Od ponad dwóch miesięcy pod gmachem Sądu Najwyższego stoi protestacyjne miasteczko namiotowe. Mogłoby się wydawać, że uczestnicy protestu domagają się jedynie zwolnienia z zakładu karnego działacza opozycji czasów PRL Zygmunta Miernika, który został skazany za protest w sprawie bezkarności Czesława Kiszczaka. Tymczasem kwestia ukarania komunistycznych zbrodniarzy i uwolnienia Miernika są jedynie fragmentami szerszej koncepcji zmian, których domagają się protestujący.
Były poseł, lider Konfederacji Polski Niepodległej – Niezłomni oraz mentor miasteczka Adam Słomka w wielu wypowiedziach publicznych – w czasie tego protestu jak i we wcześniejszej działalności – akcentuje konieczność uzdrowienia wymiaru sprawiedliwości. Wyrok jaki zapadł w sprawie Miernika, wyrok w sprawie byłej poseł PO Beaty Sawickiej czy ten, jaki zapadł w sprawie ministra Mariusza Kamińskiego są tylko skutkami choroby, jaka toczy sądownictwo.
Czas zrobić porządek w wymiarze sprawiedliwości
– mówi NGO Adam Słomka.
– Naszym zdaniem można z powodzeniem realizować konstytucyjne prawo Polaków do sprawowania wymiaru sprawiedliwości poprzez wprowadzenie tzw. ław przysięgłych, które funkcjonowały w II RP. Z grubsza każdy dorosły Polak miał okazję oglądać funkcjonowanie takiego organu w licznych amerykańskich filmach. Sędzia w postępowaniu karnym kierować powinien przewodem sądowym, a uznanie winy lub niewinności powinno znajdować się w rękach losowo wyznaczonych do danej spawy obywateli. To wyeliminuje samowolę „nadzwyczajnej kasty”
– kwituje Słomka.
Protestujący pod gmachem SN jednym ze swoich postulatów uczynili również powołanie tzw. „sędziów pokoju”. Chodzi o wybieranie części sędziów w wyborach powszechnych. Jak się wydaje szereg postulatów sformułowanych przez KPN-NIEZŁOMNI, Solidarnych 2010, Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy i inne środowiska reprezentowane w proteście powoli zmienia optykę w PiS.
– W Polsce jakaś część sędziów mogłaby być wyłaniana w wyborach powszechnych, choćby przy okazji wyborów samorządowych
– proponuje w rozmowie z „Wprost” Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości.
Zdaniem Jakiego, dzięki takiemu rozwiązaniu, sędziowie musieliby się liczyć z opinią ludzi o ich pracy. Jednocześnie zastrzega, że są to na razie jego autorskie pomysły i nie są oficjalnym stanowiskiem resortu.
– Raz na jakiś czas obywatele będą mogli ich wymienić, jeśli nie będą się zachowywali godnie. Mogłoby to dotyczyć sędziów pokoju, którzy rozstrzygają najprostsze spory między ludźmi
– wyjaśnia polityk. Instytucja sędziów pokoju mogłaby, jego zdaniem, zostać przeniesiona z USA, gdzie tacy sędziowie orzekają w sprawach drobniejszych, bliskich sprawom zwykłych obywateli.
Sam Zygmunt Miernik odbywający karę dziesięciu miesięcy pozbawienia wolności swoim poświęceniem osobistym staje się symbolem konieczności zmian. W czasie przepustki z zakładu karnego odwiedził protestujących pod SN i wydaje się być w dobrej kondycji psychicznej. Miernik napędza protest, a protest Miernika. Niebagatelnym wydaje się też fakt, że wielu protestujących na za sobą więzienie w czasach PRL. To zahartowani ludzie mający za sobą siłę moralną.
– Zrobimy pod Sądem Najwyższym sądownictwu „majdan”. W wymiarze sprawiedliwości nie mogą dalej zasiadać ci, którzy skazywali patriotów na więzienie – w zgodzie z linią PZPR czy telefonem od Kiszczaka. Takim przykładem jest chociażby SSN Marian Buliński, który w stanie wojennym brał udział w skazaniu na trzy lata pozbawienia wolności działacza Solidarności Bogusława Malona za to, że „w dniach 17 i 23 sierpnia 1982 r. wywiesił w miejscach publicznych na terenie Szczytna 7 sporządzonych przez siebie ulotek o treści nawołującej do nieposłuszeństwa przepisom oraz wyszydzającej ustrój PRL”. Konfederacja na drodze parlamentarnej kilka razy wnosiła projekty ustaw lustracyjnych czy dekomunizacyjnych. Ta droga do oczyszczenia okazała się nieskuteczna. Odwołujemy się zatem do suwerena i przypominamy, że zgodnie z Konstytucją RP obywatele mają prawo do sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Linia obrony „kasty sędziowskiej” słabnie i ona upadnie. Chodzi o budowę zdrowego aparatu sądownictwa. Przy czym nie ma się czemu dziwić, że to tyle trwa, bo rozliczenie Trybunału Ludowego III Rzeszy w RFN zakończyło się 40 lat po wojnie
– konkluduje Słomka.
„Deutsche Welle” podało niedawno wnioski z raportu komisji naukowej, pt. „Die Akte Rosenburg”, która na zlecenie byłej minister sprawiedliwości RFN Sabiny Leuthaeuser-Schnarrenberger (FDP) badała przeszłość tego resortu. Raport końcowy przedstawił w Berlinie obecny minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD).
Jak wynika z w/w raportu, odsetek byłych członków NSDAP w okresie 1949/1950 do 1973 wynosił w przypadku kadry kierowniczej ponad 50 proc., a w niektórych departamentach ministerstwa okresowo nawet ponad 70 proc. Ponadto co piąty ze 107 prawników zajmujących kierownicze stanowiska w Federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości należał kiedyś do SA, 16 proc. pracowało niegdyś w ministerstwie sprawiedliwości Rzeszy. Kierujący pracami komisji historyków prawnik Christoph Safferling powiedział w rozmowie z „Sueddeutsche Zeitung”, że w szczytowym roku 1957 77 proc. kierowniczych stanowisk w Federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości obsadzonych było przez dawnych członków NSDAP, od szefów referatów wzwyż. – Nikt nie spodziewał się, że ten odsetek był aż tak wysoki – zaznaczył Safferling. Można bez wahania stwierdzić, że Federalne Ministerstwo Sprawiedliwości było najbardziej obciążone personalnie nazistowską przeszłością ze wszystkich bońskich ministerstw. Niektóre z tych ministerstw już dokonały rozprawy ze swoją przeszłością, inne dopiero są w trakcie tego procesu.
Reasumując. Skoro przez dwie dekady po wojnie w strukturach niemieckiego sądownictwa znajdowało się tylu nazistów, to czas zastanowić się ilu komunistycznych sędziów i prokuratorów funkcjonuje w wymiarze sprawiedliwości III RP. Według licznych wypowiedzi Adama Słomki to około 600 czynnych sędziów i prokuratorów. Ich czas w strukturach państwa polskiego widocznie się kończy …
(pac), Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej