Paweł Czyż: Czy trzeba być „Adamowiczem” … aby system opieki zdrowotnej zadziałał?

Zastępca Naczelnego2

Monika Socha-Czyż z redakcji NGO

Problemy ze służbą zdrowia są sprowadzane głównie do kwestii finansowania. Tymczasem, pomimo wysiłków ministra zdrowia prof. Łukasza Szumowskiego oraz rządu Zjednoczonej Prawicy, Polacy czują przepaść między podejściem do ratowania życia śp. prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, a tym, jak zdrowie i życie ratuje się „zwykłym” Kowalskim. Żeby ocenić prawdziwy stan opieki zdrowotnej trzeba wstać zza biurka ministerialnego i ruszyć w teren. Najlepiej incognito …

W nocy z 21 na 22 stycznia na ostry dyżur Zakładu Opieki Zdrowotnej MSWiA im. sierżanta Grzegorza Załogi przy ulicy Głowackiego w Katowicach została dowieziona moja żona, a nasza redakcyjna koleżanka Monika Socha-Czyż. Trafiła tam jako „zwykła” Polka …

Moja żona w ostatnim tygodniu pozostawała pod opieką lekarza dr n. med. Zbigniewa J. <nazwisko do wiadomości autora> – urologa i seksuologa. W/w uznał, że przewlekły ból o dużym natężeniu to może być zapalenie pęcherza moczowego. 21 stycznia Monika Socha-Czyż przyjmowała już 2 dawki Tramalu Retard 100 i 6 tabletek Ketonalu Forte oraz antybiotyk Biseptol. Od 4 dni poprzedzających 21 stycznia br. nie jadła, bowiem wszystko zwracała, wystąpiły tzw. „zimne poty”, a w końcu zatrzymanie możliwości oddania moczu i zaczęła nieostro widzieć. W tym stanie zagrożenia życia (np. urosepsa) trafiła w towarzystwie mojej siostry Elżbiety J. na ostry dyżur NOZZ Szpitala Specjalistycznego im. prof. Emila Michałowskiego w Katowicach, gdzie po skandalicznej pseudo-diagnozie została … „odesłana z kwitkiem” przez lekarza rezydenta <imię i nazwisko do wiadomości autora>, którego postępowanie w tej sytuacji będzie przedmiotem skargi do Śląskiej Izby Lekarskiej. Mdlejąca już z bólu Monika Socha-Czyż trafiła zatem w okolicy północy z 21 na 22 stycznia do Zakładu Opieki Zdrowotnej MSWiA im. sierżanta Grzegorza Załogi przy ulicy Głowackiego w Katowicach licząc na szybką pomoc. „Szybka ocena stanu zdrowia” mojej żony trwała w tej placówce do godz. 5:20 nad ranem 22 stycznia i decyzja czy Monikę Socha-Czyż … przyjąć.  Dopiero wczoraj nad ranem (22 stycznia) zdecydowano się na umieszczenie mojej żony na oddziale wewnętrznym tego szpitala, w sześcioosobowej sali, gdzie podano jej kroplówkę z Pyralginy i Nospy. Pacjentka uprzedziła też od razu, że nie może oddać moczu i „wyła z bólu”. Badanie USG wykazało powiększoną trzustkę – w opinii lekarza „jak granat” oraz zastój w nerce. Badania potwierdziły też problemy z wątrobą. Rekapitulując – nadal nie było wiążącej diagnozy, lekarz prowadzący był wczoraj około godz. 17:00 już nieobecny na oddziale, a lekarz dyżurny – z którym rozmawiałem osobiście – był kompletnie niezorientowany i w rozmowie ze mną sugerował poprawę, aluzyjnie wskazując na możliwość wypisu … Od godz. 12:00 do 18:00 nikt się nie zainteresował poważnie stanem żony, nawet nie pytając czy może oddać mocz. Odstawiono też żonie antybiotyk.

 

Obraz „nędzy i rozpaczy”?

 

Zatem wczoraj odwiedziłem żonę. To jest całkowicie inny świat od tego, jaki możemy oglądać w popularnych serialach, np. świetnym „Dr House” wyprodukowanym dla stacji Fox. Monika postanowiła znosić to co inni pacjenci. Nawet nie pisnęła, że własnie skończyła kadencję radnej Sejmiku Województwa Śląskiego i jest członkiem społecznej rady nadzorczej dwóch szpitali, nie obnosiła się z tytułem Człowieka Roku 2016 Województwa Śląskiego, który uzyskała w plebiscycie „Dziennika Zachodniego”. Nie towarzyszyły jej kamery, nie skoczyła przed hospitalizacją do fryzjera i po nowy strój. Wyszła słusznie z założenia, że każdy pacjent powinien mieć takie same prawa i szanse. Zatem wszedłem we wtorek na oddział wewnętrzny szpitala MSWiA w Katowicach – również nie w garniturze, ubrany przeciętnie. Sala nr 3 – obskurna przypominająca jak żywo PRL. Jeden dłuższy parawan i drugi mniejszy przepasany zieloną chustaą medyczną i sześciu pacjentów. Wokół łóżka miejsce na zydelek. Zero prywatności.

 

Parawanik z chusty chirurgicznej …

 

Na drzwiach do sali chorych kartka z nazwiskiem lekarza prowadzącego leczenie. Idę do pokoju pielęgniarek z pytaniem gdzie znajdę lekarza leczącego żonę. Zostaję wysłany pod gabinet – zamknięty. Czekam 20 minut. Ponownie idę do stanowiska pielęgniarek i dowiaduję się, że od 17:00 tego lekarza już nie ma. Szukam lekarza dyżurnego. Gdy znajduję, ta nic nie wie o pacjentach z sali nr 3. W gabinecie – do którego nie mogę wejść, bo jak słyszę: „RODO” … lekarz dyżurna szuka dokumentacji medycznej żony. – Poprawiły się wyniki wątrobowe … – słyszę z aluzją, że niedługo będzie pacjentka wypisana. Gdy nie ustępuję i pytam o diagnozę pada słowo klucz: diagnozujemy. Pytam zatem lekarz dyżurną czy żona może już opróżnić pęcherz, bo nie ma takiego odczucia, a w czasie USG kilka godzin wcześniej miała go pełny … – Tak, ja nic nie wiem, że ma taki problem – rzuca lekarz dyżurna.

 

Wracam do żony i spoglądam na dwie kromeczki chleba z szynką drobiową i czymś masłopodobnym. Wiem nadal, że nic nie wiem. Kroplówka z Pyralginą i Nospą rzekomo wolno spływa. Dziś okazało się w rozmowie z Moniką, że wczoraj kroplówka się zatkała, a żona czekała dwie godziny na pielęgniarkę, aby ta przeczyściła zator. Smutny obraz rzeczywistości i braku empatii. Wygląda to na „strajk włoski”, bez strajku włoskiego albo sytuację, że personel szpitala działa na absolutnym minimum tego, co można zrobić w lecznicy MSWiA. Żadnym usprawiedliwieniem nie mogą być braki kadrowe i tego typu wykręty, bo to chodzi o ludzkie życie. Gdy ratowano prezydenta Gdańska śp. Pawła Adamowicza nikogo przecież nie interesowały braki kadrowe. I dobrze! Tak powinno przecież być, gdyby system opieki zdrowotnej był wydolny, dobrze zorganizowany i odpowiednio dofinansowany.

 

Bareja?

 

Dziś napisałem do ministra zdrowia prof. Łukasza Szumowskiego list. Nie dlatego tylko, że martwię się naturalnie o stan własnej żony, ale o wszystkich zwykłych pacjentów, którzy nie są „Adamowiczami”. Lekarze i pielęgniarki chcą godnie zarabiać. Jednak pacjenci mają prawo domagać się leczenia na poziomie cywilizacyjnym UE. Wypada przypomnieć, że art. 3 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, którą Polska dawno ratyfikowała, zakazuje poniżającego i nieludzkiego traktowania. Na tej podstawie więźniowie, którzy nie mają 3 mkw w celi wygrywają sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Czy zatem pacjenci maja iść tą drogą? Kto odpowie za to – jak zapytałem ministra Szumowskiego – jeśli moja żona w związku z opieszałą diagnostyką i postawieniem diagnozy po kilku dniach nabawi się np. urosepsy? Winna będzie sama zainteresowana, zrządzenie losu, etc? W końcu: czy diagnozowanie tyle trwa, bo za każdy dzień pobytu pacjenta NFZ płaci temu i innym szpitalom? Jak takie koszty się mają … do tego marnego chlebka z szynka drobiową, którą daje się pacjentowi?

 

W kultowym filmie „Miś” Stanisława Barei jest taka scena:

„-Kotłownia słucham !
-Moje uszanowanie dla Pani kierowniczki
(…)
– Pani kierowniczko, ja to wszystko rozumie, ja rozumie że wam jest zimno, ale jak jest zima to musi być zimno, tak ? 
– Pani kierowniczko, takie jest odwieczne prawo natury …
– Czy ja palę ?
– Pani kierowniczko, ja palę przez cały czas, na okrągło.
– Nie, no nie ma za co. 
– Moje uszanowanie dla Pani kierowniczki, moje uszanowanie”.

 

Myśli się ten, kto sądzi, że moja żona dziś w środę nie czuje już bólu. Można powiedzieć interpretując twórczo Bareję, że … „jak się jest chorym, to musi boleć”. Inne powiedzenie mówi, że jeśli ktoś w pewnym wieku nie czuje bólu … to najpewniej się nie żyje. Tymczasem „dobra zmiana” musi zagościć w służbie zdrowia. Od upadku PRL mijają własnie trzy dekady. Polacy i Polki mają prawo żądać dostępu do leczenia na najwyższym osiągalnym poziomie. Szczególnie w czasie nadwyżki budżetowej. System nie tylko nie działa, ale prowokuje tysiące Polaków do „samodzielnego leczenia” w domach, do zażywania leków bez diagnozy na podstawie danych zdobytych na różnych forach internetowych. Nie każdy jest „Adamowiczem” – czyli osobą publiczną, aby w jego sprawie – wielokrotnie zagrożenia życia – powoływać specjalne zespoły lekarskie. Wystarczy jednak niejednokrotnie więcej empatii i zainteresowania stanem pacjentów. Od tego można zacząć reformę … aby duch słynnego filmu „Miś” Stanisława Barei nie krążył stale nad polską służbą zdrowia …

 

Paweł Czyż

REDAKTOR NACZELNY NGO

  1. Henry76
    | ID: fea70047 | #1

    Polecam Panu przepracowac jeden miesiac w szpitalu na oddziale wtedy dokladnie zrozumie Pan problem. To nie brak empatii, to powszechna znieczulica, wyeksploatowanie i brak rąk do pracy. Wszystkie rządy po kolei obiecują społeczeństwu zmiany i kombinują „jak by tu za cene jabłka mieć dwa jabłka a nie jedno”. Oczywiście to skutkuje PRLem w szpitalach, kolejkami itp. Polacy powinni być leczeni jak w cywilizowanych krajach ale dopuki organizacja Opieki Zdrowotnej będzie rodem z Barei to nic się nie zmieni. Proszę sie przyjżeć pomysłom jakie padają w MZ, wszystko się sprowadza do tego zeby maksymalnie oszczędzać na personelu, mniej pielęgniarek, mniej łóżek, mniej lekarzy – idzie to w złym kierunku a powodem są układy-układziki, brak pieniędzy, nierozwiązywalny bałagan ustawowo-przepisowy, ludziom i tak powiemy że winni są lekarze albo poprzedni rząd i jakoś to będzie… tylko właśnie bylejak.
    Pozdrawiam

  2. Hbh
    | ID: 7e676dbc | #2

    Czyż Bujaj się

Komentarze są zamknięte