„Prawda jest taka, że pod względem siły ataku, pod względem przebojowości, jesteśmy jedną z najgorszych ekip na tym turnieju… 240 minut, 2 gole, 6 celnych strzałów… To koszmar, a nie statystyka…
O widowiskowości gry nawet nie ma co wspominać, skoro ci niby przepici, przepaleni, załamani, sfrustrowani i skłóceni Ukraińcy bili nas pod tym względem na głowę. I brak Kapustki niczego ani na plus, ani na minus nie zmieni… Bo to nie jest ani lider zespołu, ani reżyser gry, ani drybler, ani tym bardziej snajper! Wydawało się, że o co, jak o co, ale o siłę ataku możemy być spokojni. Martwiła nas defensywa… A obecnie właśnie w bramkarzach i defensywie cała nasza nadzieja, bo nasz atak przestał istnieć…” – to komentarz jaki znaleźliśmy na jednym z portali internetowych, oceniających polską reprezentację w pierwszej fazie turnieju EURO 2016 r we Francji.
Trudno z nią się nie zgodzić. Lewandowski – internacjonał nie strzelił gola, Kapustka – póki co to ma tylko sympatyczne nazwisko, Milik – co prawda ryje nosem ziemię, ale gola w meczu z Ukrainą także nie strzelił. I kto ratuje drużynę? Skreślany przez niektórych „fachowców” Jakub Błaszczykowski. Na odpowiedź na pytanie: Czy Polska ma zespół piłkarski na miarę oczekiwań kibiców przyjdzie nam poczekać do soboty, kiedy to „nasi” skrzyżują buty z Multi Kulti Szwajcarią. Oby z tej potyczki podopieczni Adama Nawałki wyszli zwycięsko.
Wiktor Sobierajski