86 lat temu, 28 października 1928 r., zmarł jeden z najwybitniejszych dowódców w dziejach polskiego oręża – generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski. Z uwagi na nieprzeciętny talent strategiczny, zestawiano go czasem z gen. Ignacym Prądzyńskim, natomiast mistrzowskie dowodzenie artylerią w wielu bitwach skłaniało do porównań z gen. Józefem Bemem.
Rozwadowski przyszedł na świat 20 maja 1866 r. w Babinie pod Kałuszem, w rodzinie o tradycjach patriotycznych i powstańczych. Jego ojciec Tomisław był ziemianinem, oficerem armii austriackiej i powstańcem styczniowym. Jego krewni, przodkowie i potomkowie brali udział niemal we wszystkich polskich powstaniach, od kościuszkowskiego na warszawskim kończąc. Od najmłodszych lat Rozwadowski kochał Lwów, mimo iż dorastał w ziemiańskim dworze, czuł się związany z miastem nad Pełtwią. W mieście tym uczęszczał, w latach 1878 – 1880, do swej pierwszej szkoły – niższego gimnazjum prywatnego. Zgodnie z rodzinną tradycją i wolą ojca, młody Rozwadowski został następnie wysłany do austriackich szkół wojskowych. Jego ojciec Tomisław, pod wpływem doświadczeń z Powstania Styczniowego, uważał bowiem, iż wykształceni oficerowie mogą się kiedyś Polsce przydać. Szansę tę wykorzystał Rozwadowski w stu procentach. Jego zdolności zostały dość wcześnie zauważone przez austriackich przełożonych, toteż młody oficer, obok praktyki liniowej, został wyznaczony do zadań dyplomatycznych, m.in. jako attaché wojskowy w Bukareszcie. Związany przez wiele lat z obcą formacją, przebywający z dala od rodzinnych stron, nie uległ germanizacji. Przyczyniło się do tego zarówno patriotyczne wychowanie wyniesione z domu, jak i silne więzi łączące go z rodziną zamieszkałą w Małopolsce. W 1907 r. Rozwadowski powrócił do Galicji, gdzie dowodził początkowo pułkiem artylerii w Stanisławowie, a od 1912 r. 12. Brygadą Artylerii w Krakowie. Rok później został mianowany generałem brygady (Generalmajor). W tym czasie był najprawdopodobniej jedynym Polakiem w służbie austriackiej, tak wysokiej szarży, który współpracował z ruchem strzeleckim, starając się wspierać przyszłych legionistów w zakresie wyszkolenia i uzbrojenia. Generał utrzymywał wówczas kontakty m.in. z: Władysławem Sikorskim, Marianem Żegota-Januszajtisem, Józefem Hallerem oraz Józefem Piłsudskim.
Po wybuchu I wojny światowej gen. Rozwadowski dowodził kolejno: austriacką 12. Brygadą Artylerii Polowej, 12. Dywizją Piechoty, 43. Dywizją Piechoty oraz, przejściowo, grupą armii. Za czyny wojenne (akcja bojowa pod Opolem Lubelskim) został odznaczony Orderem Wojskowym Marii Teresy – najwyższym odznaczeniem nadawanym w armii Habsburgów. Mimo tych sukcesów, Rozwadowski opuścił, w końcu 1915 r., szeregi wojska austriackiego, gdyż nie mógł się pogodzić ze złym traktowaniem ludności kresowej – zarówno Polaków jak i Ukraińców, przez austriackie władze wojskowe. Po przejściu na wymuszoną emeryturę zamieszkał w Krakowie i wspierał działania na rzecz rozbudowy Legionów Polskich. Od 1917 r. związany był z Radą Regencyjną, z polecenia której objął (w październiku 1918 r.), stanowisko szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Spór Rozwadowskiego z Piłsudskim był głównym powodem, dla którego w okresie II Rzeczpospolitej nie powstała naukowa biografia pierwszego szefa sztabu i najwybitniejszego z polskich sztabowców XX wieku. Cenzura obowiązująca w czasach PRL oraz brak dostępu do zbiorów archiwalnych spowodowały, że również po II wojnie światowej dzieło takie nie zostało opracowane. Z tych samych powodów informacje o generale zostały wymazane ze szkolnych podręczników, a jego nazwiska próżno by szukać wśród patronów ulic okresu Polski Ludowej. Stan ten zaczął się zmieniać dopiero pod koniec lat 80. XX w. m.in. za sprawą red. Jana Engelgarda. Dziś imię generała stopniowo pojawia się na kartach książek historycznych, a poświęcone mu rondo zostało otwarte, dzięki staraniom wiceprezydenta Arkadiusz Karbowiaka, m.in. w Opolu.
Jako pierwszy szef sztabu, odegrał wielką i niedocenioną rolę, organizując centralne władze wojskowe oraz zalążki poszczególnych rodzajów broni. Po zajęciu Lwowa przez Ukraińców 1 listopada 1918 r. był też pierwszym organizatorem odsieczy dla kresowego grodu. Po powrocie Komendanta Józefa Piłsudskiego z Magdeburga Rozwadowski zrezygnował z zajmowanego stanowiska i 17 listopada 1918 r. przejął dowództwo nad tworzoną Armią „Wschód” – walczącą z Ukraińcami o Lwów i Małopolskę Wschodnią. Ponieważ siły polskie były zbyt słabe, aby pokonać wojska przeciwnika, generał skupił się przede wszystkim na obronie samego Lwowa i ochronie linii kolejowej łączącej stolicę Galicji z Przemyślem. Mimo wielokrotnej przewagi wroga i trudnych zimowych warunków bojowych, generał nie tracił optymizmu oraz wiary w ostateczne zwycięstwo, starając się wytrwać do czasu przybycia odsieczy. Dzięki postawie Rozwadowskiego oraz wytrwałości podległych mu żołnierzy i prostych lwowian, miasto zostało utrzymane. W marcu 1919 r. do Lwowa dotarły oddziały odsieczy dowodzone przez gen. Wacława Iwaszkiewicza. Zwycięstwo to miało nieoczekiwane skutki dla głównodowodzącego wojskami galicyjskimi. Niebawem Rozwadowski otrzymał z rąk dowódcy odsieczy rozkaz przeniesienia na stanowisko szefa Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu. Odchodzący dowódca był owacyjnie żegnany przez mieszkańców Lwowa i żołnierzy swej armii. W następnych miesiącach generał pełnił funkcję szefa Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu. Samodzielnym jego projektem był wówczas pomysł utworzenia Legionu Amerykańskiego przy polskiej armii. W wyniku częściowej realizacji tych zamierzeń sformowano symboliczną polsko-amerykańską Eskadrę im. Kościuszki. W krytycznym momencie wojny polsko- bolszewickiej Rozwadowski ponownie stanął na czele Sztabu Generalnego (od 22 lipca 1920 r. do 31 marca 1921r.). W tym czasie był głównym architektem planów bitwy warszawskiej oraz dowódcą wojsk walczących w obronie Warszawy i na północy Polski. Wbrew radom francuskiego doradcy – gen. Maxime’a Weyganda, który proponował skrócenie frontu i wycofanie sił polskich z Małopolski Wschodniej, Rozwadowski nie dopuścił do oddania bolszewikom Lwowa. Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej generał Rozwadowski objął stanowisko Generalnego Inspektora Jazdy. Jego głównym zadaniem, któremu
poświęcił się z wielkim oddaniem, było podnoszenie sprawności polskiej kawalerii oraz kształceniu kadry dowódczej tej broni. W 1924 r. współtworzył też wielką reformę zmieniającą strukturę oraz modernizującą uzbrojenie kawalerii. W tym samym roku wystąpił z nowatorską ideą tworzenia wielkich jednostek pancernych zdolnych do prowadzenia samodzielnych działań bojowych, wyprzedzając w tym względzie wielu innych teoretyków wojskowości.
W maju 1926 r. gen. Rozwadowski, wierny złożonej przysiędze, stanął na czele wojsk rządowych walczących przeciw oddziałom Józefa Piłsudskiego. Po zamachu majowym był niewinnie więziony, do maja 1927 r., pod zarzutami nadużyć finansowych, których władze nigdy nie udowodniły. Ponad roczne więzienie, a być może także trucizna, zrujnowały zdrowie generała i przyczyniły się do śmiertelnej choroby. Ostatnie miesiące życia spędził w szpitalu wojskowym we Lwowie oraz lecząc się nad morzem w swej willi w Jastrzębiej Górze. Zmarł 18 października 1928 r. o godzinie 1.40 po południu, w lecznicy św. Józefa przy ul. Hożej w Warszawie. Zgodnie ze swą wolą generał został pochowany na Cmentarzu Obrońców Lwowa, pośród mogił swych żołnierzy. Nad grobem zmarłego wstrząsającą mowę wygłosił ksiądz legionista – Józef Panaś stwierdzając m.in.:
„Był to prawdziwie chrześcijański, wielki Wódz, który umiał zwyciężać bez podniesienia się w pychę i bez pastwienia się nad pokonanym przeciwnikiem, a gdy poniósł klęskę, poniósł ją nie tylko bez upodlenia się, ale nawet bez chęci zemsty i nienawiści do chwilowego zwycięzcy”.
Autor: dr Mariusz Patelski, pracownik naukowy Uniwersytetu Opolskiego
I co na temat Waszego artykulu dyzurny pseudopatriotyczny cadyk czyli Pan Slomka – piewca zbrodniarza Pilsudskiego i sanacji?
Przeczytałem całą dyskusję na temat i przekazuję treść rozkazu gen. Rozwadowskiego z dn. 14.08.1920. (Piłsudski podpisał, że został o nim „poinformowany”):
NACZELNE DOWÓDZTWO WOJSK POLSKICH
(SZTAB GENERALNY)
Poczta pol. Nr. 53 dn. 14 sierpnia 1920
B. p i l n e
Godło Sił Zbrojnych
№ 8693 III
Bój o Warszawę
Bitwa, dziś rozpoczęta pod Warszawą i Modlinem decydować będzie o losach dalszych całej Polski! Albo rozbijemy zupełnie dzicz bolszewicką i udaremnimy tym samym zamach sowiecki na niepodległość Ojczyzny i byt Narodu, albo ciężka niedola i nowe jarzmo czeka nas wszystkich bez wyjątku. Pomni tradycji rycerskich Polskich stanęli dziś wszyscy chłopi, robotnicy i cała inteligencja do walki tej na śmierć i życie. Pomni hasła odwiecznego, Bóg i Ojczyzna, natężymy też w tych dniach najbliższych wszystkie nasze siły, by zgnieść doszczętnie przewrotnego wroga, dybiącego na naszą zagładę. Zaprzysiągł on zgubę Polski, a łaknie zdobycia i rabunku Warszawy. Ale my stolicy nie damy, Polskę od nich oswobodzimy i zgotujemy tej czerwonej hordzie takie przyjęcie, żeby nic z niej nie zostało.
Niech wszyscy wiedzą, że zwyciężyć musimy !
Odczytać przed frontem wszystkich oddziałów.
Szef Sztabu Generalnego
R o z w a d o w s k i m. p.
Generał-porucznik
Ten rozkaz i jednocześnie apel tak wielkiej miary powinien był napisać i podpisać oczywiście Naczelny Wódz. Rozkaz operacyjny może ostatecznie wydać szef sztabu, ale musi być podpisany przez dowódcę!
Jednak Józef Piłsudski, jak wiadomo popadł w tym czasie w depresję, odstawił komedię i podobno w obecności Rozwadowskiego i Witosa próbował popełnić samobójstwo, ale Rozwadowski na szczęście go powstrzymał, bo informacja o samobójstwie Naczelnego Wodza miałaby katastrofalny efekt.
10 sierpnia Piłsudski przyjął do wiadomości rozkaz opracowany przez Rozwadowskiego , 11 sierpnia oświadczył, że wojna jest przegrana, złożył pisemnie dowództwo (i dymisję ze stanowiska Naczelnika Państwa!) na ręce Witosa i 12.08.2014. do Bobowej najprawdopodobniej planował po klęsce ucieczkę na Słowację. Na wieść o zwycięstwie wrócił, gdy już cichły działa. Ta sytuacja jest opisana w jego własnych pamiętnikach.
Treść rozkazu dobitnie pokazuje, kto tak naprawdę dowodził w bitwie pod Warszawą.
Już wtedy się żarli podobnie jak dziś, jak widać mamy to w genach i dlatego Polska pozostanie Polską.
Książka dr Patelskiego o gen. Rozwadowskim została bardzo krytycznie zrecenzowana przez dr Grzegorza Nowika w „Przeglądzie Historyczno-Wojskowym”, nr 3, 2005 r. Recenzent nie zostawił „suchej nitki” na tej książce, napisanej pod kierunkiem prof. Niciei według ulubionej przez niego maniery hagiograficznej. Wyliczył rażące błędy autora, który nieprawdziwie przedstawił między innymi rolę Piłsudskiego i Rozwadowskiego w bitwie warszawskiej. Wszyscy zainteresowani prawdą historyczną powinni koniecznie zapoznać się z tą recenzją. Recenzja kończy się tak:
„Powstaje więc pytanie, dlaczego Autor – dysponujący niezbędnym dystansem czasu i możliwością tak szerokiego dostępu do źródeł i literatury – nie zdobył się na rzeczową i krytyczną ocenę osób i wydarzeń? Wydaje się, że na książce zaciążyło przyjęte przez Autora zadanie budowy „pomnika” wspartego na fundamencie rozbitego w gruzy mitu „marszałka”. Projekt „pomnika” przysłonił „Autorowi rzeczywistość i zmieszał miary, jakie przykładać powinien do osób i rzeczy. Z chwalebnego zamiaru wyszła, niestety, karykatura. Mariusz Patelski nie tylko nie poradził sobie z kwestiami wojskowymi, i to zarówno w wymiarze pragmatyki, jak i działań operacyjnych, ale także nie udźwignął nadmiaru sprzecznych relacji i opinii o charakterze politycznym, w których gąszczu ugrzązł, dając nam obraz bardziej karykaturalny niż rzeczywisty, a szkoda, bo lemiesz badawczy zapuścił głęboko.
Jeśli przyjmiemy, że biografistyka jest jednym z najstarszych sposobów uprawiania historii, umożliwiającym poznanie epoki przez losy jednostek, to przez pryzmat książki Mariusza Patelskiego otrzymujemy obraz widziany w krzywym zwierciadle, daleki od rzeczywistego. Niezależnie bowiem od ambicji indywidualnych i zbiorowych osób i grup, lata 1918-1921 – to okres, który możemy scharakteryzować jako czas ogromnego, zbiorowego wysiłku i współdziałania w odbudowie Rzeczypospolitej. Ukazywanie go przez pryzmat małostek i spisków, knowań i uprzedzeń, głupoty i małości wszystkich, od Wodza Naczelnego począwszy, i na tym tle kreślenie sylwetki męża opatrznościowego – jedynego sprawiedliwego i nieomylnego, zwycięskiego gen. Rozwadowskiego – nie jest uprawianiem historii, ale hagiografią lub publicystyką polityczną, lecz w tych przypadkach należy przyznawać doktoraty z innych dziedzin – tylko czy zawsze zasłużenie?”
@1920
Nowik to fanatyczny piłsudczyk, sam uprawia hagiografię, a oskarża o nią innych. Jego recenzja funta kłaków nie jest warta. W swoich pracach łże jak bura suka, oskarżając gen. Rozwadowskiego o fałszowanie dokumentów, choć fałszowali ją piłsudczycy, co mogę udowodnić. Książka Patelskiego kłóci się z piłsudczykowskimi kłamstwami lansowanymi przez Nowika, stąd tak krytyczna recenzja.
Może trochę przesadziłem z krytyką Nowika, bo ma też na swoim koncie wiele wartościowych prac, jednak wyraźnie interpretuje wydarzenia na korzyść Józefa Piłsudskiego. A co do fałszowania dokumentacji, to uważam, że oskarżanie gen. Rozwadowskiego o fałszerstwa jest niegodziwością, stąd mój gniew. Akurat miałem wgląd w dokumentację z bitwy warszawskiej i jest ona mocno zdekompletowana, a ewidentne fałszerstwa są na korzyść Piłsudskiego. Podniosło mi się ciśnienie, że nawet dzisiaj, w sumie niezły historyk, jakim jest Nowik, postępuje w taki sposób względem gen. Rozwadowskiego. Najwyraźniej nie wystarczyło generała tylko zabić, nawet prawie 100 lat od bitwy warszawskiej, są ludzie, którzy będą umniejszać jego rolę, tylko dlatego, że wielbią Piłsudskiego. Smutne jest to wszystko.