Grupa zakłócająca spotkania z politykami Prawa i Sprawiedliwości znów dała o sobie znać. Podczas spotkania Patryka Jakiego z mieszkańcami Bemowa kilka osób próbowało nie dopuścić do głosu kandydata na prezydenta Warszawy.
Zakłócający spotkanie przerywali Jakiemu, powtarzając swoje pytania, mimo że ten kilkakrotnie deklarował, iż na nie odpowie.
– Są to zorganizowane grupy powiedziała Joanna Kopcińska w TVP Info. – Dzięki internautom wiemy, że powtarzają się te same twarze – bez względu na to które miasto i którą miejscowość odwiedzamy – stwierdziła rzeczniczka rządu.
Tego samego mężczyznę można rozpoznać na fotografiach i nagraniach ze spotkań: w Garwolinie z Mateuszem Morawieckim, w Radomiu z Ryszardem Terleckim, w Jedlińsku z Markiem Kuchcińskim. Ostatnio grupa zwolenników KOD zakłóciła też spotkanie z Krystyną Pawłowicz w Warszawie.
Dziennikarz „Gazety Polskiej” Adrian Stankowski przypomina, że opisano już pięć, sześć sylwetek, które stale pojawiają się na różnych spotkaniach.
– W zadawaniu pytań nie ma nic złego, wręcz przeciwnie, ja bym to pochwalał i afirmował. Kłopot polega na tym, że oni nie chcą usłyszeć żadnej odpowiedzi. Przychodzą po to, żeby zrobić awanturę, żeby podgrzać nastroje – uważa Stankowski.
Zupełnie inaczej wyglądają spotkania polityków PO, które charakteryzuje niska frekwencja i niezakłócony przebieg.
Awantury na spotkaniach z politykami PiS są zdaniem Stankowskiego „desperacką reakcją” na fakt, że kampania Rafał Trzaskowskiego nie budzi zainteresowania mieszkańców Warszawy.
– Jest dużo groźniejsze dla polityka, jeżeli jego postać i jego propozycje nie budzą żadnych emocji i żadnych reakcji – ocenia Stankowski. Emocje mają przesłonić fakt, że PO „reprezentuje interesy niepolskie”. Dziennikarz porównał działaczy KOD do prowokatorów z okresu stanu wojennego, którzy również mieli na celu wywoływanie podziałów emocjonalnych.
– Polacy nie mają racjonalnych powodów, żeby się między sobą aż tak różnić. Te podziały maskują prawdziwy spór – dodaje Stankowski.
źródło: TVP INFO