Dr Bogusław Rogalski: Murem za prof. Ewą Budzyńską z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach!

Zastępca Naczelnego

prof. Ewa Budzyńska (L), dr Bogusław Rogalski (P)/is.wns.us.edu.pl/YT

Niedawno wystąpiłem do wicepremiera, ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina z listem otwartym w obronie prof. Ewy Budzyńskiej, która jest represjonowana na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, za wykłady, w czasie których – opierając się na aktualnych pracach naukowych – definiuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny.

Z donosu trzech lewackich studentów wszczęto wobec niezależnego naukowca postępowanie dyscyplinarne, które prowadzi prof. Wojciech Popiołek. Po moim wystąpieniu wicepremier Jarosław Gowin poinformował, że na początku lutego przedstawi ustawy chroniące wolność słowa i badań w placówkach naukowych. Minister w internetowym wpisie dodał, że w sprawie profesor Ewy Budzyńskiej pozostaje w kontakcie z władzami Uniwersytetu Śląskiego.

Tymczasem w oświadczeniu rektor tej uczelni prof. Andrzej Kowalczyk, odnosząc się do postępowania dyscyplinarnego prof. Ewy Budzyńskiej, napisał:

Władze Uniwersytetu Śląskiego nie podejmą żadnych kroków, które mogłyby zostać odczytane jako próba wywarcia nieuprawnionego wpływu na działalność rzecznika dyscyplinarnego (…) Władze uczelni z całą stanowczością opowiadają się za swobodą debaty akademickiej prowadzonej w atmosferze szacunku dla odmiennych racji oraz nieskrępowanego wyrażania poglądów opartych na faktach i metodach naukowych. Integralną częścią tej swobody jest prawo do głoszenia poglądów kontrowersyjnych, o ile nie są one sprzeczne z prawem i nie naruszają godności osoby ludzkiej”.

Komunista luminarzem Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach?

Uniwersytet Śląski w Katowicach od lat ma kłopoty z prezentowaniem postaw i poglądów, które powinny służyć kształtowaniu postaw młodzieży.

Na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Ślaskiego w Katowicach, gdzie wykłady prowadzi prof. Ewa Budzyńska tolerowano wykłady prof. Jana Iwanka, który był TW Służby Bezpieczeństwa PRL, a nawet awansowano go okresowo na dziekana WNS. Sam Iwanek był od 1974 roku członkiem PZPR.

W 2010 katowickie biuro lustracyjne przy IPN skierowało do sądu wniosek w sprawie oświadczenia lustracyjnego Jana Iwanka, które ten złożył jako dyrektor instytutu na UŚ, kwestionując jego prawdziwość. Jan Iwanek miał w nim wskazać, iż był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, a jednocześnie zaprzeczyć współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, gdyż kontakty te miały charakter oficjalny. Prokurator uznał natomiast, że była to tajna i świadoma współpraca oparta na zobowiązaniu. Proces lustracyjny rozpoczął się we wrześniu 2010. We wrześniu 2013 r. Sąd Okręgowy w Katowicach wydał nieprawomocne orzeczenie stwierdzające, iż profesor Uniwersytetu Śląskiego był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Piotr”.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Prof. Ewa Budzyńska dziękuje dr. Bogusławowi Rogalskiemu za wsparcie

Lider ZChR dr Bogusław Rogalski prosi Jarosława Gowina o publiczne stanowisko w sprawie ataków na prof. Ewę Budzyńską!

 

Sąd w ustnym uzasadnieniu orzeczenia jednoznacznie wskazał, że Jan Iwanek był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa, natomiast uznał, iż ocenie podlega jedynie część A oświadczenia – w związku z czym oświadczenie lustrowanego uznał za zgodne z prawdą”

– powiedział swego czasu Andrzej Majcher, szef Oddziału Biura Lustracyjnego w Katowicach.

Podczas procesu Jan Iwanek zaprzeczał sporządzeniu przez siebie zobowiązania do współpracy, 22 pisemnych doniesień i 10 pokwitowań odbioru kwot pieniężnych – co było sprzeczne z opinią biegłego z zakresu badania pisma ręcznego.

Przesłuchani świadkowie scharakteryzowane w wymienionych informacjach zeznały, że nie wiedziały o tych doniesieniach ani o tym, że Jan Iwanek utrzymuje kontakty z SB – co zaprzecza tezie o tym, że działania te nie były tajne. Przekazywane przez Jana Iwanka informacje były wykorzystywane w pracy operacyjnej SB, za co był on wielokrotnie nagradzany finansowo, a ponadto dwukrotnie otrzymał nagrody rzeczowe.

Represje wobec „niepokornych” na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach to problem obecny od dawna?

Dwie dekady temu lat temu na łamach Forum Akademickiego opisano sprawę dr Herberta Kopca:

Mam kłopoty, bo wydałem książkę – mówi dr Herbert Kopiec. Uczeni – zamiast napisać druzgocącą recenzję, jeśli im się książka nie podoba – w demokratycznym głosowaniu chcą mnie wyrzucić z uniwersytetu. Sprawa dr. Herberta Kopca z Uniwersytetu Śląskiego zaczęła się na początku lat 90. Był wówczas jednym z tych, którzy poważnie potraktowali fakt upadku komunizmu. W 1991 roku ukazał się jego artykuł Cichy pogrzeb teorii wychowania socjalistycznego. Autor uważał, że bez krytycznej analizy indoktrynacyjnego systemu edukacji w PRL niemożliwa będzie nowa pedagogika. Trzeba było odpowiedzieć na pytanie, jakie elementy wczorajszego systemu można zachować, które zaś należy odrzucić. Odpowiedzi oczekiwała nie tylko akademicka pedagogika, ale przede wszystkim szkoła – reformująca się tymczasem na niejasnym fundamencie. Środowisko pedagogiczne nie spieszyło się jednak z podjęciem takiej problematyki. Próbą rozliczenia z przeszłością miał być I Zjazd Pedagogów w Rembertowie w roku 1993. Niestety, żadne rozliczenie nie nastąpiło. Herbert Kopiec jest starszym wykładowcą na Wydziale Pedagogiki i Psychologii UŚ w Katowicach. Pracuje tu od 1974 roku. Wykłada teorię wychowania. Absolwent pedagogiki Uniwersytetu Jagiellońskiego (1965), doktorat zrobił w Uniwersytecie Gdańskim (1976). Jest autorem trzech książek. W roku 1987 opublikował pracę, która miała być podstawą do otwarcia przewodu habilitacyjnego. Nie doszło jednak do tego. Kopiec w roku 1997 został wyrotowany i przeszedł na etat dydaktyczny. 

(…) Dlaczego dr Herbert Kopiec ma odejść na wcześniejszą emeryturę? Jego dorobku naukowego nikt nie kwestionuje, a według dr hab. Agnieszki Stopińskiej-Pająk, kierownika katedry Podstaw Pedagogiki i Historii Wychowania, potrzeby dydaktyczne Katedry uzasadniają jego pozostanie. Oficjalne stanowisko przełożonych dr. Kopca brzmi: wygasa umowa podpisana na czas określony. Nie można jej przedłużyć, bo jest to już druga taka umowa, a trzecie przedłużenie – zgodnie z prawem – daje zatrudnienie na stałe. Kopiec zatrudniony jest na etacie starszego wykładowcy. Na wydziale określone są nieprzekraczalne limity starszych wykładowców w stosunku do pracowników samodzielnych. Podobno wiele innych osób jest w takiej samej sytuacji. Odejdą, bo nie przedłużono z nimi umowy. Głos decydujący ma w tej sprawie Rada Wydziału Pedagogiki i Psychologii oraz rektor.
W maju 1999 wszczęta została procedura zatrudnienia Herberta Kopca na czas nieokreślony. Rada Instytutu Pedagogiki zaopiniowała pozytywnie jego osobę. Rada Wydziału, biorąc pod uwagę jego dorobek oraz potrzeby dydaktyczne, także wypowiedziała się pozytywnie. Na podstawie decyzji rektora UŚ z września 1999, Kopiec ma jednak odejść z uczelni 31 grudnia 2000. Kilkakrotnie odwoływał się do rektora od tej decyzji, coraz natarczywiej, w przekonaniu, że ma rację. Jednak ton tych listów zirytował rektora.

– Dlaczego dr Kopiec musi odejść? – pytam prof. Tadeusza Sławka, rektora Uniwersytetu Śląskiego. – To nie jest dobrze postawione pytanie – mówi rektor. – Dr Kopiec może pozostać w uczelni. Jestem w stanie zaakceptować inną formę jego zatrudnienia niż konkurs i mianowanie, np. na zlecenie albo na godziny. Jeśli wydział ją przedstawi, chętnie to rozważę. Takiej propozycji jednak nie otrzymałem. Kiedy w 1998 roku wydział z wielkim trudem (głosowanie 12:9) przedłużył panu Kopcowi umowę o rok, to ja, idąc mu na rękę, przebiłem Radę Wydziału dając mu zatrudnienie na dwa lata, bo to w świetle ówczesnych przepisów wprowadzało go pod parasol wieku emerytalnego. Ponieważ wpływały krytyczne uwagi pod adresem niektórych zajęć prowadzonych przez pana Kopca, wydawało mi się, że wydział postępuje konsekwentnie, uważając, że stabilizacja pracownika, z którym są pewne problemy jest niecelowa. Krótko mówiąc, wydziałowi nie odpowiada forma zatrudnienia przez konkurs i mianowanie, i ja to stanowisko podzielam.

(…) Recepcja książki Herberta Kopca na wydziale ma głównie szeptany charakter. Słyszę, że książka zaszkodziła Instytutowi Pedagogiki. Nie można natomiast mówić o fali recenzji. Wszystkie, które się ukazały, zostały napisane przez osoby spoza śląskiego środowiska pedagogicznego. Z trzech recenzji, dwie są pozytywne (nie bez zastrzeżeń, ale z próbą analizy), jedna zaś negatywna. Jej autorka, Jolanta Urbańska z Politechniki Częstochowskiej, pisząc swój tekst w stylu politycznej poprawności, zarzuca Kopcowi nienawiść, nietolerancję, niechęć do świata i ludzi. By przypieczętować swoją dezaprobatę, autorka donosi, że Kopiec cytuje w swej książce Ortegę y Gasseta, człowieka o „lekko faszyzujących” poglądach”.

Podsumowując. Prof. Ewa Budzyńska nie jest pierwszym naukowcem z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, który jest obiektem represji. Pierwszym zdaje się być dr Herbert Kopiec, który został zmuszony do odejścia z tej uczelni wiele lat temu. Za to prof. Iwanek przez wiele lat spokojnie wiódł spokojne życie naukowe w murach Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Apeluję do wszystkich patriotów o obronę prof. Budzyńskiej i stosowanie w mediach społecznościowych hashtagu: #MuremZaBudzyńską. Od wicepremiera Jarosława Gowina oczekuję skuteczności w przywróceniu na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach zasad, którymi powinna kierować się uczelnia publiczna – tolerancji, szacunku i wolności słowa oraz badań naukowych.

 

Bogusław Rogalski*

 

* lider Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin, doradca do spraw międzynarodowych Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) w Parlamencie Europejskim, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI kadencji.

 

Komentarze są zamknięte