Żarliwy ateista Richard Dawkins w swym dziele zatytułowanym „Bóg urojony” dokonuje pewnego epokowego odkrycia. Ludzie wierzą w Boga albo zdaje im się, że wierzą, bo nie wiedzą, że mogliby tę wiarę odrzucić.
W rzeczy samej! Tyle że ta zasada dotyczy wszelakich wierzeń, nie koniecznie w Pana Boga. Jest obecna szczególnie tam, gdzie udało się wprowadzić jakikolwiek totalitaryzm, nawet taki dopiero pełzający, jak wiara w gender, 58 płci, multikulti, rzekomą równość pod każdym względem (prócz równości wobec prawa – oczywiście) itd. Autor ubolewa nad uprzywilejowaniem religii w XXI wieku, ale nie zauważa, jakimi przywilejami cieszą się rozmaici zboczeńcy, obiekt szczególnej troski neomarksistów.
Taką naiwną wiarą w powyższe bzdury mogą się wykazywać tylko ludzie Zachodu, którzy nie doświadczyli komunizmu w jego pierwotnej fazie i nie umieją go wykryć w takim „niewinnym” stadium, jakim jest „poprawność polityczna”, zmuszająca do kłamstwa wszędzie tam, gdzie jest to na rękę doktrynerom.
Nas, Polaków, nauczyły rozbiory, a później niemiecka i sowiecka okupacja, że oficjalne przekazy można – a niekiedy nawet trzeba – kwestionować. Zachodnie żaby nie doznały terapii szokowej i nie wyskoczyły z garnka na czas, są już zatem prawie ugotowane. Stąd ta furia UE przeciw Polsce, która sprzeciwia się nieśmiało urojeniom brukselskich dygnitarzy.
Pozdrawiam i do następnej soboty
Małgorzata Todd