Bogusław Leśnodorski człowiekiem Wojciecha Kostrzewy

Autor Obywatelski

Nie, to nie piszący te słowa posądza jednego z „właścicieli” Legii Warszawa o nieformalne układy z szarą eminencją III RP Wojciechem Kostrzewą. Jakoś tak wyszło, że sam prezes Leśnodorski uchylił rąbka tej „tajemnic
y” w wywiadzie, którego kilka dni temu udzielił Michałowi Kołodziejczykowi i „SportowymFaktomWP”, zob.http://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/667094/lesnodorski-o-ochronie-rodziny-to-skomplikowane-mam-dzieci-powstal-chaos.

Na pytanie dziennikarza Kołodziejczyka: A pan nie jest człowiekiem Waltera? – odpowiedział: Nie jestem. Jeśli już, to raczej Wojtka Kostrzewy. Bingo! Kim jest Wojciech Kostrzewa, uważnym obserwatorom polskiego życia publicznego od okrągłostołowego zarania III RP, nie trzeba przypominać. Kto czuje się jednak w tej materii zagubiony polecam, na pierwszy ogień, taki oto materiał prasowy (blogowy), zob. http://monsieurb.neon24.pl/post/16359,specbankier-kostrzewa . A potem można poszperać po Internecie i odnaleźć jeszcze kilka pikantnych szczegółów życiorysu pana Wojciecha, którego z emigracyjnego „niebytu” wyciągnął sam wielki Leszek Balcerowicz, jak wiadomo ojciec polskich „reform” ustrojowych i ekonomicznych rodem z Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR!
Wątek pana Kostrzewy, jak i sam wywiad Leśnodorskiego dla „WP” nie są oczywiście faktami medialnymi ani przypadkowymi, ani nic nieznaczącymi opowiastkami celebryty Bogusława. Wiadomo bowiem od jakiegoś czasu, że w Legii Warszawa trwa konflikt pomiędzy, uznanymi za udziałowców: Dariuszem Mioduskim i duetem Bogusław Leśnodorski – Maciej Wandzel. Można domniemywać, że po zagadkowej śmierci w 2015 roku dr Jana (Kulczyka – przyp. M.R.) w klubie Legia Warszawa doszło do przesilenia. Dla nikogo nie było chyba tajemnicą, że zarówno Bogusław Leśnodorski, jak i Dariusz Mioduski (Maciej Wandzel mógł przybyć do Legii z trochę innej bajki Starych Kiejkutów), zostali wystawieni do przejęcia warszawskiego klubu z rąk ITI (Mariusz Walter, Jan Wejchert i FOZZ spółka WSI w tle) właśnie przez środowisko skupione wokół „najbogatszego Polaka”. Trudno jednak nie dać wiary staremu polskiemu porzekadłu, że niedaleko pada jabłko od jabłoni i uznać dr. Jana za instytucję niezależną od scalonego przez WSI układu głównego młodej polskiej demokracji po 1989 roku. O tym i o innych oficjalnych donosach rzeczywistości na temat nie tylko legijnych trzech muszkieterów (Mioduski, Leśnodorski, Wandzel) pisałem wcześniej, zob. http://3obieg.pl/oligarchowie-iii-rp-na-pilkarskich-salonach. Polecam, bo nie warto się powtarzać. Można domniemywać po latach, że o żadnym przejęciu Legii przez młodych, niezależnych dorobkiewiczów od wielkiego ITI w ogóle nie było mowy. Doszło bowiem raczej do przegrupowania sił i środków. I to przegrupowanie trwa właśnie dalej w najlepsze, a takie oświadczenia Bogusława Leśnodorskiego, dotyczące „zmowy” z Wojciechem Kostrzewą należy raczej traktować jako ostrzeżenie a nawet groźbę pod adresem Dariusza Mioduskiego. Kto w Legii Warszawa, czytaj które Stare Kiejkuty (określenie „Stare Kiejkuty”- copyright Stanisław Michalkiewicz) przejmą władzę okaże się już niedługo. Mogę się domyślać, że w tej grze wszystkie chwyty są dozwolone, nawet tak zaskakujące i wyglądające na pozbawione wszelkiego znaczenia, jak kompromitująca porażka piłkarzy z Łazienkowskiej w ostatnim meczu ligowym z Ruchem Chorzów.
Bogusław Leśnodorski nie może ostatnio mówić o dobrej passie. Jak doniosły media (w tym „Gazeta Wyborcza” 17 sierpnia 2016 roku) prezes Legii Warszawa został, jak na razie w pierwszej instancji, pozbawiony prawa do wykonywania zawodu radcy prawnego na okres 3 lat, zob. http://wyborcza.pl/1,75398,20556538,za-co-ukarano-prezesa-legii-boguslaw-lesnodorski-zawieszony.html, za „(…) ciężkie naruszenie zasad etycznych i działanie w warunkach konfliktu interesów”. Fiu, fiu… Jeśli Sąd Dyscyplinarny Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie skazuje kolegę na 3 lata przymusowego urlopu, a ten kolega prowadzi renomowaną kancelarię prawną z kolegą adwokatem Maciejem Ślusarkiem (który notabene działa w sądzie dyscyplinarnym Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie), to musiało być coś na rzeczy i nie dało się sprawy zamieść pod dywan w normalnym trybie. Włos z radcowskiej głowy prezesa Leśnodorskiego pewnie jednak nie spadnie, bo podobno przewinienie dyscyplinarne miało przedawnić się (we wrześniu 2016 roku) niedługo po orzeczeniu kary w pierwszej instancji. I znowu przypomniało mi się inne stare polskie porzekadło: jak nie kijem go, to pałką. Nie dało się zamieść pod dywan „ciężkiego naruszenia zasad etycznych i działania w warunkach konfliktu interesów”, to sobie sprawę przedawnimy i będzie wilk syty… a Leśnodorski cały. Jak zwał tak zwał, smród jednak pozostał i pozostanie do końca świata, a nawet jeden dzień dłużej. Czy ma lub będzie to miało znaczenie dla rozgrywki Starych Kiejkutów w Legii Warszawa? Jak już napisałem powyżej nie można lekceważyć żadnych faktów.
Kto ostatecznie przejmie rządy w Legii Warszawa, nie tylko na Łazienkowskiej, bo takie interesy nie ograniczają się przecież tylko do jednej ulicy, nie mnie wyrokować ani przewidywać. To środowiska skupione wokół Starych Kiejkutów będą musiały wynik tej potyczki ostatecznie dokładnie zinterpretować a następnie wziąć poważnie pod uwagę. Nieobecność frontmena tego „ruchu społecznego”, czyli dr. Jana, raczej wcześniej zaplanowana, może dowodzić, że trwają nowe ustalenia dotyczące przywództwa w podziemiu. Warto z tego punktu widzenia, tzn. mojej ulubionej spiskowej teorii dziejów, obserwować, co wydarzy się na Łazienkowskiej.
Mało powiedziałem w tym felietonie o roli Macieja Wandzla, trzeciego z „akcjonariuszy” warszawskiego klubu. Nie wolno jednak pana Macieja lekceważyć (vide http://3obieg.pl/oligarchowie-iii-rp-na-pilkarskich-salonach), chociaż poniósł ostatnio spektakularną porażkę na niwie Polskiego Związku Piłki Nożnej, gdy nie udało mu się przeforsować na prezesa PZPN dewelopera i byłego właściciela Polonii Warszawa Józefa Wojciechowskiego. Umiejętności „gier i zabaw” biznesowych Wandzla muszą być jednak bezsporne skoro we wspominanym wywiadzie Leśnodorskiego dla „Wirtualnej Polski” padły takie słowa: Obserwowałem wielki biznes, a finanse zawsze były moim hobby. Tyle że to co innego umieć dodać dwa do dwóch, a co innego – prowadzić klub piłkarski. Szczególnie w tym pierwszym etapie prezesowania bardzo pomagał mi Maciek Wandzel, który wówczas wiedział w tym temacie więcej ode mnie.
Warto przypomnieć zatem, że w tym pierwszym okresie prezesowania Leśnodorskiego w Legii (a musi chodzić o lata 2012-2014) pan Maciej Wandzel był bardzo aktywnym działaczem Lecha Poznań, bo zasiadał w radzie nadzorczej tego klubu i bodaj reprezentował Lecha Poznań we władzach Ekstraklasy SA. Ładnie to tak, panie Macieju, zdradzać było interesy chlebodawcy (Lecha Poznań) na rzecz konkurencyjnego, było nie było, podmiotu gospodarczego (Legia Warszawa). Podobno w sporcie obowiązują zasady fair play? W III RP wszystkie chwyty jednak dozwolone. Przypomina się współpraca młodego Tuska z Amber Gold więc nie dziwi nic.
No to czekamy na rozwój wydarzeń, żeby znowu czytać miedzy wierszami. Może Bogusław Leśnodorski, za jakiś czas, kogoś „przypucuje” przypadkowo, jak Macieja Wandzla, działacza dwojga klubów czy, naprawdę grubą rybę, Wojciecha Kostrzewę? Kto by tam wcześniej posądzał niejakiego Wojciecha Kostrzewę, że „kręci lody” w Legii Warszawa?

Maciej Rysiewicz, za www.3obieg.pl, foto internet

Komentarze są zamknięte