W kampanii prezydenckiej każdy kandydat udaje kogoś innego niż jest nim naprawdę.
Andrzej Duda usiłuje przekonać Polaków, że jest samodzielnym politykiem, który dawno już odciął partyjną pępowinę i potrafi przeciwstawić się nawet Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Małgorzata Kidawa-Błońska stara się sprawiać wrażenie osoby inteligentnej i błyskotliwej, ale wszyscy wiedzą, że bez promptera nie umie wyartykułować żadnej własnej myśli.
Władysław Kosiniak-Kamysz kreuje się na spadkobiercę Wincentego Witosa, ale wywołuje to wyłącznie salwy śmiechu.
Robert Biedroń bezskutecznie walczy z wizerunkiem geja, który z tej orientacji seksualnej uczynił główny wyznacznik swojej obecności w polityce.
Krzysztof Bosak wysila intelektualne muskuły, aby rodacy zobaczyli w nim ideowego kontynuatora Romana Dmowskiego.
Szymon Hołownia bez powodzenia gra rolę postępowego katolika.
O reszcie potencjalnych kandydatów nie warto wspominać.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju