W sobotę 10 stycznia przed pałacem prezydenckim odbył się wspólny protest ekologów i narodowców przeciw dopuszczeniu do produkcji i obrotu żywności genetycznie modyfikowanej. W proteście wzięli udział działacze Fundacji Wspierania Rozwoju Kultury i Społeczeństwa Obywatelskiego QLT, NWP Narodowa Wolna Polska, Stowarzyszenia Polska Wolna od GMO, Koalicji Polska Wolna od GMO i Narodowej Ostrołęki.
Prócz zimna i deszczu w proteście przeszkadzali tak zwani obrońcy „krzyża”. Kilku z nich złośliwie zasłoniło transparenty organizatorów z młodzieżowych organizacji narodowców Narodowej Wolnej Polski i Narodowej Ostrołęki. Pomimo próśb nie chcieli odsłonić transparentów narodowców. Dodatkowo, prócz profanowania krzyża cynicznie wykorzystywanego jako pretekst do awantury politycznej, sprowokowali pyskówkę z ekologami, którą skrzętnie nagrywali uprzednio przygotowaną kamerą – wystąpienia specjalistów od ekologii ich nie interesowały. Działanie takie wyglądały jakby ewidentnie miały na celu ukrycie faktu zaangażowania młodych narodowców w tak ważnej dziedzinie jak ekologia, i dalsze kreowanie narodowców na grupę awanturników nie interesujących się ważnymi kwestiami i tylko skorych do bójek. Podobne metody stosowała w latach PRL Służba Bezpieczeństwa do kreowania negatywnego wizerunku opozycji antykomunistycznej i kościołom, np. funkcjonariusze i tajni współpracownicy SB podczas pielgrzymek na postojach rozrzucali prezerwatywy, puste butelki po alkoholu i dokonywali aktów wandalizmu. Dla tego w czasie przyszłych akcji organizatorzy powinni od razu prosić policje o usunięcie osób zakłócających zgromadzenie.
Zdaniem uczestników protestu organizmy transgeniczne nie powstają na drodze naturalnej, są owocem nienaturalnego mieszania materiału genetycznego roślin i zwierząt. Geny obcych sobie zwierząt i roślin, są umieszczane w genotypie innych roślin i zwierząt za pomocą wirusów. Organizmy tak zmutowane są zdolne do replikacji.
Wykorzystywane do inżynierii genetyczne wirusy mogą ulec modyfikacji w śmiertelnie szkodliwe dla ludzi. Zmodyfikowane genetycznie rośliny i zwierzęta wywołują u konsumentów odporność na antybiotyki.
Uprawy GMO spowodowały większe zużycie szkodliwych dla środowiska i życia ludzi herbicydów, co prowadzi do epidemia alergii, chorób dróg oddechowych, oraz chorób genetycznych. Wbrew zapowiedziom uprawy GMO nie dają większych plonów. GMO pogłębiło też problem głodu – doprowadziło do wyjałowienia gleby, niskich plonów i stałego zagrożenie chorobami.
Rośliny GMO krzyżują się bardzo szybko z uprawami naturalnymi. Tym samym sąsiedztwo upraw GMO automatycznie skazuje na zagładę uprawy naturalne, a producentów na bankructwo. Dodatkowo rośliny zmodyfikowane szybko krzyżują się z chwastami, i tworzą nowe gatunki chwastów trudne do likwidacji.
Wprowadzenie GMO to likwidacja wolnego rynku. W uprawach naturalnych konkurowały ze sobą, z korzyścią dla konsumentów, miliony producentów. Producenci upraw naturalnych są nie zależni w swej działalności. Korporacje poprzez GMO chcą zmonopolizować rynek ze szkodą dla konsumentów. Zmonopolizowany, dzięki wsparciu rządu, przez korporacje rynek, ze szkodą dla konsumentów, doprowadzi do tego, że korporacje nie dbając o jakość będą mogły dyktować ceny.
Warto przy tym pamiętać, że logika działania korporacji jest często anty rynkowa. Najstabilniejsze dochody i najwyższe zyski daje im monopol i likwidacja rynku. Dla tego amerykańska finansjera sfinansowała rewolucje bolszewicką i przez kilka dekad sponsorowała gospodarkę ZSRR.
Rolnicy stosujący ziarno GMO muszą co roku zakupywać nowe ziarno na zasiew od koncernów GMO. Do ponownego zasiewu nie mogą wykorzystywać ziarna z wyhodowanego zboża. Wykorzystując przepisy „o kradzieży własności intelektualnej” koncerny doprowadzają do bankructwa rolników których naturalne uprawy zostały zapylone z sąsiednich upraw GMO.
Bliskość upraw GMO powoduje spadek wartości gruntów oraz dochodów z turystyki – co w wypadku Polski której jednym z niewielu zasobów jest nie skażona, atrakcyjna turystycznie natura, jest bardzo ważne.
Jan Bodakowski