Dyskusja o reformie wymiaru sprawiedliwości nie sprowadza się – ze strony sędziów – do lęku przed oceną ich pracy, lecz do lęku przed koniecznością ujawnienia majątków. Wiadomo, następnym krokiem będzie pytanie policji skarbowej: „skąd pan/pani sędzia ma taki majątek, skoro wiadomo, że nie z pensji?”.
Prawo i Sprawiedliwość zrobiło to, na co społeczeństwo polskie czekało od dekad. Wsadziło kij w mrowisko przymierzając się do zreformowania wymiaru sprawiedliwości. Sędziowie w Polsce byli bezkarni i nie bez powodu ogromna część Polaków nazywała tę „nadzwyczajną kastę”, jak lubią się sędziowie sami określać, mafią w togach.
Panika, jaka powstała wskutek próby – najdelikatniejszej z możliwych – przywrócenia społecznej kontroli nad wymiarem sprawiedliwości, powinna dać do myślenia nawet tym, którzy dali się ogłupić retoryce TVN i Gazety Wyborczej z lubością cytujących ślizgających się po paragrafach polityków Platformy Obywatelskiej.
Sędziowie wiedzą, że oto kończy się pewna epoka. Epoka bezkarności, łapówek i gnojenia ludzi (tak, gnojenia wszystkich, którzy próbowali dochodzić sprawiedliwości!) kończy się i więcej już nie wróci. Nie wróci, bo żadna kolejna władza nie odważy się odwołać zmian wprowadzanych przez PiS.
Oczywiście nie wszyscy sędziowie są nieuczciwi i podli – ci, którzy mogą spokojnie patrzeć w lustro, nie panikują i nie udzielają się pod Sejmem, czy pod budynkami sądów ze zniczami w dłoniach. Nie muszą.
Muszą się bronić natomiast ci, którzy wiedzą, że w tej rozgrywce wybrani przez naród, który jest suwerenem (tak, to naród jest suwerenem, a nie Konstytucja) przedstawiciele powiedzieli „sprawdzam” i położyli karty na stole. Wiadomo także, że mafia w togach nie boi się wcale tego, że Sejm będzie wybierał członków Krajowej Rady Sądowniczej, czy sędziów Sądu Najwyższego. Boi się za to konieczności publicznego ujawnienia majątków. I pytań, które niedługo później zadadzą im urzędnicy skarbowi. Bo skąd u nich te majątki, skoro zarabiają „tak niewiele”? Przecież nawet dla dzieci jasne jest, ze sędziom nie chodzi o tę Konstytucję – i tak mieli ją w nosie!
To, jak wymiar sprawiedliwości ocenia dzisiaj minister Zbigniew Ziobro, nie jest pierwszą oceną, jaka się nad sędziami (szczególnie sędziami Sądu Najwyższego) odbywa. Taka ocena, którą starannie zamiatają pod dywan, jest dostępna na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Polska – jako państwo – przegrywa najwięcej spraw spośród wszystkich krajów członkowskich UE. Co to oznacza? Że sądy w Polsce działają niezgodnie z prawem, wyrokują na podstawie „widzi mi się” a nie kodeksów, Konstytucji i traktatów unijnych (na które z lubością się dzisiaj powołują). Ale to nie sędziowie z własnych kieszeni płacą odszkodowania pokrzywdzonym wyrokami sądowymi a Skarb Państwa. Lekko jest szastać publicznym pieniądzem jeżeli nie ponosi się za to konsekwencji – za to też będą musieli w końcu odpowiedzieć.
Podobnie jak za przypadki przymusowego zamykania podsądnych w zakładach psychiatrycznych, niszczenie istnień i dorabianie na boku, choćby supertanimi, płaconymi przez podatników, kredytami dla sędziów.
Działacze PO i zwolennicy minionej epoki, wszelkiej maści UBywatele RP, mniej lub bardziej .nowocześni mogą sobie palić świece i chodzić pod Sejm ile zechcą. Tutaj jednak muszą się liczyć z tym, że Polacy tę zmianę mają naprawdę za zmianę dobrą. I konieczną.
Pawel Pietkun, www.3obieg.pl
oprac. W.S