Jak zwykle przed drugą turą wyborów prezydenckich najważniejsze jest pytanie: na kogo przerzucą swoje głosy zwolennicy tych kandydatów, którzy odpadli w pierwszej?
Wcale nie jest pewne, że posłusznie zastosują się oni do tego, co zalecą im w bardziej lub mniej jawny sposób przegrani wczoraj politycy.
Nie wiem, czy głosujący na przedstawicieli opozycji rodacy uznają, że w drugiej rundzie ich reprezentantem ma być Rafał Trzaskowski. Dotyczy to zwłaszcza elektoratu Władysława Kosiniaka-Kamysza i Krzysztofa Bosaka. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, żeby ukształtowani w patriotycznej oraz w chrześcijańskiej tradycji polscy rolnicy i narodowcy ochoczo oddali za dwa tygodnie swoje głosy na przedstawiciela środowisk lewicowo-liberalnych. Ze względów ideowych z pewnością bliższy jest im prawicowo-konserwatywny Andrzej Duda.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że część tych, którzy postawili na nieobecnych już w grze o najważniejszy urząd w państwie nie pójdzie 12 lipca do urn, a być może zjawią się w lokalach wyborczych nie głosujący 28 czerwca.
Przepływy elektoratów ładnie wyglądają na papierze, ale w rzeczywistości nie jest to tak proste, jak wynika z sondaży.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju