Afera Amber Gold wybuchła na dobre w połowie sierpnia 2012 roku. Spółka, która miała inwestować pieniądze swoich klientów m.in. w złoto, ogłosiła likwidację i zamknięcie swoich oddziałów w całym kraju. Liczba poszkodowanych klientów, którzy stracili swoje oszczędności sięga blisko 20 tysięcy osób. Spółka Marcina P. przyjęła od nich blisko 900 milionów złotych. Główny oskarżony przebywa w areszcie. Proces karny w sprawie afery Amber Gold trwa przed sądem w Gdańsku od marca tego roku.
Jeszcze przed rozpoczęciem sejmowych wakacji, posłowie powołali komisję śledczą, która ma wyjaśnić nieprawidłowości. W jej skład weszło łącznie dziewięć osób – pięciu parlamentarzystów PiS oraz po jednym przedstawicielu pozostałych ugrupowań, czyli PO, Nowoczesnej, Kukiz’15 oraz PSL. Przewodniczącą komisji została Małgorzata Wassermann z PiS.
Jesienna ofensywa PiS
Czy komisja będzie początkiem ofensywy PiS wymierzonej w poprzednią ekipę rządową? O takim scenariuszu od wielu miesięcy spekulowano na sejmowych korytarzach. Według niego, partia Jarosława Kaczyńskiego z rozliczeniem rządów PO miała poczekać właśnie do jesieni. Wszystko po to, by w miarę spokojnej atmosferze przygotować dwa ważne wydarzenia dla naszego kraju – szczyt NATO w Warszawie oraz wizytę papieża Franciszka z okazji Światowych Dni Młodzieży.
Wojciech Szacki z centrum analiz Polityka Insight nie wyklucza, że taki właśnie scenariusz ma nadzieję zrealizować PiS, co nie znaczy jednak, że istnieje jakiś misterny strategiczny plan uderzenia w PO, którego częścią jest komisja śledcza. Przypomina, że po wybuchu afery wokół reprywatyzacji w Warszawie, partia Kaczyńskiego nie przedstawiła wciąż spójnego stanowiska. – Rozliczanie poprzedników idzie w Polsce mozolnie, czego dowodzą kabaretowe wysiłki PO w ciągu jej władzy czy pierwsze próby PiS na tym polu, czyli tzw. audyt – mówi Szacki.
A może głównym celem tej komisji jest uderzenie w Donalda Tuska? Na taką motywację wielokrotnie wskazywali politycy PO. Otwarcie mówi także o tym sam Tusk. Przedstawiciele PiS zaprzeczają, choć przyznają, że były premier oraz jego syn będą jednymi z najważniejszych świadków, których będą chcieli przesłuchać. W niedawnej rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” Małgorzata Wassermann jednoznacznie odpierała te zarzuty płynące ze strony opozycji i mówiła krótko: „Komisja nie będzie organem zemsty na PO czy PSL. Nie możemy jednak abstrahować od faktów”.
„Chciałabym pokazać, że nie jesteśmy zainteresowani bieżącą walką polityczną, tylko wyjaśnieniem tej sprawy (…) Suma tych wszystkich rzeczy układa się już teraz w dość przygnębiający obraz, bo doprawdy ciężko uwierzyć aż w tyle przypadkowych zbiegów okoliczności” – tłumaczyła szefowa komisji.
Rozliczanie poprzedników idzie w Polsce mozolnie, czego dowodzą kabaretowe wysiłki PO w ciągu jej władzy czy pierwsze próby PiS na tym polu, czyli tzw. audyt Wojciech Szacki
Dla Tuska nie będzie to debiut, bo przed sejmowymi śledczymi już raz występował – w lutym 2010 roku, gdy składał swoje wyjaśnienie w sprawie tzw. afery hazardowej. Wtedy politykom opozycji, choćby Beacie Kempie czy Bartoszowi Arłukowiczowi, nie udało się go pogrążyć. W przeciwieństwie do partyjnych kolegów, choćby Zbigniewa Chlebowskiego, z całej afery Donald Tusk wyszedł jednak obronną ręką. Teraz może być podobnie.
Zresztą sam przewodniczący Rady Europejskiej daje jasno do zrozumienia, że nie obawia się konfrontacji z posłami zasiadającymi w komisji śledczej ds. afery Amber Gold. „Niech się boją ci, którzy wzywają, bo jestem pewny swoich racji” – przekonywał w rozmowie z „Polityką”.
„PiS skruszy sobie zęby na prawdzie”
Zdaniem Krzysztofa Brejzy, jedynego posła PO w tej komisji, jej powołanie było o tyle niepotrzebne, że przed sądem toczy się sprawa karna – prokuratura zebrała dowody, a twórca Amber Gold, wraz ze swoją byłą partnerką, przebywa w areszcie i zasiada na ławie oskarżonych. – I to jest finał afery Amber Gold. Co więcej, wszystkie luki w prawie, które pozwalały temu człowiekowi rozwinąć działalność, zostały już wypełnione. Instytucje takie jak KNF czy UOKiK dostały do rąk nowe instrumenty, także wczesnego ostrzegania. Głębokie zmiany zaszły również w prokuraturze – wylicza. – Dziś państwo jest silniejsze i takie oszustwo drugi raz nie mogłoby już mieć miejsca. Już na etapie rejestracji sprawa Amber Gold zostałaby ucięta – dodaje.
– Ale na swój sposób cieszę się, że komisja jednak będzie, bo z poziomu płytkich insynuacji, pomówień przejdziemy do gruntownego wyjaśnienia sprawy – mówi dalej Brejza. I przekonuje, że budowanie takiego łatwego obrazu i przyklejenia afery Amber Gold do środowiska Platformy Obywatelskiej politykom PiS nie wyjdzie. – PiS skruszy sobie zęby na prawdzie. Bo kiedy zaczniemy badać wszystkie wątki pracy prokuratury, osłony marketingowo-medialnej, to jestem pewien, że różne ciekawe informacje wyjdą na światło dzienne. Jestem spokojny, jeżeli chodzi o zarzuty względem Platformy.
– PiS starannie rozdzielił role w komisji. Małgorzata Wassermann, Jarosław Krajewski i Joanna Kopcińska mają zdobywać popularność, zwłaszcza w miastach, gdzie być może będą kandydowali w wyborach samorządowych: Krakowie, Warszawie i Łodzi. Marek Suski zatroszczy się o dyscyplinę, zagadkowa jest natomiast obecność Stanisława Pięty. Tak czy inaczej, nie widzę w tym gronie nikogo, kto mógłby być przeciwnikiem wagi Tuska – przekonuje Wojciech Szacki.
Jego zdaniem, jeżeli w toku prac komisji nie pojawią się jakieś nowe, wyjątkowo mocne informacje, to Tusk sobie da radę w starciu z sejmowymi śledczymi. – Nie można wykluczyć, że czegoś nowego się dowiemy. Jeżeli natomiast prace sprowadzą się do przypomnienia tego, co już jest odkryte, to Donald Tusk nie będzie miał specjalnych kłopotów – dodaje analityk Polityki Insight.
Zapewne, jak w przypadku poprzednich komisji, zainteresowanie szerszej publiczności wyraźnie osłabnie już po kilku, może kilkunastu posiedzeniach. Zwłaszcza że jej prace mogą potrwać nawet dwa lata. Tak przynajmniej wynika z pierwszych zapowiedzi przewodniczącej komisji Małgorzaty Wassermann.
Czy w tym czasie rola sejmowego śledczego badającego głośną aferę będzie dla któregoś z posłów trampoliną do politycznego sukcesu i większej rozpoznawalności? Przykład Jana Rokity, Zbigniewa Ziobry czy Tomasza Nałęcza pokazuje, że tak się może stać. Ale warto pamiętać, że poza tą trójką, komisje śledcze nie wykreowały wielu politycznych karier. Od 2003 roku mieliśmy już osiem komisji śledczych. Ta będzie dziewiąta. W pamięci Polaków tak naprawdę pozostała jednak niemal wyłącznie ta, która badała aferę Rywina. Zapewne głównie dlatego, że była tą pierwszą.
– Poza pierwszą komisją, którą śledziły miliony ludzi i która rzeczywiście miała duży wpływ na życie polityczne w Polsce, każda następna politycznie raczej słabła. Ewentualnie bywała pożyteczna poznawczo, jak choćby w przypadku sprawy Krzysztofa Olewnika. I tym razem nie będzie takiego automatyzmu, że na przykład Małgorzata Wassermann od razu stanie się gwiazdą – ocenia Wojciech Szacki.
W gronie posłów komisji ds. Amber Gold są opolscy posłowie Paweł Grabowski (Kukiz 15) i Witold Zembaczyński (Nowoczesna)
oprac. W.S