Dziewczyna odeszła a dziecko prawdopodobnie umarło. Choć w momencie, gdy zacząłem zwijać swój stragan, było jeszcze nienarodzone. Jego matka właśnie zniknęła w ciemnym zaułku, ściskając w dłoni szlifowany rubin i nie przypuszczając nawet, co ją czeka za kilka lat.
Sterczałem w bocznej uliczce od wczoraj tylko po to, żeby jej ten rubin dać. Ona będzie go nazywała szkiełkiem, ale też nigdy nim nie pogardzi. Wszystkie kobiety to sroki. Na ogół są bardziej próżne, niż chciwe i dlatego można im powierzyć największe skarby ludzkości. Prezentu podarowanego przez obcego, a jeszcze nie daj boże przystojnego mężczyznę nie zgubią, ani nie oddadzą nikomu, nawet jeśli mężczyzna wygląda jak stary Żyd. Taki prezent mile łechce próżność. Jeśli wartość sentymentalna dorównuje cenie rynkowej, skarb jest bezpieczny w kobiecej torebce po wieki wieków.
Nie zamierzałem żadnemu z nich nadawać imion, nie jestem jak ten obłąkany rabin z czeskiej Pragi. To ona wybrała chłopcu imię Henryk, by pod takim właśnie imieniem zarejestrować go w urzędzie i zapisać do przedszkola. O tym, co chłopiec robi nocami na balkonie wiedziała tylko matka. Na szczęście kierowana matczyną troską, nauczyła go spać.
Domyślał się czegoś wuefista, który krótko po zakończeniu przez małego edukacji w szkole dostał wylewu i odtąd żył w stanie wegetatywnym. Tak było dla niego bezpieczniej, bo w śpiączce dusza nie ma kontroli nad ciałem. Szkodliwe dla zdrowia jest, zbyt dużo myśleć i próbować wszystko ogarnąć rozumem.
Pozgarniałem do toreb co cenniejsze skarby, bowiem praca moja, przynajmniej na dziś, była skończona. Nie najlepiej czułem się pod postacią Jankiela; jego chałat śmierdział czosnkiem a sękate dłonie z trudem zamykały się nad drobnymi, złotymi świecidełkami. Łatwiej odnajduję się w ciele kota, ale widać nie można mieć wszystkiego. Służba, nie drużba, jak mówią.
I tak ciężar spadł mi z serca, bo dziewczyna mnie nie rozpoznała, choć przez cały czas nie była pewna na kogo patrzy (Chwała Bogu, że ludzie wielcy i wyjątkowi tak rzadko zdają sobie sprawę ze swej wyjątkowości), ale mimo wszystko wolę pracę z dziećmi. One częściej wierzą własnym oczom.
Kiedy na straganie pozostały już tylko bezużyteczne rupiecie przykryłem go płachtą płótna i z torbami pełnymi selenitów i pereł podreptałem w stronę rogatek i położonego za nimi miasteczka żydowskiego. Był rok tysiąc dziewięćset trzydziesty siódmy i może dlatego tak niecierpliwie czekałem, by zmienić się w kota. Jako duży, szary kocur mógłbym plątać się po błotnistych uliczkach miasteczka głośno miaucząc o jego tragicznej przyszłości. Byłbym co najwyżej przeganiany z kąta w kąt. Będąc średniozamożnym handlarzem starzyzną musiałem udawać, że właśnie skończył się dla mnie kolejny dzień pracy i milczeć.
Zapadał zmierzch. Czarowny moment tuż po zachodzie słońca, kiedy niebo ma barwę macicy perłowej przedłużał się w nieskończoność. Rzemieślnicy i sklepikarze zamykali swoje kantorki. Szacowne matrony wygrzane na słońcu przezornie chowały się w domach, by nie spotkać tych dziewcząt, które wybrały sobie nocny tryb życia. Kilka moich opiekuńczych myśli powędrowało w stronę damy z „rubinowym szkiełkiem”. Przez otwarte okno jednej z kawiarenek doleciał pierwszy dziś dźwięk klezmerskich skrzypiec. Miałem nadzieję, że bezpiecznie dotarła do domu.
– Ech, służba nie drużba- westchnąłem tak cicho, że nie usłyszał tego żaden z moich tymczasowych sąsiadów. Ciężko jest znać cudzą przyszłość.
Maria
Widzi Pani tą reklamę pod pani tekstem.
Kolejny świetny tekst, w stylu Leo Puretza, niech pani sięgnie po niego, w allegro jest jedna sztuka jego powieści, jak pani się pospieszy to kupie przede mną.
Ale reklama wskazuje, że powinna pani założyć własny blog, bo to jak reklama usług bohatera pani opowiadania.
Widzi Pani tą reklamę pod pani tekstem? Mam na myśli te Magic Hands.
Panie Wacławie mnie tu bez przerwy wyskakują reklamy. Strony otworzyć nie mogę:-( Ale chyba wiem o którą panu chodzi. Chyba powinnam przesłać na NGO dwie pierwsze części, bo to jest ostatnia część trylogii. Wtedy będzie Pan mógł przeczytać całość. Bloga prowadziłam chyba przez cztery lata, on w internecie chyba jeszcze jest, o ile onet go nie zlikwidował. Powinien się pojawić po kliknięciu w mój awatar.
Może jeszcze kiedyś wrócę do tematu bloga pozdrawiam i dzięki za komentarze!