W Polsce znowu wzrosła liczba osób zarażonych koronawirusem. Wiąże się to z poluzowaniem obostrzeń i z naturalną, ale często fatalną w skutkach chęcią odreagowania za kilka miesięcy ograniczeń w życiu towarzyskim.
To właśnie na spotkaniach o takim charakterze najczęściej dochodzi do infekcji. Udział w przyjęciach weselnych i z okazji Pierwszej Komunii Świętej, a także w uroczystościach pogrzebowych jest już wprawdzie dozwolony, ale nadal niebezpieczny, o czym Polacy zdają się zapominać. Owszem, podczas tych zgromadzeń obowiązują określone przepisy, ale nie zawsze są one przestrzegane, kiedy po dłuższej przerwie spotyka się dużo spragnionych odnowienia bliskich kontaktów osób.
Największą beztroską i niefrasobliwością odznaczają się weselnicy, co jest oczywiste zważywszy na ilość spożywanego alkoholu, który sprzyja ściskaniu się i całowaniu. Nic dziwnego, że najwięcej ognisk chorobowych odnotowano w ostatnich tygodniach właśnie na przyjęciach weselnych, których uczestnicy są potem często wyzwani przez sanepid, kiedy okazuje się, że tańczyli nie tylko ze sobą, ale również z wirusem.
Żadne rygory nie pomogą, jeżeli ludzie nie będą sami dbać o siebie. Wewnętrzna dyscyplina jest konieczna, aby zwycięsko zakończyć walkę z koronawirusem.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju