich (FUEN), organizacji – która jest głównym orędownikiem i największą organizacją patronacką autochtonicznych mniejszości narodowych i grup językowych w Europie – która jest wspólnotą wzajemnego wsparcia reprezentującą interesy mniejszości europejskich na poziomie regionalnym, krajowym, a zwłaszcza europejskim, wyrażam swoje wielkie zadowolenie ze współpracy ze Związkiem Polaków na Litwie. Jako reprezentant mniejszości węgierskiej w Siedmiogrodzie w Rumunii doskonale rozumiem Wasze problemy i potrzeby”.
Na inicjatywę Związku Polaków na Litwie natychmiast zareagowali litewscy nacjonaliści.
Zapowiedziano, że Związek Polaków na Litwie przeprowadza spis ludności Wileńszczyzny równolegle do spisu zainicjowanego przez Departament Statystyki. Nietrudno dostrzec tu pewne zamiary – w ten sposób uchwycić jak najwięcej osób narodowości polskiej. Nie można wykluczyć, że niektóre osoby objęte takim spisem mogą zostać zmuszone do wpisania wspomnianej narodowości, nawet jeśli zamierzały nie wskazywać narodowości lub wpisać inną narodowość. Mając na uwadze fakt, że najważniejsze stanowiska administracyjne w wielu gminach Wileńszczyzny należą do przedstawicieli wspomnianej organizacji, nietrudno się domyślić, że ludziom może być trudno sprzeciwić się sugestiom organizatorów takiego spisu. Wspomniano też, że oprócz elektronicznych, będą też ankiety w formie papierowej. Mówi się, że będą przestrzegane zasady kwarantanny, ale kto zapewni, że będą one faktycznie przestrzegane? Już i teraz liczba przypadków Covid 19 na Wileńszczyźnie jest jedną z najwyższych na Litwie. Istnieją również wątpliwości co do zasad gromadzenia i przechowywania danych osobowych obywateli. Czy ta organizacja publiczna ma prawo zbierać i przechowywać takie dane osobowe? Kto może zapewnić, że zebrane dane nie zostaną zmienione, że nie zostaną zmanipulowane, że nie zostanie podjęta żadna próba poddania w wątpliwość wiarygodności danych zebranych przez Główny Urząd Statystyczny? Mam nadzieję, że rząd wyjaśni legalność wspomnianego spisu Związku Polaków ma Litwie i w razie potrzeby podejmie kroki, aby to powstrzymać”
– grzmiał niedawno poseł ugrupowania Landsbergisa, Jurgis Razma.
Towarzysz Balcewicz i jego mentalne dzieci wyhodowały neomarksistowską minister sprawiedliwości Litwy po to, aby zwalczać jedność Polaków w tym kraju. Jej udział w rządzie zdominowanym przez ugrupowanie Landsbergisa ma prowadzić do medialnego wrażenia, że Polacy w tym kraju są podzieleni. Tymczasem to jedynie wytwór fantazji tamtejszych mediów polskojęzycznych. Toczka w toczkę takich, jak wileński „Czerwony Sztandar”, w którym brylował Balcewicz (Balcevič). Przez zwalczanie społecznego spisu ZPL chce się przekonać, że Polacy na Litwie wymierają, a Kościół katolicki znajduje się w odwrocie. Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich upadł, a metody pozostały. Zawsze znajdą się zdrajcy, którzy będą szli drogą Feliksa Dzierżyńskiego. Dla nich polskość to nienormalność, a służba obcym to zaś dla nich zwyczajność i zdradziecka tradycja …
Piotr Galicki