Przed nami mistrzostwa świata, w putinowskiej Rosji, ale przed tym wydarzeniem, dość mocne zakończenie sezonu ligowego. Emocje ze strony „kiboli” sięgnęły zenitu, zakończyło się stosunkowo niewielkim wybuchem rac, czy agresji i… posypały się aresztowania. Pan Joachim Brudziński, postanowił „nie zasypywać gruszek w popiele”, bo teoretycznie, to co mógł uczynić innego w tej sytuacji? Jednak prosty […]Przed nami mistrzostwa świata, w putinowskiej Rosji, ale przed tym wydarzeniem, dość mocne zakończenie sezonu ligowego. Emocje ze strony „kiboli” sięgnęły zenitu, zakończyło się stosunkowo niewielkim wybuchem rac, czy agresji i… posypały się aresztowania. Pan Joachim Brudziński, postanowił „nie zasypywać gruszek w popiele”, bo teoretycznie, to co mógł uczynić innego w tej sytuacji? Jednak prosty człowiek zadaje sobie pytania, dlaczego równość wobec prawa wciąż nie obowiązuje, działaczy PZPN? Organizacja, będąca skrajnie lustrzanym odbiciem, sytuacji panującej w elitach rządzących PRL-u i III RP, wymaga interwencji od bardzo dawna, a tymczasem zrządzenie losu przyniosło ratunek, w postaci bardzo dobrych wyników reprezentacji, po części niewytłumaczalnych. Ale tutaj pojawia się, zasadnicza kość niezgody i pewien kluczowy wyłom w rozumieniu sprawiedliwości społecznej. Obywatel Iksiński trafia do pudła za odpaloną lub rzuconą w trakcie meczu racę, czy wtargnięcie na boisko, a z drugiej strony pogrążony w aferach i śliskich układach, skorumpowany do bólu, skostniały działaczyk PZPN, śmieje się ludziom w twarz, unikając kary. Skąd wiem, że tak jest? Organizacja, jaką jest PZPN, jest na tyle duża, że wielu Polaków posiada informacje z pierwszej ręki, chociażby na temat funkcjonowania lokalnych OZPN-ów. Jednak, aby nie być gołosłownym, lepiej sięgnąć do krytyki śp. byłego selekcjonera polskiej kadry – Janusza Wójcika, który bez pardonu obnażył całe środowisko. Za to spotkała go surowa kara, czyli środowiskowa obstrukcja, a potem długa męka i cicha śmierć, chociaż niewątpliwie naturalna. Problem w tym, że w PiS-owskiej wersji państwa, za wszystko władza zabiera się podobnie, ale szczególnie tam, gdzie poziom władzy jest stosunkowo niewielki. Zamykanie płotek i leszczy, to już powoli staje się symbolem tej ekipy. Gdzie w takim wypadku mocodawcy? Jeśli można, zdjąć z gniazda, tzw. „młynowego” na podstawie domniemań, to dlaczego nie zapolować na dorsza, czy szczupaka w świecie polityki czy biznesu? Odpowiedź jest prosta. Nie wolno, bo od lat żyjemy w jednym wielkim złudzeniu rzekomej walki elit. Tak samo, jak wierzymy w mit marca 1968 roku, że „jacyś Żydzi” zostali z Polski wyrzuceni. Jeden z domniemanych inicjatorów protestów – Adam Michnik, ma się przecież wspaniale, a jeszcze niedawno nawet lepiej, dyktując i pouczając jednocześnie Polaków, o tym, jak mamy żyć. Natomiast prożydowska frakcja puławian, zamiast salwować się ucieczką z kraju, postanowiła pozostać w PRL, a także przejąć pełną kontrolę nad aparatem władzy. Rzeczywiście, przyjemnie robi się tym „Polaczkom” wodę z mózgów. „Do tej pory się nie zorientowali, że coś musi być nie tak”. Zrujnowali nam przemysł, a raczej zorganizowali wielką deindustrializację, cofnęli nas w rozwoju na kilkanaście albo kilkadziesiąt lat, a my im przy tym przyklaskujemy. Święci nie są i bracia Kaczyńscy, którzy pomimo tytułów doktorskich, nie dostrzegli, w jakie szambo wchodzimy… albo po prostu są jego częścią. Dzisiaj, wyraźnie widzimy, że w Polsce zmiana systemu to zdecydowanie za mało, a to z tego powodu, że potrzebna jest brutalna wymiana elit. Ale może się mylę i jakiś postęp nastąpił po 1989 roku? Tyle, że nie zapominajmy, iż świat również nie stoi w miejscu. Natomiast, Polska sprzedała się za sute uposażenia dla kadr neokolonialnych i ich rodzin, które świadczą jedynie o tym, że mimo wszystko stoimy na wyższym poziomie od północnoamerykańskich i afrykańskich plemion, które dały się kupić znacznie taniej. Z tym, że przynajmniej ci drudzy, zdecydowanie odrabiają straty. A czy my kiedykolwiek się obudzimy?