Chyba każdy już widzi, że jest wojna. Wydano ją nam, Polakom, ale wydano też wojnę całej naszej, łacińskiej cywilizacji. Była niegdyś naszą narodową specjalnością obrona chrześcijańskiej Europy. Teraz kiedy odcina się ona od swoich korzeni nie tylko nie potrzebuje, ale nawet nie chce naszego w tej dziedzinie wsparcia. Już polubiła swego nowego pana i z nim współpracuje. Zresztą nie jesteśmy w stanie żadnego wsparcia udzielić. Tak się wydaje.
A jakie mamy szanse w walce o nasz kraj? Jakich powinniśmy użyć broni?
Co zrobi mądry Król, któremu wypowiedziano wojnę na morzu jeżeli nie ma floty? Poszuka miejsc na których jego wojska będą miały przewagę i zrobi wszystko by tam wroga zwabić.
Przekonaliśmy się w tych dniach, że metodą demokratyczną zwykłą nie da się wygrać. Metody demokratyczne niezwykłe, takie jak na przykład powstrzymywanie się o zakupów wszelkiego alkoholu do czasu, aż rząd nie poda się do dymisji, może byłyby i skuteczne, ale nie jesteśmy w stanie ich użyć. Zresztą czy akurat rząd jest naszym głównym celem.
Najgroźniejszą cechą naszego wroga, wroga naszej Ojczyzny jest jego rozproszenie i głębokie wniknięcie w nasze społeczeństwo. W prawie każdym z nas jest mniejszy lub większy kawałek homo sovieticus, który kiedyś szukał sobie pana w Moskwie, a teraz w Brukseli czy Waszyngtonie, który niczego się tak nie boi, jak przyjęcia na siebie odpowiedzialności za swój własny los.
Bronie i metody do walki z takim wrogiem leżą w sferach ducha. Ich siła zależy od tego jak wielka jest wiara tego, kto ich używa. Jezus mówił „bądźcie jak dzieci”. Właśnie dlatego, że ich wiara jest czysta i silna, a przez to modlitwa niezwykle skuteczna. Jednak wiadomo, że nawet modlitwa niewierzących przynosi owoce. Modląc się nie tylko prosimy Boga o pomoc, ale i ukierunkowujemy ku Niemu całą swoją duszę.
W czasie pierwszego opolskiego Marszu Pokutnego w ramach Krucjaty za Ojczyznę okrążyliśmy dwukrotnie ratusz. W jakiś czas potem w tym budynku dokonano odkrycia. Jego skutek jest taki, że w wyborach na prezydenta miasta kandydat SLD nawet nie wystartował. Nie jest to oczywiście wina tych, którzy z Różańcem w ręku szli ulicami miasta, bo jako się rzekło był to Marsz Pokutny. Pokutujący o nic nie proszą, a tylko uznają swoje grzechy, proszą o wybaczenie i oddają się w Bożą opiekę, wierząc, że On najlepiej wie co dla nich jest najlepsze i da to swoim dzieciom.
W czasie dyskusji nad planem kolejnego Marszu Pokutnego Krucjaty padła propozycja, aby jednak tym razem nie okrążać ratusza dwukrotnie. A jak będzie?
Zobaczymy 17 grudnia. Początkiem marszu jest Msza Święta w kościele „na górce” o godzinie 18. Legenda mówi, że od tego miejsca zaczynał w naszym mieście swą działalność Święty Wojciech.
Jacek Bezeg, www.jacekbezeg.pl