Korupcja ma się dobrze

Autor Obywatelski1

Gdy mowa o korupcjifotolia_110857377-800x500_c, przeciętny obywatel zadaje sobie pytanie: jaka jest skala przestępstw? Ile na nich zarobili zamieszani w nią ludzie, ile straciło państwo, a więc każdy z nas? Wreszcie: ile osób skazano i jakie konsekwencje poniosły?
Odpowiedzi bazującej na twardych danych nie ma, istotą korupcji bowiem jest solidarność jej uczestników, którzy doskonale wiedzą, że popełniają przestępstwo. W sytuacji gdy wszystko układa się po ich myśli, przestępstwo najczęściej nie wychodzi na światło dzienne. Na dodatek największe pieniądze przepływają w obrocie – nazwijmy to – korupcji wyspecjalizowanej, np. dotyczącej zamówień publicznych. Natomiast dane statystyczne dostępne wspomnianemu przeciętnemu obywatelowi pokazują te przestępstwa, które ujawniono. Jednym ze źródeł takich informacji jest „Mapa korupcji” opracowywana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne – najświeższe dostępne dane dotyczą 2014 r.

Wierzchołek góry lodowej

W roku 2014 zarejestrowano 9354 przestępstwa korupcyjne, najwięcej w wyniku działań policji – 8358. Najczęściej rejestrowanymi przestępstwami były: przekroczenie uprawnień bądź niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej (art. 231 par. 2 kk), przekupstwo (art. 229 kk) oraz sprzedajność urzędnicza (art. 228 kk). Postępowania prowadzone przez policję pozwoliły ujawnić udzielone korzyści majątkowe w łącznej kwocie ponad 2,6 mln zł, a wartość zabezpieczonego mienia wyniosła prawie 5,6 mln zł. Natomiast w postępowaniach przygotowawczych prowadzonych przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego ujawniono udzielone korzyści majątkowe ogólnej wartości 23,3 mln zł oraz przyjęte korzyści w wysokości 12,4 mln zł. Wartość zabezpieczonego mienia to prawie 680 tys. zł.

Co wynika z tych liczb? Jedynie to, że są czubeczkiem korupcyjnej góry lodowej. Te 2,6 mln zł łapówek ujawnionych, wedle danych policji, w Polsce w 2014 r. może się wydawać olbrzymią kwotą przeciętnej polskiej emerytce, która z dużym wysiłkiem wysupła pieniądze na zakup pudełka markowych czekoladek dla swojego lekarza. Zupełnie inne zdanie będą mieli chociażby ci, którzy znają realia przetargów inwestycyjnych.

W cytowanym opracowaniu czytamy, że w 2014 r. łączna wartość przyjętych korzyści majątkowych ujawnionych przez CBA wyniosła 12 mln zł, ponadto ujawniono wręczenie 10 notebooków i zabezpieczono mienie o wartości ok. 1,4 mln zł. Dla porównania: na portalach handlu nieruchomościami na 1,5 mln zł wyceniane są domy o powierzchni 200 m, na niewielkich, 400-metrowych działkach, i to w dzielnicach odległych od centrum stolicy. Wartość mienia zabezpieczonego przez ABW wyniosła 680 tys. zł – tyle co 10 samochodów niższej średniej klasy.

W 2014 r. za przestępstwa korupcyjne skazano 2261 osób i liczba ta zmniejszyła się o 5% w porównaniu z 2013 r. Liczba skazanych może się wydawać duża – to wręcz małe miasteczko. Jednak w olbrzymiej większości chodzi o zwykłe płotki. Wyroki skazujące za tzw. sprzedajność urzędniczą – a więc m.in. za przestępstwa na linii urząd-zamówienia publiczne – stanowią ok. 12%. Kolejne dane z cytowanej „Mapy korupcji”: „Informacje Ministerstwa Sprawiedliwości na temat skazanych recydywistów potwierdzają, że sprawcy przestępstw korupcyjnych bardzo rzadko są ponownie karani za ten rodzaj czynu zabronionego. Recydywa wielokrotna, w przypadku przestępstw korupcyjnych, ma charakter incydentalny i dotyczyła jedynie sprzedajności urzędniczej”. Może to nasunąć jeden wniosek – w Polsce tylko głupcem może być korupcyjny recydywista.

Grzech główny klasy politycznej

W opinii społecznej korupcja jest jednym z największych zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa. Zdecydowana większość Polaków (87%) uważa, że stanowi ona w naszym kraju duży problem, w tym prawie dwie piąte (39%) sądzi, że bardzo duży („Opinie o korupcji oraz standardach życia publicznego w Polsce”, CBOS, luty 2014). Spośród nagannych zachowań osób piastujących stanowiska państwowe najpowszechniejsze są w odczuciu społecznym nepotyzm i kumoterstwo. Ponad cztery piąte respondentów (85%) uważa, że wśród urzędników państwowych wysokiego szczebla i polityków często dochodzi do obsadzania krewnymi i kolegami stanowisk w urzędach, spółkach, bankach itp., tylko nieznacznie mniej badanych (77%) uznaje za rozpowszechnione w tych kręgach załatwianie członkom rodziny i znajomym kontraktów oraz zamówień rządowych.

Dane z cytowanego opracowania jednoznacznie pokazują, że badani wystawiają bardzo surową ocenę polskiej klasie politycznej. Według 83% Polaków zdecydowana większość polityków podejmuje i prowadzi działalność publiczną przede wszystkim dla pieniędzy, tylko 10% sądzi, że to częściej wyjątek niż reguła. Równie jednoznacznie postrzega się powszechność w naszej klasie politycznej nepotyzmu – załatwianie pracy rodzinie (83%) lub znajomym (81%). Za niemal tak samo nagminne uznawane jest także wykorzystywanie aktywności publicznej we własnej karierze zawodowej (80%).

Korupcja nie kwitnie jedynie na szczytach władzy. Z badania „Stosunek do łapownictwa i doświadczenie z nim związane” (CBOS 2013) wynika, że co szósta badana osoba (16%) zna kogoś, kto bierze łapówki. Co istotne, w porównaniu z badaniem przeprowadzonym sześć lat wcześ­niej odsetek ankietowanych mających w gronie znajomych kogoś, kto bierze łapówki, praktycznie się nie zmienił. Deklaracje badanych wskazują również, że co 11. Polak (9%) w ciągu ostatnich trzech-czterech lat wręczył łapówkę. Wprawdzie odsetek przyznających się do dawania łapówek znacząco się zmniejszył w 2006 r., jednak od tamtego czasu utrzymuje się na stałym poziomie.

Zabawa w policjantów i złodziei

„Rządowy Program Przeciwdziałania Korupcji na lata 2014-2019” to sztandarowy dokument określający, w jaki sposób ma być realizowana krajowa polityka antykorupcyjna. Pod koniec sierpnia Najwyższa Izba Kontroli orzekła, że wdrożono go zgodnie z założeniami, skupiając się na obszarach najbardziej zagrożonych korupcją: ochronie zdrowia, obronności, zamówieniach publicznych i administracji państwowej. Niestety, oprócz kilkumiesięcznego opóźnienia nie ustrzeżono się w ciągu dwóch lat jego wprowadzania licznych błędów. W wielu wypadkach są to grzechy podstawowe, np. zgodnie z założeniami programu administracja dokonała przeglądu aktów prawnych, ale już nie zaproponowała zmian. W harmonogramach realizacji zadań brakuje terminów, nie opracowano skutecznych metod jej oceny, niewykorzystane są możliwości współpracy między urzędami, słabo przebiega wymiana informacji. Wniosek jest prosty – jeżeli nie zostaną wyeliminowane tak podstawowe niedociągnięcia, program może pozostać w sferze pobożnych życzeń, a jego głównym celem będzie wybranianie opinii, że realizuje się jakąś krajową politykę antykorupcyjną.


Prof. Antoni Z. Kamiński
– socjolog, kierownik Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego i Studiów Strategicznych w Instytucie Studiów Politycznych PAN, specjalizuje się w takich zagadnieniach jak instytucje polityczno-gospodarcze oraz studia strategiczne. W latach 1999-2001 prezes zarządu Transparency International Polska. Członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Andrzeju Dudzie. Autor książki „Dezercja elit. Konsolidacja ustroju politycznego w pokomunistycznej Polsce” (ISP PAN, Warszawa 2014).

Polska z roku na rok lepiej wypada w rankingu Transparency International pod nazwą „Corruption Perceptions Index”. Mierzy on postrzeganie skali korupcji w poszczególnych państwach. W raporcie za 2015 r. zajęliśmy 30. miejsce na tle 168 krajów. Czy gdyby raport robiono dziś, w klimacie tzw. afery warszawskiej, nasza pozycja byłaby podobna?

– Notowania mogą się pogorszyć nie z powodu wzrostu korupcji, ale dlatego, że pogorszył się wizerunek Polski na arenie międzynarodowej. I to niezależnie od zaangażowania obecnego rządu w rozliczanie poprzedników. W efekcie wiele afer zostanie ujawnionych. Proszę zresztą pamiętać: tzw. afera warszawska, związana z praktykami reprywatyzacyjnymi, była opisywana w prasie co najmniej od paru lat. Niestety, dotąd nic w tej kwestii nie zrobiono. Może to jest najbardziej symptomatyczne – brak reakcji powołanych do tego instytucji na sygnały o zjawiskach patologicznych.

Brak tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej tłumaczono tym, że brakuje pieniędzy na zwrot mienia, że państwa na to nie stać.

– Owszem, można to i tak tłumaczyć. Jednak, po pierwsze, Polska jest jedynym państwem naszego regionu, gdzie po upadku komunizmu nie przeprowadzono reprywatyzacji. Dlaczego więc inni mieli mieć niezbędne środki, a my nie? Po drugie, ukrócenie przekrętów nie wymagało ustawy, wystarczyły zmiana procedur i zaostrzenie kontroli. Po trzecie, nie wykluczam, że zaangażowani w roszczenia reprywatyzacyjne aferzyści okradli skarb państwa na większe sumy, niż kosztowałaby uczciwie przeprowadzona reprywatyzacja. Myślę, że brakowało wyobraźni i woli politycznej. Natomiast bez wątpienia była wola polityczna, by tolerować w tej dziedzinie jawne oszustwa.

Jak można było temu zapobiec?

– W przypadku warszawskim np. zakazując posiadania przez urzędników samorządowych prywatnych firm, co jest zupełnie oczywiste. Łączenie urzędów publicznych z działalnością biznesową to skandal. Takie praktyki obserwuje się nie tylko w samorządzie warszawskim. Zwłaszcza posiadanie firmy konsultingowej to znakomity instrument legalizacji środków z działalności przestępczej. Konsulting polega przecież na tym, że strony umawiają się co do ceny uzyskania opinii lub ekspertyzy. Ich wycena jest w znacznej mierze arbitralna i trudna do skontrolowania.

***

za www.tygodnikprzeglad.pl

  1. w.o
    | ID: fa43e293 | #1

    dobry tekst szkoda że nie ma wyszczegółnienia na poszczegolne wojewodztwa albo miasta

Komentarze są zamknięte