Żona i córka prezydenta Andrzeja Dudy chyba nie do końca zdawały sobie sprawę, że ich sympatyczne wystąpienia podczas wieczoru wyborczego męża i ojca wywołają tak liczne, głównie nieprzychylne komentarze, chociaż mogły przewidzieć taką reakcję zważywszy na niepohamowaną nienawiść panującą w naszym życiu publicznym.
Nie ma znaczenia, co obie panie powiedziały, ponieważ każde ich słowo wzbudziłoby podobną agresję tylko z uwagi na to, kim są. Niektórzy komentatorzy dopatrują się w wypowiedzi Kingi Dudy o tym, że nikt w Polsce nie powinien bać się wyjść z domu i „niezależnie od tego, w co wierzymy, jaki mamy kolor skóry, jakie mamy poglądy, jakiego kandydata popieramy i kogo kochamy, wszyscy jesteśmy równi i wszyscy zasługujemy na szacunek” drugiego dna, a nawet dyskretnego odcięcia się od poglądów ojca, ale jest to fałszywa interpretacja. Pojednawcze akcenty są czymś oczywistym chwilę po zakończeniu kampanii wyborczej, a kobiety są szczególnie predestynowane do łagodzenia obyczajów.
Skoro pozostające do tej pory w cieniu i z dala od mediów Agata Kornhauser-Duda oraz Kinga Duda zdecydowały się na krótkie przemówienia w obecności sporej liczby dziennikarzy, to powinny mieć świadomość, że mogą wyzwolić falę hejtu, która w dzisiejszych czasach ogarnia nie tylko polityków, ale również ich rodziny.
Wkrótce przekonamy się, czy były to ich jednorazowe i spontaniczne wystąpienia, czy też w drugiej kadencji prezydenta Dudy będą wykazywać zdecydowanie większą aktywność we wspieraniu go niż w pierwszej.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju